środa, 24 grudnia 2014

[11]What a wicked thing to do to make me dream of you


Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki Parra for Cuva-Wicked Game

Ból
Jedyne co wtedy poczuła ,to ból. Nie fizyczny ,ale psychiczny.
Gdy jego usta dotknęły jej ,poczuła że traci oddech i za cholerę nie może go złapać. Nie w tym sensie ,nie dusiła się.
Emocje
To one spowodowały ten stan. Jego pocałunek był zwieńczeniem wszystkich innych pocałunków. I wtedy zadała sobie jedno pytanie:
Czy można kochać dwie osoby jednocześnie? Uczucie do faceta tysiące kilometrów od niej bez względu na to ,czy jest w Polsce czy w Brazylii. I uczucie do mężczyzny ,który jest przy niej i póki co ma zamiar zostać.
Czuła się tak ,że mogła określić to jednym słowem. Jak szmata. Szmata ,która nie potrafi trzymać się jednego faceta. Poczucie winy. To nią rządziło. Przecież to nie jej wina ,że Michał wyjechał. Ale go kocha ,więc nie powinna całować się z Facundo w tą cholernie piękną noc ,w blasku księżyca i przy falach najpiękniejszego oceanu jaki kiedykolwiek miała okazje zobaczyć ,w cholernej Brazylii ,w cholernym lutym i z cholernie ,nieziemsko i niesamowicie przystojnym facetem ,który teraz właśnie próbuje ukraść jej serce.
-Przepraszam.-powiedział po chwili.-I ty i ja jesteśmy po kilku piwach i wódce ,nie powinienem do cholery tego robić.-odszedł od niej i chciał wracać sam ,lecz przypomniał sobie o niej i zawrócił.-Chociaż wiesz co? Powinienem. Michała tu nie ma .Nie mam wyrzutów ,chociaż może jakieś tam są. Ale hej. Nie ma go tu! Widzisz go? Michał ,halo? Jesteś tu? Odezwij się.
-Facu...
-Lena ja Cię kocham ,rozumiesz?! Kocham Cię od samego początku ,kiedy zobaczyłem Cię na ławce sztabu szkoleniowego tych Polaków! Michał to mój przyjaciel ,wiem. I twój facet. Ale on Cię zostawił ,wyjechał! I prędko nie wróci ,za stawkę którą mu tam dają. Wiem. Zróbmy tak. On niedługo wraca.
-Conte do cholery!
-Niedługo wraca ,prawda? Jeśli zostanie ,to żegnaj. Ale jeśli wróci, to proszę Cię. Daj mi szansę.

***
Usiadła na fotelu pasażera i patrzyła jak wciska pedał gazu i jedzie na pierwsze skrzyżowanie z miną wściekłego psa. Nie wini go.
-Zwolnij.-powiedziała i spojrzała na niego z przerażeniem w oczach.-Michał do cholery jasnej zwolnij!-krzyknęła na niego.
-To dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać? Dlaczego się tak zachowujesz?Dlaczego nie bierzesz leków?
-Biorę!
-Tak ,bierzesz. W domu znalazłem JEDNO pudełko ,puste. To pudełko dostałaś za pierwszym razem ,bo jest na nim data i Twoje imię i nazwisko.Co ty chcesz zrobić ? Chcesz się zabić czy co? Lena!
-Wysadź mnie tutaj!-powiedziała ,a on się zatrzymał. Otworzyła drzwi ,a gdy wyszła trzasnęła nimi najsilniej jak tylko potrafiła.
-Lena ,wracaj!-krzyknął i rozpiął się z pasów. Dziewczyna szła w kierunku z którego właśnie jechali ,a on starał się pobiec za nią ,wpadając przy tym we wszystkie możliwe kałuże po drodze ,mocząc swoje nogawki. Dobiegł do niej i odwrócił ją do siebie.-Kocham Cię ,Lena. Chcę tylko ,żebyś brała leki.
-I dlatego tak reagujesz? Przyjechałeś na chwilę i jesteś oschły jak te bułki w piekarni naprzeciwko nas. W sensie ,że są suche.-powiedziała ze łzami w oczach ,a on się tylko uśmiechnął na myśl o piekarni ,do której chodzili prawie codziennie ,mimo że wszystko tam było niedobre.Spojrzała na niego i przesunęła się na bok próbując łapać równowagę ,a on chwycił ją za rękę i przytrzymał.
-Co się dzieje?-zapytał z troską w głosie i zaprowadził ją do samochodu.
-Słabo mi.
-Ale co dokładnie.
-Serce bije mi jak oszalałe i mi po prostu słabo. Boże ,jak mi niedobrze.
-Jedziemy do szpitala.Wiedziałem że to się źle skończy.-uderzył w kierownice i spojrzał na prawie nieprzytomną dziewczynę.-Lena!-szarpnął ją ,lecz nie zareagowała.-Lena!-powtórzył czynność ,lecz po chwili zorientował się ,że to nie jest dobry pomysł. Wcisnął gaz i pojechał do najbliższego szpitala. Zaparkował przy latarni ,która świeciła jaskrawo pomarańczowym światłem ,otworzył drzwi i wyniósł z nich Lenę. Była blada jak ściana i mamrotała coś pod nosem. Jej głowa zwisała bezwładnie z jego rąk ,a on wpadł do szpitala i zaczął krzyczeć ,że nie wie co się dzieje i potrzebuje pomocy.
Od razu zabrali ją ,sam nie wiedział gdzie. Po kilku godzinach udręki i niewiedzy ,wciąż trzymał w rękach kubek zimnej już kawy obracając go dookoła i patrząc na bąble ,które tworzyły się przy mocniejszym potrząśnięciu kubkiem. Tak ,to robił od jakiś dwóch jak nie więcej godzin.
-Pan Winiarski?-zapytał znajomy już mu lekarz.-Zapraszam pana do gabinetu.
-To coś poważnego?-zapytał gdy doszli na miejsce.
-Pani Lena przestała brać leki ,prawda?
-Nie mam pojęcia ,byłem we Włoszech ,ale wszystko na to wskazuje.
-Na pewno nie brała ,te leki są na receptę ,a ona ani razu u mnie nie była. A to ,co teraz u niej nastąpiło to palpitacja. I jeśli nie zacznie brać leków ,to będzie jeszcze gorzej. Gdybyś nie zareagował bądź byłaby sama w domu ,mógłby nastąpić zawał ,a nawet zgon sercowy. To poważne sprawy i ktoś musi ją pilnować ,a ja nie jestem jej lekarzem rodzinnym. Ja tylko wypisuję leki i jestem pośrednikiem. Musi albo 1 zmienić lekarza rodzinnego albo 2 wrócić do swojej miejscowości.
-Do Warszawy nie ,to wykluczone. Czy pan mógłby zostać jej lekarzem rodzinnym?Czy ktoś inny?
-Mógłbym ,ale dziewczyna musi chcieć. Może odmówić.
-O niee, ona nie odmówi. No po moim trupie chyba. Ale wszystko już jest dobrze ,prawda?
-Tak ,mdłości ustąpiły ,puls unormowany. Wszystko jest w jak najlepszym porządku ,tylko niech ona się za siebie weźmie!
***

   Po powrocie ze szpitala ,Michał dogadzał jej jak tylko mógł. Chciał jej pomóc ,ale i wynagrodzić te miesiące nieobecności.
-Mam pytanie.-zaczęła i spojrzała na niego.-Co zamierzasz zrobić? Wracasz do Polski? Czy zostajesz we Włoszech?
-Właśnie chciałem o tym z Tobą porozmawiać. Błagam Cię ...
-Michał?-zapytała podniesionym tonem. Wiedziała o co mu chodzi i to wcale jej się nie podobało.
-Pojedź tam ze mną...
-Miało być wypożyczenie!
-Ale chyba zostanę na kolejny sezon...
-Michał!
-Lena ,pojedziesz ze mną!
-Czy ty masz mnie za idiotkę?-wstała z miejsca i spojrzała na niego z góry.-Naprawdę masz zamiar tak robić? Dobrze.-chwyciła za cienką kurtkę i wybiegła z domu nie wiedząc gdzie idzie.
Po policzkach spływały jej łzy razem z wiosennym deszczem ,który właśnie leciał z nieba. Zarzuciła kaptur na głowę i pobiegła w stronę parku ,z którego dojść można pod dom Kłosa. Tylko on wtedy był na wyciągnięcie ręki i tylko z nim na tą chwilę mogła porozmawiać. Oczywiście z Wroną też ,ale on wyjechał na dwa dni.
Ustała przed jego domem i wybrała jego numer na domofonie. Po krótkiej rozmowie ,zdziwiony zaprosił ją do środka. Wjechała windą i otworzyła drzwi z numerem 44.
-Wyglądasz jak siódme nieszczęście .-powitał ją.-Co się stało ,że mnie zaszczycasz ?
-Musimy porozmawiać. Wiedziałeś że Michał ma zamiar zostać na kolejny sezon?-zapytała.
-Ja?... Wiedziałem. Dowiedziałem się ,jak byłaś w szpitalu...
-On sobie ze mnie jaja robi ,prawda? To ukryta kamera i w ogóle ,prawda?
-Lena ,przykro mi ,ale to prawda. Dlaczego nie chcesz z nim polecieć?
-Bo nie chcę! Chcę zostać tu ,w Polsce i dlaczego on też nie może? Boże ,gwałciliście go w szatni że nie chce w tym Bełchatowie grać czy co?-zapytała poważnie ,a on się zaśmiał.-To go nie gwałćcie. I powiedz mi ,że nie mam zamiaru wracać. Wyjeżdżam i tylko ja wiem gdzie. Nie chcę widzieć jego ,nie chcę widzieć Facundo i nikogo innego związanego z tym sportem ,rozumiecie? Wyjeżdżam! Nie zobaczycie mnie ,ani ja was.
-Co ty odwalasz?
-Przyjadę na Wielkanoc złożyć Ci i Wronie życzenia i nigdy więcej. Niech on sobie wraca do Włoszech.
-Nie wygłupiaj się ,proszę. -odpowiedział ,a do jego domu wpadł Facundo.
-Oo ,Lena.
-Jakim cudem tu wszedłeś? -zapytała go.
-Było otwarte ...
-Boże kochany ,mam dość.-przyklęknęła i zaczęła płakać.
-Co się stało?-zapytał przejęty Conte.
-Michał zostaje we Włoszech.-odpowiedział za nią.
*Kilka godzin później*
   Lena była w opłakanym stanie ,a Argentyńczyk zaproponował się ,że zawiezie ją do domu.Wsiedli do jego samochodu i Lena zapięła pasy.
-Pojedź do domu a potem zawieziesz mnie na dworzec.
-Na dworzec?
-Na dworzec ,tak. Jadę do Warszawy.
-Po co?
-Musze z kimś porozmawiać.
-Ale mi coś obiecałaś. Michał wyjeżdża. I wiem ,że ty też coś do mnie do cholery jasnej czujesz!
-Tylko zawieź mnie proszę zawieź mnie na ten pieprzony dworzec!-krzyknęła a w jej oczach pojawiły się łzy.
   Myślała o tym od dawna ,ale Michał ją w tym upewnił.
-Chyba nie chcesz zrobić nic głupiego?-wypalił.
-Tak,chcę rzucić się pod pociąg. -odpowiedziała i w tym samym momencie zadzwonił jej telefon. Odebrała widząc tylko cyferki nieznajomego numeru.
-Halo?-zapytała na powitanie.
-Lena? Musimy porozmawiać.

_________

Matko ,nie wiem czy ktoś czyta to co teraz ,w tej chwili o teraz w tym momencie pisze ,ale no życzę wam Wesołych Świąt. I naprawdę ,dziękuję ,że ktokolwiek to czyta i ,że mogę teraz pisać te życzenia do kogoś i wiedzieć ,że no... że ktoś to czyta!
Jeszcze nigdy powtarzam N I G D Y tyle osób nie czytało i komentowało mojego żadnego opowiadania i to dla mnie choooolernie ważne! Jak Lena dla Facu ,jak Lena dla Michała i jak Lena dla wszysstkich. Boże ,kocham was no!
I przepraszam ,że ten rozdział taki o. Ni ładu ni składu... Widzimy się w Sylwestra :) 

7 komentarzy:

  1. Jeeju, Facundo, musi się wchrzaniać w najmniej odpowiedniej chwili w związek swojego przyjaciela. Chociaż... co to jest za związek, jeśli on ją zostawia i sobie wyjeżdża? I wygląda na to, że nie zamierza wracać.
    Nawet, jeśli wie, że jego dziewczyna ma problemy zdrowotne. Coś tu nie gra. Czyżby Winiar zapoznał się z kimś w tych Włoszech?...

    Karol zbytnio jej nie pocieszył, skoro kazał jej jechać do niego.
    No i znowu się jeszcze ten Conte nawinął... Nie wiem, czy Lena zacznie w końcu odwzajemniać jego uczucie. Nie mam pojęcia, czy ona może mu zaufać.
    Dziwnie byłoby, gdyby z jednym była tak naprawdę, a drugiego miałaby w "zastępstwie". Taki wariant chyba nie wchodzi w grę...

    Ciekawa jestem, kto do niej zadzwonił...

    Pozdrawiam. :*
    Wesołych Świąt życzę. :*
    I zapraszam do mnie na nowiutki, świeżo wrzucony, rozdział X. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O nieee! Wiedziałam ,że nie może być pięknie i że coś się święci... Ciekawe kto do niej dzwoni. Tylko nie rób nic złego ,bo wiem gdzie mieszkasz! :P
    Wesołych Świąt kochana ! ♥
    /Mortiś :******

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mam zielonego pojęcia jak to wszystko może sie potoczyć ;) to ja dziękuje, że piszesz ;) Wesołych Świąt ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Żeby się pod żaden pociąg nie rzucała :\ Rozdział jak zawsze fenomenalny ;3 Mam nadzieję,że wszystko się ułoży ;) Pozdrawiam i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam twojego bloga o skoczkach: Andim, Juriju i Tori, a teraz przez przypadek trafiłam tutaj :) I muszę ci powiedzieć, że zostaję na dłużej! Piszesz świetnie i czekam na kolejny :D
    Pozdrawiam i weny ;***

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja rozumiem uczucia, ale po co Conte jeszcze bardziej miesza jej w głowie? Chociaż Michał też strasznie słabo się zachowuje. Skoro ją kocha powinien zostać z nią tutaj. Nie rozumiem go naprawdę.
    I ciekawe, kto do niej zadzwonił....
    Czekam na następny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No to teraz już sama nie wiem :/
    Z jednej strony Michał, a z drugiej Facu... :/
    Biedna Lena, mam nadzieję, że wszystko się ułoży...
    Czekam na nexta i pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń