środa, 31 grudnia 2014

[12]Mistakes I've Made


Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki Eelke Kleijn-Mistakes I've Made.

-Kuba?Co chcesz? Po co do mnie dzwonisz?-mówiła zdziwiona ,a Facundo spojrzał na nią i z niepokojem odbierał jej miny.-Co?!-krzyknęła.-Przecież wszystko podobno było załatwione!-odpowiedziała po dłuższej chwili.-Cholera! Ja już jestem umówiona ,nie rozumiesz? Musze pojechać do Warszawy i Tobie nic do tego.-rozłączyła się.
-Co się stało?-zapytał.
-Nic.
-Przecież słyszałem ,kobieto. O co Tobie chodzi ,co? Byłaś normalna ,a teraz coś się stało. Cały czas chodzi Ci o Michała? Czy o mnie i o ognisko?
-O nic nie chodzi ,mam po prostu trudne chwile w życiu ,tak trudno to zrozumieć?-powiedziała i wyszła z samochodu. Wybiegł za nią i złapał ją za rękę.
-Lena! Powiedz mi co się dzieje.
-Muszę tylko jechać do Warszawy ,daj mi jechać do tej pieprzonej Warszawy!-krzyknęła a w jej oczach pojawiły się łzy. Po tym już wiedział ,że nie może pozwolić jej jechać samej i nie w takim stanie.
-Ale po co?
-Odwróć uwagę Michała i daj mi jechać do Warszawy ,proszę!-łkała a on ją przytulił i uspokajał.-Tylko odwróć jego uwagę!
   Jak powiedziała ,tak zrobił. Kazał mu wyjść i przyjść na Halę Energia. Na poczekaniu wymyślił ,żeby pomógł mu zrobić coś w szatni ,niespodziankę od której zależy jego dalsze życie uczuciowe. Lena w tym czasie zabrała najważniejsze rzeczy i pobiegła na pociąg. Argentyńczyk nie rozumiał ,po co chce jechać. Bał się o nią ,ponieważ była taka zdenerwowana po rozmowie z Kubą i płakała. Nienawidził ,gdy kobieta płakała. A w tym wypadku nie mógł nic zrobić ,tylko jej pomóc. Wiedział ,że źle robi puszczając ją tam samą.
-A tak by the way.-wtrącił Facundo w pewnym momencie.-Co ty odwalasz?
-Ja?-zapytał zdziwiony Michał.
-Tak, ty. Zostawiasz ją samą. Znowu.
-Chciałem ,żeby jechała ze mną!
-Wiesz co ja o tym sądzę? Ja wsadziłbym ją do samolotu mimo woli lub po prostu zaproponował przyjazd na chociażby tydzień. Dzwoniłbym co minutę i nie dawał jej odczuć ,że mnie nie ma. Przy każdej okazji przyjeżdżałbym do Polski! I wiesz co jeszcze? Nie wyjechałbym. Mając przy sobie taki skarb jak Lena ,zostałbym w Polsce nawet jakby proponowaliby mi miliony ,rozumiesz?Wiesz dlaczego tu jesteś? Bo przed chwilą w samochodzie płakała ,że chce wracać do Warszawy. Ma d o ś ć. Też miałbym dość Ciebie. I mam cię dość. Zrobiłeś się dziwny. Nie jesteś tym dawnym Michałem ,który zrobiłby wszystko dla Leny. Co do cholery jest z tobą nie tak? Może zakochałeś się w kimś innym?
-Nie!-krzyknął tym samym przerywając Conte.-Nie ,nie zakochałem się z nikim. Kocham Lenę i tylko ją.
-No to jest nas dwóch.-skwitował i dopiero po chwili zrozumiał powagę swoich słów.
   Właśnie powiedział swojemu przyjacielowi ,że kocha jego dziewczynę. To nie może się dobrze skończyć.
-Co co co?
-Nie ,nic. Zapomnij.-machnął ręką i odszedł w stronę parkingu opuszczając Halę.
   Michał podbiegł do niego i zatrzymał po czym spojrzał wymownie w jego stronę.
-Wal.-powiedział.-Tak ,wal. Uderz. Ja na Twoim miejscu bym to zrobił. Uderzyłbym kolesia który leci na moją laskę ,serio.
-Pojebało cię?-odpowiedział po chwili.-Boże ,serio jestem aż tak beznadziejny?-przykucnął i spuścił głowę.-Serio ,za cholerę tego wszystkiego nie widziałem. Myślałem, że Lena jest z tym zgodna ,aż do dzisiaj...Przepraszam ,że byłem taki beznadziejny.
-Stary ,to ja jestem zakochany w Twojej dziewczynie. To ja jestem beznadziejny.
*Dzień później*
   Michał od wczoraj próbował się do niej dodzwonić. Nie spał całą noc trzymając w ręku telefon.
-Dodzwoniłeś się?-zapytał Facundo podczas treningu ,na którym Polak był całkowicie nieprzytomny.
-Nie. Nie odbiera nawet od Karola. Jakby była obrażona to tylko na mnie ,od niego powinna odebrać! Cholera no! A jak coś jej się stało?
-A nie masz numeru żadnej jej przyjaciółki z Warszawy?
-Wiesz ,miała numery zapisane w dzienniczku. Może go nie wzięła.-odpowiedział entuzjastycznie.-Ma tam numer chyba do tej Elizy z Warszawy. Jeszcze niedawno brała jej numer z tego dzienniczka! Boże ,jeśli coś jej się stało to sobie tego nie wybaczę ,wtedy osobiście możesz mnie zabić ,zakopać i powiedzieć ,że wyjechałem na zawsze na Bahamy.
-Chyba ty mnie. To ja pomogłem jej wyjechać.
-Ale to ja jestem skończonym debilem i pozwoliłem jej zostać samej w Polsce po zapewnianiu ,że jest dla mnie najważniejsza. Jest coś gorszego?
   Wróciwszy do domu Michał od razu rzucił się w wir poszukiwania jej dziennika. Nie wszystkie rzeczy zabrała ze sobą,tylko te potrzebne. Wiedział ,że dziennik też jest ważny ,ale nie aż tak żeby zabierała go na chwilę do Warszawy.
Głupio się czuł przeczesując jej rzeczy ,ale czuł że musi to zrobić. Nie miał powodów do zmartwień. Przecież tylko chciała jechać do Warszawy. Może do swoich rodziców ,może porozmawiać ze swoim lekarzem rodzinnym ,którego jeszcze nie zdążyła zmienić. Ewentualnie mogła przecież chcieć odwiedzić tą Elizę ,ponieważ dawno jej nie widziała. Cały czas sobie to powtarzał.
Nic złego się jej nie stało.
    Po godzinie poszukiwania nareszcie znalazł dziennik. Nie mylił się-nie wzięła go. Przekartkował go i szukał małej karteczki ,na której był zapisany jej numer. Chwilę potem dzierżył ją w ręku i wyciągnął swój telefon. Wpisał jej numer i wcisnął zieloną słuchawkę.
Odczekał sześć sygnałów i nareszcie odebrała.
-Halo?-usłyszał jej sympatyczny głos.
-Yyy...-zaczął.-Tu Michał ,chłopak Leny.-jakże młodzieńczo to zabrzmiało.
-Coś się stało?-tym go zabiła. Nic nie wiedziała.
-Lena pojechała do Warszawy i nie mam z nią jakiegokolwiek kontaktu. Pomyślałem ,że coś wiesz albo że jest u Ciebie...
-Nie ,nie ma jej. Nie kontaktowała się ze mną. Ale wiesz co ,pojadę do jej rodziców i się zapytam.
-Okej. Dziękuję.-odpowiedział i po chwili się rozłączył.
  Znowu zatoczył koło. Nadal nie wiedział gdzie jest i co się z nią dzieje. Teraz tylko pozostało mu czekać z telefonem w ręku na telefon Elizy. W międzyczasie wpadł do niego Kłos i Wrona ,którzy byli tak samo zmartwieni.
-I masz jakieś informacje?-zapytał Karol.
-Nie mam nic Nic. Kompletnie nic. Nie ma jej u Elizy i nawet się z nią nie kontaktowała. Telefon ma chyba rozładowany albo wyłączyła ,bo od razu włącza się poczta. Cholera!-uderzył otwartą dłonią w stół. Podbiegła do niego Kami ,o której kompletnie zapomniał.
Miała smutną minę i piszczała jak pies ,który właśnie wraca z połamaną łapką. Pogłaskał ją ,a ona wskoczyła na miejsce na kanapie obok niego i położyła mu pyszczek na ramieniu.
-Ja też się martwię.-powiedział do niej.
*Kilka godzin później*
   Mimo zmęczenia ,wszyscy bacznie przyglądali się telefonowi leżącemu na stoliku i wiadomościom ,czy może pociąg wczoraj się nie wykoleił.
W pewnym momencie telefon zaczął dzwonić ,a Michał widząc na nim imię Elizy rzucił się na niego jak głodna puma na mięso.
-Halo?-tym razem to on zaczął.
-Michał? No właśnie wróciłam od jej rodziców ,są straszne korki i przepraszam. Nie ma jej tam. Nie dała nawet znaku życia ,więc jadę do Kuby ,może on coś wie.-powiedziała.-W końcu nie na marne ożył.-dokończyła.-Zadzwonię jak się czegoś dowiem.-rozłączyła się.
-No i co?-zapytali jednocześnie chłopacy.
-Nadal nic.
*Kilka kolejnych żmudnych godzin później*
  Na zegarku widniała godzina trzecia nad ranem czasu polskiego. Nikt nie spał ,nikt nie miał zamiaru spać. Mimo ,że wszyscy usypiali na stojąco-nie spali. Nie mieli treningu ,mieli wolne. Mogli nie spać-przecież to normalne.
Michał wiedział ,że jakby Lena się dowiedziała ,pozabijałaby ich wszystkich a potem ułożyła do snu, chociaż ona sama zawsze późno chodziła spać.
Gdy o dokładnie trzeciej dwanaście telefon rozjaśniał ,a na wyświetlaczu wyświetlił się numer Elizy ,Michał od razu odebrał. Teraz to była Eliza ,a nie jak wcześniej Facundo. Z pięć razy podrywali się do telefonu ,a tam taka niespodzianka. Conte.
-Halo?-zaczął ponownie.
-Michał?-usłyszał jej zachrypiały głos. Coś im przerywało.-Mam słaby zasięg.-zanosiła się płaczem.
-Co się stało?!-niemalże krzyknął i oprzytomniał tak jak zresztą Karol i Andrzej.
-Ona...-przerwało i przez dłuższą chwilę słyszał tylko szum.-nie żyje.-łkała jak małe dziecko ,a telefon wypadł mu z ręki.

_____________________________

12 ,jeeest!
Życzę wam wszyyyystkim Szczęśliwego Nowego Roku! ♥ Żebyście spełniali sobie wszystkie marzenia i żeby 2015 był duuuużo lepszy niż 2014...
Następny jak dawniej w piątek :)
Pozdrawiam ♥

środa, 24 grudnia 2014

[11]What a wicked thing to do to make me dream of you


Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki Parra for Cuva-Wicked Game

Ból
Jedyne co wtedy poczuła ,to ból. Nie fizyczny ,ale psychiczny.
Gdy jego usta dotknęły jej ,poczuła że traci oddech i za cholerę nie może go złapać. Nie w tym sensie ,nie dusiła się.
Emocje
To one spowodowały ten stan. Jego pocałunek był zwieńczeniem wszystkich innych pocałunków. I wtedy zadała sobie jedno pytanie:
Czy można kochać dwie osoby jednocześnie? Uczucie do faceta tysiące kilometrów od niej bez względu na to ,czy jest w Polsce czy w Brazylii. I uczucie do mężczyzny ,który jest przy niej i póki co ma zamiar zostać.
Czuła się tak ,że mogła określić to jednym słowem. Jak szmata. Szmata ,która nie potrafi trzymać się jednego faceta. Poczucie winy. To nią rządziło. Przecież to nie jej wina ,że Michał wyjechał. Ale go kocha ,więc nie powinna całować się z Facundo w tą cholernie piękną noc ,w blasku księżyca i przy falach najpiękniejszego oceanu jaki kiedykolwiek miała okazje zobaczyć ,w cholernej Brazylii ,w cholernym lutym i z cholernie ,nieziemsko i niesamowicie przystojnym facetem ,który teraz właśnie próbuje ukraść jej serce.
-Przepraszam.-powiedział po chwili.-I ty i ja jesteśmy po kilku piwach i wódce ,nie powinienem do cholery tego robić.-odszedł od niej i chciał wracać sam ,lecz przypomniał sobie o niej i zawrócił.-Chociaż wiesz co? Powinienem. Michała tu nie ma .Nie mam wyrzutów ,chociaż może jakieś tam są. Ale hej. Nie ma go tu! Widzisz go? Michał ,halo? Jesteś tu? Odezwij się.
-Facu...
-Lena ja Cię kocham ,rozumiesz?! Kocham Cię od samego początku ,kiedy zobaczyłem Cię na ławce sztabu szkoleniowego tych Polaków! Michał to mój przyjaciel ,wiem. I twój facet. Ale on Cię zostawił ,wyjechał! I prędko nie wróci ,za stawkę którą mu tam dają. Wiem. Zróbmy tak. On niedługo wraca.
-Conte do cholery!
-Niedługo wraca ,prawda? Jeśli zostanie ,to żegnaj. Ale jeśli wróci, to proszę Cię. Daj mi szansę.

***
Usiadła na fotelu pasażera i patrzyła jak wciska pedał gazu i jedzie na pierwsze skrzyżowanie z miną wściekłego psa. Nie wini go.
-Zwolnij.-powiedziała i spojrzała na niego z przerażeniem w oczach.-Michał do cholery jasnej zwolnij!-krzyknęła na niego.
-To dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać? Dlaczego się tak zachowujesz?Dlaczego nie bierzesz leków?
-Biorę!
-Tak ,bierzesz. W domu znalazłem JEDNO pudełko ,puste. To pudełko dostałaś za pierwszym razem ,bo jest na nim data i Twoje imię i nazwisko.Co ty chcesz zrobić ? Chcesz się zabić czy co? Lena!
-Wysadź mnie tutaj!-powiedziała ,a on się zatrzymał. Otworzyła drzwi ,a gdy wyszła trzasnęła nimi najsilniej jak tylko potrafiła.
-Lena ,wracaj!-krzyknął i rozpiął się z pasów. Dziewczyna szła w kierunku z którego właśnie jechali ,a on starał się pobiec za nią ,wpadając przy tym we wszystkie możliwe kałuże po drodze ,mocząc swoje nogawki. Dobiegł do niej i odwrócił ją do siebie.-Kocham Cię ,Lena. Chcę tylko ,żebyś brała leki.
-I dlatego tak reagujesz? Przyjechałeś na chwilę i jesteś oschły jak te bułki w piekarni naprzeciwko nas. W sensie ,że są suche.-powiedziała ze łzami w oczach ,a on się tylko uśmiechnął na myśl o piekarni ,do której chodzili prawie codziennie ,mimo że wszystko tam było niedobre.Spojrzała na niego i przesunęła się na bok próbując łapać równowagę ,a on chwycił ją za rękę i przytrzymał.
-Co się dzieje?-zapytał z troską w głosie i zaprowadził ją do samochodu.
-Słabo mi.
-Ale co dokładnie.
-Serce bije mi jak oszalałe i mi po prostu słabo. Boże ,jak mi niedobrze.
-Jedziemy do szpitala.Wiedziałem że to się źle skończy.-uderzył w kierownice i spojrzał na prawie nieprzytomną dziewczynę.-Lena!-szarpnął ją ,lecz nie zareagowała.-Lena!-powtórzył czynność ,lecz po chwili zorientował się ,że to nie jest dobry pomysł. Wcisnął gaz i pojechał do najbliższego szpitala. Zaparkował przy latarni ,która świeciła jaskrawo pomarańczowym światłem ,otworzył drzwi i wyniósł z nich Lenę. Była blada jak ściana i mamrotała coś pod nosem. Jej głowa zwisała bezwładnie z jego rąk ,a on wpadł do szpitala i zaczął krzyczeć ,że nie wie co się dzieje i potrzebuje pomocy.
Od razu zabrali ją ,sam nie wiedział gdzie. Po kilku godzinach udręki i niewiedzy ,wciąż trzymał w rękach kubek zimnej już kawy obracając go dookoła i patrząc na bąble ,które tworzyły się przy mocniejszym potrząśnięciu kubkiem. Tak ,to robił od jakiś dwóch jak nie więcej godzin.
-Pan Winiarski?-zapytał znajomy już mu lekarz.-Zapraszam pana do gabinetu.
-To coś poważnego?-zapytał gdy doszli na miejsce.
-Pani Lena przestała brać leki ,prawda?
-Nie mam pojęcia ,byłem we Włoszech ,ale wszystko na to wskazuje.
-Na pewno nie brała ,te leki są na receptę ,a ona ani razu u mnie nie była. A to ,co teraz u niej nastąpiło to palpitacja. I jeśli nie zacznie brać leków ,to będzie jeszcze gorzej. Gdybyś nie zareagował bądź byłaby sama w domu ,mógłby nastąpić zawał ,a nawet zgon sercowy. To poważne sprawy i ktoś musi ją pilnować ,a ja nie jestem jej lekarzem rodzinnym. Ja tylko wypisuję leki i jestem pośrednikiem. Musi albo 1 zmienić lekarza rodzinnego albo 2 wrócić do swojej miejscowości.
-Do Warszawy nie ,to wykluczone. Czy pan mógłby zostać jej lekarzem rodzinnym?Czy ktoś inny?
-Mógłbym ,ale dziewczyna musi chcieć. Może odmówić.
-O niee, ona nie odmówi. No po moim trupie chyba. Ale wszystko już jest dobrze ,prawda?
-Tak ,mdłości ustąpiły ,puls unormowany. Wszystko jest w jak najlepszym porządku ,tylko niech ona się za siebie weźmie!
***

   Po powrocie ze szpitala ,Michał dogadzał jej jak tylko mógł. Chciał jej pomóc ,ale i wynagrodzić te miesiące nieobecności.
-Mam pytanie.-zaczęła i spojrzała na niego.-Co zamierzasz zrobić? Wracasz do Polski? Czy zostajesz we Włoszech?
-Właśnie chciałem o tym z Tobą porozmawiać. Błagam Cię ...
-Michał?-zapytała podniesionym tonem. Wiedziała o co mu chodzi i to wcale jej się nie podobało.
-Pojedź tam ze mną...
-Miało być wypożyczenie!
-Ale chyba zostanę na kolejny sezon...
-Michał!
-Lena ,pojedziesz ze mną!
-Czy ty masz mnie za idiotkę?-wstała z miejsca i spojrzała na niego z góry.-Naprawdę masz zamiar tak robić? Dobrze.-chwyciła za cienką kurtkę i wybiegła z domu nie wiedząc gdzie idzie.
Po policzkach spływały jej łzy razem z wiosennym deszczem ,który właśnie leciał z nieba. Zarzuciła kaptur na głowę i pobiegła w stronę parku ,z którego dojść można pod dom Kłosa. Tylko on wtedy był na wyciągnięcie ręki i tylko z nim na tą chwilę mogła porozmawiać. Oczywiście z Wroną też ,ale on wyjechał na dwa dni.
Ustała przed jego domem i wybrała jego numer na domofonie. Po krótkiej rozmowie ,zdziwiony zaprosił ją do środka. Wjechała windą i otworzyła drzwi z numerem 44.
-Wyglądasz jak siódme nieszczęście .-powitał ją.-Co się stało ,że mnie zaszczycasz ?
-Musimy porozmawiać. Wiedziałeś że Michał ma zamiar zostać na kolejny sezon?-zapytała.
-Ja?... Wiedziałem. Dowiedziałem się ,jak byłaś w szpitalu...
-On sobie ze mnie jaja robi ,prawda? To ukryta kamera i w ogóle ,prawda?
-Lena ,przykro mi ,ale to prawda. Dlaczego nie chcesz z nim polecieć?
-Bo nie chcę! Chcę zostać tu ,w Polsce i dlaczego on też nie może? Boże ,gwałciliście go w szatni że nie chce w tym Bełchatowie grać czy co?-zapytała poważnie ,a on się zaśmiał.-To go nie gwałćcie. I powiedz mi ,że nie mam zamiaru wracać. Wyjeżdżam i tylko ja wiem gdzie. Nie chcę widzieć jego ,nie chcę widzieć Facundo i nikogo innego związanego z tym sportem ,rozumiecie? Wyjeżdżam! Nie zobaczycie mnie ,ani ja was.
-Co ty odwalasz?
-Przyjadę na Wielkanoc złożyć Ci i Wronie życzenia i nigdy więcej. Niech on sobie wraca do Włoszech.
-Nie wygłupiaj się ,proszę. -odpowiedział ,a do jego domu wpadł Facundo.
-Oo ,Lena.
-Jakim cudem tu wszedłeś? -zapytała go.
-Było otwarte ...
-Boże kochany ,mam dość.-przyklęknęła i zaczęła płakać.
-Co się stało?-zapytał przejęty Conte.
-Michał zostaje we Włoszech.-odpowiedział za nią.
*Kilka godzin później*
   Lena była w opłakanym stanie ,a Argentyńczyk zaproponował się ,że zawiezie ją do domu.Wsiedli do jego samochodu i Lena zapięła pasy.
-Pojedź do domu a potem zawieziesz mnie na dworzec.
-Na dworzec?
-Na dworzec ,tak. Jadę do Warszawy.
-Po co?
-Musze z kimś porozmawiać.
-Ale mi coś obiecałaś. Michał wyjeżdża. I wiem ,że ty też coś do mnie do cholery jasnej czujesz!
-Tylko zawieź mnie proszę zawieź mnie na ten pieprzony dworzec!-krzyknęła a w jej oczach pojawiły się łzy.
   Myślała o tym od dawna ,ale Michał ją w tym upewnił.
-Chyba nie chcesz zrobić nic głupiego?-wypalił.
-Tak,chcę rzucić się pod pociąg. -odpowiedziała i w tym samym momencie zadzwonił jej telefon. Odebrała widząc tylko cyferki nieznajomego numeru.
-Halo?-zapytała na powitanie.
-Lena? Musimy porozmawiać.

_________

Matko ,nie wiem czy ktoś czyta to co teraz ,w tej chwili o teraz w tym momencie pisze ,ale no życzę wam Wesołych Świąt. I naprawdę ,dziękuję ,że ktokolwiek to czyta i ,że mogę teraz pisać te życzenia do kogoś i wiedzieć ,że no... że ktoś to czyta!
Jeszcze nigdy powtarzam N I G D Y tyle osób nie czytało i komentowało mojego żadnego opowiadania i to dla mnie choooolernie ważne! Jak Lena dla Facu ,jak Lena dla Michała i jak Lena dla wszysstkich. Boże ,kocham was no!
I przepraszam ,że ten rozdział taki o. Ni ładu ni składu... Widzimy się w Sylwestra :) 

piątek, 19 grudnia 2014

[10]What are you waiting for?

Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki Nickelback-What Are You Waiting For?

Na wstępie chcę poinformować iż nowy / pierwszy rozdział /prolog pojawił się na http://sam-na--sam.blogspot.com/ . Zapraszam! :D #reklamatopodstawa I ZAPRASZAM KURDE NA TE NO. ŚWIĄTECZNY SPEEEEEEESZYYYYYL! (zakładka obok ,zakładka kurde nawet link dam ,o!)
http://i-wanna--be-yours.blogspot.com/p/swiateczny-speszyl-jednopart.html

-Facu ,co tu robisz?-uśmiechnęła się i zaprosiła go do środka.-Co jest takie ważne,że nie może czekać i że spolszczyłeś swoją mowę i to dobrze ją spolszczyłeś?Przyszedłeś mnie zabić za ten karnawał?
-To naprawdę ważne i się nie śmiej! Mam tu zaproszenie dla Ciebie ,musisz być dzisiaj o 20 na tym placu tam. I przygotuj się na emocje jak na meczu Skry z Resovią. Serio.
-Powiedz mi o co chodzi ,bo nie przyjdę. Źle się czuje.
-No Lena! Musisz! Przyjdziesz ,koniec ,kropka. No ,widzimy się o 20 na placu. Ubierz się ciepło ,zimno jest. I pamiętaj! Emocje ,emocje.
-Boże ,co wy znowu wymyśliliście.-odwróciła się na chwilę ,a Facundo zbiegł po schodach zostawiając ją samą i krzycząc coś po Hiszpańsku na pożegnanie.
   Pokręciła tylko głową ,uśmiechnęła się i zamknęła drzwi. Spojrzała na zegarek: 19:40. No ładnie ,mógł poczekać przynajmniej.
Założyła na siebie bluzę i kurtkę oraz buty po czym wyszła z domu i udała się w kierunku placu ,na którym jeszcze stoi choinka. Spojrzała na telefon: 19:55. Co z tego ,że będzie te dwie minuty przed czasem? Wyciąga ją z domu ,niech cierpi z powodu jej niepunktualnego przychodzenia za wcześnie.
Ustała na placu ,na którym nikogo nie było.
,,Jak to żart ,to ma przerąbane do końca życia''-pomyślała.
-Oo ,jesteś!-usłyszała Kłosa za sobą.
-Tak ,jestem. Co to ma być? Mogę wrócić po kołdrę? Jest z minut pięćdziesiąt.
-Dlatego.-krzyknął ktoś.-Dlatego właśnie jesteś tutaj.-poznała Facundo po głosie. Miał tak niesamowicie charakterystyczny głos ,że pozna go wszędzie. I jego emocje. Łatwo to wszystko wyczytać. Jak piszczy ,gdy jest zestresowany i mówi podwyższonym tonem marszcząc brew.Jak baba!
-Dlatego czyli dla czego? Dla c z e g o?
-Żeby ci zmarzła dupa i żebyś poleciała z nami do Rioooooooooooooooooo!
-No chyba was...-zaczęła piszczeć jak zestresowany Conte.-No chyba was wszystkich p o g i ę ł o!
-Już Ci zimno ,prawda?-poruszył zabawnie brwiami. Wszystko jej zamarzło ,nawet wzrok chyba ,bo potem w umyśle miała go ruszającego brwiami w zwolnionym tempie. Jeszcze jakaś muzyka w którym ktoś ciągle powtarza ,UU ,MMMMMM'' i byłby nowy hit(klops) internetu.
-Zimno mi i wracam do domu debile!Jezu ,ja was zabije jak tylko będę mogła ruszyć którąkolwiek częścią ciała!
-No w Rio jest ciepło. Baaaardzo ciepło. Czy coś ci to mówi? L e c i o s z  i koniec.
-Dobra ,polecę tylko dajcie mi iść do domu i przynieście mi Michała do przytulania bo mi zimno do cholery kurde bardzo mać jasnej!
-Ja jesteem!-krzyknął Argentyńczyk i rzucił się w jej stronę ,przycisnął do siebie i podniósł do góry.
-Krzyknęłabym ,ale czuje się ,jakbym miała wstrzyknięty botoks.-powiedziała gdy ją postawił.-Ale wiesz co?-uderzyła go z całej siły dłonią zaciśniętą w pięść.-Ręka mi odmarzła i już mogę cię/was ja bić.
*Kilka tygodni później*
  Do wyjazdu zostało niewiele ,a ona sama nie wiedziała dlaczego się na to zgodziła. A ,no tak. Targał nią mróz ,przejął jej mózg i nią rządził.
Właśnie siedziała i pakowała walizkę co chwila sprawdzając ile zostało jej kilogramów. Miała ich jeszcze dużo ,kompletnie nie wiedziała co spakować. Tu zimowa kurtka ,buty ,rękawiczki i czapka a tam ciepło jak cholera i trzeba potem wpakować tą kurtkę do tej walizki ,co jest z tym wypadku ogromnym problemem.
Na lotnisku było pełno ludzi zresztą jak zawsze. Strasznie się zestresowała ,ponieważ najdalszym lotem jaki kiedykolwiek odbyła była trasa Warszawa-Londyn i do w cholerę lat temu!
Ale nie dała tego po sobie poznać ,bynajmniej próbowała.
-Lencia!-odezwał się Conte.-Ty się boisz latać.
-Ja? Nie. Idź Conte stąd się nie odzywaj bo zaraz dostaniesz ode mnie po łydce.
-Boooisz się!
-Nie!
-A leciałaś kiedyś?-wtrącił Wrona próbując wyrwać ją z nietypowej rozmowy z Conte ,która zaraz zamieniłaby się w rękoczyny.
-Leciałam! Do Londynu leciałam. I do Krakowa ,Gdańska. Więc mi tu nie gadaj bo wiem jak się lata ale... kilkanaście godzin w przestrzeni powietrznej to jest po prostu samo w sobie takie jakieś dziwne. A jeszcze ta przesiadka w Madrycie. N i e lubie przesiadek. Miałam jedną w Monachium i wszystko było po Niemiecku i to było...Niemieckie. Dojcze i te sprawy ,wiecie.
-Ooo ,Niemiecki straszny język.-stwierdził Facundo.-Ale w Madrycie będzie fajnie. Znam Hiszpański ,będę przewodnikiem wszędzie.
-A angielski nie wystarczy mistrzu?-odpowiedziała.-W sumie jak to wygląda ,trzej dwumetrowi goście i ja taka jedna ,samotna.
-Może dadzą nam wódkę za darmo? Na dobrą noc?-zaśmiał się Kłos.
*Dzień później*
   Gdy dolecieli do Rio była dokładnie 13:32 i szok termiczny. Dosłownie. Minus bilion w Polsce i plus czterdzieści w Rio. Hmm...
I ta dziwna świadomość tego ,że teraz powinna być 18.
-Welcome in Rio! No to teraz jedziemy do mojej siostry. Mieszka blisko plaży ,w ładnej dzielnicy. Nie w Fawelach ,bynajmniej nic mi o tym nie wiadomo.-powitał ich w nieswoim kraju Facundo z takim zapałem ,jakby przylecieli do jego Buenos Aires.
-Ja to bym wolała do Los Angeles czy Nowego Jorku.
-Kobieta.-wzruszył ramionami.-Do NYC to w wakacje tylko ,bo teraz tam tam zimno jest jak w Polszy. Szy szy szy. Umiem prawie!
-Jeśli twoje ,śiśiśi'' to nasze ,,sz'' to tak ,umiesz. Jak tu GORĄCO!-skwitował Karol.
-Przecież to norma w wakacje w Polsce więc już nie gadaj.-odpowiedział mu Wrona.-Mimo to ,że ostatnio taką temperaturę widziano ,słyszano i czuło się w sierpniu to cicho. Cicho Karol ,nie komentuj.
Lena nie chciała zwalać się komuś na głowę ,zwłaszcza nieznajomej osobie. Ale gdy dojechali do domu i bliżej poznali właścicielkę tego pięknego domostwa i siostrę tego gamonia ,była zachwycona jej osobą. Leticia była naprawdę sympatyczna i w jej wieku ,więc było to zbyt idealne. I perfekcyjnie znała angielski ,więc nie musiały rozmawiać przez Facundo.
-Lena ,spakowałaś te leki od serca?-gdy się rozpakowywała do ,,jej'' pokoju ,,wtargnął'' Argentyńczyk.
-Ymm..Tak.-skłamała.
-To je pokaż.-skrzyżował ręce na piersi.
-Mamusiu ,o co ci chodzi?-zapytała sarkastycznie.
-No po prostu chce wiedzieć ,że mi tu nie zejdziesz.
-Wiesz ,może ustalimy jakiś kod na umieranie? Jak zacznę umierać krzyknę ,,Moda na Sukces''
-Lena ,nie wygłupiaj się tylko udowodnij ,że masz leki.-odpowiedział.-Dobra ,krzykniesz Moda na Sukces. Masz szczęście,wierzę Ci.-wyszedł z pokoju.
-MODA NA SUKCES!-krzyknęła kilka minut później,a on powtórnie wpadł do jej pokoju z miną ,,CO SIĘ DZIEJE?!''-No co? Sprawdzam czy działa.
*Kilka dni później*
   Kompletnie zaaklimatyzowali się z Brazylii ,a chłopacy pierwszy raz mieli okazję całkowicie rekreacyjnie ,bez trenerów i sztabu szkoleniowego polatać po plaży ,wszystkich uliczkach i wyszaleć się w Rio. Dzisiaj wymyślili sobie ognisko na plaży ,pod gwiazdami. Mieli już wszystko przygotowane i z zapoznanymi Amerykanami i Polakami postanowili urządzić całą tą ,,imprezę''. Po drodze do spożywczaka z Leticią mijała chyba z milion narodowości! Każdy inny ,spektakularny i ze swoim własnym stylem. Czy może zostać w Brazylii na zawsze?
-Jak tam mój brat w Polsce? Nigdy nie opowiada mi za dużo ,więc pytam Ciebie. Nic nie nabroił?-zaśmiała się.
-Niee ,z tego co mi wiadomo to nie. Ale chyba wszyscy znają go w Centrum Handlowym z Warszawie ,bo z pięćdziesiąt razy wracał się do Starbucksa ,przewracając się przy tym na ruchomych schodach z piętnaście.
-On kiedyś opowiadał mi ,że spotkał jakąś dziewczynę ,z którą miał na pieńku ,może wiesz o jaką chodzi? Ona podobno jest z jego kolegą. Facundo tak o niej opowiadał ,że jest niesamowicie piękna i w ogóle. Ale nie chciał powiedzieć mi nic więcej ,jak się nazywa ani nic. Może ty coś wiesz?-spytała ,a Lena zamarła. Chyba wiedziała o kogo chodzi ,ale nie chciała tego przyswoić. I nie mogła. Przecież oni się ze sobą kłócili ,a ona jest z Michałem .Ale w myślach powtarzała ,,Nie ,to przecie nie może chodzić o mnie''.
-Nie mam pojęcia.-odpowiedziała po chwili.
*Kilka godzin później*
    Wszędzie dookoła było już ciemno ,jeśli ciemnością można nazwać te wszystkie światła dookoła. Nawet na plaży nie było można znaleźć idealnego miejsca. Nadal było gorąco ,a jedynym ciemnym miejscem które dało im się znaleźć było pod palmami w miarę dalej od centrum. Na niebie rozsiane były miliony gwiazd ,a szum oceanu tylko dodawał temu wieczoru specyficzną atmosferę. Siedziała obok Facundo ,wpatrywała się w lecące ku górze iskry i myślała. O Kubie , Michale i o tym jak to będzie ,gdy wróci. O ile w ogóle wróci na boiska PlusLigi. Ostatnio jej życie to porażka.
-Lena!-usłyszała po chwili głos ,który wyrwał ją z rozmyślań.-Halo halo ,007 zgłoś się.
-Co?-odpowiedziała i spojrzała na niego prawie płacząc na wspomnienie o Michale.-No co?-powtórzyła.
-Chodź ze mną ,pokaże Ci coś.-odpowiedział Conte i pociągnął ją za rękę.
Przeszli drewnianym ,małym mostem przebiegającym nad plażą i połączony z pomostem ,gdzie nie było widać osób siedzących przy ognisku.
-Co chciałeś?-zapytała po chwili ,gdy się zatrzymał.
-Widzę jak wyglądasz i chciałem Cię zabrać ,żeby Ci pytań nie zadawali. Co się stało?
-Nic.-odpowiedziała.-Po prostu myślałam i zatęskniłam.
-Za Michałem ,tak?
-A za kim innym? Po prostu nie chciałam go zatrzymywać i nie chciałam jechać ,wiem że to był błąd ale zostałam. Nie chciałam po prostu no...-zaczęła się jąkać.
-No już ,spokojnie.-objął ją.-Jakoś to przeżyjemy.
-My?
-A ja nie mam prawa tęsknić za Michałkiem?-zaśmiali się.-Ale muszę Ci coś powiedzieć. Wiem ,że to nie odpowiedni moment ,ale jesteś głupia.
-Co?-spojrzała na niego jak na idiotę.
-Jesteś głupia ,bo nie dostrzegasz tego ,co masz dookoła. Michała nie ma ,ale jest inna osoba ,która Cię kocha. I zgadnij kto nią jest.
-Więc na co czekasz?
________________

Ach te nastroje świąteczne (których w ogóle nie czuć ,nawet zaiste będąc na Rokefeler Senter hyhy #pisowniaoryginalna przyp.ja)
No widzimy się w środę! :D

piątek, 12 grudnia 2014

[09]Did I see what I wanted, what wasn't true?

 Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki Lany Del Rey-Big Eyes.

-A Skra ci nie odpowiada?-zapytała i spojrzała na niego spode łba.-Naprawdę ,co chwila zmieniasz te kluby nie możesz usiedzieć na tej dupie w Polsce?
-To mój manager załatwia po części te wszystkie transfery a ja mam iść tylko na wypożyczenie od grudnia i miałem nadzieję ,że polecisz ze mną do Włoch. Do Trydent.
-Ja nigdzie nie lecę.
-Ale Lena!
-Nie. Nie zostawię Polski ,psa ani Bełchatowa. Chcę wrócić do pracy.
-Psa możemy wziąć ze sobą ,a pracować możesz tam. Przecież we Włoszech też potrzebują fizjoterapeutów! Poza tym masz jeszcze kilka dni na zastanowienie się.
*Kilka dni później-20 grudnia 2014*
   Od rana panowała względna atmosfera niezadowolenia w mieszkaniu Winiarsko-Staszewskich. Lenę nękał Kuba- telefonami i esemesami z przeprosinami ,a Winiarski miał tego serdecznie dosyć i w tym samym czasie zmęczony był ciągłym błaganiem Leny o to ,żeby wyjechała z nim. W pewnym momencie stwierdził ,że musi na chwilę wyjść i zaraz wróci ,tylko załatwi coś na mieście.
Dziewczyna więc usiadła na kanapie ,znowu włączyła jakąś telenowelę która obecnie była jedyną atrakcją w telewizorze ,obok usadowił się pies i razem oglądali rozterki jakiejś Meksykanki uwikłaną w romans z synomężocórką.
Jego ,,zaraz wracam'' zamieniło się w godzinę. W międzyczasie zdążyła wziąć leki i zanudzić się na śmierć.
Pół godziny po godzinie jego nieobecności ,coś walnęło w drzwi. Podskoczyła przestraszona ,a pies jak zawsze zaczął szczekać. Po chwili w drzwiach pojawił się Michał ,który odwrócony do niej plecami zamykał drzwi na klucz. Gdy się odwrócił ,była w szoku.
-Boże ,coś ty robił i gdzieś ty to robił.-poderwała się z miejsca i podeszła do niego z taką troską ,jakiej jeszcze nigdy w stosunku do niego nie przejawiła. Nawet wtedy ,gdy leżał na stole do masażu i nie mógł normalnie złapać powietrza.
-No bo spotkałem się z Kubusiem i trochę zawrzało jak w garnku o którym zapomniałaś i kipi właśnie na kuchence.-wskazał jej na kuchenkę ,a ona od razu podbiegłą i wyłączyła ogień wypływający z tych otworów. Tak się robi parówki ,tak!
  Wracając do Michała. Na brwi miał rozcięcie z którego sączyła się krew. Koszulka - biała tylko w teorii ,bo cała była we krwi ,a usta i policzek miał napuchnięte i sine. Najpierw sprawdziła ,czy nie jest szczerbaty i oby ma wszystkie zęby na miejscu. Miał. Na szczęście ,miał.
-Czy ty się z nim biłeś? W ogóle jak ty go spotkałeś.-zabrała się za opatrywanie jego brwi. Nie była aż na tyle uszkodzona ,żeby jechać z tym do szpitala. Miała to na szkoleniu. Ocenia się sposób w jaki krew wylatuje i na jego podstawie można stwierdzić powagę rany. U niego sączyła się w niedużych ilościach ,więc zdziwiona była widokiem jego koszulki ,która cała była poplamiona.
-To szkoda że nie widziałaś jego.-odpowiedział ledwo słyszalnie przez napuchnięty policzek.
-Mam nadzieję ,że go nie zabiłeś.-podała mu lód.
-Nie będzie nękał mojej dziewczyny.-odpowiedział i przyłożył woreczek do policzka. Z jej oczu ,sama nie wiedziała dlaczego popłynęły łzy. Nie miała pojęcia ,to było po prostu straszne i wspaniałe jednocześnie. Wspaniałe ,bo zrobił to dla niej. Straszne -bo jak on teraz pokaże się na ulicy. I w końcu Jakub to ważna część jej życia!
   Nic nie mówiąc pocałowała go ,a w odwecie usłyszała tylko jęk bólu. Zaśmiała się i powtórzyła swoją czynność ,tym razem z odpowiednim skutkiem.
-Kocham cię idioto.-powiedziała.-Mój obrońco. Wiesz ,że Kuba nie dzwoni?
-No ja mam nadzieję. Bo jak ja tam wrócę i dołożę jeszcze raz to mu się odwidzi. Nie takie serwy się waliło!
-Dobra ,już się uspokój.
-To jak będzie z Trydentem? Zmienisz numer ,nie zadzwoni! I nie przyleci! Chyba że stęskni się za moją pięścią.-mówił to w tak śmieszny sposób ,tym głosem przepełnionym czymś w rodzaju ,,mój spuchnięty policzek nie pozwala mi mówić i wbija mi się od wewnętrznej strony w zęby i się boje ,że się ugryzę i seplenię jak...ktoś kto sepleni''.
-Wiesz Michał ,będzie mi brakowało Twojej waleczności przez te kilka miesięcy ,ale nie - nie polecę.-odpowiedziała po chwili.-Ale przecież to nie oznacza rozstania ,prawda? Będziesz przylatywał. Dzwonił ,pisał ,rozmawiał na Skype. Jest tyle możliwości i wiem ,że to będzie ciężkie ale na chwilę dzisiejszą nie chcę wylatywać z Polski. To jest trudne-nowy język ,zero znajomych ludzi i w ogóle ... wszystko jest takie ciężkie!
*Kilkanaście dni później*
  Nastał dzień jego wylotu. Pożegnali się na lotnisku i po prostu odleciał. Czekała wtedy jeszcze kilka minut ,żeby zobaczyć jak odlatuje z Warszawy. Razem z Kłosem ,Wroną i nie wiedzieć dlaczego Facundo. Podobno razem z Michałem byli jakimiś bliskimi przyjaciółmi ,o czym dowiedziała się dopiero teraz. Myślała ,że to po prostu kolega z drużyny a tu takie zaskoczenie. W międzyczasie zamawiania kawy przed Karola i Andrzeja ,zdążyli wyjaśnić sobie kilka kwestii dotyczących ich wspólnych relacji. Wyszło więc na to ,że Lena nie ma powodów go nie lubić i ...całkiem go polubiła? Okazał się inteligentnym Argentyńczykiem ,który oprócz ładnej buźki ma wiele innych cech ,którymi zdobył respekt w jej oczach.
   Kilka minut później byli w mieszkaniu Kłosa,gdzie mieli spędzić kilka dni. Pokoi i łóżek było wystarczająco dużo ,chłopacy mieli kilka dni wolnego a mieszkanie było w pełni Karola. Jego rodzice przeprowadzili się gdzieś w mniejsze zwykłe osiedle ,a on nie chciał ,żeby miejsce jego dorastania zostało komuś sprzedane i zapisali je na Karola. Dzięki temu może urządzać imprezy na trzynastym piętrze w centrum Warszawy ,a co!
Razem poszli na obchód miasta. Udali się do Galerii Mokotów w której przysiedli i sączyli kolejną ,ale Starbucksową kawę patrząc na jeszcze nie zdjęte ozdoby świąteczne i sklepy powoli obwieszczające ,że jest już przecież Karnawał.
-Zapraszam was na Karnawałowe party. Ale takie dość nietypowe.-powiedział Conte a wszyscy spojrzeli na niego pytająco.
-Nietypowe?-zapytała.
-No nietypowe bo zapraszam was na pięciodniową celebrację w Rio. W tych dniach mamy całkowicie woolne! I trzeba to wykorzystać ,wy Polaki nie potraficie obchodzić Karnawału właściwie.
-My nie potrafimy?-zawetował Kłos.-No dobra ,nie potrafimy. Ale ty jesteś Argentyna a nie Brazylia. Chyba że... nie no z geografii dobry byłem ale...
-Ale czy Ciebie jakoś pogięło? Do Brazylii? Do Rio? W Lutym?
-No co ,w Lutym jest ciepło tam. Nie to co tu.
-Ale dlaczego w RIO?!
-No bo w Rio jest najlepiej obchodzony i moja siostra ma ogromne mieszkanie w Rio. I może nas przyjąć ,już z nią o tym rozmawiałem i wszystko jest postanowione i lecicie i koniec i kropka
-Poczekajcie ,doznałem olśnienia.-wtrącił Kłos a wszyscy spojrzeli na niego pytająco.-Facu cucundo Coco Jambo Conte. Boże jakie masz rymiaste imię i nazwisko!
-A w Polsce i tak byłbyś Franciszkiem ,Ferdynandem czy innym Fryderykiem Czopinem-skwitowała Lena a wszyscy i tak po chwili wybuchnęli niepohamowanym śmiechem.-A wracając do tematu, czy Ciebie po prostu pogięło?-zwróciła się do Conte.-Do Brazylii?
-No Brazylia ,ciepło ,karnawał ,samba ,piłka nożna ,stadiony ,lato ,ciepło ,lato ,ciepło. JA CHCE LATO!
*Kilka dni później*
   Po powrocie z Warszawy Facu był zachwycony. Odwiedził miejsca ,w których nigdy nie był ,zobaczył stolicę w najlepszym momencie dnia: nocy i ogólnie zwiedził chyba wszystkie galerie na Śródmieściu zaczepiając przy okazji o Wolę i Mokotów oraz stwierdził ,że z chęcią zmieniłby branżę i grał dla Legii albo zmienił klub na Politechnikę.
W domu codziennie próbowała skontaktować się z Michałem ,lecz co chwila któreś z nich miało problemy. Albo ona miała słabe połączenie ,albo on ,bo dopiero co podłączyli go do świata. Albo trening ,albo jej praca.
Skończyły jej się tabletki ,a nie miała czasu pójść po receptę po nowe ,więc stwierdziła ,że wszystko jest w porządku i poradzi sobie bez nich. Gdyby Michał to usłyszał ,ukręciłby ,urwał i zjadł na obiad jej głowę a potem wepchał jej tabletki na siłę. Tak ,Michał. Lena bez niego chyba zginie w tym Bełchatowie...Mimo wszystko wiedziała,że tak będzie. Przerwane rozmowy ,kilka cichych dni z jednej i drugiej strony. Po prostu się od siebie oddalali ,i ona to widziała. Nie wiedziała ,co będzie po jego powrocie i czy będzie tak samo jak kiedyś.Nie będzie-to jest pewne.
Po długim czasie nareszcie udało im się do siebie dodzwonić.
-Boże ,ta technologia ,ta technologia.-powiedział na wstępie.-Lena ,matko moja piękna i kochana! Jak ja Cię dawno nie widziałem me kochanie me ,cmok cmok hasztag low.
-Dość czułości mój panie. Kami cię pozdrawia. I masz wracać.-udała minę smutnego psa.
-Niedługo mam wolne i wracam. Więc szykuj się,dom posprzątaj żeby siarki nie było. Żadnych serpentyn i balonów nie chcę widzieć. Rób imprezy ale żebym ja o nich nie wiedział bo mi się serce rozpada jak słyszę o imprezach w Łódzkiem.
-To wracaj no! Ja tu cierpię i w ogóle.-powiedziała ,lecz przerwał im dzwonek do drzwi.-Oho ,pewnie sąsiadka. Lubie ją ,ostatnio opiekowała się Kami i o dziwo wyszła szczęśliwa ,najedzona i żywa. Potem zadzwonię. Godzina rozmowy na nic!Dobra ,bez zbędnych czułości. Żegnaj ,całuję ,wracaj ,wygrywaj.-pożegnali się a Lena zamknęła laptopa i poszła otworzyć drzwi.
O dziwo drzwiach wcale nie stała sąsiadka.
-Lena ,muszę Ci coś powiedzieć. Coś najważniejszego co kiedykolwiek powiedziałem i nie może to dłużej czekać...

___________

Tyle świąt dookoła :D
Dzisiaj nie mam nic na usprawiedliwienie ,nie mam nic do powiedzenia no i o.
Pozdrawiam :*
Za tydzień ruszam (chybachybachybachybachyba) z http://sam-na--sam.blogspot.com/
PS. Wszyscy lubią hasztagi ,no nie? :_:

piątek, 5 grudnia 2014

[08]My one heart hurt another

Na początek chciałabym wspomnieć o zakładce ,,Świąteczny Speszyl''. Jeśli ktokolwiek to widzi ,niech się wypowie ,czy robić te świąteczne jednoparty najlepiej w tej zakładce :)


Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki Lykke Li-No Rest For The Wicked


-Cześć.-usłyszała znajomy głos i odetchnęła z ulgą.-Michał powiedział ,że już jesteś w domu więc przyszedłem Cię odwiedzić.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę.-odpowiedziała i zamknęła drzwi za wchodzącym Mateuszem.-Co tam w Łodzi?
-Oo ,a co to za słodki pieseł?-uklęknął i pogłaskał Kami ,która nawet na niego nie zawarczała.
-Tak Lena ,w Łodzi wszystko dobrze ale szkoda że Ciebie tam nie ma.-próbowała naśladować jego głos ,na co on się zaśmiał.
-Tak ,brakuje Ciebie bardzo.-spojrzał na nią i dalej głaskał psa. Po chwili wstał i ją przytulił.
-No nareszcie.
-A jak u Ciebie? Co lekarz powiedział?
-Że mam anemie i migotanie przedsionków. Tak mi powiedział ,a co to jest nadal nie mam pojęcia.
-Po studiach z fizjoterapii i mnóstwa Biologii nadal nie wiesz co to migotanie przedsionków?
-Nie.
-Ja też nie.
-Wiem tylko to ,że to coś tam z arytmią ma. A co szef ,bardzo smutny że mnie nie ma?
-Wszyscy jesteśmy smutni ,że Cię nie ma a najbardziej Twoi pacjenci ,dzięki którym to ja teraz mam podwyżkę. Przecież musieli znaleźć nowego fizjoterapeutę ,no nie?
-Cwaniaku!.-skwitowała.-Ty to wiesz ,jak się ustawić.
*Kilka godzin później*
   Mateusz nie raczył wspomnieć o tym ,że przyjechał tu tylko na chwilę i o 16 ma pociąg do Łodzi. Ale rozłożyło to się idealnie ,ponieważ o 16 Michał wraca z treningu ,więc raczej nie zostanie sama. Odprowadziła przyjaciela na PKP ,przy okazji wyprowadzając psa na spacer. Szła w jej tempie ,Lena nie musiała ciągnąć za smycz ani jej uspokajać. Taki pies jest dla niej teraz idealny.
Pożegnała się z nim i wróciła do domu. Odczepiła smycz od psa i wsypała jej coś do jedzenia i wlała wodę do miski obok. Usiadła na kanapie i czekała na swojego chłopaka.
Znowu zadzwonił dzwonek do drzwi ,znowu pies zaszczekał. Myślała, że to Michał. Ale przecież on ma klucz.
Otworzyła drzwi i nie dowierzała ,kogo tam widzi.
-Michał musi zrobić jakieś sprawy ,więc poprosił mnie ,żebym przyszedł i sprawdził czy żyjesz.
-Ciebie?-zapytała z takim typowym chamstwem w głosie.-To nie ma nikogo innego innego w drużynie?
-To jakaś sprawa Polaki i tylko ja zostałem.
-Rety ,Facundo Conte w moich drzwiach ,jaki odjazd. -powiedziała ,a pies zaczął na niego szczekać.-Ooo. I pies zna się na ludziach. Już myślałam ,że nie ochroni mnie przed bandytami.-odpowiedziała ,a on nie nadążył chyba za jej słowami ,bo tylko przymrużył oczy jakby próbował przetrawić kolejno wypowiadane przez nią słowa.
-Ale żyjesz! Miałem tylko sprawdzić i nie wiem o co Ci chodzi w ogóle.-w przypływie nerwów ,nagle zaczął pięknie mówić po Polsku.-Masz do mnie jakiś problem ,a ja nie wiem o co Ci chodzi. Przepraszam ,jeśli coś zrobiłem.-pies przestał szczekać.-Ale naprawdę nie wiem no!
-Możesz już iść, Conte.-posłała mu jeden z tych chamskich uśmiechów i zamknęła mu drzwi przed nosem.Jeszcze przez chwilę dobijał się ,lecz zrezygnował.
  Nie wiedziała ,dlaczego widząc tego człowieka włączało jej się światełko ostrzegawcze. Wiedziała ,że nie powinna przebywać w jego towarzystwie ,ale nie miała pojęcia dlaczego. Nie było to działanie przed obawą ,że się w nim zakocha. Było to całkowicie coś innego ,chociaż jedno nie wyklucza drugiego. Przecież Facu jest przystojny!
-Wróciłem.-usłyszała pierwszy ,prawdziwy głos od ponad godziny. Do tej pory słyszała tylko te z telewizora. Nawet spacery po mieście ludzie woleli odpuścić sobie w taką pogodę.
-No nareszcie ,po co przysłałeś Conte?
-Bo się o Ciebie martwię ,musiałem dłużej zostać i tylko on był dostępny. Nie chciałem męczyć pani Jadzi z wyższego piętra.-zaśmiał się i pocałował ją w policzek. Usiadł obok niej i zarzucił jej rękę na ramie. Co chwila pytał ,jak się czuje i od czasu do czasu głaskał psa ,który grzecznie leżał na fotelu obok i patrzył zmęczonymi oczyma na parę.
-Był u mnie Mateusz.
-Słyszałem ,dzwonił do mnie ,żebym podał mu adres.
-Lubisz go?
-Lubię.
-Bogu dzięki. Swoją drogą ,to już niedługo ,już za mniej niż miesiąc święta! Uwielbiam święta ,naprawdę. I może czas pomyśleć ,jak je spędzimy. Mimo wszystko nadal istnieje szansa ,że uciekniesz ode mnie ,ale no pomyśleć warto.
-Wigilię u moich albo Twoich rodziców ,pierwszy dzień świąt tak samo a drugi to już możemy w Bełchatowie. Bydgoszcz blisko Warszawy ,więc można pojeździć. Ewentualnie spędzimy Wigilię sami.
-Wszystko co leży nad Wisłą to Twoim zdaniem blisko Warszawy? Coś ty miał z geografii?
-Popłyniemy wpław. A z geografii miałem w ostatniej klasie bardzo dobry ,więc mi cicho.-pocałował ją.
-Ale nie ,święta spędzimy najpierw u mnie. Dobra? Nie sami ,nie rób mi tego. Nienawidzę spędzać świąt samej ,co musiałam zrobić dwa lata temu. Nie mogłam wziąć urlopu i musiałam prawie całe święta wykonywać papierkową robotę ,a szef którego swoją drogą lubiłam ,wylegiwał się z rodziną na plaży w Sydney. Nie wiem skąd on wyciągał tyle kasy ,ale jeździł tam średnio co kilka miesięcy. A w międzyczasie organizował sobie małe wypady na Kanary ,tak żeby pory roku mu się zgadzały.
-Jest jeszcze tyle czasu Lena.-odpowiedział i wziął pilot po czym przełączył na jakiś kanał sportowy na którym leciał jakiś magazyn sportowy.-A co do Twojego szefa wylegującego się na plaży w Sydney. Ja też bym tak mógł i ty też ,tylko wolimy Polskie święta ,Polską atmosferę i Polskie wszystko.-Na jego kolana wbiegła Kami ,co wywołało względne poruszenie. Wtuliła się w ręce Leny ,w tym samym czasie leżąc na Michale.
-Booże jak ja już kocham tego psa. To Ciebie przygniata a do mnie przytula tylko...twarz. Jakkolwiek to nie brzmi.
*Kilka dni później*
    Od kilku dni z Michałem ciężko było nawiązać jakikolwiek dłuższy kontakt. Zazwyczaj urywał się w połowie albo po prostu nie było go w domu a gdy wracał albo kładł się spać albo powtarzała się sytuacja wymieniona wyżej. Ostatnio tak zachowywał się przy tej swojej całej jesiennej depresji. Nadal uważa ,że to nie była depresja tylko po prostu chęć zwrócenia na siebie uwagi czy coś w tym stylu. To ona powinna popaść w depresje! Jej były-zmarły zmartwychwstał ,spowodowała konflikt z Conte ,zdiagnozowano u niej chorobę serca, nie może wykonywać zawodu i jeszcze do tego wszystkiego jej chłopak uskarża się na depresję. No co to za jakaś polityka ,że to ona musi go z tego wybawiać ,a nie on ją.
-Michał ,jak znalazłeś sobie inną to po prostu powiedz a ja się ulotnie. Ale psa zabieram.
-Nie bądź głupia.
-Nie jestem głupia tylko po prostu od kilku dni jesteś nie do zniesienia. To znaczy nie do zniesienia w kontekście ciszy wyfruwającej z Twoich ust. Mów do mnie ,mów!
-Nie mam jakoś nastroju ,to chyba ta zima co idzie.
-Kolejna depresja? JA CIĘ BŁAGAM! Urodziny już miałeś. Teraz najbliższa okazja do Sylwester ,wytrzymaj. Proszę!
-Nie chodzi o to. Przepraszam ,mam ważne sprawy związane z klubem.
-I nie możesz mi po prostu powiedzieć? Przecież mi możesz powiedzieć wszystko.
-Lena...
-Dobra ,wiesz co? Daj spokój. Dalej się tak zachowuj. A na pewno dopniesz swojego. Wrócę za kilka dni i pies ma żyć.-powiedziała i wstała z miejsca.
-Co ty wyprawiasz?
-Jadę do Warszawy ,skoro nie chcesz ze mną rozmawiać to jest chyba najlepsze rozwiązanie.
-Poczekaj. Powiem Ci.
-No to mów ,bo ja nie rozumiem tego Twojego za...-przerwał jej pocałunkiem.-Oho. Cóż to za sprawa?
-Wiesz ,że dopiero co skończyły się Mistrzostwa.
-Dopiero co to kilka miesięcy temu. Z matematyki jak z geografii ,tak?
-Wygraliśmy Mistrzostwa i po nich wiele zespołów zza granicy ubiega się o Polaków.
-Tak ,ale ty dopiero co wróciłeś z Rosji.
-I mi się tak nie podobało. Zimno było i ten Rosyjski straszny język...Aż mnie ciarki przechodzą.
-Więc o co chodzi?-zapytała i odsunęła się od niego.
-Dostałem propozycję z Włoch.
-Ale chyba nie zostawisz Skry.
-I ja ją przyjąłem ,Lena.


________

Jakikolwiek ten rozdział nie jest , oto on. W międzyczasie zapraszam serdecznie bardzo na opowiadanie nowe takie o!
I mam informację. Następny rozdział będzie 12 ,19 i 24. Tak ,w środę. Potem 31 tak ,też w środę.W Wigilię jeszcze zdążę dodać ale 26 już nie ,więc o ;D
 To zakłóca czasoprzestrzeń i robi źle życiu ,ale co tam ,co tam! Bo chyba dobrze obliczyłam ilość rozdziałów... W sumie nadal nie wiem ile ich będzie ,wszystko pisane jest aktualnie czasami przed czasami w piątek. I chyba trochę się ze mną jeszcze pomęczycie ,ach :))))))))) Ten uśmiech socjopatycznego i nihilistycznego mordercy. . 

piątek, 28 listopada 2014

[07]Wherever there is you

Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki Of Monsters And Men-Silhouettes

   Zza drzwi wyszedł Kamil ,a tuż za nim Kuba. Lena chciała wstać z łóżka i wydusić z siebie jakiekolwiek słowo ,ale po prostu nie mogła. Jedyne co czuła ,to serce prawie wyskakujące z jej klatki piersiowej. Głosy dookoła znowu były głuche ,brzmiące jak echo. Odbijające się w jej głowie chyba miliony razy.
-Lena?-z odrętwienia wyrwał ją Michał ,który złapał ją za rękę.
-Nie ,nic...-odpowiedziała po chwili i spojrzała na Kubę. Wszyscy oczekiwali tych pierwszych słów ,wypowiedzianych w jego stronę ,lecz one cały czas nie mogły wyjść z jej ust.
-Przepraszam-zaczął jako pierwszy.-Nie chciałem tego ,byłem do tego zmuszony.-podbiegł do jej łóżka i ukucnął.-Naprawdę nie chciałem.-z jego oczu wydobyły się łzy. Wciąż czekał na jej słowa skierowane do niego. Było to najdłuższe chyba oczekiwanie w jego życiu.
-Ale to zrobiłeś.-odpowiedziała po dłuższym czasie.-Postaw się na moim miejscu.-mówiła coraz szybciej i bardziej nerwowo.-Co byś zrobił ,gdybyś myślał ,że ja nie żyje? Ta cała wasza akcja co miała na celu? Zabicie mnie czy Ciebie? Bo ty byłeś zabezpieczony. A ja? Nie pomyśleliście o tym? Co byś zrobił ,gdybym to ja wtedy umarła? A ty byś nie został postrzelony? Co gdybym to ja była w to wszystko wplątana i trzy lata udawała że nie żyje. Co byś do cholery zrobił?!
-Lena.
-Kuba! Wyjdź. I wróć trzy lata temu ,proszę.
-Lena ,przepraszam do cholery! Nie miałem wyjścia!-zaczyna się tłumaczyć.-Ja tego nie chciałem! To oni mi kazali ,ja nie chciałem Cię zostawiać bo Cię kocham!
   Ciągle się tłumaczył, lecz Lena miała wszystkiego dość i nie chciała go słuchać. Uratował ją lekarz ,który chciał ją zabrać na badania. Wyskoczyła z łóżka jak z procy i pognała za doktorem ,który po chwili podłączył ją do różnych kabelków i nasłuchiwał jej serca.
-Uspokój się i oddychaj tak jak zawsze. Nie denerwuj się ,wszystko będzie dobrze. Potem zrobimy ECHO i badanie wysiłkowe do wykluczenia niedokrwienia. -zaczął jej tłumaczyć ,na co ona pokiwała głową.Kilka minut później wreszcie się odezwał.-Wskazuje na arytmie ,ale trzeba wykonać jeszcze kilka badań. Między innymi czekamy na wynik krwi ,bo były małe problemy w laboratorium.
   Gdy Lenie robiono badania ,Michał zawzięcie dyskutował z Kłosem i Andrzejem o zaistniałej sytuacji. Nie pojmował ,jak to w ogóle możliwe. Sądził ,że zaraz się obudzi i nie powie o tym Lenie ,bo posądzi go o niedorobienie mózgu-bo tak własnie mówiła ,gdy ktoś palnął coś głupiego ,na temat ale tak idiotycznego ,że nie potrafiła opanować śmiechu.
I to właśnie w niej pokochał. Nie bała się śmiać ,nie bała się mówić co myśli.
-Ja to bym zakopał go i wmówił Lenie że to sen.-zaproponował Wrona w pewnym momencie.
-A ja bym go wysłał na Sybir. -odpowiedział Karol.
-No ,albo na Islandię? Ale bez kasy ,żeby nie miał łatwo.
-Dobre!
-Przepraszam ,że przerywam dysputę. Ale o czym wy w ogóle pierdzielicie?
-Ratujemy Ci związek!-odpowiedzieli jednocześnie.
-Jak to?
-No tak to.-zaczęli mu tłumaczyć ,lecz inicjatywę przejął ten młodszy.-No przecież pojawił Ci się konkurent.
-Jaki konkurent?-wciąż nie potrafił pojąć ich słów ,a bynajmniej nie chciał. Bo doskonale wiedział ,o co im chodzi.
-Ona z nim była w cholerę czasu.
-Tak ,a jeszcze niedawno płakała mi na ramieniu ,że umarł. No proszę was...
-Zapamiętaj nasze słowa.
-Dobra ,przestańcie.-miał ochotę chwycić kurtkę i wyjść trzaskając za sobą drzwiami po czym po prostu wybiec do paru i wylać wszystko w biegu do końca wytrzymałości.
-Winiar ,po prostu ja na Twoim miejscu nie brałbym sobie tego do serca .Ale nie spieprz tego ,błagam.-po chwili milczenia głos zabrał środkowy.-Dawno na weselu nie byłem, bierz się za to.
*Kilka godzin później*
   Lena leżała już w swoim łóżku i rozmawiała z Michałem o wynikach ,które znała tylko z EKG.
-Tak jak mówili ,podejrzewają że to arytmia. Musze jeszcze stwierdzić rodzaj i to wszystko ,ale mówią że to jakaś łagodna ,wcześnie wykryta. Nie dawała jeszcze dużo objawów ,a to dobrze.  Jakaś tachykardia i mam mieć EKG holterowskie czy inne hawkinsy , 24 godziny się je robi. Nie słyszałam nigdy o tym ,ale lekarz mi tłumaczył ,że po prostu jesteś podłączony do czegoś i to się potem odczytuje i się wie coś tam. Nie wiem.
*Z perspektywy Michała*
 -Lena ,mogę Cię o coś zapytać?-i jak z tego teraz wybrniesz? ,,Hej Lena ,chcesz zostać moją żoną ,bo boję się że Kuba mi Ciebie zabierze ,Kłos i Wrona mi tak powiedzieli''. To było głupie ,że chciałem zacząć taki temat. Teraz musiałem wymyślić coś na zastępstwo ,żeby nie wyjść na debila.-Nie mówili kiedy wychodzisz?
-O to? Człowieku-zaśmiała się.Kochałem jej śmiech ,nawet ten szyderczy ,ze mnie. Ta miłość mnie opętywała i nie potrafiłem się z niej wydostać. Nie chciałem.-Nie wiem jeszcze. Zależy od wyników. A co ,planujesz imprezę-niespodziankę?
  Tak ,planuję imprezę niespodziankę. Nie imprezę ,ale niespodziankę tak.
Zaśmiałem się tylko i pocałowałem ją. Uwielbiałem ją całować. I nie pozwolę na to ,aby kiedykolwiek ktoś inny mógł doświadczyć tej przyjemności na ustach Leny. Nigdy.Mówię ,myślę jak jakiś psychopata ,który mógłby być zdolny do zamknięcia jej w piwnicy i nie wypuszczenia już do końca jej życia. Byłaby zdesperowana i przy każdej możliwej okazji chciała uciec ode mnie. Psychopata. Psychopata Michał.
-Ale muszę się Ciebie zapytać ,co myślisz o tym wszystkim. Co się teraz dzieje. O Mateuszu ,Kamilu ,Kubie. Bo ani razu nie zapytałem Ciebie co o tym sądzisz. I muszę.
-Co myślę? Nic nie myślę. Nie potrafię o tym myśleć. Czuje się ,jak w jakiejś ukrytej kamerze i w momencie jego przyjazdu wyimaginowałam sobie kolorową postać ,która mówi ,,Wkręciliśmy Cię''. Tylko to był niesmaczny żart. I nawet o tym nie myśl.
-O czym?-dopytałem kompletnie nie wiedząc o co jej chodzi.
-O tym ,że wrócę do Kuby. Ty wróciłbyś do kogoś ,kto od trzech lat nie żyje?
-No...nie.
-Więc widzisz.-odparła ,a ja się tylko uśmiechnąłem. Nie wiem dlaczego ,ale pierwszy raz jej nie wierzyłem.
*Kilka godzin później*
    Wyniki badań krwi wskazywały na anemię ,a zobrazowane wyniki tych wszystkich badań serca na migotanie przedsionków. Sama nazwa brzmi strasznie ,prawda? Ale nie taki diabeł straszny jak go malują i Lenie wystarczą tylko leki przeciwkrzepliwe i żelazo z jakimiś witaminami i może spokojnie wracać do domu. Musi też pilnować swojego ciśnienia i często chodzić do lekarza.
Więc następnego dnia ,gdy czuła się o tyle dobrze ,że mogła wracać do domu ,zabrałem jej walizki do samochodu i odjechaliśmy do naszego mieszkania. Kuba nie dawał znaku życia ,co było dla mnie swego rodzaju ciszą przed burzą. Wiedziałem ,że ta burza i tak wybuchnie.I pozostawi po sobie ślady.
Ale na razie myślałem tylko o jednym: O Lenie i o niespodziance dla niej.
  Wchodząc do mieszkania ,przepuściłem ją pierwszą. Usiadła na kanapie ,zmęczona siedzeniem i leżeniem w szpitalu. Przechodząc obok sypialni ,zgodnie z umową puknąłem w drzwi i usiadłem obok niej. Lena zdziwiona spojrzała na mnie ,a ja tylko wzruszyłem ramionami. Po chwili z pokoju wyszedł Karol ,Andrzej i niespodzianka.
Dziewczyna z wrażenia wstała z miejsca i zakryła usta ręką ze zdziwienia ,gdy zobaczyła stojącego pod jej nogami psa rasy Akita Inu -dokładnie takiego, jakiego chciała. Ukucnęła przed nią i zaczęła głaskać jej rude futro - była to suczka o typowym dla tych psów futrze.
-Matko ,Michał.-powiedziała do mnie ,a po jej policzkach popłynęły łzy szczęścia.-Michał!-powtórzyła i rzuciła mi się naszyję.
-Spokojnie spokojnie mała ,masz chore serce.-odpowiedziałem.-Już mam dość widywania Cię w szpitalu.-nic nie odpowiedziała ,tylko mocniej się wtuliła. Odwróciła się do chłopaków i również ich przytula ,dziękując.
  W sumie to oni cholernie przyczynili się do tej inwestycji ,jaką była suczka Kami. To oni pojechali po psa do Warszawy ,żeby nie obwiniała mnie za pozostawienie jej w szpitalu samej ,tylko z pielęgniarkami i z niezrównoważonym pielęgniarzem ,który swoją drogą był najgenialniejszym człowiekiem jakiego obydwoje poznali. Niezrównoważony jest tu jak najbardziej pozytywnym słowem. Ma wszystko poukładane ,równy z niego gość. Był tak pozytywny ,że Lena nazwała go ,,niezrównoważony'' ,ponieważ dawał wrażenie wiecznie szczęśliwego człowieka ,któremu radość sprawia jego praca.
*Następnego Dnia*
  Michał pojechał na trening. Tak ,nie ma laby. Koniec leżenia na tyłku!
Lena siedziała sama...już nie sama ,tylko z Kami,na kanapie i oglądała bez celu jakąś telenowelę. Pies od razu ją polubił. Była bardzo przyjazna ,lubiła być głaskana. A ona ze względu na swoją ,,chwilową niezdolność do pracy'' była uziemiona. Jedyne co mogła robić to siedzieć w domu i czuć się coraz gorzej ,ale nie ze względu na arytmię i anemię ,a ze względu na siedzenie ciągle w jednym miejscu.
Gdy usłyszała dzwonek do drzwi ,pies szczeknął a ona sama podskoczyła z przerażenia i znowu czuła ,jak serce podskakuje jej do gardła. Wstała z miejsca i doszła do drzwi. Niepewnie przekręciła klucz i przycisnęła klamkę.

_________

Matko ,niedługo święta. Wszystko takie świąteczne i w ogóle :D
Dopiero co wyrzucało się choinkę ,a tu się myśli o następnej.
Nie wiem ile rozdziałów będzie ,ale na pewno więcej niż w I been trying too hard :D
Pozdrawiam :*
PS.W pierwszy grudniowy piątek prawdopodobnie ruszę z http://sam-na--sam.blogspot.com/ :D
PSS.Zapraszam do zakładki ,,Świąteczny speszyl ,czyli jednoparty'' .W niej dokładniejsze informacje ,więc zapraszam no! I liczę na opinię,czy warto z tym ruszać :D 

piątek, 21 listopada 2014

[06]I'll be sure it's forever


Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki Dawida Podsiadło-No Part II


-Jak się dowiedziałeś?
-Przeszukałem wszystkie możliwe bazy i nic. Przesłuchiwałem setki ludzi ,robiłem wszystko,żeby tylko się dowiedzieć. Przez pierwszy rok prawie codziennie nie przesypiałem nocy tylko po to ,żeby dowiedzieć się kto zabił Kubę. A wystarczyła jedna wizyta ,jedna.
-Ale co się stało?-zapytała już strasznie zdenerwowana i zestresowana całą sytuacją.-Kamil!
-Wiesz co? Wczoraj siedziałem w biurze i dopracowywałem sprawę zaginięcia a do moich drzwi zapukał jakiś dziwny koleś. Miał czarną kurtkę ,okulary przeciwsłoneczne. Taki typowy gangster ,mafioza zjawia się na komisariacie. On się mnie pyta ,gdzie znajdzie detektywa Kamila ,to ja do niego że no to ja. Wiesz co mi powiedział.
-No mów do cholery.
-Na wstępie się ładnie powitał. I kazał mi iść za sobą. A ja wiem przecież ,co tacy potrafią ,do czego są zdolni. Więc nie chciałem. Ale on powiedział ,że wie dużo o sprawie Kuby. To za nim poszedłem...
-Ale żyjesz przecież. No co dalej ,mów.
-Wsiadłem do samochodu ,on zdjął okulary i kurtkę. Wyglądał nareszcie jak człowiek i zawiózł mnie w jakieś dziwne miejsce na obrzeżach Warszawy,gdzie domy są daleko od siebie i wiesz ,takie sprawy. Wysiadłem z samochodu i cały czas szedłem za nim ,nie wiedząc po co. Weszliśmy do jakiegoś budynku ,który z zewnątrz wyglądał jak wielka ruina ,a w środku był urządzony lepiej niż to co macie tutaj.
-Ty mówisz mi o sprawie zabójstwa mojego narzeczonego czy opowiadasz mi bajkę o Jasiu i Małgosi?
-No i wiesz kogo tam zobaczyłem?
-Kogo?!
-Kubę!
-Jak to Kubę?-odpowiedziała zszokowana.
-On jest w programie ochrony świadków. Jakimś nietypowym ,bo jedynym wyjściem było wystawienie go jako przynęty. I od trzech lat musi tam siedzieć. Miejscowość jest mała ,a on tam wszystko ma. I z domu też wychodzić może ,bo nikt go nie podkabluje. Nawet nie mają kogo ,bo jego ,,zabójcy'' już dawno zamknęli sprawę. Oni ich mają ,wiedzą kto to i niedługo mają ich zapuszkować. Współpracują z policją ,tylko ja do cholery jasnej nie wiem dlaczego nikt mi nie powiedział!-mówił dalej ,a Lenie zaczęło robić się gorąco. Rozejrzała się dookoła i wzruszyła ramionami ,po czym powtórnie spojrzała na Kamila. Poczuła ,że powoli upada na ziemię a dookoła słyszy krzyki ,które odbijają się niewyraźnym echem w jej głowie.
*Kilka godzin później*
  Obudziła się podłączona do respiratora. Powoli rozejrzała się dookoła ,nie wiedząc za bardzo o co chodzi. Z okna naprzeciwko wywnioskowała ,że jest noc.
Słyszała pikanie aparatury ,do której zresztą też była podłączona. Chciała zdjąć ciążące jej na twarzy ,,coś'' ,lecz nie miała nawet siły podnieść rąk.
Zaczęła szybko oddychać i nie potrafiła tego powstrzymać. Serce waliło jej jak oszalałe ,a ona widziała znowu te ciemne plamy ,gdy tylko przypomniała sobie o Jakubie.
Aparatura wskazywała na akcję serca tak przyśpieszoną ,że po chwili w jej sali był lekarz i pielęgniarka ,która podała jej jakąś strzykawkę ,po której całkowicie odpłynęła z unormowanym oddechem.
  Obudziła się ,gdy na dworze było już jasno. Obok niej siedział Michał ,który trzymał jej rękę i leżał częściowo oparty o jej łóżko szpitalne.
-Michał-szepnęła.-Michał.
-Co się stało?-odpowiedział od razu ,ledwo przytomny ,lecz przestraszony.
-To chyba ja powinnam zadać to pytanie. Dlaczego oni mnie do tego podłączyli?
-Po przewiezieniu do szpitala nie mogli Cię ocucić. A gdy na chwilę się obudziłaś ,stwierdzili u Ciebie niewydolność oddechową. Matko ,jak ja się martwiłem...
-Ale ja chcę jechać do Warszawy.
-Po co?
-Kuba żyje ,nie rozumiesz?-powiedziała i zaczęła się szarpać z rurkami i kablami ,a Michał siedział nieruchomo próbując przetrawić słowa ,które przed chwilą wypowiedziała. Lecz gdy zorientował się ,co chce zrobić ,pociągnął ją za rękę i próbował powstrzymać.
-Oooo nie-podbiegł do niej lekarz.-Nie wyjdziesz stąd na razie. Musisz jeszcze trochę poleżeć.
-Boooże!
-Nie rozumiesz ,że narażasz swoje życie? Niewydolność oddechowa to nie jest zabawa!-dokończył lekarz. -Masz też arytmię. Musimy wykonać ECHO i RTG. Serio niczego nie zauważyłaś? Nie miałaś ostatnio jakiś dolegliwości? Zmęczenia czy problemów z oddychaniem?-zapytał ,a ona spojrzała na Michała.
-Po prostu za szybko się męczę. To nic wielkiego.
-Nic wielkiego? Po badaniach się okaże. Ale to mimo wszystko nie zagraża Twojemu życiu. Zawsze są jakieś szanse ,ale u Ciebie zostało to wcześnie wykryte bo Arytmia jest niewielka. -powiedział i się pożegnał ,po czym wyszedł zostawiając ich samych.
-A jest jeszcze Kamil?-zapytała Michała.
-Powiedział ,że wróci jutro.
-A gdzie pojechał?
-Chyba wrócił do Warszawy bo miał jakieś wezwanie ,czy coś.-odpowiedział i ponownie złapał ją za rękę.-O co chodzi ,jak to Kuba żyje?
-No normalnie ,te trzy lata to było kłamstwo. Pogrzeb ,grób. Wszystko. Jedno wielkie kłamstwo. Muszę zadzwonić do Mateusza.-wstała gwałtownie ,lecz zakręciło jej się w głowie i z powrotem usiadła.-Daj mi telefon.-odparła i wyciągnęła do niego rękę. Wyciągnął jej telefon z kurtki i podał go.Znalazła go w liście kontaktów i zadzwoniła.
,,-Halo?-usłyszała zaspany głos Mateusza-Lena ,co się stało?''
,,-Kuba żyje!''
,,-Jak to żyje?-zapytał nie dowierzając-Co ty gadasz Lena?!''
..-Był u mnie Kamil. I powiedział ,że on jest w programie ochrony świadków.''
,,-Boże ,ale gdzie on jest ,gdzie jest teraz?''
,,-W jakiejś wsi pod Warszawą''
,,-Boże ,jadę tam. Gdzie jest Kamil? Jadę do Ciebie. Wsiadam w pociąg i jadę.''
,,-Nie!-uprzedziła go.-Kamil jest w Warszawie ,do niego jedź. Nie do mnie''
,,-Dlaczego?''
,,-Ja jestem w szpitalu-zaskoczyła go. Zawsze się o nią martwił ,a to był dla niego ogromny cios. ''
,,-Co? Jak to? Lena! Co się stało?''
,,-Nic wielkiego.Wiesz ,ja muszę kończyć. Skontaktuj się z Kamilem.-powiedziała prawie płacząc ,gdy pomyślała tylko o Kubie.Mateusz próbował dalej z nią rozmawiać ,lecz ona się rozłączyła i odłożyła telefon''
   Wróciła na swoje miejsce leżące i popatrzyła na Michała zeszklonymi oczami. Chwilę potem ,rzuciła się na niego z płaczem.
-Zabierz mnie stąd.-powiedziała do niego. Kompletnie nie wiedział o co jej chodzi.-Uratuj mnie przed tym wszystkim Michał ,proszę.-mówiła zapłakana.-Niech nikt mnie nie znajdzie.-wtuliła się mocniej.-Błagam.
*Kilka godzin później*
   Lena płakała dobre pół godziny. Potem zmęczona usnęła ,a on wyszedł z sali i wybiegł na dwór. Tak cholernie się o nią bał. Bał się ,że ją straci. Na rzecz tego Kuby.
Przecież sama mówiła ,że kochała go jak nikogo innego.
Z drugiej strony było to kłamstwo. Bo to było kłamstwo. Ale potworne. Kłamać ,że się nie żyje. Przez trzy lata nie dawać oznak życia ,a potem nagle wymagać od wszystkich zrozumienia. Ma szczęście ,że się tu nie pokazał ,bo chyba obiłby mu tą buźkę.
   Na dzień dzisiejszy niczego nie był pewien. Od wczoraj cały czas trzęsą mu się ręce ,na szczęście nie ma treningu. Widok jej podłączonej do tego całego dziadostwa doprowadzał go do płaczu. Mimo ,że to zdaniem lekarza nie jest nic strasznie poważnego ,miał ochotę rozpłakać się jak małe dziecko. Chciał o tym poczytać. Ale bał się ,że to tylko wpędzi go w jeszcze większy dołek ,więc postanowił w stu procentach ufać lekarzowi.
Mimo wszystko ,zdał sobie sprawę z jednej ,bardzo istotnej rzeczy. Był pewny ,że ją kocha. I nie wybaczyłby sobie ,gdyby cokolwiek jej się stało. Chciałby ochronić ją przed całym światem. W swoim życiu niejedno przeszła. Ale to przekroczyło wszelkie granice. Rzecz ,którą do tej pory znał tylko z seriali i filmów ,stała się faktem i zagościła w jego życiu. Niekoniecznie w jego. Ale Lena jest częścią jego życia ,więc to też można tak nazwać. Nie chciał zostawiać jej z tym samej.
   Powiadomiony Kłos i Wrona od razu przybyli z odsieczą dla Leny ,która była w jednej ,wielkiej ,potwornej rozpaczy.
Gdy tylko wstała ,pierwszym co zobaczyła ,były dwie twarze ,wiszące nad nią i szczerzące się z byle powodu.
-Karol ,Andrzej.-usiadła.-Co wy tu robicie?
-Przyszliśmy ustabilizować ci hormony szczęścia.
-Wow. To miło.
-A tak naprawdę ,przyszliśmy spisać Twój testament.-Karol wyjął notes i długopis.-Więc dla kogo Twój telefon z tymi wszystkimi SMS'ami i danymi. Zdjęciami etc.
-Chyba was coś pogrzało.-uśmiechnęła się.
-Jest! Tak jest. Uśmiechaj się. Pięknie Ci z uśmiechem.-skwitował Wrona tak ,jakby komentował najważniejszy mecz w swoim życiu.-I podanie i gool!
-Głupi jesteście. Ale was kocham kurde!-odpowiedziała i przytuliła obydwu.-Dlaczego nie mogłam mieć takiego brata jak wy? Wrednego ,okropnego ,zabawnego i tak bardzo Karolowo Wronowego?
-Bo takie sztuki zdarzają się raz na milion lat. Właściwie ,to my jesteśmy pierwsi. Za kolejny milion lat będą nowi. Ale nie tacy fajni ,my zużyliśmy fajność.-pochwalił się Karol.
-Tak właściwie to mamy dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć tysięcy dziewięćset siedemdziesiąt pięć .-Andrzej pochwalił się swoją umiejętnością liczenia w pamięci ,a do sali wszedł Michał,który usiadł obok i przyglądał się wszystkiemu z ,,Face Palm'em'' na twarzy.
-The King is only one!
-Chyba żartujesz-Lena zwróciła się do przedmówcy ,pana Karola.
-Dlaczego?
-Nie wal mi tekstami a'la Doda ,proszę.-zaśmiała się.
-Why?
-Nie chwal się swoim angielskim.
-Warum nicht?*
-Ani niemieckim.-dodała ,a po chwili drzwi od sali zaczęły się otwierać.-A kogo to niesie?-zapytała wesoło ,dzięki atmosferze jaką wprowadzili chłopacy. Po chwili zza drzwi wyłoniła się postać ,a Lena poczuła znowu ,że jej serce gwałtowanie przyśpiesza i po raz kolejny była blisko omdlenia. Na siedząco. Ci mężczyźni.



*Dlaczego?
_________________

Trochę spóźniony ,ale no! Mam usprawiedliwienia ,duuuużo usprawiedliwień.
Ale dla jakości nie mam.Znowu jestem chora i I'M NOT GOOD NEXT TO DIAMOND.
See you in a week.

/takie przechwalanie się angielskim,takie.
Chciałabym jeszcze zaznaczyć ,że staram się nadrabiać wszystkie zaległości na blogach ,ale wolne mam tylko Weekendy i to nie całe ,bo tylko soboty i czasami piątki. Ale obiecuję nadrabiać.
Pozdrawiaaam :*

piątek, 14 listopada 2014

[05]My heart was stolen

Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki BOKKA-Town Of Strangers


-Matko Bosko-powiedziała bez namysłu.
-Karolowsko-dokończył nie kto inny jak sam Kłos ,za którym stał Wrona.
-I Wronowsko.
-Co wy tu...-zapytała zdziwiona.-Ta Warszawa teraz jakaś modna czy coś?
-Przyszliśmy towarzyszyć Ci w ostatniej drodze życia-zażartował Karol.-A tak naprawdę to jesteśmy tu w celu bliżej nieokreślonym.
-Uwielbiam wasze tajemnice-skwitowała a dwaj prawie bracia z bliżej nieokreśloną misją dosiedli się do ich stolika.
   Wizyta w restauracji przedłużyła się i to strasznie.Była to zwykła restauracja w centrum ,przez którą dziennie przemierzało setki ludzi ,głównie obcokrajowców którzy siedzieli chyba na widoku w każdym możliwym kierunku świata. A Michał śmiał się,że wybrał ją z myślą ,że nikt go tu nie pozna. O ile to był jego żart ,nikt i tak nie zwrócił na niego ani na chłopaków uwagi.
-Ale wy tajemniczy-zaśmiała się Lena przy wyjściu z restauracji.-Ale to wszystko przez brak make-up'u. Mówię wam.
   Gdy wracali ,po drodze zaczepiło ich kilku fanów. Lena zazwyczaj wtedy musiała brać od nich aparaty ,telefony ,cokolwiek i robić zdjęcia. Wszystkie przechodzące dziewczyny patrzyły na nią ze wzrokiem w stylu ,,Matko ,co to za jakaś dziewczyna''.
Po powrocie udali się w kierunku cmentarza. Lenie udało się zaczepić o niego jeszcze w tym miesiącu ,z czego była niesamowicie szczęśliwa. Nikt jej nic nie zarzuci i wszystko będzie tak jak być powinno.
*28 września 2014*
  Po przeprowadzce do Bełchatowa zdążyła zapoznać już kilku siatkarzy tej drużyny ,którzy nie byli na Mistrzostwach bądź są z innej reprezentacji. Zdążyła się również z nimi zaprzyjaźnić. I byliby to wszyscy ,gdyby nie jeden mały wyjątek? Mały? Jeśli 198 cm można uznać za kogoś małego ,to tak.
A był nim Facundo Conte. Człowiek ,który denerwował ją jak nikt inny.
Jej zdaniem był za bardzo pewny siebie. Myślał ,że dzięki tej jego buźce będzie miał wszystko. Ale nie! Nie będzie miał!
Wolała zajmować się imprezą-niespodzianką urodzinową ,którą razem z Karolem i Andrzejem organizowali. Oni zapraszali ,a on organizowała tort ,jakieś ozdoby i salę ,bo Michał w stanie prawie depresyjnym siedzi cały czas w domu. Mówi ,że to wina jesieni. I pustki spowodowanej zakończeniem się mistrzostw. A dzisiaj myślał ,że wszyscy pozapominali o jego urodzinach ,więc to jeszcze bardziej ,,pogłębiło jego smutek''.
-Pójdziesz ze mną do tego znajomego?-zapytała po raz kolejny ,znudzona już tym ciągłym powtarzaniem tego pytania.
-A gdzie to jest?-odpowiedział.
-No tam gdzieś...No. No tam no. W tym...
-Lena!-zaśmiał się.
-Ja tu mieszkam od kilku dni człowieku! A on mieszka za tym klubem tutaj niedaleko. W centrum taki ładny klub bez gołych bab na drążkach ,więc nie marz o niczym kochanie.
-Ale ja o niczym nie marze.-wstał na chwilę ,tylko po to żeby ją złapać i usadowić u siebie na kolanach.-Mam Ciebie. Kobietę ,którą znałem kilka dni i się w niej zakochałem.-pocałował ją w policzek.
-A gdzie Twoja depresja?
-Jakoś sobie poradzę.-odpowiedział i wpił się w jej usta.
-Hola hola.-wstała z jego kolan.-Idziesz ze mną ,teraz ,now.
-Nie chce mi się...
-Cicho! Idziesz.I ubierz się jakoś w miarę ładnie ,bo co sobie o mnie pomyślą. Że przyprowadziłam jakiegoś menela spod sklepu w dresach. Tak zwany menel początkujący.-odparła stanowczo i pociągnęła go za rękę.-Zakładaj buty ,czapkę i kurtkę ,bo się jeszcze rozchorujesz i będzie katastrofa.-poszła po kurtkę zostawiając go na korytarzu.-Depresja poziom dziewczynka w podstawówce ,naprawdę.-skwitowała za jego plecami.
-Słyszałem!-krzyknął.
-I dobrze.-odpowiedziała już gotowa.-Ruszaj się. -pogoniła go ,na co on wypiął jej język.-I ja prowadzę.-zabrała mu kluczyki.-Teraz ja tu rządzę.
*Kilka minut później*
  Po dojechaniu na miejsce ,zaparkowała samochód za klubem ,gdzie było mieszkanie jej ,,znajomego'' ,który tak naprawdę był tylko właścicielem klubu i znajomym ,ale Wrony.
Wysiedli z samochodu i udali się do jego domu. Zadzwoniła dzwonkiem i otworzył im wysoki ,przystojny brunet. Zaprosił ich do środka na kawę. Znaleźli wspólne tematy ,więc Lenie pozostało tylko się ulotnić i przebrać. Zwerbowanie Michała do klubu to już sprawa Mikołaja -bo tak miał na imię właściciel.
Weszła do klubu ,gdzie byli już wszyscy. Cała sala udekorowana była balonami i serpentynami. Podeszła do Andrzeja i Karola ,którzy zaczęli zdawać jej relacje z przygotowań ,przedstawiać poszczególne partnerki każdego z siatkarzy i przyjaciół Michała. Gdy już wszystko wiedziała ,udała się do pomieszczenia ,które przygotowane było jako miejsce do pozostawienia kurtek ,torebek czy czegokolwiek. Wyciągnęła z torby swoje ubrania. Kremowa sukienka i buty tego samego koloru ,a do tego zwykłe rajstopy ,których praktycznie nie było widać.
   W tym samym czasie Michał w najlepsze rozmawiał z Mikołajem.
-Ej ,chwila.-rozejrzał się dookoła.-A gdzie Lena i Twoja żona?
-O ,pewnie poszły poplotkować w klubie. Dzisiaj zamknięty ,a jest w nim dużo miejsca takiego idealnego do plotkowania.-zaśmiał się ,a Lena zgodnie z planem puściła mu sygnał ,który oznaczał ,że wszystko jest już gotowe i może sprowadzać jubilata.-Wiesz co? Chodź do nich.
-No spoko.-odpowiedział i wstał z miejsca po czym razem wyszli z mieszkania. Właściciel otworzył drzwi i weszli do klubu ,w którym było całkowicie ciemno ,dopóki nie zapalił światła.
Wszyscy schowani byli za ogromnym blatem nad którym wszyscy w normalne dni pili ze smutku ,radości czy jakiegokolwiek innego powodu. Chowali się też za schodami ,fotelami ,a gdy weszli na środek ,każdy wyskoczył ze swojego miejsca i zaczęli donośnie śpiewać ,,Sto lat''.
   Michał nie dowierzając stał z wielkim uśmiechem i rumieńcami na policzkach.
-Boże-zaczął-Już się bałem ,że nikt mnie nie kocha.
-Nikt Cię nie kocha ,przyszliśmy tu na darmowe drinki!-krzyknął jeden z chłopaków.
-Dokładnie. Ty to tam już ujdziesz ,ale pierwsza wersja zakładała ,że Ciebie tu nie będzie.-powiedział Facundo swoją łamaną polszczyzną.
-Tak tak-do Michała podeszła Lena ,a z głośników wydobyła się głośna muzyka. Każdy rozszedł się w swoją stronę i tak zaczęła się ,,największa impreza jaką widział Bełchatów'' ,jak to nazwał ją sam Conte.-Wszystkiego najlepszego.-pocałowała go.
-I jak ja mam się teraz odwdzięczyć.-zaśmiał się i objął ją w pasie.
-Zero depresji ,zero gadania o jesieni. I zero rozmawiania o smutnych pieskach w internecie.-pogroziła mu palcem.
-Zgoda.-cmoknął ją w policzek.-To chodź tańczyć ,bo bosko wyglądasz.
*Następnego Dnia*
   Cała impreza zakończyła się około 3. Siatkarze musieli wracać ze względu na trening ,który odbywał się następnego dnia w godzinach wieczornych ,co przemawiało za zostaniem jednak do tej trzeciej. Nie nadużywali alkoholu ,znali swój umiar. Takie towarzystwo lubiła Lena. A z Mateuszem czasami takiego towarzystwa nie miała.
Pierwszy rok po śmierci Jakuba ,pił prawie co weekend. Ona w sumie też ,towarzyszyła mu w każdej imprezie ,żeby tylko zapomnieć. Ale zorientowała się ,że to nie jest odpowiednia droga i zaczęła się hamować. A on nie ,on pił dalej. Raz ,gdy pijany przyszedł do jej domu ,powiedział jej ,że ją kocha a chwilę potem usnął. Potem nigdy o tym nie wspominał ,więc ona też nie miała zamiaru. Sądziła ,że zapomniał ,że gadał głupoty. Może i tak. Ale nigdy prawdopodobnie się nie dowie.
-Ja lecę na trening.-Michał nareszcie od kilku dni wstał z kanapy z entuzjazmem i uśmiechem na twarzy.-Będę o osiemnastej.-pocałował ją i wyszedł z mieszkania ,zostawiając ją sam na sam z telewizorem ,kubkiem kawy ,kocem i laptopem.
Oglądając telewizję ,w jednym z wielu seriali w telewizji satelitarnej ,zobaczyła psa i zamarzyła sobie mieć takiego. Pies rasy Akita inu skradł jej serce i zapewne nigdy go już nie odda.
Zbliżała się osiemnasta ,a Michał już był w domu.
-Mam nadzieję ,że nie przeszkodziłem Tobie i Twojemu kochankowi-przywitał się z nią.
-Michał...
-Co takiego?-ukucnął przy niej ,opierając się o oparcie kanapy.
-Ja chcę psa.-odpowiedziała robiąc przy tym minę małego szczeniaczka ,na co on się zaśmiał.
-Psa?-powtórzył po niej.
-Tak. Akita inu!
-Oj ty moje dziecko.-wstał i usiadł obok niej.
-Idź się umyj śmierdzielu ,a nie.
-Czekam na jakieś ostre przykłady ,dlaczego posiadanie psa byłoby dobre.
-No zostawałby ze mną ,jak ty byłbyś na treningach.
-Ale ty też na nich będziesz. Jak Ci rąsia wyzdrowieje.
-A idź w cholerę diable niemyty.-wstała z miejsca i przesiadła się na fotel. Michał znowu się zaśmiał i poszedł się umyć. W tym samym czasie ,do drzwi zadzwonił dzwonek. Lena wstała z fotela odrywając się od filmu ,który właśnie oglądała i podeszła do drzwi ,które po chwili otworzyła.
-Cześć.-powitał ją przyjaciel z biura detektywistycznego ,który zajmuje się sprawą zabójstwa.
-Cześć.-odpowiedziała i zaprosiła go do środka.-Co tu robisz? Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam?-zapytała.-No tak... detektyw. Może kawy ,herbaty ,krwi?
-Krew kusząca propozycja. Ale przyszedłem tu w innej sprawie.
-Coś się stało?
-Wiem już praktycznie wszystko o zabójstwie Kuby.-powiedział ,a ona zamarła ,bojąc się tego ,co zaraz usłyszy.

___________

O hej ,haj ,helo.
Oddaję w wasze ręce kolejny beznadziejny rozdział.
Od następnego mam nadzieję,ze zacznie się coś dziać. Bynajmniej taaaaki mam plaaaaaan :D
Pozdrawiam i do następnego :*

PS .ZA BŁĘDY KURDE PRZEPRASZAM :<

PSS, Niedługo ruszę z nowym : http://sam-na--sam.blogspot.com/ ,które mam nadzieję ,was zaciekawi. Dla zachęty załączał opis :D
Laura jest młoda, piękna i zawsze uśmiechnięta,a jej długie i gęste włosy zachwycają każdego kto na nie spojrzy. Co jeśli pewnego dnia ,włosy zaczną wypadać a uśmiech z jej twarzy zniknie na bardzo długo? Co jeśli przez jedno spotkanie ,zmieni się jej światopogląd? Jedno jest pewne: łzy i ból. Oraz siatkówka ,która potrafi dużo zdziałać i naprawić. 

piątek, 7 listopada 2014

[04]I swear I lived

Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki OneRepublic-I Lived



   Po powrocie do hotelu siatkarze postanowili zrobić wielką imprezę ze swoimi narzeczonymi ,żonami i dziewczynami. No i oczywiście ze sztabem ,bo jakby to tak. Widok Antigi i Pawła po kilku piwach był przekomiczny. Wszyscy skakali ,krzyczeli ,tańczyli i lali się szampanami więc współczuła tym ,którzy będą to sprzątać.
-To jak z tym medalem?-zapytała uśmiechnięta Winiarskiego ,który siedział obok niej.
-Coś za coś-spojrzał na nią,a on się zaśmiała i po dłuższym zastanowieniu pocałowała w policzek.-Tylko tyle?-zapytał zawiedziony.
-Na więcej musisz sobie zasłużyć-wstała i poszła do bufetu w celu dolania sobie jakiegoś napoju.
-Może wina?-usłyszała za sobą i skoczyła z przerażenia.
-Winiar idioto nie strasz mnie.-odpowiedziała.-Nie mogę ,ramie mnie bolało i wzięłam te leki a tam pisze : nie mieszać z alkoholem i debilami.-powiedziała ,a on nie wytrzymał i ją pocałował.
-W takim razie będziesz miała problemy-powiedział i na chwilę się od niej oderwał ,po czym znowu wpił się w jej usta.
-Zwariowałeś-zaśmiała się i odwzajemniła pocałunek.
-W takim razie zwariowaliśmy razem. Wiesz ,że teraz wszyscy nas widzą?-powiedział ,a po chwili dookoła rozbrzmiały oklaski. Na jej policzku pojawiły się rumieńce ,a Winiar podniósł ją ku górze i przeniósł na parkiet.
   Po wszystkim wróciła do swojego pokoju ,żeby spakować najważniejsze rzeczy i przygotować walizkę na jutrzejszy pociąg do Łodzi. Musiała jeszcze podjąć decyzję na temat swojej przyszłości zawodowej ,ale na razie wolała świętować z siatkarzami to zwycięstwo. Cała ta wielka ,,impreza'' dobiegła już prawie do końca ,każdy chodził w swoją stronę i śpiewał wymachując medalem.
Pociągnęła walizkę do góry ,uderzając nią o łóżko. Nie miała siły na dźwiganie jakichkolwiek rzeczy.
-Hej Lena-powiedział jedyny chyba ze wszystkich nie aż tak strasznie pijany Winiarski-Co tam?
-A nic ,próbuję ogarnąć ten burdel.-odpowiedziała i wpakowała kilka rzeczy do walizki.
-A kto to?-zapytał wskazując telefon.-Uu-zaśmiał się.-Czy ja o czymś nie wiem?
-Czy wy z Kłosem macie jakiś problem?-odparła i zabrała mu telefon po czym przystała na środku pokoju i złapała się za głowę ,po czym wróciła do poprzedniej czynności.
-Lena? Coś się stało? Przepraszam ,nie powinienem.
-Nie ,nic się nie stało-wymusiła uśmiech ,ale ciągle czuła ,że jest bliska rozpłakania się jak małe dziecko.
-Nie musisz mówić. Ale jeśli chcesz ,możesz mi wszystko wygadać.
-To mój narzeczony. Były narzeczony. Bo nie żyje.-spojrzała na niego-Zmarł jakieś trzy lata temu. Planowaliśmy nawet ślub ,który mieliśmy wziąć w lipcu 2012. Nie pił ,nie palił. Był żołnierzem na przepustce. Chcieli go wysłać na jakąś misję do Iraku. Pogodziłam się z tym ,mimo że było mi ciężko. Ale robiłam to dla niego ,nie okazywałam jakiegoś specjalnego niezadowolenia z jego aspiracji. Sądził ,że wyjeżdżając na taką misję się komuś przysłuży ,pomoże może nawet Ojczyźnie a i tak na pewno wróci i w trakcie będzie pisał listy. Byliśmy na takiej pożegnalnej imprezie zorganizowanej dla niego przez naszych najbliższych przyjaciół. Dwa dni później miał lot z oddziałem na kilka miesięcy. Każdy się bawił ,było fajnie chociaż przy pożegnaniu trochę smutno. Wszyscy żegnali się z nim jakby co najmniej umierał albo szedł na pewną śmierć. Potem około trzeciej nad ranem wracaliśmy do domu na pieszo. Uwielbiał Warszawę nocą ,a to była praktycznie ostatnia okazja przed jego wyjazdem do zobaczenia rozświetlonej Stolicy pod pomarańczowym niebem jakie zawsze tu gości. To był początek września i było strasznie ciepło ,więc nie było żadnych przeszkód. Szliśmy tak ,słuchając co chwila przelatujących samolotów i samochodów ręka w rękę i w pewnym momencie ktoś pomiędzy dwoma budynkami złapał mnie za rękę i walnął w głowę tak ,że zemdlałam i obudziłam się jakieś dwa miesiące później z bandażem na głowie i praktycznie bez włosów. Moim pierwszym pytaniem było ,,Gdzie jest Kuba?''. Nic nie usłyszałam w odpowiedzi ,tylko skwaszoną minę mojej mamy. Dopiero kilka minut później powiedzieli mi ,że tamtej nocy go postrzelili i zmarł po przewiezieniu do szpitala ,a ja miałam operację przez krwiaka.Nie byłam nawet na jego pogrzebie!-Michał nie wiedział co powiedzieć. Nigdy nie spotkał się z czymś takim, nie miał pojęcia co się mówi w takich momentach. Więc po postu podszedł i mocno ją przytulił ,a ona całkowicie wybuchła płaczem.
Winił się za to ,że rozdrapał tą bliznę ,ale jednocześnie cieszył się ,że on mu o tym powiedziała. Dla niego było to ważne ,był to gest jakiegoś zaufania którym go darzyła. W końcu nie mówi się takich historii ludziom spotkanym na ulicy.
-Przepraszam-szepnął i spojrzał jej w oczy-W nagrodę zawiozę Cię do Łodzi.Nie będziesz tłuc się pociągami.
-W nagrodę?-zaśmiała się przez łzy.
*Następnego Dnia*
   Lena się przemogła i wsiadła z Winiarskim do samochodu. Co prawda ,przez całą drogę włosy stały jej dęba na każdym możliwym zakręcie.
Jakoś udało mu się wywinąć z tych wszystkich wywiadów i zdobyć kilka dni wolnego na pobyt w Łodzi.
Podjęła też decyzję dotyczącą klubu ,która była dla niej niesamowicie trudna. Od zawsze podobało jej się w Rzeszowie i ogólnie była za tamtejszym klubem ,ale w Bełchatowie był Michał. I to właśnie tam chciała pracować.
-Matko ,nareszcie-krzyknęła i wypruła z samochodu niczym bolid-Boże ,przeżyłam.
-No przestań-za nią wysiadł Michał ,zamykając samochód na klucz-Nie było aż tak źle.
-Bo przeżyłam.
-Ranisz moją męską dumę.
-Oj-spojrzała na niego i udała się w stronę swoich drzwi. Otworzyła je i rzuciła swoją walizkę na fotel w salonie.-Rozgość się.
-Tyle wspomnień-zaśmiał się-O ,a tutaj sączyliśmy kawkę.
-A po tym całym wypadku przed Manufakturą nie zdążyłeś się tam wybrać. Więc zakładaj kaptur na łeb ,maskę czy cokolwiek i chodź.-
-Nie ,wolę odpocząć.-objął ją w pasie.-Mam nadzieję ,że jak to mawia młodzież będziesz ze mną chodzić.
-Po bułki ,tak.-powiedziała ,a on zaczął ją łaskotać.-No dobra Winiar,ale tylko dla własnego bezpieczeństwa!-odpowiedziała po chwili próby oswobodzenia się od Michała ,a on ją pocałował.-Nie pozwalaj sobie.-spojrzała mu w oczy po raz chyba setny. Jego oczy były tak niezbadanym przekleństwem ,że to powinno być nielegalne. Tak ,za oczy Winiara 10 lat w zawieszeniu na 100.-Tak w ogóle ,to będziesz musiał się ze mną jeszcze trochę pomęczyć. Nie ma tak łatwo-spojrzał na nią pytająco.-Podjęłam decyzję i będę pracować w Bełchatowie.
-Tak?!-krzyknął radośnie.-To świetnie!-uniósł ją ku górze.
-Prr szalony-zaśmiała się.-Ty chyba serio chcesz mi coś zrobić.-ich radość po chwili przerwał dzwonek do drzwi. Lena spojrzała na Michała i podeszła do drzwi ,które po chwili otworzyła.
-Cześć-Mateusz pocałował ją w policzek-Pisałaś ,że dzisiaj wracasz więc jestem Cię przywitać.-mówił ,a po chwili spojrzał na Michała z niedowierzaniem.-O Boże.
-Mateusz ,to jest Michał Winiarski ,taki tam. Mistrz Świata i te sprawy.
-Przecież wiem.-odwrócił się do niej i obdarzył ją spojrzeniem w stylu ,,Przecież wiem głupia babo cicho''.-Ale co on tu robi?
-No bo tak się składa ,że przez niego byłam w szpitalu i trafiłam na praktyki w Reprezentacji.No i wisiał mi trochę ten przyjazd odwiezienie i tak dalej.A poza tym ,to mam Ci coś ważnego i...złego do zakomunikowania.
-Złego?
-Złego i Dobrego.
-Otóż...
-Otóż to ,że po pierwsze ,będzie dobra informacja. Chmury ,powietrze i w ogóle wszystko ,Ziemia ,Słońce. Te wszystkie rzeczy ,czynniki zewnętrzne i wewnętrzne ukształtowania Ziemi chcą Ci powiedzieć ,że ja i Michał jesteśmy razem.A druga ,ta zła jak dla kogo. No wiesz ... woda ,ogień.Badania u dziecięcego lekarza ,zapalenie wyrostka robaczkowego i ból w ramieniu chcą Ci zakomunikować ,że... wyjeżdżam do Bełchatowa.-zacisnęła zęby i czekała na jego reakcję.
-Do Bełchatowa?-powtórzył.
-Albo do Rzeszowa. Zależy czy ten o-wskazała na Michała-mnie wkurzy ,czy nie.
-Ej no.
-Oj Mateusz... Ogień ,woda.
-Co Ci odwaliło z tym ogniem ,wodą ,powietrzem ,Ziemią ,Słońcem ,co?
-Bo one chciały Ci powiedzieć...-odparła z miną szczeniaczka,a Michał się zaśmiał
-Współczuje Ci-zwrócił się do siatkarza ,który spojrzał na niego pytająco ,lecz po chwili zrozumiał o co chodzi.-To tylko pilnuj ,żeby jej się żartów nie chciało robić ,bo to się źle skończyć może.
-Oo taak...Postaram się.-odpowiedział.
    Jakieś dwie godziny spędzili na wspólnym siedzeniu przy stole i gadaniu o wszystkim i wszystkich. Rozmowa zaczęła się od Mistrzostw i ogólnie o siatkówce ,a skończyła się na tym ,że idzie zima.
Po tych dwóch godzinach ,Mateusz wrócił do domu ,a Lena i Michał rozmawiali na temat jej przeprowadzki do Bełchatowa.
-Tak wybiegając od tematu-zaczął niepewnie.-Co to tego postrzelenia. Wiem ,że może nie powinienem znowu Ci tego przypominać ,ale chciałem zapytać Cię ,czy wiadomo kto to był?
-Nie-odpowiedziała.-Na początku go szukali ,ale nie znaleźli nic. Oficjalnie zawiesili sprawę ,a nieoficjalnie nasz przyjaciel pracujący w policji nadal prowadzi sprawę. Ale weź rozwiąż sprawę ,która była trzy lata temu.
-A on jest pochowany w Warszawie ,tak?
-Tak. Przed samym wyjazdem ,Mateusz pytał się mnie ,kiedy ostatnio byłam na grobie. Ciężko było jeździć z Łodzi do Warszawy ,ale przynajmniej raz w miesiącu to robiłam. A teraz ,we wrześniu nie byłam ani razu i robił mi o to wyrzuty. Ale wszystko jest okej ,mam nadzieję ,że jeszcze zdążę.
-A jak ty poznałaś tego Mateusza?
-Skąd tyle pytań?-zaśmiała się-On też przeprowadził się z Warszawy ,jak ja. To nasz wspólny przyjaciel ,to dzięki niemu zdobyłam tą pracę.
*Dwa dni później*
   Po spędzeniu prawie trzech dni w Łodzi ,postanowili pojechać do Warszawy. Michał musiał załatwić tam jakieś ważne sprawy ,a Lena miała okazję wybrać się na grób.
Droga była dla niej strasznie ciężka. Złapała jakieś przeziębienie jeszcze tego samego dnia powrotu do Łodzi i całe dwa dni spędziła na zmianę w łóżku i pakując swoje rzeczy. Kilka razy wpadł też Mateusz ,dowożąc jej jakieś leki ,które właśnie jej się kończyły.Zostawał wtedy i rozmawiał z Winiarskim ,a ona zazwyczaj spała albo siedziała z nimi zakatarzona przy kominku opatulona kocem i wtulona w siatkarza.
Po dojechaniu do Warszawy ,udali się na obiad do restauracji ,co swoją drogą było głupie. Przecież w Warszawie mieszka trzy czwarte rodziny Leny ,ale Michał uparł się,że za wcześnie ,że się wstydzi.
   Gdy siedzieli w restauracji i zamawiali obiad ,Lena poczuła czyjś dotyk na swoim ramieniu i się odwróciła ,nie dowierzając w to ,co zobaczyła.

______________
Na wstępie przepraszam za kolejny rozdział ,bo inaczej zacząć nie mogę.
Znowu mi nie wyszedł ,drugi tydzień siedzenia w domu i problemy sercowe (dosłownie ,nie w przenośni;) ) i krwi robią swoje... The Walking Dead :D
Ale no cóż. Przynajmniej jest! :D
Całuję ,pozdrawiam. Może dożyję do następnego ? :*
PS. LEGIA!TAK BARDZO DUMNA TAK ♥ 

piątek, 31 października 2014

[03]And I've been waiting for a long, long time

Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki G-Eazy-Acting Up


   Po licznych emocjach ,setkach nadciśnień ,tysiącach wyrwanych włosach i dziesiątkach wymasowanych siatkarskich łydek nareszcie nadszedł moment zakwalifikowania się do półfinału!
Tak ,stawiani na straconej pozycji zrobiliśmy to. I nikt nam tego nie odbierze! Zwłaszcza ,że sama Lena ma w tym swoje wtyki, swoje ręce. Miały być to praktyki zwyczajne ,a się skończyło na masażach i okładach ,,własnego pomysłu''. Winiar na szczęście doszedł do siebie i jest gotowy na następne mecze. Na szczęście!
-Czy ty potrafisz przejść normalnie ,bez popychania mnie swoim zadem?-odwróciła się do Michała.
-Przepraszam-odpowiedział jej-Ale nie mogę się nigdy powstrzymać ,to takie fajne i w ogóle.
-Idź się lecz człowieku.-zaśmiała się.
-Kto ma się leczyć?-podszedł do nich NieTakiCichy Pit.
-Winiar. Tyłka nie trzyma przy sobie.
-Mam się bać?-zapytał i spojrzał z przerażeniem w oczach na Michała. Pit był jak dżdżownica. Wślizgiwał się w każdą rozmowę niemalże niezauważony i wtedy każdy się dziwi ,,Oo,co on tu robi ,butem go''.
-Lena-usłyszała zza kotary stojącej na korytarzu. Ci siatkarze to tylko bałagan potrafią robić i nie sprzątają nigdy po sobie. Takiego męża to ona nie chce ,nigdy.-Chodź na chwilę ,musimy porozmawiać.
  ,,Musimy porozmawiać'' to najstraszniejsze dwa słowa w jej całym życiu. A wypowiedziane z ust Pawła brzmiało jeszcze gorzej niż wcześniej. Posłusznie niczym mała uczennica podstawówki udała się za Pawłem do jego azylu i czekała na jakąkolwiek informacje z jego strony.
-Pamiętasz jak mówiłem Ci o jakiejś pracy w Klubie Siatkarskim?
-Tak ,pamiętam.-odpowiedziała.-Składaliśmy podania.
-I jest odzew ze strony Asseco i Skry. Przydałby im się drugi fizjoterapeuta.I to od Ciebie zależy czy chcesz i gdzie. Bo to się wiąże z przeprowadzką ,a z Łodzi do Rzeszowa trochę daleko. Bełchatów to jeszcze ujdzie ,godzina samochodem. Ale i tak przeprowadzka jest nieunikniona , chyba że chcesz zostać w Łodzi. Zaczęłabyś od razu po Mistrzostwach.
-Serio? Nie no ,odległość nie ma znaczenia ,mieszkanie w Łodzi i tak wynajmuję...Ale to tak naprawdę czy sobie ze mnie żartujesz?-uśmiechnęła się.
-No naprawdę. Tylko powiedz ,gdzie chcesz pójść a ja już wszystko załatwię. Sam za ciebie ręczę ,więc nie ma problemu. Ale nie zapominaj o kadrze. Wracasz do nas w sezonie! Mistrzostwa Europy przed nami.
   Wychodząc od Pawła od razu została zasypana pytaniami ze strony chłopaków. Podziwiała ich. Dzisiaj grają Półfinał i możliwe że jutro Finał ,a oni wolą pytać się o to , o czym ona rozmawiała z Pawłem.
-Nie wasz biznes ,sprawy pracy.-wypięła im język-Swoją drogą ,to won się przygotowywać ,niedługo mecz. Jeszcze trening i jedziemy na halę.
-Ale ona jest fajna jak tak mówi-skwitował Winiarski-Tak rządzi nami ,to jest trochę straszne ale mimo wszystko jest git.
-Ja pójdę do swojego pokoju-odpowiedziała i odeszła w kierunku drzwi z tabliczką ,,45''. Chwyciła za klamkę i otworzyła drzwi ,po czym od razu weszła do pokoju. Odłożyła teczkę ,którą cały czas dzierżyła w ręku i spojrzała na otworzoną walizkę na środku pokoju. Podeszła do niej i zaczęła szukać tej koszulki. Wzięła obydwie ,jedną nawet nierozpakowaną i drugą do bólu Nim pachnącą. Nie miała pojęcia po co ją wzięła ,skoro i tak ma strój sztabu szkoleniowego ,czyli jakieś spodnie dresowe ,koszulkę i bluzę w której musi pójść.
Wzięła dres w rękę i wyciągnęła hotelowe żelazko ,którym po chwili przyciskała tkaninę. Lubiła wszystko mieć uprane ,uprasowane i jak to twierdził Mateusz ,,perfekcyjne''.
Po uprasowaniu wyjrzała przez okno ,z którego rozciągał się widok na Katowice.
-Musimy pogadać-do pokoju wpadli siatkarze w składzie Winiarski ,Kłos ,Wrona ,Wlazły i Nowakowski ,a z nich wszystkich niemalże wszystko wykrzykiwał Kłos-My Cię nie znamy! I chcemy wiedzieć co lubisz oprócz masowania pleców i łydek wyrośniętym kolesiom w Katowicach. -powiedział ,na co ona tylko się zaśmiała.-Ale my serio pytamy.
-Serio?-zapytała ,aby się upewnić czy to aby nie kolejny żart z serii ,,pośmiejmy się ,będzie fajnie''
-No serio. Co robisz.
-To może muzyka? Już ,starczy?
-Dobra-odwrócił się i wszyscy wpychając się jeden na drugiego wyszli z jej pokoju ,co wyglądało przekomicznie.
   Stała znieruchomiała przez jeszcze kilka sekund ,nie orientując się w tym co się przed chwilą stało. Czy oni są normalni? Nie do końca. Nawet w jednej trzeciej oni nie są normalni ,w jakiejś jednej sto pięćdziesiątej drugiej to może i jeszcze. I to jeszcze cała piątka zmieszczona w tej jednej.
Kilka minut później chłopacy pojechali na trening ,a ona miała rozmowę z całym sztabem szkoleniowym odnośnie tego meczu. Potem ostatnie przygotowania siatkarzy do meczu i już byli na Katowickim Spodku.
Tysiące śpiewających kibiców ,pan Magiera wybrzmiewający ze wszystkich stron i niesamowita gra na boisku -to jest oblicze Polskiej siatkówki.
  Po pierwszych niepewnie wygranych dwóch setach stracili jednego. Mimo ,że mogli zakończyć mecz dużo wcześniej ,nie zrobili tego. Po czwartym ,wygranym secie ,gdy obok niej pojawił się szczęśliwy Winiar i wyściskał ją za wszystkie czasy ,a ona tylko się śmiała i krzyczała ,,Nie dotykaj mnie ,spocony mutancie'' ,to wszyscy postanowili umilić jej wieczór i rzucili się na nią i sztab szkoleniowy. A Kłos chodził i powtarzał ,że chcieli dłuższy mecz dla kibiców. Ignaczak mimo wszystko cieszył się z Grozerem a wszyscy kibice krzyczeli ,,Dziękujemy''. W końcu to jest przejście do finału ,wielkie wydarzenie. I więcej pracy! O jeden dzień więcej w tej dżungli. I mimo wszystko ,Lena cholernie się z tego cieszyła.
-A ja to Ci powiem ,że mamy najlepszy sztab szkoleniowy. -powiedział gdzieś tam w tyłach Buszek.
-Oj już się nie podlizuj-zażartował Paweł-Nie ma ulg ,będzie bolało.
   Po dojechaniu do hotelu nikt nie myślał o świętowaniu. Niemalże wszyscy od razu padli na swoje łóżka i przyczepieni do poduszki spali.W końcu następnego dnia czekał ich finał Mistrzostw Świata!
Lena sama nie mogła usnąć. Było w niej tyle emocji. Każda spadająca piłka wywoływała w niej inne emocje ,a wideo-weryfikacje dodatkowo doprowadzały do zawału serca. A paść nie padła tylko dlatego ,że to przecież nie ona latała za piłką na boisku i nie wyciskała z siebie siódmych potów dla tego jednego jedynego w dziesiątkach punktów. Ale to właśnie było piękne w tym sporcie.
Z takimi rozmyśleniami chwilę później sama odeszła w objęcia Morfeusza.
Rano jak zawsze obudził ją Kłos swoim krzykiem. Mimo wszystko ,po Mistrzostwach będzie jej tego brakować. A to przecież już ich koniec.
-Bym Ci dopisał spanie do późna jako coś co lubisz robić,ale to przecież każdy ,nie? Mamy finał kobieto! Selfie z tobą są szczęśliwe!
-Tak.-odpowiedziała ledwo przytomna-Tak Karol ,tak.-powtórzyła trzymając głowę w poduszce-Jeszcze coś mamusiu?
-Ojej-zaśmiał się-Nic córeczko.
-To ja wstanę za pięć minut ,zdążę do szkoły to dwie ulice stąd.
-No nie wiem ,czy zdążysz już za piętnaście.-odpowiedział ,a ona wstała i spojrzała na zegarek który wskazywał dziewiątą czterdzieści pięć.
-To ewidentnie nie mój pokój i to ewidentnie nie Warszawa.
-A ty nie z Łodzi?
-W Łodzi to ja się tylko urodziłam ,a to nie zobowiązuje.-odpowiedziała wstając z łóżka-A tak serio to się przeprowadziliśmy gdy miałam niecały rok.
-Uu. Seksi piżamka-skwitował ,a ona uderzyła go poduszką.
-Psujesz wszystko-zaśmiała się-Ja tu takie historie opowiadam i w ogóle a ty mi tu o piżamie ,która jest koszulką reprezentacji i szortami. No serio?
-Winiarowi by się spodobało.
-Cichaj tam!
-Przepraszam-odpowiedział udając skruchę ,po czym dobrał się do jej iPhone'a. Nie miała tam nic do ukrycia ,więc nie krzyczała ,,Zabiję Cię ,oddaj mój telefon albo pochowam cię w cholerę pod ziemią i się spalisz i nikt cię nigdy nie odkopie'' ,tylko dalej szukała ciuchów ,,na dzisiaj''. -Oo ,a to kto?-pokazał jej telefon ,na którym wyświetlone było Jego zdjęcie.
-Nikt-odpowiedziała nerwowo i zabrała mu telefon-Mogę się przebrać?
-No pewnie idę po Wronę-zażartował.
-No zabawne.-po raz kolejny uderzyła go poduszką i obydwoje wybuchnęli śmiechem ,po czym momentalnie spoważniała-Won mi z pokoju bo psami poszczuje i się skończy dzień dziecka i zrobię Ci z dupy jesień średniowiecza.
-Dobrze ,już wychodzę-wzniósł ręce ku górze-Ja tylko czekałem na paparazzi ,którzy zrobią mi zdjęcie jak wychodzę z Twojego...-nie dokończył ,bo Lena znowu walnęła go tym razem bluzą i zamknęła drzwi ,po czym udała się do swojej łazienki w celu zmienienia swojego stroju.
-Jacy to są idioci-zaśmiała się sama do siebie.
*Kilka godzin później*
   Mimo tych wszystkich dobrych nastrojów ,względnie panowała też poważna atmosfera. Siatkarze w ciszy jechali na Spodek ,każdy dzierżąc na uszach swoje słuchawki i słuchając swojej muzyki na uspokojenie nastroju.
Siatkarze dzisiaj byli ulotni jak mało kto i tylko z Kłosem udało jej się jako-tako porozmawiać. O ile to była rozmowa ,to bardziej jak jakieś prześladowanie czy coś w tym stylu. Co rano prowadzili taką rozmowę ,co rano powtarzał ,że czeka na paparazzi i co rano musiała wyganiać go z pokoju uderzając w niego różnymi rzeczami. A potem się dziwią ,że kontuzje mają.
-Pełne skupienie i dajcie z siebie wszystko-to były ostatnie w miarę spokojne słowa trenera. Potem wyszli na boisko ,wszyscy odśpiewali hymn i się zaczęło.
Pierwszy set kompletnie im nie poszedł. Przegrali do 18 ,ale mimo wszystko byli spokojni i udało im się całkowicie odrobić stratę seta.
   Nie mogła się przyzwyczaić do takiej powagi na twarzy Winiarskiego ,czy Kłosa. Siedziała obok Wrony ,który też był niesamowicie poważny ,ale mimo wszystko kilka razy musiała go powstrzymywać przed wbiegnięciem na parkiet. Strasznie on emocjonalny.
Gdy wynik był na naszą korzyść i już prowadziliśmy 2:1 ,gdy weszli na tego czwartego seta ,a punktacja była coraz wyżej ,co zapowiadało kolejne cholerne emocje w końcówce seta ,Andrzej zakrył twarz tak ,że było widać mu tylko oczy. Ona sama odczuwała w sobie dziwne emocje. Czasami brakowało jej tlenu i coś od wewnątrz dziwnie ją rozpierało tak ,że za każdym zdobytym punktem miała ochotę razem ze środkowym wbiec na środek i celebrować jeden najmniejszy punkt.
Przy stanie 24:22 ,gdy na Spodku panowała taka atmosfera ,której nie było można opisać ,nasi zdobyli ten oczekiwany punkt.
Wszyscy poderwali się z miejsc łącznie z Leną i Andrzejem ,tyle że oni mieli okazję rzucić się na samych siatkarzy.Bezkarnie oczywiście.
Panował chaos ,żeby cokolwiek powiedzieć trzeba było krzyczeć. Ale mimo wszystko ,nikt nie zwracał na to uwagi.
-Winiarski!-krzyknęła Lena do przyjmującego-Kocham Cię normalnie!-rzuciła się mu na szyję.
-Nie odsprzedam Ci medalu-zaśmiał się-Nie no ,żartuje.-uniósł ją w górę i chwilę później opuścił.-Boże jaki jestem szczęśliwy!Jeszcze brakuje tego ,żebyś mnie pocałowała!-skwitował po czym spojrzał jej w oczy tymi swoimi ,pięknymi i niebieskimi ,którym ona nie była w stanie się oprzeć.

_____________

Wczoraj minęły dwa lata od mojej pierwszej w miarę ,,poważnej'' historii ,którą napisałam na kompletnie innym koncie i wolałabym o tym nie mówić (młoda ,,gupia'' etc) :D
Nie wiem co z tego wyszło ,jestem chora od poniedziałku nie ruszam się z domu i chyba jeszcze to potrwa. Więc no :D
On-wyjaśnienie w następnym. Tutaj już tego nie zmieściłam. Stwierdziłam ,że to nie będzie pasować do tego rozdziału :D
Dziękuję ,,Adminka Tyska'' (nie potrafię tego odmienić :D ) za komentarz o literówkach i jeśli coś ,to serdecznie za nie przepraszam ,ale wszystko piszę niemalże na szybko i nigdy nie mam czasu sprawdzić ,ale obiecuję bardziej się przykładać :D
Pozdrawiam i do następneeeeeeeego :)