Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki Lany Del Rey-Big Eyes.
-A Skra ci nie odpowiada?-zapytała i spojrzała na niego spode łba.-Naprawdę ,co chwila zmieniasz te kluby nie możesz usiedzieć na tej dupie w Polsce?
-To mój manager załatwia po części te wszystkie transfery a ja mam iść tylko na wypożyczenie od grudnia i miałem nadzieję ,że polecisz ze mną do Włoch. Do Trydent.
-Ja nigdzie nie lecę.
-Ale Lena!
-Nie. Nie zostawię Polski ,psa ani Bełchatowa. Chcę wrócić do pracy.
-Psa możemy wziąć ze sobą ,a pracować możesz tam. Przecież we Włoszech też potrzebują fizjoterapeutów! Poza tym masz jeszcze kilka dni na zastanowienie się.
*Kilka dni później-20 grudnia 2014*
Od rana panowała względna atmosfera niezadowolenia w mieszkaniu Winiarsko-Staszewskich. Lenę nękał Kuba- telefonami i esemesami z przeprosinami ,a Winiarski miał tego serdecznie dosyć i w tym samym czasie zmęczony był ciągłym błaganiem Leny o to ,żeby wyjechała z nim. W pewnym momencie stwierdził ,że musi na chwilę wyjść i zaraz wróci ,tylko załatwi coś na mieście.
Dziewczyna więc usiadła na kanapie ,znowu włączyła jakąś telenowelę która obecnie była jedyną atrakcją w telewizorze ,obok usadowił się pies i razem oglądali rozterki jakiejś Meksykanki uwikłaną w romans z synomężocórką.
Jego ,,zaraz wracam'' zamieniło się w godzinę. W międzyczasie zdążyła wziąć leki i zanudzić się na śmierć.
Pół godziny po godzinie jego nieobecności ,coś walnęło w drzwi. Podskoczyła przestraszona ,a pies jak zawsze zaczął szczekać. Po chwili w drzwiach pojawił się Michał ,który odwrócony do niej plecami zamykał drzwi na klucz. Gdy się odwrócił ,była w szoku.
-Boże ,coś ty robił i gdzieś ty to robił.-poderwała się z miejsca i podeszła do niego z taką troską ,jakiej jeszcze nigdy w stosunku do niego nie przejawiła. Nawet wtedy ,gdy leżał na stole do masażu i nie mógł normalnie złapać powietrza.
-No bo spotkałem się z Kubusiem i trochę zawrzało jak w garnku o którym zapomniałaś i kipi właśnie na kuchence.-wskazał jej na kuchenkę ,a ona od razu podbiegłą i wyłączyła ogień wypływający z tych otworów. Tak się robi parówki ,tak!
Wracając do Michała. Na brwi miał rozcięcie z którego sączyła się krew. Koszulka - biała tylko w teorii ,bo cała była we krwi ,a usta i policzek miał napuchnięte i sine. Najpierw sprawdziła ,czy nie jest szczerbaty i oby ma wszystkie zęby na miejscu. Miał. Na szczęście ,miał.
-Czy ty się z nim biłeś? W ogóle jak ty go spotkałeś.-zabrała się za opatrywanie jego brwi. Nie była aż na tyle uszkodzona ,żeby jechać z tym do szpitala. Miała to na szkoleniu. Ocenia się sposób w jaki krew wylatuje i na jego podstawie można stwierdzić powagę rany. U niego sączyła się w niedużych ilościach ,więc zdziwiona była widokiem jego koszulki ,która cała była poplamiona.
-To szkoda że nie widziałaś jego.-odpowiedział ledwo słyszalnie przez napuchnięty policzek.
-Mam nadzieję ,że go nie zabiłeś.-podała mu lód.
-Nie będzie nękał mojej dziewczyny.-odpowiedział i przyłożył woreczek do policzka. Z jej oczu ,sama nie wiedziała dlaczego popłynęły łzy. Nie miała pojęcia ,to było po prostu straszne i wspaniałe jednocześnie. Wspaniałe ,bo zrobił to dla niej. Straszne -bo jak on teraz pokaże się na ulicy. I w końcu Jakub to ważna część jej życia!
Nic nie mówiąc pocałowała go ,a w odwecie usłyszała tylko jęk bólu. Zaśmiała się i powtórzyła swoją czynność ,tym razem z odpowiednim skutkiem.
-Kocham cię idioto.-powiedziała.-Mój obrońco. Wiesz ,że Kuba nie dzwoni?
-No ja mam nadzieję. Bo jak ja tam wrócę i dołożę jeszcze raz to mu się odwidzi. Nie takie serwy się waliło!
-Dobra ,już się uspokój.
-To jak będzie z Trydentem? Zmienisz numer ,nie zadzwoni! I nie przyleci! Chyba że stęskni się za moją pięścią.-mówił to w tak śmieszny sposób ,tym głosem przepełnionym czymś w rodzaju ,,mój spuchnięty policzek nie pozwala mi mówić i wbija mi się od wewnętrznej strony w zęby i się boje ,że się ugryzę i seplenię jak...ktoś kto sepleni''.
-Wiesz Michał ,będzie mi brakowało Twojej waleczności przez te kilka miesięcy ,ale nie - nie polecę.-odpowiedziała po chwili.-Ale przecież to nie oznacza rozstania ,prawda? Będziesz przylatywał. Dzwonił ,pisał ,rozmawiał na Skype. Jest tyle możliwości i wiem ,że to będzie ciężkie ale na chwilę dzisiejszą nie chcę wylatywać z Polski. To jest trudne-nowy język ,zero znajomych ludzi i w ogóle ... wszystko jest takie ciężkie!
*Kilkanaście dni później*
Nastał dzień jego wylotu. Pożegnali się na lotnisku i po prostu odleciał. Czekała wtedy jeszcze kilka minut ,żeby zobaczyć jak odlatuje z Warszawy. Razem z Kłosem ,Wroną i nie wiedzieć dlaczego Facundo. Podobno razem z Michałem byli jakimiś bliskimi przyjaciółmi ,o czym dowiedziała się dopiero teraz. Myślała ,że to po prostu kolega z drużyny a tu takie zaskoczenie. W międzyczasie zamawiania kawy przed Karola i Andrzeja ,zdążyli wyjaśnić sobie kilka kwestii dotyczących ich wspólnych relacji. Wyszło więc na to ,że Lena nie ma powodów go nie lubić i ...całkiem go polubiła? Okazał się inteligentnym Argentyńczykiem ,który oprócz ładnej buźki ma wiele innych cech ,którymi zdobył respekt w jej oczach.
Kilka minut później byli w mieszkaniu Kłosa,gdzie mieli spędzić kilka dni. Pokoi i łóżek było wystarczająco dużo ,chłopacy mieli kilka dni wolnego a mieszkanie było w pełni Karola. Jego rodzice przeprowadzili się gdzieś w mniejsze zwykłe osiedle ,a on nie chciał ,żeby miejsce jego dorastania zostało komuś sprzedane i zapisali je na Karola. Dzięki temu może urządzać imprezy na trzynastym piętrze w centrum Warszawy ,a co!
Razem poszli na obchód miasta. Udali się do Galerii Mokotów w której przysiedli i sączyli kolejną ,ale Starbucksową kawę patrząc na jeszcze nie zdjęte ozdoby świąteczne i sklepy powoli obwieszczające ,że jest już przecież Karnawał.
-Zapraszam was na Karnawałowe party. Ale takie dość nietypowe.-powiedział Conte a wszyscy spojrzeli na niego pytająco.
-Nietypowe?-zapytała.
-No nietypowe bo zapraszam was na pięciodniową celebrację w Rio. W tych dniach mamy całkowicie woolne! I trzeba to wykorzystać ,wy Polaki nie potraficie obchodzić Karnawału właściwie.
-My nie potrafimy?-zawetował Kłos.-No dobra ,nie potrafimy. Ale ty jesteś Argentyna a nie Brazylia. Chyba że... nie no z geografii dobry byłem ale...
-Ale czy Ciebie jakoś pogięło? Do Brazylii? Do Rio? W Lutym?
-No co ,w Lutym jest ciepło tam. Nie to co tu.
-Ale dlaczego w RIO?!
-No bo w Rio jest najlepiej obchodzony i moja siostra ma ogromne mieszkanie w Rio. I może nas przyjąć ,już z nią o tym rozmawiałem i wszystko jest postanowione i lecicie i koniec i kropka
-Poczekajcie ,doznałem olśnienia.-wtrącił Kłos a wszyscy spojrzeli na niego pytająco.-Facu cucundo Coco Jambo Conte. Boże jakie masz rymiaste imię i nazwisko!
-A w Polsce i tak byłbyś Franciszkiem ,Ferdynandem czy innym Fryderykiem Czopinem-skwitowała Lena a wszyscy i tak po chwili wybuchnęli niepohamowanym śmiechem.-A wracając do tematu, czy Ciebie po prostu pogięło?-zwróciła się do Conte.-Do Brazylii?
-No Brazylia ,ciepło ,karnawał ,samba ,piłka nożna ,stadiony ,lato ,ciepło ,lato ,ciepło. JA CHCE LATO!
*Kilka dni później*
Po powrocie z Warszawy Facu był zachwycony. Odwiedził miejsca ,w których nigdy nie był ,zobaczył stolicę w najlepszym momencie dnia: nocy i ogólnie zwiedził chyba wszystkie galerie na Śródmieściu zaczepiając przy okazji o Wolę i Mokotów oraz stwierdził ,że z chęcią zmieniłby branżę i grał dla Legii albo zmienił klub na Politechnikę.
W domu codziennie próbowała skontaktować się z Michałem ,lecz co chwila któreś z nich miało problemy. Albo ona miała słabe połączenie ,albo on ,bo dopiero co podłączyli go do świata. Albo trening ,albo jej praca.
Skończyły jej się tabletki ,a nie miała czasu pójść po receptę po nowe ,więc stwierdziła ,że wszystko jest w porządku i poradzi sobie bez nich. Gdyby Michał to usłyszał ,ukręciłby ,urwał i zjadł na obiad jej głowę a potem wepchał jej tabletki na siłę. Tak ,Michał. Lena bez niego chyba zginie w tym Bełchatowie...Mimo wszystko wiedziała,że tak będzie. Przerwane rozmowy ,kilka cichych dni z jednej i drugiej strony. Po prostu się od siebie oddalali ,i ona to widziała. Nie wiedziała ,co będzie po jego powrocie i czy będzie tak samo jak kiedyś.Nie będzie-to jest pewne.
Po długim czasie nareszcie udało im się do siebie dodzwonić.
-Boże ,ta technologia ,ta technologia.-powiedział na wstępie.-Lena ,matko moja piękna i kochana! Jak ja Cię dawno nie widziałem me kochanie me ,cmok cmok hasztag low.
-Dość czułości mój panie. Kami cię pozdrawia. I masz wracać.-udała minę smutnego psa.
-Niedługo mam wolne i wracam. Więc szykuj się,dom posprzątaj żeby siarki nie było. Żadnych serpentyn i balonów nie chcę widzieć. Rób imprezy ale żebym ja o nich nie wiedział bo mi się serce rozpada jak słyszę o imprezach w Łódzkiem.
-To wracaj no! Ja tu cierpię i w ogóle.-powiedziała ,lecz przerwał im dzwonek do drzwi.-Oho ,pewnie sąsiadka. Lubie ją ,ostatnio opiekowała się Kami i o dziwo wyszła szczęśliwa ,najedzona i żywa. Potem zadzwonię. Godzina rozmowy na nic!Dobra ,bez zbędnych czułości. Żegnaj ,całuję ,wracaj ,wygrywaj.-pożegnali się a Lena zamknęła laptopa i poszła otworzyć drzwi.
O dziwo drzwiach wcale nie stała sąsiadka.
-Lena ,muszę Ci coś powiedzieć. Coś najważniejszego co kiedykolwiek powiedziałem i nie może to dłużej czekać...
___________
Tyle świąt dookoła :D
Dzisiaj nie mam nic na usprawiedliwienie ,nie mam nic do powiedzenia no i o.
Pozdrawiam :*
Za tydzień ruszam (chybachybachybachybachyba) z http://sam-na--sam.blogspot.com/
PS. Wszyscy lubią hasztagi ,no nie? :_:
-To mój manager załatwia po części te wszystkie transfery a ja mam iść tylko na wypożyczenie od grudnia i miałem nadzieję ,że polecisz ze mną do Włoch. Do Trydent.
-Ja nigdzie nie lecę.
-Ale Lena!
-Nie. Nie zostawię Polski ,psa ani Bełchatowa. Chcę wrócić do pracy.
-Psa możemy wziąć ze sobą ,a pracować możesz tam. Przecież we Włoszech też potrzebują fizjoterapeutów! Poza tym masz jeszcze kilka dni na zastanowienie się.
*Kilka dni później-20 grudnia 2014*
Od rana panowała względna atmosfera niezadowolenia w mieszkaniu Winiarsko-Staszewskich. Lenę nękał Kuba- telefonami i esemesami z przeprosinami ,a Winiarski miał tego serdecznie dosyć i w tym samym czasie zmęczony był ciągłym błaganiem Leny o to ,żeby wyjechała z nim. W pewnym momencie stwierdził ,że musi na chwilę wyjść i zaraz wróci ,tylko załatwi coś na mieście.
Dziewczyna więc usiadła na kanapie ,znowu włączyła jakąś telenowelę która obecnie była jedyną atrakcją w telewizorze ,obok usadowił się pies i razem oglądali rozterki jakiejś Meksykanki uwikłaną w romans z synomężocórką.
Jego ,,zaraz wracam'' zamieniło się w godzinę. W międzyczasie zdążyła wziąć leki i zanudzić się na śmierć.
Pół godziny po godzinie jego nieobecności ,coś walnęło w drzwi. Podskoczyła przestraszona ,a pies jak zawsze zaczął szczekać. Po chwili w drzwiach pojawił się Michał ,który odwrócony do niej plecami zamykał drzwi na klucz. Gdy się odwrócił ,była w szoku.
-Boże ,coś ty robił i gdzieś ty to robił.-poderwała się z miejsca i podeszła do niego z taką troską ,jakiej jeszcze nigdy w stosunku do niego nie przejawiła. Nawet wtedy ,gdy leżał na stole do masażu i nie mógł normalnie złapać powietrza.
-No bo spotkałem się z Kubusiem i trochę zawrzało jak w garnku o którym zapomniałaś i kipi właśnie na kuchence.-wskazał jej na kuchenkę ,a ona od razu podbiegłą i wyłączyła ogień wypływający z tych otworów. Tak się robi parówki ,tak!
Wracając do Michała. Na brwi miał rozcięcie z którego sączyła się krew. Koszulka - biała tylko w teorii ,bo cała była we krwi ,a usta i policzek miał napuchnięte i sine. Najpierw sprawdziła ,czy nie jest szczerbaty i oby ma wszystkie zęby na miejscu. Miał. Na szczęście ,miał.
-Czy ty się z nim biłeś? W ogóle jak ty go spotkałeś.-zabrała się za opatrywanie jego brwi. Nie była aż na tyle uszkodzona ,żeby jechać z tym do szpitala. Miała to na szkoleniu. Ocenia się sposób w jaki krew wylatuje i na jego podstawie można stwierdzić powagę rany. U niego sączyła się w niedużych ilościach ,więc zdziwiona była widokiem jego koszulki ,która cała była poplamiona.
-To szkoda że nie widziałaś jego.-odpowiedział ledwo słyszalnie przez napuchnięty policzek.
-Mam nadzieję ,że go nie zabiłeś.-podała mu lód.
-Nie będzie nękał mojej dziewczyny.-odpowiedział i przyłożył woreczek do policzka. Z jej oczu ,sama nie wiedziała dlaczego popłynęły łzy. Nie miała pojęcia ,to było po prostu straszne i wspaniałe jednocześnie. Wspaniałe ,bo zrobił to dla niej. Straszne -bo jak on teraz pokaże się na ulicy. I w końcu Jakub to ważna część jej życia!
Nic nie mówiąc pocałowała go ,a w odwecie usłyszała tylko jęk bólu. Zaśmiała się i powtórzyła swoją czynność ,tym razem z odpowiednim skutkiem.
-Kocham cię idioto.-powiedziała.-Mój obrońco. Wiesz ,że Kuba nie dzwoni?
-No ja mam nadzieję. Bo jak ja tam wrócę i dołożę jeszcze raz to mu się odwidzi. Nie takie serwy się waliło!
-Dobra ,już się uspokój.
-To jak będzie z Trydentem? Zmienisz numer ,nie zadzwoni! I nie przyleci! Chyba że stęskni się za moją pięścią.-mówił to w tak śmieszny sposób ,tym głosem przepełnionym czymś w rodzaju ,,mój spuchnięty policzek nie pozwala mi mówić i wbija mi się od wewnętrznej strony w zęby i się boje ,że się ugryzę i seplenię jak...ktoś kto sepleni''.
-Wiesz Michał ,będzie mi brakowało Twojej waleczności przez te kilka miesięcy ,ale nie - nie polecę.-odpowiedziała po chwili.-Ale przecież to nie oznacza rozstania ,prawda? Będziesz przylatywał. Dzwonił ,pisał ,rozmawiał na Skype. Jest tyle możliwości i wiem ,że to będzie ciężkie ale na chwilę dzisiejszą nie chcę wylatywać z Polski. To jest trudne-nowy język ,zero znajomych ludzi i w ogóle ... wszystko jest takie ciężkie!
*Kilkanaście dni później*
Nastał dzień jego wylotu. Pożegnali się na lotnisku i po prostu odleciał. Czekała wtedy jeszcze kilka minut ,żeby zobaczyć jak odlatuje z Warszawy. Razem z Kłosem ,Wroną i nie wiedzieć dlaczego Facundo. Podobno razem z Michałem byli jakimiś bliskimi przyjaciółmi ,o czym dowiedziała się dopiero teraz. Myślała ,że to po prostu kolega z drużyny a tu takie zaskoczenie. W międzyczasie zamawiania kawy przed Karola i Andrzeja ,zdążyli wyjaśnić sobie kilka kwestii dotyczących ich wspólnych relacji. Wyszło więc na to ,że Lena nie ma powodów go nie lubić i ...całkiem go polubiła? Okazał się inteligentnym Argentyńczykiem ,który oprócz ładnej buźki ma wiele innych cech ,którymi zdobył respekt w jej oczach.
Kilka minut później byli w mieszkaniu Kłosa,gdzie mieli spędzić kilka dni. Pokoi i łóżek było wystarczająco dużo ,chłopacy mieli kilka dni wolnego a mieszkanie było w pełni Karola. Jego rodzice przeprowadzili się gdzieś w mniejsze zwykłe osiedle ,a on nie chciał ,żeby miejsce jego dorastania zostało komuś sprzedane i zapisali je na Karola. Dzięki temu może urządzać imprezy na trzynastym piętrze w centrum Warszawy ,a co!
Razem poszli na obchód miasta. Udali się do Galerii Mokotów w której przysiedli i sączyli kolejną ,ale Starbucksową kawę patrząc na jeszcze nie zdjęte ozdoby świąteczne i sklepy powoli obwieszczające ,że jest już przecież Karnawał.
-Zapraszam was na Karnawałowe party. Ale takie dość nietypowe.-powiedział Conte a wszyscy spojrzeli na niego pytająco.
-Nietypowe?-zapytała.
-No nietypowe bo zapraszam was na pięciodniową celebrację w Rio. W tych dniach mamy całkowicie woolne! I trzeba to wykorzystać ,wy Polaki nie potraficie obchodzić Karnawału właściwie.
-My nie potrafimy?-zawetował Kłos.-No dobra ,nie potrafimy. Ale ty jesteś Argentyna a nie Brazylia. Chyba że... nie no z geografii dobry byłem ale...
-Ale czy Ciebie jakoś pogięło? Do Brazylii? Do Rio? W Lutym?
-No co ,w Lutym jest ciepło tam. Nie to co tu.
-Ale dlaczego w RIO?!
-No bo w Rio jest najlepiej obchodzony i moja siostra ma ogromne mieszkanie w Rio. I może nas przyjąć ,już z nią o tym rozmawiałem i wszystko jest postanowione i lecicie i koniec i kropka
-Poczekajcie ,doznałem olśnienia.-wtrącił Kłos a wszyscy spojrzeli na niego pytająco.-Facu cucundo Coco Jambo Conte. Boże jakie masz rymiaste imię i nazwisko!
-A w Polsce i tak byłbyś Franciszkiem ,Ferdynandem czy innym Fryderykiem Czopinem-skwitowała Lena a wszyscy i tak po chwili wybuchnęli niepohamowanym śmiechem.-A wracając do tematu, czy Ciebie po prostu pogięło?-zwróciła się do Conte.-Do Brazylii?
-No Brazylia ,ciepło ,karnawał ,samba ,piłka nożna ,stadiony ,lato ,ciepło ,lato ,ciepło. JA CHCE LATO!
*Kilka dni później*
Po powrocie z Warszawy Facu był zachwycony. Odwiedził miejsca ,w których nigdy nie był ,zobaczył stolicę w najlepszym momencie dnia: nocy i ogólnie zwiedził chyba wszystkie galerie na Śródmieściu zaczepiając przy okazji o Wolę i Mokotów oraz stwierdził ,że z chęcią zmieniłby branżę i grał dla Legii albo zmienił klub na Politechnikę.
W domu codziennie próbowała skontaktować się z Michałem ,lecz co chwila któreś z nich miało problemy. Albo ona miała słabe połączenie ,albo on ,bo dopiero co podłączyli go do świata. Albo trening ,albo jej praca.
Skończyły jej się tabletki ,a nie miała czasu pójść po receptę po nowe ,więc stwierdziła ,że wszystko jest w porządku i poradzi sobie bez nich. Gdyby Michał to usłyszał ,ukręciłby ,urwał i zjadł na obiad jej głowę a potem wepchał jej tabletki na siłę. Tak ,Michał. Lena bez niego chyba zginie w tym Bełchatowie...Mimo wszystko wiedziała,że tak będzie. Przerwane rozmowy ,kilka cichych dni z jednej i drugiej strony. Po prostu się od siebie oddalali ,i ona to widziała. Nie wiedziała ,co będzie po jego powrocie i czy będzie tak samo jak kiedyś.Nie będzie-to jest pewne.
Po długim czasie nareszcie udało im się do siebie dodzwonić.
-Boże ,ta technologia ,ta technologia.-powiedział na wstępie.-Lena ,matko moja piękna i kochana! Jak ja Cię dawno nie widziałem me kochanie me ,cmok cmok hasztag low.
-Dość czułości mój panie. Kami cię pozdrawia. I masz wracać.-udała minę smutnego psa.
-Niedługo mam wolne i wracam. Więc szykuj się,dom posprzątaj żeby siarki nie było. Żadnych serpentyn i balonów nie chcę widzieć. Rób imprezy ale żebym ja o nich nie wiedział bo mi się serce rozpada jak słyszę o imprezach w Łódzkiem.
-To wracaj no! Ja tu cierpię i w ogóle.-powiedziała ,lecz przerwał im dzwonek do drzwi.-Oho ,pewnie sąsiadka. Lubie ją ,ostatnio opiekowała się Kami i o dziwo wyszła szczęśliwa ,najedzona i żywa. Potem zadzwonię. Godzina rozmowy na nic!Dobra ,bez zbędnych czułości. Żegnaj ,całuję ,wracaj ,wygrywaj.-pożegnali się a Lena zamknęła laptopa i poszła otworzyć drzwi.
O dziwo drzwiach wcale nie stała sąsiadka.
-Lena ,muszę Ci coś powiedzieć. Coś najważniejszego co kiedykolwiek powiedziałem i nie może to dłużej czekać...
___________
Tyle świąt dookoła :D
Dzisiaj nie mam nic na usprawiedliwienie ,nie mam nic do powiedzenia no i o.
Pozdrawiam :*
Za tydzień ruszam (chybachybachybachybachyba) z http://sam-na--sam.blogspot.com/
PS. Wszyscy lubią hasztagi ,no nie? :_:
No i wyjechał :( Smutno! mam nadzieję,że ten wyjazd niczego nie popsuje! no i, że Kuba nie powróci... No i kto stał za drzwiami?!
OdpowiedzUsuńOoo nie ,niech idzie do lekarza bierze leki i bądź zdrów!
OdpowiedzUsuńMichał wyjechał ,no serio? Nie nadążam za Tobą no! :(
Tyle akcji ,tyle :P
Tylko weź go wróć i za drzwiami niech stoi ktoś normalny ,proszę :)
/Moooooooooooortiś :****
No nie, nie wierzę, że pojechał bez niej :/
OdpowiedzUsuńMiał ją na siłę w walizke zapakowac xd
Conte jak zawsze szalenie i rozrywkowo <3
Niech Michał lepiej szybko wraca z tych Włoch noo :/
Pozdrawiam i życzę weny :***
Jak Michał mógł tak po prostu wyjechać ?! To ja sie nie zgadzam :p
OdpowiedzUsuńeverythings-gonna-be-alright2.blogspoy.com ---> zapraszam na 8 rozdział :D
Przybywam zwabiona reklamą na moim blogu. :>
OdpowiedzUsuńNadrobiłam poprzednie rozdziały i stwierdzam, że jest tu bardzo ciekawie. ;)
Dlaczego ten Winiar wyjechał bez niej? Nie rozumiem tego. A mogło być tak pięknie, taka sielaneczka... Coś czuję, że ten wyjazd może tutaj dużo namieszać.
Conte... uwielbiam go w tym opowiadaniu. :D Prześmieszny gość. Pobalowałabym z nim w tym Rio.
Ciekawe, kto stoi pod tymi drzwiami? ;> Nie mam pomysłu, liczę na to, że mnie jakoś fajnie zaskoczysz.
Zapraszam do mnie :D Wczoraj dodałam rozdział VIII. ;)
Coś mi się wydaje że Facu dużo tu namiesza i że to on właśnie stoi za drzwiami :D Czekam na następny!
OdpowiedzUsuńWchodzę w bohaterów... Na widok Winiara uśmiech wychodzi na twarz, ale się go spodziewałam. Gdy zobaczyłam Facu, zaczęłam piszczeć z radości. Dosłownie! Już mnie kupiłaś, samymi postaciami. Później jeszcze doszło "Real Madryt ponad życie" i kurde chyba mam zawał... Dziewczyno, jak ty piszesz o takich ludziach, to normalnie mój ideał!! No prawie, bo trzeba by bylo zamienić Chelsea na Arsenal, a to znacząca różnica, jednak... ideał!! Niemal bratnia dusza!! Masz może gg? xdd Ale nie, pytam na poważnie, chciałabym popisać z taką osobą jak ty;) W razie czego zostawiam swoje, jeśli będziesz miała ochotę się skontaktować, zapraszam: 52239191. Będę czekała. A teraz coś o opowiadaniu:
OdpowiedzUsuńRymiaste imię i nazwisko, ten to zawsze coś dowali;p Piłka nożna, stadiony, smaba... Tańczyłam sambę z przyjacielem na geografii (nie pytać!!), wtedy jest się tak blisko siebie*-* Już ich widzę razem, pod gwiazdami, w tak romantycznej scenie. Nie, wiem, to tylko marzenia, ale Facu pewnie i tak namiesza, a że kocham ich oboje i jest mi wszystko jedno, z którym będzie i czy wgl z którymś będzie, to sobie marzę;) Ach, no i kto stoi w drzwiach? Tyle pytań, zero odpowiedzi...
Czekam na dalszą część tego jakże boskiego opowiadania, które automatycznie ląduje na liście obserwowanych i polecanych. Uwielbiam je!
A w wolnej chwili zapraszam do siebie na głównego bloga, myślę, że znajdziesz coś dla siebie. A jak nie, to się przekonasz, czy chcesz popisać z taką idiotką;)
http://suenos-pisze.blogspot.com/
Powodzenia w dalszym pisaniu!
suenos;**
Wyjechał bez niej?!! :O pogięło ich czy pogięło?
OdpowiedzUsuńConte rozwala pozytywnie! Czuję, że on wykorzysta sytuację ^^
Niech Michał potem nie będzie miał pretensji, że Lena znajdzie sobie kogoś innego. On miał ją tam wziąć! Nie ważne jakim sposobem, ale wziąć!
Rozdział świetny! ♥
Pozdrawiam :*