piątek, 28 listopada 2014

[07]Wherever there is you

Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki Of Monsters And Men-Silhouettes

   Zza drzwi wyszedł Kamil ,a tuż za nim Kuba. Lena chciała wstać z łóżka i wydusić z siebie jakiekolwiek słowo ,ale po prostu nie mogła. Jedyne co czuła ,to serce prawie wyskakujące z jej klatki piersiowej. Głosy dookoła znowu były głuche ,brzmiące jak echo. Odbijające się w jej głowie chyba miliony razy.
-Lena?-z odrętwienia wyrwał ją Michał ,który złapał ją za rękę.
-Nie ,nic...-odpowiedziała po chwili i spojrzała na Kubę. Wszyscy oczekiwali tych pierwszych słów ,wypowiedzianych w jego stronę ,lecz one cały czas nie mogły wyjść z jej ust.
-Przepraszam-zaczął jako pierwszy.-Nie chciałem tego ,byłem do tego zmuszony.-podbiegł do jej łóżka i ukucnął.-Naprawdę nie chciałem.-z jego oczu wydobyły się łzy. Wciąż czekał na jej słowa skierowane do niego. Było to najdłuższe chyba oczekiwanie w jego życiu.
-Ale to zrobiłeś.-odpowiedziała po dłuższym czasie.-Postaw się na moim miejscu.-mówiła coraz szybciej i bardziej nerwowo.-Co byś zrobił ,gdybyś myślał ,że ja nie żyje? Ta cała wasza akcja co miała na celu? Zabicie mnie czy Ciebie? Bo ty byłeś zabezpieczony. A ja? Nie pomyśleliście o tym? Co byś zrobił ,gdybym to ja wtedy umarła? A ty byś nie został postrzelony? Co gdybym to ja była w to wszystko wplątana i trzy lata udawała że nie żyje. Co byś do cholery zrobił?!
-Lena.
-Kuba! Wyjdź. I wróć trzy lata temu ,proszę.
-Lena ,przepraszam do cholery! Nie miałem wyjścia!-zaczyna się tłumaczyć.-Ja tego nie chciałem! To oni mi kazali ,ja nie chciałem Cię zostawiać bo Cię kocham!
   Ciągle się tłumaczył, lecz Lena miała wszystkiego dość i nie chciała go słuchać. Uratował ją lekarz ,który chciał ją zabrać na badania. Wyskoczyła z łóżka jak z procy i pognała za doktorem ,który po chwili podłączył ją do różnych kabelków i nasłuchiwał jej serca.
-Uspokój się i oddychaj tak jak zawsze. Nie denerwuj się ,wszystko będzie dobrze. Potem zrobimy ECHO i badanie wysiłkowe do wykluczenia niedokrwienia. -zaczął jej tłumaczyć ,na co ona pokiwała głową.Kilka minut później wreszcie się odezwał.-Wskazuje na arytmie ,ale trzeba wykonać jeszcze kilka badań. Między innymi czekamy na wynik krwi ,bo były małe problemy w laboratorium.
   Gdy Lenie robiono badania ,Michał zawzięcie dyskutował z Kłosem i Andrzejem o zaistniałej sytuacji. Nie pojmował ,jak to w ogóle możliwe. Sądził ,że zaraz się obudzi i nie powie o tym Lenie ,bo posądzi go o niedorobienie mózgu-bo tak własnie mówiła ,gdy ktoś palnął coś głupiego ,na temat ale tak idiotycznego ,że nie potrafiła opanować śmiechu.
I to właśnie w niej pokochał. Nie bała się śmiać ,nie bała się mówić co myśli.
-Ja to bym zakopał go i wmówił Lenie że to sen.-zaproponował Wrona w pewnym momencie.
-A ja bym go wysłał na Sybir. -odpowiedział Karol.
-No ,albo na Islandię? Ale bez kasy ,żeby nie miał łatwo.
-Dobre!
-Przepraszam ,że przerywam dysputę. Ale o czym wy w ogóle pierdzielicie?
-Ratujemy Ci związek!-odpowiedzieli jednocześnie.
-Jak to?
-No tak to.-zaczęli mu tłumaczyć ,lecz inicjatywę przejął ten młodszy.-No przecież pojawił Ci się konkurent.
-Jaki konkurent?-wciąż nie potrafił pojąć ich słów ,a bynajmniej nie chciał. Bo doskonale wiedział ,o co im chodzi.
-Ona z nim była w cholerę czasu.
-Tak ,a jeszcze niedawno płakała mi na ramieniu ,że umarł. No proszę was...
-Zapamiętaj nasze słowa.
-Dobra ,przestańcie.-miał ochotę chwycić kurtkę i wyjść trzaskając za sobą drzwiami po czym po prostu wybiec do paru i wylać wszystko w biegu do końca wytrzymałości.
-Winiar ,po prostu ja na Twoim miejscu nie brałbym sobie tego do serca .Ale nie spieprz tego ,błagam.-po chwili milczenia głos zabrał środkowy.-Dawno na weselu nie byłem, bierz się za to.
*Kilka godzin później*
   Lena leżała już w swoim łóżku i rozmawiała z Michałem o wynikach ,które znała tylko z EKG.
-Tak jak mówili ,podejrzewają że to arytmia. Musze jeszcze stwierdzić rodzaj i to wszystko ,ale mówią że to jakaś łagodna ,wcześnie wykryta. Nie dawała jeszcze dużo objawów ,a to dobrze.  Jakaś tachykardia i mam mieć EKG holterowskie czy inne hawkinsy , 24 godziny się je robi. Nie słyszałam nigdy o tym ,ale lekarz mi tłumaczył ,że po prostu jesteś podłączony do czegoś i to się potem odczytuje i się wie coś tam. Nie wiem.
*Z perspektywy Michała*
 -Lena ,mogę Cię o coś zapytać?-i jak z tego teraz wybrniesz? ,,Hej Lena ,chcesz zostać moją żoną ,bo boję się że Kuba mi Ciebie zabierze ,Kłos i Wrona mi tak powiedzieli''. To było głupie ,że chciałem zacząć taki temat. Teraz musiałem wymyślić coś na zastępstwo ,żeby nie wyjść na debila.-Nie mówili kiedy wychodzisz?
-O to? Człowieku-zaśmiała się.Kochałem jej śmiech ,nawet ten szyderczy ,ze mnie. Ta miłość mnie opętywała i nie potrafiłem się z niej wydostać. Nie chciałem.-Nie wiem jeszcze. Zależy od wyników. A co ,planujesz imprezę-niespodziankę?
  Tak ,planuję imprezę niespodziankę. Nie imprezę ,ale niespodziankę tak.
Zaśmiałem się tylko i pocałowałem ją. Uwielbiałem ją całować. I nie pozwolę na to ,aby kiedykolwiek ktoś inny mógł doświadczyć tej przyjemności na ustach Leny. Nigdy.Mówię ,myślę jak jakiś psychopata ,który mógłby być zdolny do zamknięcia jej w piwnicy i nie wypuszczenia już do końca jej życia. Byłaby zdesperowana i przy każdej możliwej okazji chciała uciec ode mnie. Psychopata. Psychopata Michał.
-Ale muszę się Ciebie zapytać ,co myślisz o tym wszystkim. Co się teraz dzieje. O Mateuszu ,Kamilu ,Kubie. Bo ani razu nie zapytałem Ciebie co o tym sądzisz. I muszę.
-Co myślę? Nic nie myślę. Nie potrafię o tym myśleć. Czuje się ,jak w jakiejś ukrytej kamerze i w momencie jego przyjazdu wyimaginowałam sobie kolorową postać ,która mówi ,,Wkręciliśmy Cię''. Tylko to był niesmaczny żart. I nawet o tym nie myśl.
-O czym?-dopytałem kompletnie nie wiedząc o co jej chodzi.
-O tym ,że wrócę do Kuby. Ty wróciłbyś do kogoś ,kto od trzech lat nie żyje?
-No...nie.
-Więc widzisz.-odparła ,a ja się tylko uśmiechnąłem. Nie wiem dlaczego ,ale pierwszy raz jej nie wierzyłem.
*Kilka godzin później*
    Wyniki badań krwi wskazywały na anemię ,a zobrazowane wyniki tych wszystkich badań serca na migotanie przedsionków. Sama nazwa brzmi strasznie ,prawda? Ale nie taki diabeł straszny jak go malują i Lenie wystarczą tylko leki przeciwkrzepliwe i żelazo z jakimiś witaminami i może spokojnie wracać do domu. Musi też pilnować swojego ciśnienia i często chodzić do lekarza.
Więc następnego dnia ,gdy czuła się o tyle dobrze ,że mogła wracać do domu ,zabrałem jej walizki do samochodu i odjechaliśmy do naszego mieszkania. Kuba nie dawał znaku życia ,co było dla mnie swego rodzaju ciszą przed burzą. Wiedziałem ,że ta burza i tak wybuchnie.I pozostawi po sobie ślady.
Ale na razie myślałem tylko o jednym: O Lenie i o niespodziance dla niej.
  Wchodząc do mieszkania ,przepuściłem ją pierwszą. Usiadła na kanapie ,zmęczona siedzeniem i leżeniem w szpitalu. Przechodząc obok sypialni ,zgodnie z umową puknąłem w drzwi i usiadłem obok niej. Lena zdziwiona spojrzała na mnie ,a ja tylko wzruszyłem ramionami. Po chwili z pokoju wyszedł Karol ,Andrzej i niespodzianka.
Dziewczyna z wrażenia wstała z miejsca i zakryła usta ręką ze zdziwienia ,gdy zobaczyła stojącego pod jej nogami psa rasy Akita Inu -dokładnie takiego, jakiego chciała. Ukucnęła przed nią i zaczęła głaskać jej rude futro - była to suczka o typowym dla tych psów futrze.
-Matko ,Michał.-powiedziała do mnie ,a po jej policzkach popłynęły łzy szczęścia.-Michał!-powtórzyła i rzuciła mi się naszyję.
-Spokojnie spokojnie mała ,masz chore serce.-odpowiedziałem.-Już mam dość widywania Cię w szpitalu.-nic nie odpowiedziała ,tylko mocniej się wtuliła. Odwróciła się do chłopaków i również ich przytula ,dziękując.
  W sumie to oni cholernie przyczynili się do tej inwestycji ,jaką była suczka Kami. To oni pojechali po psa do Warszawy ,żeby nie obwiniała mnie za pozostawienie jej w szpitalu samej ,tylko z pielęgniarkami i z niezrównoważonym pielęgniarzem ,który swoją drogą był najgenialniejszym człowiekiem jakiego obydwoje poznali. Niezrównoważony jest tu jak najbardziej pozytywnym słowem. Ma wszystko poukładane ,równy z niego gość. Był tak pozytywny ,że Lena nazwała go ,,niezrównoważony'' ,ponieważ dawał wrażenie wiecznie szczęśliwego człowieka ,któremu radość sprawia jego praca.
*Następnego Dnia*
  Michał pojechał na trening. Tak ,nie ma laby. Koniec leżenia na tyłku!
Lena siedziała sama...już nie sama ,tylko z Kami,na kanapie i oglądała bez celu jakąś telenowelę. Pies od razu ją polubił. Była bardzo przyjazna ,lubiła być głaskana. A ona ze względu na swoją ,,chwilową niezdolność do pracy'' była uziemiona. Jedyne co mogła robić to siedzieć w domu i czuć się coraz gorzej ,ale nie ze względu na arytmię i anemię ,a ze względu na siedzenie ciągle w jednym miejscu.
Gdy usłyszała dzwonek do drzwi ,pies szczeknął a ona sama podskoczyła z przerażenia i znowu czuła ,jak serce podskakuje jej do gardła. Wstała z miejsca i doszła do drzwi. Niepewnie przekręciła klucz i przycisnęła klamkę.

_________

Matko ,niedługo święta. Wszystko takie świąteczne i w ogóle :D
Dopiero co wyrzucało się choinkę ,a tu się myśli o następnej.
Nie wiem ile rozdziałów będzie ,ale na pewno więcej niż w I been trying too hard :D
Pozdrawiam :*
PS.W pierwszy grudniowy piątek prawdopodobnie ruszę z http://sam-na--sam.blogspot.com/ :D
PSS.Zapraszam do zakładki ,,Świąteczny speszyl ,czyli jednoparty'' .W niej dokładniejsze informacje ,więc zapraszam no! I liczę na opinię,czy warto z tym ruszać :D 

piątek, 21 listopada 2014

[06]I'll be sure it's forever


Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki Dawida Podsiadło-No Part II


-Jak się dowiedziałeś?
-Przeszukałem wszystkie możliwe bazy i nic. Przesłuchiwałem setki ludzi ,robiłem wszystko,żeby tylko się dowiedzieć. Przez pierwszy rok prawie codziennie nie przesypiałem nocy tylko po to ,żeby dowiedzieć się kto zabił Kubę. A wystarczyła jedna wizyta ,jedna.
-Ale co się stało?-zapytała już strasznie zdenerwowana i zestresowana całą sytuacją.-Kamil!
-Wiesz co? Wczoraj siedziałem w biurze i dopracowywałem sprawę zaginięcia a do moich drzwi zapukał jakiś dziwny koleś. Miał czarną kurtkę ,okulary przeciwsłoneczne. Taki typowy gangster ,mafioza zjawia się na komisariacie. On się mnie pyta ,gdzie znajdzie detektywa Kamila ,to ja do niego że no to ja. Wiesz co mi powiedział.
-No mów do cholery.
-Na wstępie się ładnie powitał. I kazał mi iść za sobą. A ja wiem przecież ,co tacy potrafią ,do czego są zdolni. Więc nie chciałem. Ale on powiedział ,że wie dużo o sprawie Kuby. To za nim poszedłem...
-Ale żyjesz przecież. No co dalej ,mów.
-Wsiadłem do samochodu ,on zdjął okulary i kurtkę. Wyglądał nareszcie jak człowiek i zawiózł mnie w jakieś dziwne miejsce na obrzeżach Warszawy,gdzie domy są daleko od siebie i wiesz ,takie sprawy. Wysiadłem z samochodu i cały czas szedłem za nim ,nie wiedząc po co. Weszliśmy do jakiegoś budynku ,który z zewnątrz wyglądał jak wielka ruina ,a w środku był urządzony lepiej niż to co macie tutaj.
-Ty mówisz mi o sprawie zabójstwa mojego narzeczonego czy opowiadasz mi bajkę o Jasiu i Małgosi?
-No i wiesz kogo tam zobaczyłem?
-Kogo?!
-Kubę!
-Jak to Kubę?-odpowiedziała zszokowana.
-On jest w programie ochrony świadków. Jakimś nietypowym ,bo jedynym wyjściem było wystawienie go jako przynęty. I od trzech lat musi tam siedzieć. Miejscowość jest mała ,a on tam wszystko ma. I z domu też wychodzić może ,bo nikt go nie podkabluje. Nawet nie mają kogo ,bo jego ,,zabójcy'' już dawno zamknęli sprawę. Oni ich mają ,wiedzą kto to i niedługo mają ich zapuszkować. Współpracują z policją ,tylko ja do cholery jasnej nie wiem dlaczego nikt mi nie powiedział!-mówił dalej ,a Lenie zaczęło robić się gorąco. Rozejrzała się dookoła i wzruszyła ramionami ,po czym powtórnie spojrzała na Kamila. Poczuła ,że powoli upada na ziemię a dookoła słyszy krzyki ,które odbijają się niewyraźnym echem w jej głowie.
*Kilka godzin później*
  Obudziła się podłączona do respiratora. Powoli rozejrzała się dookoła ,nie wiedząc za bardzo o co chodzi. Z okna naprzeciwko wywnioskowała ,że jest noc.
Słyszała pikanie aparatury ,do której zresztą też była podłączona. Chciała zdjąć ciążące jej na twarzy ,,coś'' ,lecz nie miała nawet siły podnieść rąk.
Zaczęła szybko oddychać i nie potrafiła tego powstrzymać. Serce waliło jej jak oszalałe ,a ona widziała znowu te ciemne plamy ,gdy tylko przypomniała sobie o Jakubie.
Aparatura wskazywała na akcję serca tak przyśpieszoną ,że po chwili w jej sali był lekarz i pielęgniarka ,która podała jej jakąś strzykawkę ,po której całkowicie odpłynęła z unormowanym oddechem.
  Obudziła się ,gdy na dworze było już jasno. Obok niej siedział Michał ,który trzymał jej rękę i leżał częściowo oparty o jej łóżko szpitalne.
-Michał-szepnęła.-Michał.
-Co się stało?-odpowiedział od razu ,ledwo przytomny ,lecz przestraszony.
-To chyba ja powinnam zadać to pytanie. Dlaczego oni mnie do tego podłączyli?
-Po przewiezieniu do szpitala nie mogli Cię ocucić. A gdy na chwilę się obudziłaś ,stwierdzili u Ciebie niewydolność oddechową. Matko ,jak ja się martwiłem...
-Ale ja chcę jechać do Warszawy.
-Po co?
-Kuba żyje ,nie rozumiesz?-powiedziała i zaczęła się szarpać z rurkami i kablami ,a Michał siedział nieruchomo próbując przetrawić słowa ,które przed chwilą wypowiedziała. Lecz gdy zorientował się ,co chce zrobić ,pociągnął ją za rękę i próbował powstrzymać.
-Oooo nie-podbiegł do niej lekarz.-Nie wyjdziesz stąd na razie. Musisz jeszcze trochę poleżeć.
-Boooże!
-Nie rozumiesz ,że narażasz swoje życie? Niewydolność oddechowa to nie jest zabawa!-dokończył lekarz. -Masz też arytmię. Musimy wykonać ECHO i RTG. Serio niczego nie zauważyłaś? Nie miałaś ostatnio jakiś dolegliwości? Zmęczenia czy problemów z oddychaniem?-zapytał ,a ona spojrzała na Michała.
-Po prostu za szybko się męczę. To nic wielkiego.
-Nic wielkiego? Po badaniach się okaże. Ale to mimo wszystko nie zagraża Twojemu życiu. Zawsze są jakieś szanse ,ale u Ciebie zostało to wcześnie wykryte bo Arytmia jest niewielka. -powiedział i się pożegnał ,po czym wyszedł zostawiając ich samych.
-A jest jeszcze Kamil?-zapytała Michała.
-Powiedział ,że wróci jutro.
-A gdzie pojechał?
-Chyba wrócił do Warszawy bo miał jakieś wezwanie ,czy coś.-odpowiedział i ponownie złapał ją za rękę.-O co chodzi ,jak to Kuba żyje?
-No normalnie ,te trzy lata to było kłamstwo. Pogrzeb ,grób. Wszystko. Jedno wielkie kłamstwo. Muszę zadzwonić do Mateusza.-wstała gwałtownie ,lecz zakręciło jej się w głowie i z powrotem usiadła.-Daj mi telefon.-odparła i wyciągnęła do niego rękę. Wyciągnął jej telefon z kurtki i podał go.Znalazła go w liście kontaktów i zadzwoniła.
,,-Halo?-usłyszała zaspany głos Mateusza-Lena ,co się stało?''
,,-Kuba żyje!''
,,-Jak to żyje?-zapytał nie dowierzając-Co ty gadasz Lena?!''
..-Był u mnie Kamil. I powiedział ,że on jest w programie ochrony świadków.''
,,-Boże ,ale gdzie on jest ,gdzie jest teraz?''
,,-W jakiejś wsi pod Warszawą''
,,-Boże ,jadę tam. Gdzie jest Kamil? Jadę do Ciebie. Wsiadam w pociąg i jadę.''
,,-Nie!-uprzedziła go.-Kamil jest w Warszawie ,do niego jedź. Nie do mnie''
,,-Dlaczego?''
,,-Ja jestem w szpitalu-zaskoczyła go. Zawsze się o nią martwił ,a to był dla niego ogromny cios. ''
,,-Co? Jak to? Lena! Co się stało?''
,,-Nic wielkiego.Wiesz ,ja muszę kończyć. Skontaktuj się z Kamilem.-powiedziała prawie płacząc ,gdy pomyślała tylko o Kubie.Mateusz próbował dalej z nią rozmawiać ,lecz ona się rozłączyła i odłożyła telefon''
   Wróciła na swoje miejsce leżące i popatrzyła na Michała zeszklonymi oczami. Chwilę potem ,rzuciła się na niego z płaczem.
-Zabierz mnie stąd.-powiedziała do niego. Kompletnie nie wiedział o co jej chodzi.-Uratuj mnie przed tym wszystkim Michał ,proszę.-mówiła zapłakana.-Niech nikt mnie nie znajdzie.-wtuliła się mocniej.-Błagam.
*Kilka godzin później*
   Lena płakała dobre pół godziny. Potem zmęczona usnęła ,a on wyszedł z sali i wybiegł na dwór. Tak cholernie się o nią bał. Bał się ,że ją straci. Na rzecz tego Kuby.
Przecież sama mówiła ,że kochała go jak nikogo innego.
Z drugiej strony było to kłamstwo. Bo to było kłamstwo. Ale potworne. Kłamać ,że się nie żyje. Przez trzy lata nie dawać oznak życia ,a potem nagle wymagać od wszystkich zrozumienia. Ma szczęście ,że się tu nie pokazał ,bo chyba obiłby mu tą buźkę.
   Na dzień dzisiejszy niczego nie był pewien. Od wczoraj cały czas trzęsą mu się ręce ,na szczęście nie ma treningu. Widok jej podłączonej do tego całego dziadostwa doprowadzał go do płaczu. Mimo ,że to zdaniem lekarza nie jest nic strasznie poważnego ,miał ochotę rozpłakać się jak małe dziecko. Chciał o tym poczytać. Ale bał się ,że to tylko wpędzi go w jeszcze większy dołek ,więc postanowił w stu procentach ufać lekarzowi.
Mimo wszystko ,zdał sobie sprawę z jednej ,bardzo istotnej rzeczy. Był pewny ,że ją kocha. I nie wybaczyłby sobie ,gdyby cokolwiek jej się stało. Chciałby ochronić ją przed całym światem. W swoim życiu niejedno przeszła. Ale to przekroczyło wszelkie granice. Rzecz ,którą do tej pory znał tylko z seriali i filmów ,stała się faktem i zagościła w jego życiu. Niekoniecznie w jego. Ale Lena jest częścią jego życia ,więc to też można tak nazwać. Nie chciał zostawiać jej z tym samej.
   Powiadomiony Kłos i Wrona od razu przybyli z odsieczą dla Leny ,która była w jednej ,wielkiej ,potwornej rozpaczy.
Gdy tylko wstała ,pierwszym co zobaczyła ,były dwie twarze ,wiszące nad nią i szczerzące się z byle powodu.
-Karol ,Andrzej.-usiadła.-Co wy tu robicie?
-Przyszliśmy ustabilizować ci hormony szczęścia.
-Wow. To miło.
-A tak naprawdę ,przyszliśmy spisać Twój testament.-Karol wyjął notes i długopis.-Więc dla kogo Twój telefon z tymi wszystkimi SMS'ami i danymi. Zdjęciami etc.
-Chyba was coś pogrzało.-uśmiechnęła się.
-Jest! Tak jest. Uśmiechaj się. Pięknie Ci z uśmiechem.-skwitował Wrona tak ,jakby komentował najważniejszy mecz w swoim życiu.-I podanie i gool!
-Głupi jesteście. Ale was kocham kurde!-odpowiedziała i przytuliła obydwu.-Dlaczego nie mogłam mieć takiego brata jak wy? Wrednego ,okropnego ,zabawnego i tak bardzo Karolowo Wronowego?
-Bo takie sztuki zdarzają się raz na milion lat. Właściwie ,to my jesteśmy pierwsi. Za kolejny milion lat będą nowi. Ale nie tacy fajni ,my zużyliśmy fajność.-pochwalił się Karol.
-Tak właściwie to mamy dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć tysięcy dziewięćset siedemdziesiąt pięć .-Andrzej pochwalił się swoją umiejętnością liczenia w pamięci ,a do sali wszedł Michał,który usiadł obok i przyglądał się wszystkiemu z ,,Face Palm'em'' na twarzy.
-The King is only one!
-Chyba żartujesz-Lena zwróciła się do przedmówcy ,pana Karola.
-Dlaczego?
-Nie wal mi tekstami a'la Doda ,proszę.-zaśmiała się.
-Why?
-Nie chwal się swoim angielskim.
-Warum nicht?*
-Ani niemieckim.-dodała ,a po chwili drzwi od sali zaczęły się otwierać.-A kogo to niesie?-zapytała wesoło ,dzięki atmosferze jaką wprowadzili chłopacy. Po chwili zza drzwi wyłoniła się postać ,a Lena poczuła znowu ,że jej serce gwałtowanie przyśpiesza i po raz kolejny była blisko omdlenia. Na siedząco. Ci mężczyźni.



*Dlaczego?
_________________

Trochę spóźniony ,ale no! Mam usprawiedliwienia ,duuuużo usprawiedliwień.
Ale dla jakości nie mam.Znowu jestem chora i I'M NOT GOOD NEXT TO DIAMOND.
See you in a week.

/takie przechwalanie się angielskim,takie.
Chciałabym jeszcze zaznaczyć ,że staram się nadrabiać wszystkie zaległości na blogach ,ale wolne mam tylko Weekendy i to nie całe ,bo tylko soboty i czasami piątki. Ale obiecuję nadrabiać.
Pozdrawiaaam :*

piątek, 14 listopada 2014

[05]My heart was stolen

Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki BOKKA-Town Of Strangers


-Matko Bosko-powiedziała bez namysłu.
-Karolowsko-dokończył nie kto inny jak sam Kłos ,za którym stał Wrona.
-I Wronowsko.
-Co wy tu...-zapytała zdziwiona.-Ta Warszawa teraz jakaś modna czy coś?
-Przyszliśmy towarzyszyć Ci w ostatniej drodze życia-zażartował Karol.-A tak naprawdę to jesteśmy tu w celu bliżej nieokreślonym.
-Uwielbiam wasze tajemnice-skwitowała a dwaj prawie bracia z bliżej nieokreśloną misją dosiedli się do ich stolika.
   Wizyta w restauracji przedłużyła się i to strasznie.Była to zwykła restauracja w centrum ,przez którą dziennie przemierzało setki ludzi ,głównie obcokrajowców którzy siedzieli chyba na widoku w każdym możliwym kierunku świata. A Michał śmiał się,że wybrał ją z myślą ,że nikt go tu nie pozna. O ile to był jego żart ,nikt i tak nie zwrócił na niego ani na chłopaków uwagi.
-Ale wy tajemniczy-zaśmiała się Lena przy wyjściu z restauracji.-Ale to wszystko przez brak make-up'u. Mówię wam.
   Gdy wracali ,po drodze zaczepiło ich kilku fanów. Lena zazwyczaj wtedy musiała brać od nich aparaty ,telefony ,cokolwiek i robić zdjęcia. Wszystkie przechodzące dziewczyny patrzyły na nią ze wzrokiem w stylu ,,Matko ,co to za jakaś dziewczyna''.
Po powrocie udali się w kierunku cmentarza. Lenie udało się zaczepić o niego jeszcze w tym miesiącu ,z czego była niesamowicie szczęśliwa. Nikt jej nic nie zarzuci i wszystko będzie tak jak być powinno.
*28 września 2014*
  Po przeprowadzce do Bełchatowa zdążyła zapoznać już kilku siatkarzy tej drużyny ,którzy nie byli na Mistrzostwach bądź są z innej reprezentacji. Zdążyła się również z nimi zaprzyjaźnić. I byliby to wszyscy ,gdyby nie jeden mały wyjątek? Mały? Jeśli 198 cm można uznać za kogoś małego ,to tak.
A był nim Facundo Conte. Człowiek ,który denerwował ją jak nikt inny.
Jej zdaniem był za bardzo pewny siebie. Myślał ,że dzięki tej jego buźce będzie miał wszystko. Ale nie! Nie będzie miał!
Wolała zajmować się imprezą-niespodzianką urodzinową ,którą razem z Karolem i Andrzejem organizowali. Oni zapraszali ,a on organizowała tort ,jakieś ozdoby i salę ,bo Michał w stanie prawie depresyjnym siedzi cały czas w domu. Mówi ,że to wina jesieni. I pustki spowodowanej zakończeniem się mistrzostw. A dzisiaj myślał ,że wszyscy pozapominali o jego urodzinach ,więc to jeszcze bardziej ,,pogłębiło jego smutek''.
-Pójdziesz ze mną do tego znajomego?-zapytała po raz kolejny ,znudzona już tym ciągłym powtarzaniem tego pytania.
-A gdzie to jest?-odpowiedział.
-No tam gdzieś...No. No tam no. W tym...
-Lena!-zaśmiał się.
-Ja tu mieszkam od kilku dni człowieku! A on mieszka za tym klubem tutaj niedaleko. W centrum taki ładny klub bez gołych bab na drążkach ,więc nie marz o niczym kochanie.
-Ale ja o niczym nie marze.-wstał na chwilę ,tylko po to żeby ją złapać i usadowić u siebie na kolanach.-Mam Ciebie. Kobietę ,którą znałem kilka dni i się w niej zakochałem.-pocałował ją w policzek.
-A gdzie Twoja depresja?
-Jakoś sobie poradzę.-odpowiedział i wpił się w jej usta.
-Hola hola.-wstała z jego kolan.-Idziesz ze mną ,teraz ,now.
-Nie chce mi się...
-Cicho! Idziesz.I ubierz się jakoś w miarę ładnie ,bo co sobie o mnie pomyślą. Że przyprowadziłam jakiegoś menela spod sklepu w dresach. Tak zwany menel początkujący.-odparła stanowczo i pociągnęła go za rękę.-Zakładaj buty ,czapkę i kurtkę ,bo się jeszcze rozchorujesz i będzie katastrofa.-poszła po kurtkę zostawiając go na korytarzu.-Depresja poziom dziewczynka w podstawówce ,naprawdę.-skwitowała za jego plecami.
-Słyszałem!-krzyknął.
-I dobrze.-odpowiedziała już gotowa.-Ruszaj się. -pogoniła go ,na co on wypiął jej język.-I ja prowadzę.-zabrała mu kluczyki.-Teraz ja tu rządzę.
*Kilka minut później*
  Po dojechaniu na miejsce ,zaparkowała samochód za klubem ,gdzie było mieszkanie jej ,,znajomego'' ,który tak naprawdę był tylko właścicielem klubu i znajomym ,ale Wrony.
Wysiedli z samochodu i udali się do jego domu. Zadzwoniła dzwonkiem i otworzył im wysoki ,przystojny brunet. Zaprosił ich do środka na kawę. Znaleźli wspólne tematy ,więc Lenie pozostało tylko się ulotnić i przebrać. Zwerbowanie Michała do klubu to już sprawa Mikołaja -bo tak miał na imię właściciel.
Weszła do klubu ,gdzie byli już wszyscy. Cała sala udekorowana była balonami i serpentynami. Podeszła do Andrzeja i Karola ,którzy zaczęli zdawać jej relacje z przygotowań ,przedstawiać poszczególne partnerki każdego z siatkarzy i przyjaciół Michała. Gdy już wszystko wiedziała ,udała się do pomieszczenia ,które przygotowane było jako miejsce do pozostawienia kurtek ,torebek czy czegokolwiek. Wyciągnęła z torby swoje ubrania. Kremowa sukienka i buty tego samego koloru ,a do tego zwykłe rajstopy ,których praktycznie nie było widać.
   W tym samym czasie Michał w najlepsze rozmawiał z Mikołajem.
-Ej ,chwila.-rozejrzał się dookoła.-A gdzie Lena i Twoja żona?
-O ,pewnie poszły poplotkować w klubie. Dzisiaj zamknięty ,a jest w nim dużo miejsca takiego idealnego do plotkowania.-zaśmiał się ,a Lena zgodnie z planem puściła mu sygnał ,który oznaczał ,że wszystko jest już gotowe i może sprowadzać jubilata.-Wiesz co? Chodź do nich.
-No spoko.-odpowiedział i wstał z miejsca po czym razem wyszli z mieszkania. Właściciel otworzył drzwi i weszli do klubu ,w którym było całkowicie ciemno ,dopóki nie zapalił światła.
Wszyscy schowani byli za ogromnym blatem nad którym wszyscy w normalne dni pili ze smutku ,radości czy jakiegokolwiek innego powodu. Chowali się też za schodami ,fotelami ,a gdy weszli na środek ,każdy wyskoczył ze swojego miejsca i zaczęli donośnie śpiewać ,,Sto lat''.
   Michał nie dowierzając stał z wielkim uśmiechem i rumieńcami na policzkach.
-Boże-zaczął-Już się bałem ,że nikt mnie nie kocha.
-Nikt Cię nie kocha ,przyszliśmy tu na darmowe drinki!-krzyknął jeden z chłopaków.
-Dokładnie. Ty to tam już ujdziesz ,ale pierwsza wersja zakładała ,że Ciebie tu nie będzie.-powiedział Facundo swoją łamaną polszczyzną.
-Tak tak-do Michała podeszła Lena ,a z głośników wydobyła się głośna muzyka. Każdy rozszedł się w swoją stronę i tak zaczęła się ,,największa impreza jaką widział Bełchatów'' ,jak to nazwał ją sam Conte.-Wszystkiego najlepszego.-pocałowała go.
-I jak ja mam się teraz odwdzięczyć.-zaśmiał się i objął ją w pasie.
-Zero depresji ,zero gadania o jesieni. I zero rozmawiania o smutnych pieskach w internecie.-pogroziła mu palcem.
-Zgoda.-cmoknął ją w policzek.-To chodź tańczyć ,bo bosko wyglądasz.
*Następnego Dnia*
   Cała impreza zakończyła się około 3. Siatkarze musieli wracać ze względu na trening ,który odbywał się następnego dnia w godzinach wieczornych ,co przemawiało za zostaniem jednak do tej trzeciej. Nie nadużywali alkoholu ,znali swój umiar. Takie towarzystwo lubiła Lena. A z Mateuszem czasami takiego towarzystwa nie miała.
Pierwszy rok po śmierci Jakuba ,pił prawie co weekend. Ona w sumie też ,towarzyszyła mu w każdej imprezie ,żeby tylko zapomnieć. Ale zorientowała się ,że to nie jest odpowiednia droga i zaczęła się hamować. A on nie ,on pił dalej. Raz ,gdy pijany przyszedł do jej domu ,powiedział jej ,że ją kocha a chwilę potem usnął. Potem nigdy o tym nie wspominał ,więc ona też nie miała zamiaru. Sądziła ,że zapomniał ,że gadał głupoty. Może i tak. Ale nigdy prawdopodobnie się nie dowie.
-Ja lecę na trening.-Michał nareszcie od kilku dni wstał z kanapy z entuzjazmem i uśmiechem na twarzy.-Będę o osiemnastej.-pocałował ją i wyszedł z mieszkania ,zostawiając ją sam na sam z telewizorem ,kubkiem kawy ,kocem i laptopem.
Oglądając telewizję ,w jednym z wielu seriali w telewizji satelitarnej ,zobaczyła psa i zamarzyła sobie mieć takiego. Pies rasy Akita inu skradł jej serce i zapewne nigdy go już nie odda.
Zbliżała się osiemnasta ,a Michał już był w domu.
-Mam nadzieję ,że nie przeszkodziłem Tobie i Twojemu kochankowi-przywitał się z nią.
-Michał...
-Co takiego?-ukucnął przy niej ,opierając się o oparcie kanapy.
-Ja chcę psa.-odpowiedziała robiąc przy tym minę małego szczeniaczka ,na co on się zaśmiał.
-Psa?-powtórzył po niej.
-Tak. Akita inu!
-Oj ty moje dziecko.-wstał i usiadł obok niej.
-Idź się umyj śmierdzielu ,a nie.
-Czekam na jakieś ostre przykłady ,dlaczego posiadanie psa byłoby dobre.
-No zostawałby ze mną ,jak ty byłbyś na treningach.
-Ale ty też na nich będziesz. Jak Ci rąsia wyzdrowieje.
-A idź w cholerę diable niemyty.-wstała z miejsca i przesiadła się na fotel. Michał znowu się zaśmiał i poszedł się umyć. W tym samym czasie ,do drzwi zadzwonił dzwonek. Lena wstała z fotela odrywając się od filmu ,który właśnie oglądała i podeszła do drzwi ,które po chwili otworzyła.
-Cześć.-powitał ją przyjaciel z biura detektywistycznego ,który zajmuje się sprawą zabójstwa.
-Cześć.-odpowiedziała i zaprosiła go do środka.-Co tu robisz? Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam?-zapytała.-No tak... detektyw. Może kawy ,herbaty ,krwi?
-Krew kusząca propozycja. Ale przyszedłem tu w innej sprawie.
-Coś się stało?
-Wiem już praktycznie wszystko o zabójstwie Kuby.-powiedział ,a ona zamarła ,bojąc się tego ,co zaraz usłyszy.

___________

O hej ,haj ,helo.
Oddaję w wasze ręce kolejny beznadziejny rozdział.
Od następnego mam nadzieję,ze zacznie się coś dziać. Bynajmniej taaaaki mam plaaaaaan :D
Pozdrawiam i do następnego :*

PS .ZA BŁĘDY KURDE PRZEPRASZAM :<

PSS, Niedługo ruszę z nowym : http://sam-na--sam.blogspot.com/ ,które mam nadzieję ,was zaciekawi. Dla zachęty załączał opis :D
Laura jest młoda, piękna i zawsze uśmiechnięta,a jej długie i gęste włosy zachwycają każdego kto na nie spojrzy. Co jeśli pewnego dnia ,włosy zaczną wypadać a uśmiech z jej twarzy zniknie na bardzo długo? Co jeśli przez jedno spotkanie ,zmieni się jej światopogląd? Jedno jest pewne: łzy i ból. Oraz siatkówka ,która potrafi dużo zdziałać i naprawić. 

piątek, 7 listopada 2014

[04]I swear I lived

Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki OneRepublic-I Lived



   Po powrocie do hotelu siatkarze postanowili zrobić wielką imprezę ze swoimi narzeczonymi ,żonami i dziewczynami. No i oczywiście ze sztabem ,bo jakby to tak. Widok Antigi i Pawła po kilku piwach był przekomiczny. Wszyscy skakali ,krzyczeli ,tańczyli i lali się szampanami więc współczuła tym ,którzy będą to sprzątać.
-To jak z tym medalem?-zapytała uśmiechnięta Winiarskiego ,który siedział obok niej.
-Coś za coś-spojrzał na nią,a on się zaśmiała i po dłuższym zastanowieniu pocałowała w policzek.-Tylko tyle?-zapytał zawiedziony.
-Na więcej musisz sobie zasłużyć-wstała i poszła do bufetu w celu dolania sobie jakiegoś napoju.
-Może wina?-usłyszała za sobą i skoczyła z przerażenia.
-Winiar idioto nie strasz mnie.-odpowiedziała.-Nie mogę ,ramie mnie bolało i wzięłam te leki a tam pisze : nie mieszać z alkoholem i debilami.-powiedziała ,a on nie wytrzymał i ją pocałował.
-W takim razie będziesz miała problemy-powiedział i na chwilę się od niej oderwał ,po czym znowu wpił się w jej usta.
-Zwariowałeś-zaśmiała się i odwzajemniła pocałunek.
-W takim razie zwariowaliśmy razem. Wiesz ,że teraz wszyscy nas widzą?-powiedział ,a po chwili dookoła rozbrzmiały oklaski. Na jej policzku pojawiły się rumieńce ,a Winiar podniósł ją ku górze i przeniósł na parkiet.
   Po wszystkim wróciła do swojego pokoju ,żeby spakować najważniejsze rzeczy i przygotować walizkę na jutrzejszy pociąg do Łodzi. Musiała jeszcze podjąć decyzję na temat swojej przyszłości zawodowej ,ale na razie wolała świętować z siatkarzami to zwycięstwo. Cała ta wielka ,,impreza'' dobiegła już prawie do końca ,każdy chodził w swoją stronę i śpiewał wymachując medalem.
Pociągnęła walizkę do góry ,uderzając nią o łóżko. Nie miała siły na dźwiganie jakichkolwiek rzeczy.
-Hej Lena-powiedział jedyny chyba ze wszystkich nie aż tak strasznie pijany Winiarski-Co tam?
-A nic ,próbuję ogarnąć ten burdel.-odpowiedziała i wpakowała kilka rzeczy do walizki.
-A kto to?-zapytał wskazując telefon.-Uu-zaśmiał się.-Czy ja o czymś nie wiem?
-Czy wy z Kłosem macie jakiś problem?-odparła i zabrała mu telefon po czym przystała na środku pokoju i złapała się za głowę ,po czym wróciła do poprzedniej czynności.
-Lena? Coś się stało? Przepraszam ,nie powinienem.
-Nie ,nic się nie stało-wymusiła uśmiech ,ale ciągle czuła ,że jest bliska rozpłakania się jak małe dziecko.
-Nie musisz mówić. Ale jeśli chcesz ,możesz mi wszystko wygadać.
-To mój narzeczony. Były narzeczony. Bo nie żyje.-spojrzała na niego-Zmarł jakieś trzy lata temu. Planowaliśmy nawet ślub ,który mieliśmy wziąć w lipcu 2012. Nie pił ,nie palił. Był żołnierzem na przepustce. Chcieli go wysłać na jakąś misję do Iraku. Pogodziłam się z tym ,mimo że było mi ciężko. Ale robiłam to dla niego ,nie okazywałam jakiegoś specjalnego niezadowolenia z jego aspiracji. Sądził ,że wyjeżdżając na taką misję się komuś przysłuży ,pomoże może nawet Ojczyźnie a i tak na pewno wróci i w trakcie będzie pisał listy. Byliśmy na takiej pożegnalnej imprezie zorganizowanej dla niego przez naszych najbliższych przyjaciół. Dwa dni później miał lot z oddziałem na kilka miesięcy. Każdy się bawił ,było fajnie chociaż przy pożegnaniu trochę smutno. Wszyscy żegnali się z nim jakby co najmniej umierał albo szedł na pewną śmierć. Potem około trzeciej nad ranem wracaliśmy do domu na pieszo. Uwielbiał Warszawę nocą ,a to była praktycznie ostatnia okazja przed jego wyjazdem do zobaczenia rozświetlonej Stolicy pod pomarańczowym niebem jakie zawsze tu gości. To był początek września i było strasznie ciepło ,więc nie było żadnych przeszkód. Szliśmy tak ,słuchając co chwila przelatujących samolotów i samochodów ręka w rękę i w pewnym momencie ktoś pomiędzy dwoma budynkami złapał mnie za rękę i walnął w głowę tak ,że zemdlałam i obudziłam się jakieś dwa miesiące później z bandażem na głowie i praktycznie bez włosów. Moim pierwszym pytaniem było ,,Gdzie jest Kuba?''. Nic nie usłyszałam w odpowiedzi ,tylko skwaszoną minę mojej mamy. Dopiero kilka minut później powiedzieli mi ,że tamtej nocy go postrzelili i zmarł po przewiezieniu do szpitala ,a ja miałam operację przez krwiaka.Nie byłam nawet na jego pogrzebie!-Michał nie wiedział co powiedzieć. Nigdy nie spotkał się z czymś takim, nie miał pojęcia co się mówi w takich momentach. Więc po postu podszedł i mocno ją przytulił ,a ona całkowicie wybuchła płaczem.
Winił się za to ,że rozdrapał tą bliznę ,ale jednocześnie cieszył się ,że on mu o tym powiedziała. Dla niego było to ważne ,był to gest jakiegoś zaufania którym go darzyła. W końcu nie mówi się takich historii ludziom spotkanym na ulicy.
-Przepraszam-szepnął i spojrzał jej w oczy-W nagrodę zawiozę Cię do Łodzi.Nie będziesz tłuc się pociągami.
-W nagrodę?-zaśmiała się przez łzy.
*Następnego Dnia*
   Lena się przemogła i wsiadła z Winiarskim do samochodu. Co prawda ,przez całą drogę włosy stały jej dęba na każdym możliwym zakręcie.
Jakoś udało mu się wywinąć z tych wszystkich wywiadów i zdobyć kilka dni wolnego na pobyt w Łodzi.
Podjęła też decyzję dotyczącą klubu ,która była dla niej niesamowicie trudna. Od zawsze podobało jej się w Rzeszowie i ogólnie była za tamtejszym klubem ,ale w Bełchatowie był Michał. I to właśnie tam chciała pracować.
-Matko ,nareszcie-krzyknęła i wypruła z samochodu niczym bolid-Boże ,przeżyłam.
-No przestań-za nią wysiadł Michał ,zamykając samochód na klucz-Nie było aż tak źle.
-Bo przeżyłam.
-Ranisz moją męską dumę.
-Oj-spojrzała na niego i udała się w stronę swoich drzwi. Otworzyła je i rzuciła swoją walizkę na fotel w salonie.-Rozgość się.
-Tyle wspomnień-zaśmiał się-O ,a tutaj sączyliśmy kawkę.
-A po tym całym wypadku przed Manufakturą nie zdążyłeś się tam wybrać. Więc zakładaj kaptur na łeb ,maskę czy cokolwiek i chodź.-
-Nie ,wolę odpocząć.-objął ją w pasie.-Mam nadzieję ,że jak to mawia młodzież będziesz ze mną chodzić.
-Po bułki ,tak.-powiedziała ,a on zaczął ją łaskotać.-No dobra Winiar,ale tylko dla własnego bezpieczeństwa!-odpowiedziała po chwili próby oswobodzenia się od Michała ,a on ją pocałował.-Nie pozwalaj sobie.-spojrzała mu w oczy po raz chyba setny. Jego oczy były tak niezbadanym przekleństwem ,że to powinno być nielegalne. Tak ,za oczy Winiara 10 lat w zawieszeniu na 100.-Tak w ogóle ,to będziesz musiał się ze mną jeszcze trochę pomęczyć. Nie ma tak łatwo-spojrzał na nią pytająco.-Podjęłam decyzję i będę pracować w Bełchatowie.
-Tak?!-krzyknął radośnie.-To świetnie!-uniósł ją ku górze.
-Prr szalony-zaśmiała się.-Ty chyba serio chcesz mi coś zrobić.-ich radość po chwili przerwał dzwonek do drzwi. Lena spojrzała na Michała i podeszła do drzwi ,które po chwili otworzyła.
-Cześć-Mateusz pocałował ją w policzek-Pisałaś ,że dzisiaj wracasz więc jestem Cię przywitać.-mówił ,a po chwili spojrzał na Michała z niedowierzaniem.-O Boże.
-Mateusz ,to jest Michał Winiarski ,taki tam. Mistrz Świata i te sprawy.
-Przecież wiem.-odwrócił się do niej i obdarzył ją spojrzeniem w stylu ,,Przecież wiem głupia babo cicho''.-Ale co on tu robi?
-No bo tak się składa ,że przez niego byłam w szpitalu i trafiłam na praktyki w Reprezentacji.No i wisiał mi trochę ten przyjazd odwiezienie i tak dalej.A poza tym ,to mam Ci coś ważnego i...złego do zakomunikowania.
-Złego?
-Złego i Dobrego.
-Otóż...
-Otóż to ,że po pierwsze ,będzie dobra informacja. Chmury ,powietrze i w ogóle wszystko ,Ziemia ,Słońce. Te wszystkie rzeczy ,czynniki zewnętrzne i wewnętrzne ukształtowania Ziemi chcą Ci powiedzieć ,że ja i Michał jesteśmy razem.A druga ,ta zła jak dla kogo. No wiesz ... woda ,ogień.Badania u dziecięcego lekarza ,zapalenie wyrostka robaczkowego i ból w ramieniu chcą Ci zakomunikować ,że... wyjeżdżam do Bełchatowa.-zacisnęła zęby i czekała na jego reakcję.
-Do Bełchatowa?-powtórzył.
-Albo do Rzeszowa. Zależy czy ten o-wskazała na Michała-mnie wkurzy ,czy nie.
-Ej no.
-Oj Mateusz... Ogień ,woda.
-Co Ci odwaliło z tym ogniem ,wodą ,powietrzem ,Ziemią ,Słońcem ,co?
-Bo one chciały Ci powiedzieć...-odparła z miną szczeniaczka,a Michał się zaśmiał
-Współczuje Ci-zwrócił się do siatkarza ,który spojrzał na niego pytająco ,lecz po chwili zrozumiał o co chodzi.-To tylko pilnuj ,żeby jej się żartów nie chciało robić ,bo to się źle skończyć może.
-Oo taak...Postaram się.-odpowiedział.
    Jakieś dwie godziny spędzili na wspólnym siedzeniu przy stole i gadaniu o wszystkim i wszystkich. Rozmowa zaczęła się od Mistrzostw i ogólnie o siatkówce ,a skończyła się na tym ,że idzie zima.
Po tych dwóch godzinach ,Mateusz wrócił do domu ,a Lena i Michał rozmawiali na temat jej przeprowadzki do Bełchatowa.
-Tak wybiegając od tematu-zaczął niepewnie.-Co to tego postrzelenia. Wiem ,że może nie powinienem znowu Ci tego przypominać ,ale chciałem zapytać Cię ,czy wiadomo kto to był?
-Nie-odpowiedziała.-Na początku go szukali ,ale nie znaleźli nic. Oficjalnie zawiesili sprawę ,a nieoficjalnie nasz przyjaciel pracujący w policji nadal prowadzi sprawę. Ale weź rozwiąż sprawę ,która była trzy lata temu.
-A on jest pochowany w Warszawie ,tak?
-Tak. Przed samym wyjazdem ,Mateusz pytał się mnie ,kiedy ostatnio byłam na grobie. Ciężko było jeździć z Łodzi do Warszawy ,ale przynajmniej raz w miesiącu to robiłam. A teraz ,we wrześniu nie byłam ani razu i robił mi o to wyrzuty. Ale wszystko jest okej ,mam nadzieję ,że jeszcze zdążę.
-A jak ty poznałaś tego Mateusza?
-Skąd tyle pytań?-zaśmiała się-On też przeprowadził się z Warszawy ,jak ja. To nasz wspólny przyjaciel ,to dzięki niemu zdobyłam tą pracę.
*Dwa dni później*
   Po spędzeniu prawie trzech dni w Łodzi ,postanowili pojechać do Warszawy. Michał musiał załatwić tam jakieś ważne sprawy ,a Lena miała okazję wybrać się na grób.
Droga była dla niej strasznie ciężka. Złapała jakieś przeziębienie jeszcze tego samego dnia powrotu do Łodzi i całe dwa dni spędziła na zmianę w łóżku i pakując swoje rzeczy. Kilka razy wpadł też Mateusz ,dowożąc jej jakieś leki ,które właśnie jej się kończyły.Zostawał wtedy i rozmawiał z Winiarskim ,a ona zazwyczaj spała albo siedziała z nimi zakatarzona przy kominku opatulona kocem i wtulona w siatkarza.
Po dojechaniu do Warszawy ,udali się na obiad do restauracji ,co swoją drogą było głupie. Przecież w Warszawie mieszka trzy czwarte rodziny Leny ,ale Michał uparł się,że za wcześnie ,że się wstydzi.
   Gdy siedzieli w restauracji i zamawiali obiad ,Lena poczuła czyjś dotyk na swoim ramieniu i się odwróciła ,nie dowierzając w to ,co zobaczyła.

______________
Na wstępie przepraszam za kolejny rozdział ,bo inaczej zacząć nie mogę.
Znowu mi nie wyszedł ,drugi tydzień siedzenia w domu i problemy sercowe (dosłownie ,nie w przenośni;) ) i krwi robią swoje... The Walking Dead :D
Ale no cóż. Przynajmniej jest! :D
Całuję ,pozdrawiam. Może dożyję do następnego ? :*
PS. LEGIA!TAK BARDZO DUMNA TAK ♥