piątek, 27 marca 2015

[24]There’s no filling up your spaces with fictionary places.


Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki OneRepublic-Burning Bridges. 



-Przerwę? Dlaczego?-spojrzał na nią przymrużając oczy.
-Tak ,przerwa. I tak będziemy się mało widywać. Musze dokończyć wszystko co zaczęłam ,a przerwa dobrze nam zrobi.
-Ale po co ta przerwa? Coś się zmieniło? Coś zrobiłem?
-Nie ,nic nie zrobiłeś. Po prostu dajmy sobie czas.
-Ale wytłumacz dlaczego? Kocham Cię ,dam Ci ten czas ,jeśli go potrzebujesz. Ale... chcę wiedzieć.-złapał jej rękę.-I ile?
-Mam plan wrócić...w styczniu.
-Ale co chcesz robić w Londynie tyle czasu?
-Wiesz ,Majka znalazła idealną ofertę pracy. Bardzo dobrze płatna ,z możliwością awansu na stanowisko fizjoterapeuty Arsenalu ,Chelsea. Nie wybiegam aż tak daleko ,ale naprawdę ,nie chcę całe życie siedzieć na Twojej łasce ,a nie Bełchatów ma już cały sztab. Chce też nadrobić te lata bez Majki ,naprawdę się za nią stęskniłam a te niecałe dwa tygodnie nie były satysfakcjonujące.-mówiła ,a on uważnie słuchał.-A do stycznia trwa taki okres umowny ,po którym mogę wybrać specjalizację w klubach czy też założyć prywatną klinikę rehabilitacyjną. Mieszkałabym z nimi ,mają duże mieszkanie i jeden wolny pokój. Czynsz na połowę i podstawowe rzeczy. A w sierpniu mamy plan wyjechać do Stanów. Mam trochę oszczędności na koncie.Jutro jadę do Warszawy do Ambasady. Możesz lecieć z nami... masz przecież wizę ,prawda?
-Mam ,ale sierpień odpada. Lećcie same ,macie do nadrobienia. Nie będę Wam przeszkadzał. A James leci?
-Nie ,James ma teraz kilka ważnych spraw ,a Majka idzie na urlop na miesiąc ,bo praktycznie nigdy go nie brała a w tej pracy jej szczególnie przysługuje.
-Ale obiecaj ,że to nic nie zmieni.-powiedział ,a ona nie odpowiedziała ,tylko odwróciła wzrok.
-Nie potrafię Ci obiecać. Właśnie dlatego potrzebujemy czasu. Bo się zastanawiam, a to źle wróży. Wiesz ,kocham Cię Michał. I wiem ,że poświęciłeś dla mnie mnóstwo szczęścia ,bo nie potrafiłam Ci go dać przez te pobyty w szpitalach i... Po prostu no... Nie chcę ,żebyś myślał ,że jest inaczej. Ale czuję się dziwnie będąc obok Ciebie ,nie tak jak dawniej. To się zmieni ,na pewno. -wstała z miejsca ,pocałowała go w policzek i poszła do sypialni spakować torbę ,na wyjazd do Warszawy. W biegu pogłaskała i ,,porozmawiała'' z psem ,który dzielił swoje życie między pobyty w Warszawie i piętro niżej.
   Źle czuła się z tym ,że musiała powiedzieć to Michałowi.Ale z drugiej strony czuła ulgę. Okropną ,wielką ulgę. Nie musiała już więcej kłamać.
W sumie to nadal kłamała.
Nie wspomniała ,że to przez Conte.

DO:LENA
OD:MAJA
Spryciaro. Witamy w Londynie! Czekamy na Ciebie!
Jutro będziemy ,obiecujemy ,że będziemy na lotnisku! Z bukietem żółtych tulipanów. Przeproś Michała za to ,że Cię tu sprowadzam! Ale też strasznie cieszę się ,że udało Ci się tak szybko załatwić wizę! Nic tylko lecieć do Nowego Jorku.

DO:MAJA
OD:LENA
Tak tak tak! Nowy Jorku ,szykuj się na dwie Polki mieszkające (jedna w połowie) w Londynie!
Michał się nie gniewa. To twoje zdjęcie nad łóżkiem z powbijanymi nożami ,chyba nie jest oznaką nienawiści ,prawda?
Ale za to pies uwielbia kokardkę od Ciebie. Tak ją kocha ,że zechciała ,żeby była w każdym pomieszczeniu jednocześnie.

-Wiesz ,miłego pobytu. I pisz ,pisz ,dzwoń ,kontaktuj się. W przerwach od spania i treningu może zdążę odpisać.-zaśmiał się.
-Trzymaj tak dalej ,a wrócę za tydzień.-w jej oczach pojawiły się łzy. Stłumiła je gryząc dolną wargę. Pocałowała go na pożegnanie ,podeszła do stanowiska kontrolnego ,pomachała mu i zniknęła za murami lotniska.
 Przeszła odprawę i czekała na swój lot na Heathrow. Wyjęła laptopa i weszła na pocztę. Miała w zamiarze napisać coś do Michała. Może jakieś sprostowanie sprostowania? Dokładniejsze wyjaśnienie. Przeprosiny. Ale brzmiałoby to mniej więcej tak:
,,Przepraszam że jestem taką zdzirą. Nie mam serca i jestem niezdecydowana.''
albo byłoby to coś w tym stylu:
,,Czuję się jakbym Ciebie wykorzystywała i to chyba po części prawda ,bo co to za miłość do której nie mam pewności po niecałym roku ale co tam sprzedaj mnie do burdelu''
  Więc wolała odłożyć laptopa na miejsce i przeczekać chwilę ,,grozy'' w jej umyśle. W tym czasie w głośnikach rozbrzmiało powiadomienie;
-Pasażerowie lotu HR214 ,liniami lotniczymi British Airways do Londynu proszeni są o wsiadanie do samolotu.
  Tak też zrobiła.
*Kilka godzin później*
  Wysiadła z samolotu i przeżyła deja vu. Tylko teraz była bez Michała. I to zaczęło ją boleć. A najbardziej bolało ją jej niezdecydowanie.
,,Lena ,ogarnij się.''-skarciła się w myślach.
  Wzięła swoją walizkę i udała się ku ogólnodostępnej hali przylotów.
To o tam zobaczyła ,znowu sprawiło jej ból psychiczny. Witające się pary ,dziewczyny przytulające swoich jak mniemała chłopaków ,rodziny po rozłące nareszcie spotykające się na lotnisku. Dlaczego ona tak nie mogła? Chwila. Przecież to jej wina.
Ale wtedy zobaczyła Majkę i James'a. Zorientowała się,że przecież ona wita się z nimi tak samo ,jak każdy inny na tym lotnisku. Jest szczęśliwa - ma przyjaciółkę.
-Mam nadzieję ,że nie zmajstrowaliście nic na miesiącu miodowym.-zaśmiała się ,a Majka skarciła ją wzrokiem po czym wszyscy wybuchnęli śmiechem i udali się do samochodu.
Zaczyna nowe życie. Znowu może iść do pracy. Żyć jak każdy inny. Płacić za siebie swoimi zarobionymi pieniędzmi. Nie przejmować się spotkaniem u lekarza ,tylko tym ,że będzie musiała wstać i ogarnąć się przed określoną godziną. Ale to było dla niej jak dar z niebios. 

DO:MICHAŁ
OD:LENA
Doleciałam! Cieszysz się? Mój samolot nie spadł ,nie robił się o Mur Berliński i nie pikował w Amsterdam. Progres!
Właśnie byłam w pracy. Mam niesamowicie przystojnego szefa ,który zaprosił mnie na małą kolacyjkę po pracy. Powiedziałam mu ,że jestem w pełni wolna i może to go tak zachęciło?
A tak naprawdę to jest po pięćdziesiątce ,prowadzi swój własny ośrodek rehabilitacyjny ,jeden z najlepszych w Anglii i jakimś cudem stwierdził ,że jestem idealną kandydatką. Ma żonę i pięcioro dzieci (tak ,Brytyjczycy są bardzo otwarci!)
Ale muszę wstawać o 9! Ratuj! Lena ,pierwszy śpioch Rzeczypospolitej musi wstawać o 9 ,a czasami nawet o 8! Do czego to doszło?
Obiecuję ,że jak wrócę będę spać całe dnie!
Pracuję cztery dni w tygodniu i za kilka dni zostanie mi przydzielony pacjent.
Jest świetnie. Londyn jest piękny i sam o tym wiesz. Niedługo lecimy do USA. A co u Ciebie?
Żyjesz tam jakoś beze mnie? Ucałuj pieska! I kopnij chłopaków.

-Ale powiedz mi ,jak Ci się układa z Michałem?-zapytała Majka ,gdy siedziały same w salonie przed telewizorem oglądając jakiś angielski kanał.
-Wiesz ,szczerze to nie jest za dobrze.
-Dlaczego? Wiesz ,wyglądał na baardzo ale to bardzo bardzo zakochanego.
-Ale to moja wina. Po prostu czuję ,że to stawało się przyzwyczajeniem .Dlatego zgodziłam się na tej wyjazd. Nie chciałam tego zepsuć ,jednocześnie to psując. Ale nie wnikajmy w to. Po prostu... daliśmy sobie czas.
-A...kochasz go? Nie no ,przepraszam za takie pytania ,ale mówimy sobie wszystko ,teraz. Wieczór zwierzeń.
-Kocham...ale...
-Ale...
-Poznałaś Facundo ,prawda?
-No tak. Ten przystojny Argentyńczyk. Zniknął w trakcie wesela. 6 kontynentów ,pamiętaj.-zaśmiała się.-Ale co z nim?
-W lutym byliśmy z chłopakami w Rio de Janeiro na zakończeniu karnawału i siedzieliśmy na plaży ,tak w nocy ,rozpaliliśmy ognisko...
-No ,no.-mówiła zniecierpliwiona ,uśmiechając się od ucha do ucha.
-I poszliśmy... się przejść.
-No ,no. 
-I on mnie wtedy pocałował.
-GADASZ?!
-No mówię przecież. Byłam wtedy z Michałem ,ale on mieszkał we Włoszech i ja... załamałam się tym. Wtedy to była dla mnie chwila słabości. Potem on wrócił ,mi zaczęły się szpitale.
-Wtedy była?
-Ale teraz... Teraz sama nie wiem ,co czuje. Facundo też jest dla mnie niesamowicie ważny. I głównie dlatego uciekam z Polski.


___________
Ohajo!
Więc... no jest! Nie wiem ,czy jest dobry ,czy nie. To nie moja ocena ,tylko wasza.
Pozdrawiam :* 

piątek, 20 marca 2015

[23]We'll be lucky if we ever see the sun


Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki Mikky Ekko-Smile


*25 lipca 2015*
   Wszystko było już gotowe i pozostało tylko czekać na Państwo Młodych pod kościołem. Nalegali ,że przyjadą sami dwoma samochodami tak ,żeby spotkać się dopiero pod kościołem.
Facundo nawet słowem nie wspomniał o wydarzeniu sprzed kilku dni. Stał teraz naprzeciwko niej w garniturze ,z naburmuszoną miną tak ,jakby to była jej wina. Nie odezwał się do niej w ogóle. Ona sama nie miała zbyt dużo czasu na to ,żeby z kimkolwiek rozmawiać. Pomagała Mai w przygotowaniach do ślubu ,musiała kupić sobie sukienkę ,bo w końcu ona zawsze wszystko robi na ostatnią chwilę. A Fancundo zachowywał się coraz gorzej. Po prostu ją winił za wszystko. Ale dla niej też nie było to łatwe.
    Po kilku minutach nareszcie dotarli Państwo Młodzi. Maja w tradycyjnej białej sukni ,której końce po chwili pomagała jej nieść Lena ,a w kościele czekający na nią James ,który wyglądał nieziemsko. Garnitur powinien być jego codziennym strojem ,co niestety niezbyt pasuje do codziennej pracy patologa sądowego ,którym był.
Razem z Majka poznali się w pracy. Ona zaczynała swoją ,,karierę'' w Wydziale Detektywistycznym jako psycholog sądowy ,a on miał już doświadczenie i pomagał jej się zaaklimatyzować w nowym otoczeniu. Potrafili wymieniać się nawzajem. Ona pomagała mu otrząsnąć się po niektórych sytuacjach ,a on za wszelką cenę starał się ją chronić i kochał ją całym sercem. Zawsze mówił do niej ,,Moja Polkusia'' ,co nie było złośliwym komentarzem ,tylko ,,słodkim zdrobnieniem'' ,które ona uwielbiała. Mówił to z tym charakterystycznym dla prawdziwego Anglika ,który próbuje mówić po Polsku akcentem.
  Gdy złożyli sobie uroczystą przysięgę ,wszyscy udali się do wynajętej od Polaków restauracji,która cieszyła się ogromną popularnością wśród Polaków z głównie tego względu ,że była jak Polska sala weselna. Anglicy świętowali całkowicie inaczej-zapraszali swoich gości do baru ,restauracji. Wszyscy kupowali sobie co chcieli z baru - nie mieli trunków za darmo jak to zawsze bywa w Polsce. Byli tam tylko najbliżsi przyjaciele i rodzina. Na ich ślubie było osób ,,trochę'' więcej. Przyjaciele z Polski ,Wielkiej Brytanii ,USA a nawet Australii - przez lata pobytu w Anglii nie było chyba kontynentu ,na którym Majka nie miałaby znajomych.
Usiedli przy swoim stoliku - Michał, Lena ,Majka ,James ,świadek James'a - oczywiście Matthew i jego partnerka - Carmen ,która była rodowitą Brazylijką.
-Czy nie ma tu jakiegoś kontynentu?-szepnęła do Majki.-Wiesz ,w sensie że na przykład nie ma tu żadnego człowiek pochodzącego z Afryki na przykład?
-Jest , Ahmed. Z Egiptu.
-Azja?
-Nicole z Japonii ,Aya z Chin.
-Ameryka Południowa?
-Przecież jest Carmen.-zaśmiała się.
-A kurde z Antarktydy kogoś macie?
-Nie ,z Antarktydy nikogo nie mamy ,przepraszam. Postaram się to naprawić ,może zamiast na Hawaje ,na miesiąc miodowy pojedziemy na Antarktydę w poszukiwaniu kandydata na imprezę?
-Tak ,to dobry pomysł! -uśmiechnęła się.
-Lena ,możemy porozmawiać?-przerwał im rozmowę Conte.
-Teraz?
-Tak ,teraz. Wyjdziemy na chwilę?
-No dobrze.-spojrzała na Michała i powiesiła mu torebkę na krzesełku ,poprawiła kremową sukienkę i poszła za Argentyńczykiem. Mimo ,że miała naprawdę wysokie szpilki ,różnica wzrostu między nimi była bardzo widoczna. Gdy wyszli na dwór ,uderzył ich powiew ciepłego powietrza. Z balkonu było widać całą panoramę Londynu ,który powoli ,,kładł się do snu''.
-Co się stało?-zapytała po tym ,gdy usiadła na huśtawce ,która była postawiona na dachu budynku ,który mieścił się na miej więcej 20 piętrze ,tylko ze względów weselnych.
-Co się stało?-powtórzył po niej.-Pytasz się? Przecież doskonale wiesz o co chodzi.
-Ale Facundo ,przecież o tym rozmawialiśmy.
-Tak ,rozmawialiśmy. Wczoraj ,dwa tygodnie temu ,miesiąc temu ,pół roku temu. Ale nie rozmawialiśmy o tym wtedy ,gdy pocałowałem Cię na plaży. Dlaczego wróciłaś do Michała ,skoro tak Cię potraktował? Wiem ,że się powtarzam ,ale no do cholery jasnej! Nie jestem chamem ,nie chcę nikomu odbierać dziewczyny ,narzeczonej ,żony. Ale ja wiem Lena ,że ty go nie kochasz!
-Facundo ,zamknij się!-powiedziała nie wytrzymując jego gadania.-Zamknij się ,zamknij się ,zamknij się!Nikt nie pyta Cię o zdanie co do mojej miłości do Michała. Skąd możesz wiedzieć takie rzeczy? Jesteś jakąś pieprzoną wróżką? Wyczytałeś do z kuli do wróżenia? Otóż nie! Ty nic nie wiesz. Zajmij się sobą.-wstała z huśtawki i udała się do wyjścia.
-Dobrze ,ale chce ,żebyś wiedziała coś jeszcze.
-Niby co?-odwróciła się ,będąc tuż przy drzwiach.-Co masz mi jeszcze do powiedzenia?
-Wyjeżdżam.
-Co? Gdzie?
-Do Rzeszowa. Jedź ze mną.-powiedział najbardziej zdesperowanym głosem jaki kiedykolwiek słyszała.
-Po co?
-Po co siatkarz może wyjeżdżać do Rzeszowa? I po co mogę chcieć jechać tam z Tobą.
-Ale wiesz co? Rób co chcesz. Nie interesuje mnie to.-skłamała i przekręciła klamkę zostawiając go samego.
  Gdy wróciła na salę ,rozejrzała się za jej stolikiem i wróciła na swoje miejsce. Zdenerwowana jego zachowaniem ,wzięła do ręki kieliszek z winem i wypiła cały za jednym razem. Poczuła ciepło na twarzy i odwróciła się do Michała.
-Co chciał Conte?-zapytał.
-Podobno wyjeżdża do Rzeszowa.
-Tak? Nic mi nie mówił.
-Tobie nic nie mówił? Przyjacielowi? Przecież przyjaciele mówią sobie wszystko.
-Lena ,co się stało?
-On mnie denerwuje. Strasznie. Znowu zrobił się taki...znowu jest taki jak wtedy ,gdy go poznałam. Chamski. I w ogóle ,wiesz o co mi chodzi.-kłamała ,żeby usprawiedliwić swoje zdenerwowanie ,ale nie słowami ,,Twój najlepszy przyjaciel robi wszystko ,żebym się z Tobą rozstała ,bo on sam twierdzi ,że mnie kocha i chce zabrać mnie ze sobą do Rzeszowa.O ,i całowałam się z nim w Rio de Janeiro ,wtedy kiedy ty Bóg wie co robiłeś we Włoszech''. Tak ,to nie byłoby za dobre wyjaśnienie sytuacji.
Całe wesele minęło jej na takich rozmyśleniach . Nie chciała o tym myśleć ,ale nie mogła przestać.
*Kilka dni później*
   Wróciła do domu ,już prawie zapomniała jak wygląda to mieszkanie w Bełchatowie. Wprowadziła najpierw psa ,który od wielu tygodni sam tu nie był. Teraz miał ,,rodzinę'' w komplecie. Usiadła na swoim posłaniu i patrzyła na Lenę ,która usiadła przed telewizorem. Po chwili dołączył do niej Michał.
-Musimy porozmawiać.-zaczęła.
-Tak?-objął ją ramieniem.
-Teraz macie Mistrzostwa Europy w październiku ,tak?
-No tak.
-Mam propozycje.
-Mam się bać?
-Teraz w sierpniu chcę wyjechać do Londynu. Nadrobić zaległości i w ogóle.
-No i...
-Zróbmy sobie przerwę. Dajmy sobie po prostu czas ,Michał.


________

Długi ,krótki-nie wiem. Ale wiem tylko tyle ,że pęka mi głowa :D I że kocham piosenkę z tytułu - nie mogę doczekać się ,,Paper Towns''!
Dziękuję za życzenia,pozdrawiam i do następnego :*

piątek, 13 marca 2015

[22]And you've been crying out for forever


Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki Bear's Den-When you Break


   Następnego dnia wszyscy razem pojechali na krótkie wakacje w Brighton. James sam to zaproponował. Mieszka tu jego brat Matthew ,który zaprosił całą czwórkę na odpoczynek od Londynu. Mimo ,że Lena i Michał byli w nim dopiero jeden dzień ,bardzo podobała im się wizja tego wyjazdu. Bynajmniej Lenie -ona mogłaby mieszkać nad morzem. W domu położonym na wysokim zboczu góry ,z której łatwo dostać się na plażę dostępną tylko dla ludzi ,którzy dobrze znają to miejsce. Od zawsze marzyła o takim domu. Mogłaby wtedy chodzić z dziećmi ,mężem na spacery przechodząc przez malowniczo położone miejsca. Lubiła miasto ,ale taki dom byłby spełnieniem jej marzeń. A gdyby jeszcze był niedaleko małego ,Brytyjskiego miasteczka - byłaby spełnionym człowiekiem.
Rudowłosa przyjaciółka wyszła z samochodu jako pierwsza i pognała w kierunku białego, czteropiętrowego budynku ,który mieścił się naprzeciwko plaży i parku rozrywki ,który niezmiernie cieszył się niezwykłą popularnością wśród zarówno turystów jak i mieszkańców tego miasta. Różniło się one od Londynu i to bardzo. Było dużo mniejsze ,bardziej klimatyczne. Plaża na której ludzie chodzili z psami , objęci ze swoimi drugimi połówkami. Z dziećmi ,które biegały wkoło i bawiły się piłkami. Dzisiaj był piątek ,południe ,więc wszędzie stali uczniowie w granatowych lub bordowych mundurkach jedzące lody ,palące papierosy. Wtedy pomyślała ,że ona sama chciałaby kiedyś ochrzanić swoje dziecko za palenie w miejscu publicznym ,wracanie kilka minut po czasie czy nieposprzątanie w pokoju ,a nawet o złą ocenę. Chciała mieć po prostu swoje dziecko. Spędzać nieprzespane noce nad płaczącym maluchem i denerwować się ,gdy dorośnie i właśnie pójdzie na imprezę.
Zazdrościła przyjaciółce ,że bierze ślub z kimś takim jak James. Był sympatyczny i mimo ,że spędziła z nim tylko kilka dni przez ostatnie kilka lat ,wiedziała ,że Majka nie mogła trafić lepiej. Zazdrości jej ,że miał odwagę się jej oświadczyć i wspierać ją w planowaniu całej ceremonii.
Ona tak nie potrafiła. Kuba się ukrywał i przez te kilka lat nie potrafiła znaleźć sobie nikogo innego. Próbowała nawet być z Mateuszem i cudem było to ,że mimo tego nieudanego związku potrafili stworzyć taką więź.
Po tak burzliwym życiu jedyne o czym marzyła to właśnie taki dom ,mąż i dzieci. I święty spokój.
-Nareszcie!-powiedział Matt.-Cieszę się ,że jesteście. Rozpakujcie się w swoich pokojach. Ten budynek należy do mnie ,więc macie je do dyspozycji. A że James to mój brat ,macie wszystko ze stu procentową zniżką.-zaśmiał się.-Potem pójdziemy na miasto! I oprowadzę was tu! Znam tu każdy zakątek ,więc lepiej załóżcie wygodne buty. Jest taka piękna pogoda.-pełny energii Anglik mówił to z takim entuzjazmem ,że Lenie samoczynnie ,,wyskoczył'' uśmiech na twarzy.
-No dobra Matt.-przerwała mu Maja.-Nie udawaj ,że jesteś taki sympatyczny.
-W końcu jestem spokrewniony z Twoim prawie mężem. To zobowiązuje.
-Ej!-wtrącił się James.-Nie ,to ja jestem ten fajny ,miły i w ogóle. Bracie ,zajmij się pracą. My idziemy do tej restauracji. Od śniadania minęło kilka godzin ,a musimy im pokazać typowe Angielskie dania!

***

  Lena i Michał weszli do swojego pokoju ,który rzeczywiście był po prostu niewynajętym mieszkaniem ,więc mieli wszystko pod ręką. Rzuciła walizkę na łóżko i położyła się obok ,wzdychając ciężko.
-Jedyne o czym teraz marze to odpoczynek.
-Ja też. W sumie jak każdy. Jezusie kochany jak oni szybko nawijają. Moja znajomość angielskiego nie jest aż taka perfekcyjna.
-Nie martw się ,ja wszystko rozumiem. Jak będą Cię obgadywać ,powiem Ci.
-Tak ,jasne.
-Mi nie wierzysz?-podeszła i szepnęła mu te właśnie słowa jednocześnie dopinając guziki jego koszuli.-Matura z Angielskiego zdana na najlepszy możliwy stopień ,oprowadzanie Angielskich wycieczek po muzeum na studiach i każde wakacje spędzone w Anglii.
-Może i wierzę. -powiedział i w tym samym momencie zadzwonił jej telefon.
-Halo?-zapytała jak to miała w zwyczaju.
-Lena! O jak dobrze.
-Facundo? Co się stało?
-Bo ja chciałem się zapytać. 
-O?
-Spytać się chciałem.
-No mów że człowieku .
-Spytać ja chciałem się,że czy kiedy to hajtanie się w Londynie?
-Ślub jest 25 lipca. 
-A ładna ta pani młoda?
-Nie przeginaj.
-Żartowałem. Kocham tylko Ciebie.
-Facundo. Ty jesteś pijany.
-Ja? No co ty.-powiedział. Michał nie słyszał tej rozmowy. Poszedł do łazienki i na całe szczęście -nic nie słyszał.
-Przecież słyszę. I poza tym pieprzysz głupoty. Więc lepiej idź spać czy coś. W Polsce jest 14, a ty chodzisz nawalony.
-Nie jestem nawalony.
-Jesteś ,sportowcu. Wytrzeźwiej. Porozmawiamy potem.
-Porozmawiamy w Londynie?
-Dobrze ,ale teraz idź spać.-powiedziała ,a po chwili rozłączyli się. 
   Kiedy to się skończy? To było jedyne pytanie ,na które na razie w tym momencie nie miała odpowiedzi. Kiedy Facundo da jej spokój ,przestanie umawiać się z każdą napotkaną kobietą i znajdzie pocieszenie w tej jedynej? Zależało jej na nim. Naprawdę go polubiła ,był dla niej jak brat. Ale właśnie ,brat. Nie całuje się braci ,ani nie zawiera się z nimi związków i nie rodzi się im dzieci.
Jak to mawiał zawsze jej tata ,,Braci się nie traci''. Nie chciałaby go stracić.
-Kto dzwonił?
-Facundo. Pytał się kiedy jest wesele. I był trochę pijany ,chyba miał jakieś imieniny czy coś.
-Mhm.
-Co wy widzicie w tym alkoholu.
-Nic.-uśmiechnął się.-Kaca.
-Ja nie pije.
-No i ja nie pozwolę ,żebyś kiedykolwiek piła. Kiedy masz te badania?
-Od razu po powrocie. Ale czy każda rozmowa musi schodzić na badania? Nie możesz chociaż raz nie pytać się o moje samopoczucie tylko o to ,czy na przykład nie chce wyjść na plaże ,dwór ,pochodzić. Hej ,miałam przeszczep. Już chyba nie umieram.

___________

Jakoś tak mi się nie podoba w ogóle. Tak wcześnie ,ja taka śpiąca. Mój grafik spanie-wstawanie coraz bardziej ogranicza się do spanie-spanie.
Ale w poniedziałek mam urodziny ,jeeej! Tak się ciesze. Tylko szkoda ,że jakoś nie za fajnie się zapowiadają. Kto jest sierotą #1?
JA.
Pozdrawiam :*

piątek, 6 marca 2015

[21]I said I've been there too a few times


Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki Taylor Swift-Style


Raport Szpitalny
Pacjentka Lena Staszewska urodzona 12 stycznia 1988 roku.
Po przeszczepie serca wdała się sepsa,Temperatura ciała wynosiła w trakcie posocznicy 33 stopnie Celsjusza. Wykryta wcześnie.

***
Michał
Przykro mi ,że musiałeś tyle wycierpieć. Przez ten cały czas jesteśmy z Wami i cieszymy się ,że Lena powoli wraca do zdrowia. Ta sepsa to tylko początek jej zdrowia. Sam mówiłeś ,że już jest lepiej. Potraktujcie to jak wredną grypę.
Majka.

***
-Lena ,to jest obsesja.-powiedział i po raz kolejny próbował zabrać ukochanej laptopa.
-To nie jest obsesja. Po prostu chcę wiedzieć.
-Było ,minęło. Nie musisz się tym przejmować ,to nie Twoja wina ,że ten żołnierz umarł i akurat ty dostałaś jego serce.
-Ale chce wiedzieć. On był ojcem ,mężem.
-Tylko możesz pogorszyć sytuacje ,wiesz? Może oni po prostu chcą zapomnieć.
-Dobra Michał ,możemy skończyć?
-Tak ,możemy. Spakowałaś się?
-Spakowałam. I nie jestem dzieckiem ,potrafię sama o siebie zadbać.Przeżyłam sepsę ,zapalanie płuc ,przeszczep serca i wylew. Nie wierzysz we mnie?
-Wiem przecież ,Lena. Po prostu martwię się o Ciebie. Całe dnie poświęcasz na te poszukiwania. Wszystko jest dobrze ,masz zdrowe i silne serce ,wiem. Ale po prostu cały czas się o Ciebie boje. To już chyba takie odruch bezwarunkowy.

Lena
Wspaniale się składa ,że możesz być na moim weselu. Wiem ,że przyjeżdżacie kilka dni wcześniej ,żeby pomóc w przygotowaniach ,ale mam dla Ciebie propozycje.
Trzy osoby poinformowały nas ,że ich nie będzie. Więc mamy trzy wolne miejsca ,które możecie do woli wykorzystać. Macie szalonych przyjaciół ,którzy lubią dowiadywać się o weselu kilka dni przed uroczystością? Macie ,wiemy.
Więc widzę waszą piątkę-bez gadania. Ani pisania. Widzimy się za dwa dni.
Tylko nie umrzyj w samolocie! Każda wymówka jest dobra ,ale tylko spróbuj nie pojawić się na weselu! To sama Cię zabije. Osobiście ,znowu ,w Polsce. Pamiętaj! Przyleciałam raz ,przylecę i drugi.
Majka (i Kubuś)

Majko(i Kubisiu)
Takie zdrobnienia przed ślubem? No tak ,po ślubie już ich nie będzie.
Jesteś pewna ,że chcesz gościć moich przyjaciół? To niebezpieczne. Wypiją całą Cole ,zjedzą wszystkie chipsy a na koniec wykorzystają w jeden dzień miesięczny karnet na siłownie. I nie pytaj jak to zrobią ,oni potrafią. Zapewniam Cię.
Oczywiście że będziemy ,chyba ze trafi nam się jakiś przystojny steward w samolocie. Wtedy najprawdopodobniej ucieknę z nim i potajemnie wezmę ślub w kabinie pilotów ,a Michała wyrzucę przy awaryjnym lądowaniu.
Lena(i nieMichał)

-Tak swoją drogą.-zaczęła.-Jak ja dawno nie leciałam samolotem! Bardzo dawno. Bardzo. Aż mogłabym pomyśleć,że się boje. Ale jednak nie.
-Spokojnie.-odpowiedział Michał i wziął jej bagaż podręczny z taśmy.-Teraz to z górki. Nienawidzę tych kontroli. Zawsze obmyślam plan co zrobię ,gdyby wsadzili mnie za podrzucone narkotyki. Mam już cały scenariusz.-usiadł obok niej.-Wiesz. Piłowanie krat i te sprawy.
-Rozumiem. W pełni.-zaśmiała się.
-Tęskniłem za tym.-pocałował ją w policzek.
-Za czym?
-No za tym. Za Twoim uśmiechem i w ogóle. Mimo ,że minęło już tyle czasu przez te kilka miesięcy nie byłaś taka szczęśliwa jak teraz.Muszę podziękować tej Majce ,że w ogóle Cie zna. I że zaprosiła Cię na to wesele do Londynu. Ale nawet nie próbuj chcieć tu zostać! Wiem jak działa Londyn.
-Byłam w Londynie ,kochanie. Jest ładnie ,ale czego się nie robi dla starego ,poczciwego Bełchatowa?
-Nie kłam.
-Przepraszam.-uśmiechnęła się ,a Michał zarzucił jej rękę na ramie.
*Kilka godzin później*
Wylądowali równo o 13:45 i po około dwudziestominutowym oczekiwaniu na sprawdzenie ich paszportów udali się odebrać swój bagaż. Michał wziął ich wszystkie bagaże z którymi przyjechali na dwutygodniowy pobyt i razem poszukiwali Mai. W końcu ją znaleźli.
Stała razem z James'em a w ręku trzymała paletkę z napisem ,,Najukochańsza Lenka i ten jak mu tak Michał''.
Roześmiana Lena podeszła do nich razem z Michałem i przywitała się. Rzuciły się sobie w ramiona i zaczęły płakać. Nie widziały się rok. James i Michał stali z boku i przyglądali się histerycznemu przywitaniu swoich wybranek i w międzyczasie zdążyli się sobie nawzajem przedstawić.
-No to teraz tylko iść do mieszkania.-powiedziała Majka i przetarła łzę szczęścia.
-Tak dokładnie.-odpowiedział James próbując powiedzieć to po Polsku. Wyszło mu całkiem dobrze ,ale mistrzem łamanego polskiego jest przecież Facundo!
   Wsiedli do samochodu i pojechali na miejsce. Dom był typowo brytyjski ,a dookoła tradycyjnie wszędzie takie same budynki. I właśnie to kochała w Londynie i w każdym brytyjskim mieście. Miały one specyficzny charakter ,którego nie dało się wyrazić w słowach.
-To wy tutaj porozmawiajcie o siatkówce - James kiedyś grał. A my idziemy do Starbucks'a. Potem wrócimy i razem pójdziemy na miasto. Panorama i ogólnie. No ,to chłopcy. Do widzenia! -powiedziała po wejściu do domu i od razu wyciągnęła Lenę na zewnątrz ,nie dając jej dojść do słowa.-Jutro pojedziemy do Brighton.Jezusie kochany jak się ciesze ,że Cię widzę. To znaczy widziałam cię niedawno. Ale no! Kurde! Jak się ciesze ,że mogę z Tobą nareszcie porozmawiać.
-Ja też się ciesze ,ale ja chce zobaczyć Twoją suknie ślubną! Bo chyba jesteś przy tej tradycji ,prawda?
-No pewnie ,pewnie. Pokaże Ci ,ale najpierw naprawdę pójdziemy do Starbucks'a. Jestem spragniona kofeiny. Możesz pić ,prawda?-Lena kiwnęła głową.-No to wsiadaj ,lecimyy!
-Ach te popołudniowe wycieczki po Londynie w poszukiwaniu Starbucks'a.
***
-Co czułaś ,kiedy czekałaś tak na ten przeszczep? Wiem ,że to może być głupie pytanie ,ale jest już po. Możesz spokojnie mi o wszystkim powiedzieć.
-Nie ma sprawy. Wiem ,że to już było i nie wróci ,bynajmniej mam taką nadzieję. Co czułam? Codziennie ,praktycznie codziennie płakałam. Jeszcze kiedy był Michał ,jakoś sobie radziłam. Mówiłam sobie wtedy ,że heej! Jest Michał ,spędzam z nim czas i mam to wielkie szczęście ,więc jest dobrze ,nie ma na co narzekać. Ale kiedy go nie było bo był na zgrupowaniu ,to potrafiłam cały dzień albo przespać ,albo przepłakać. Nie miałam siły na nic ,wszystko mnie bolało i czułam się ,jak zawsze gdy miałam grypę. Tylko ,że ta grypa nie mijała przez miesiące ,ciągnęła się i ciągnęła. Z dnia na dzień przybliżała mnie do śmierci ,do której już wizji przywykłam. Potem odwiedził mnie Mateusz ,wiesz który. Gdyby nie on ,nie wiem czy bym żyła. Gdy miałam wylew ,zadzwoniłam do niego i w trakcie rozmowy zemdlałam. To on zadzwonił na pogotowie ,przybiegł. Gdyby nie to ,może nadal czekałabym na przeszczep ,bo nie przesunęliby mnie w kolejce. Po prostu czasami byłam pewna tego ,że umrę.

_________________________

Marzec marzec! Mój miesiąc! Taaaaaak! Wiosna ,urodziny ,coraz więcej piłki nożnej. Ale koniec sezonu zimowego. Mimo wszystko ,i tak najbardziej zależy mi na lecie :P
Pozdrawiam :**