Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki Eelke Kleijn-Mistakes I've Made.
-Kuba?Co chcesz? Po co do mnie dzwonisz?-mówiła zdziwiona ,a Facundo spojrzał na nią i z niepokojem odbierał jej miny.-Co?!-krzyknęła.-Przecież wszystko podobno było załatwione!-odpowiedziała po dłuższej chwili.-Cholera! Ja już jestem umówiona ,nie rozumiesz? Musze pojechać do Warszawy i Tobie nic do tego.-rozłączyła się.
-Co się stało?-zapytał.
-Nic.
-Przecież słyszałem ,kobieto. O co Tobie chodzi ,co? Byłaś normalna ,a teraz coś się stało. Cały czas chodzi Ci o Michała? Czy o mnie i o ognisko?
-O nic nie chodzi ,mam po prostu trudne chwile w życiu ,tak trudno to zrozumieć?-powiedziała i wyszła z samochodu. Wybiegł za nią i złapał ją za rękę.
-Lena! Powiedz mi co się dzieje.
-Muszę tylko jechać do Warszawy ,daj mi jechać do tej pieprzonej Warszawy!-krzyknęła a w jej oczach pojawiły się łzy. Po tym już wiedział ,że nie może pozwolić jej jechać samej i nie w takim stanie.
-Ale po co?
-Odwróć uwagę Michała i daj mi jechać do Warszawy ,proszę!-łkała a on ją przytulił i uspokajał.-Tylko odwróć jego uwagę!
Jak powiedziała ,tak zrobił. Kazał mu wyjść i przyjść na Halę Energia. Na poczekaniu wymyślił ,żeby pomógł mu zrobić coś w szatni ,niespodziankę od której zależy jego dalsze życie uczuciowe. Lena w tym czasie zabrała najważniejsze rzeczy i pobiegła na pociąg. Argentyńczyk nie rozumiał ,po co chce jechać. Bał się o nią ,ponieważ była taka zdenerwowana po rozmowie z Kubą i płakała. Nienawidził ,gdy kobieta płakała. A w tym wypadku nie mógł nic zrobić ,tylko jej pomóc. Wiedział ,że źle robi puszczając ją tam samą.
-A tak by the way.-wtrącił Facundo w pewnym momencie.-Co ty odwalasz?
-Ja?-zapytał zdziwiony Michał.
-Tak, ty. Zostawiasz ją samą. Znowu.
-Chciałem ,żeby jechała ze mną!
-Wiesz co ja o tym sądzę? Ja wsadziłbym ją do samolotu mimo woli lub po prostu zaproponował przyjazd na chociażby tydzień. Dzwoniłbym co minutę i nie dawał jej odczuć ,że mnie nie ma. Przy każdej okazji przyjeżdżałbym do Polski! I wiesz co jeszcze? Nie wyjechałbym. Mając przy sobie taki skarb jak Lena ,zostałbym w Polsce nawet jakby proponowaliby mi miliony ,rozumiesz?Wiesz dlaczego tu jesteś? Bo przed chwilą w samochodzie płakała ,że chce wracać do Warszawy. Ma d o ś ć. Też miałbym dość Ciebie. I mam cię dość. Zrobiłeś się dziwny. Nie jesteś tym dawnym Michałem ,który zrobiłby wszystko dla Leny. Co do cholery jest z tobą nie tak? Może zakochałeś się w kimś innym?
-Nie!-krzyknął tym samym przerywając Conte.-Nie ,nie zakochałem się z nikim. Kocham Lenę i tylko ją.
-No to jest nas dwóch.-skwitował i dopiero po chwili zrozumiał powagę swoich słów.
Właśnie powiedział swojemu przyjacielowi ,że kocha jego dziewczynę. To nie może się dobrze skończyć.
-Co co co?
-Nie ,nic. Zapomnij.-machnął ręką i odszedł w stronę parkingu opuszczając Halę.
Michał podbiegł do niego i zatrzymał po czym spojrzał wymownie w jego stronę.
-Wal.-powiedział.-Tak ,wal. Uderz. Ja na Twoim miejscu bym to zrobił. Uderzyłbym kolesia który leci na moją laskę ,serio.
-Pojebało cię?-odpowiedział po chwili.-Boże ,serio jestem aż tak beznadziejny?-przykucnął i spuścił głowę.-Serio ,za cholerę tego wszystkiego nie widziałem. Myślałem, że Lena jest z tym zgodna ,aż do dzisiaj...Przepraszam ,że byłem taki beznadziejny.
-Stary ,to ja jestem zakochany w Twojej dziewczynie. To ja jestem beznadziejny.
*Dzień później*
Michał od wczoraj próbował się do niej dodzwonić. Nie spał całą noc trzymając w ręku telefon.
-Dodzwoniłeś się?-zapytał Facundo podczas treningu ,na którym Polak był całkowicie nieprzytomny.
-Nie. Nie odbiera nawet od Karola. Jakby była obrażona to tylko na mnie ,od niego powinna odebrać! Cholera no! A jak coś jej się stało?
-A nie masz numeru żadnej jej przyjaciółki z Warszawy?
-Wiesz ,miała numery zapisane w dzienniczku. Może go nie wzięła.-odpowiedział entuzjastycznie.-Ma tam numer chyba do tej Elizy z Warszawy. Jeszcze niedawno brała jej numer z tego dzienniczka! Boże ,jeśli coś jej się stało to sobie tego nie wybaczę ,wtedy osobiście możesz mnie zabić ,zakopać i powiedzieć ,że wyjechałem na zawsze na Bahamy.
-Chyba ty mnie. To ja pomogłem jej wyjechać.
-Ale to ja jestem skończonym debilem i pozwoliłem jej zostać samej w Polsce po zapewnianiu ,że jest dla mnie najważniejsza. Jest coś gorszego?
Wróciwszy do domu Michał od razu rzucił się w wir poszukiwania jej dziennika. Nie wszystkie rzeczy zabrała ze sobą,tylko te potrzebne. Wiedział ,że dziennik też jest ważny ,ale nie aż tak żeby zabierała go na chwilę do Warszawy.
Głupio się czuł przeczesując jej rzeczy ,ale czuł że musi to zrobić. Nie miał powodów do zmartwień. Przecież tylko chciała jechać do Warszawy. Może do swoich rodziców ,może porozmawiać ze swoim lekarzem rodzinnym ,którego jeszcze nie zdążyła zmienić. Ewentualnie mogła przecież chcieć odwiedzić tą Elizę ,ponieważ dawno jej nie widziała. Cały czas sobie to powtarzał.
Nic złego się jej nie stało.
Po godzinie poszukiwania nareszcie znalazł dziennik. Nie mylił się-nie wzięła go. Przekartkował go i szukał małej karteczki ,na której był zapisany jej numer. Chwilę potem dzierżył ją w ręku i wyciągnął swój telefon. Wpisał jej numer i wcisnął zieloną słuchawkę.
Odczekał sześć sygnałów i nareszcie odebrała.
-Halo?-usłyszał jej sympatyczny głos.
-Yyy...-zaczął.-Tu Michał ,chłopak Leny.-jakże młodzieńczo to zabrzmiało.
-Coś się stało?-tym go zabiła. Nic nie wiedziała.
-Lena pojechała do Warszawy i nie mam z nią jakiegokolwiek kontaktu. Pomyślałem ,że coś wiesz albo że jest u Ciebie...
-Nie ,nie ma jej. Nie kontaktowała się ze mną. Ale wiesz co ,pojadę do jej rodziców i się zapytam.
-Okej. Dziękuję.-odpowiedział i po chwili się rozłączył.
Znowu zatoczył koło. Nadal nie wiedział gdzie jest i co się z nią dzieje. Teraz tylko pozostało mu czekać z telefonem w ręku na telefon Elizy. W międzyczasie wpadł do niego Kłos i Wrona ,którzy byli tak samo zmartwieni.
-I masz jakieś informacje?-zapytał Karol.
-Nie mam nic Nic. Kompletnie nic. Nie ma jej u Elizy i nawet się z nią nie kontaktowała. Telefon ma chyba rozładowany albo wyłączyła ,bo od razu włącza się poczta. Cholera!-uderzył otwartą dłonią w stół. Podbiegła do niego Kami ,o której kompletnie zapomniał.
Miała smutną minę i piszczała jak pies ,który właśnie wraca z połamaną łapką. Pogłaskał ją ,a ona wskoczyła na miejsce na kanapie obok niego i położyła mu pyszczek na ramieniu.
-Ja też się martwię.-powiedział do niej.
*Kilka godzin później*
Mimo zmęczenia ,wszyscy bacznie przyglądali się telefonowi leżącemu na stoliku i wiadomościom ,czy może pociąg wczoraj się nie wykoleił.
W pewnym momencie telefon zaczął dzwonić ,a Michał widząc na nim imię Elizy rzucił się na niego jak głodna puma na mięso.
-Halo?-tym razem to on zaczął.
-Michał? No właśnie wróciłam od jej rodziców ,są straszne korki i przepraszam. Nie ma jej tam. Nie dała nawet znaku życia ,więc jadę do Kuby ,może on coś wie.-powiedziała.-W końcu nie na marne ożył.-dokończyła.-Zadzwonię jak się czegoś dowiem.-rozłączyła się.
-No i co?-zapytali jednocześnie chłopacy.
-Nadal nic.
*Kilka kolejnych żmudnych godzin później*
Na zegarku widniała godzina trzecia nad ranem czasu polskiego. Nikt nie spał ,nikt nie miał zamiaru spać. Mimo ,że wszyscy usypiali na stojąco-nie spali. Nie mieli treningu ,mieli wolne. Mogli nie spać-przecież to normalne.
Michał wiedział ,że jakby Lena się dowiedziała ,pozabijałaby ich wszystkich a potem ułożyła do snu, chociaż ona sama zawsze późno chodziła spać.
Gdy o dokładnie trzeciej dwanaście telefon rozjaśniał ,a na wyświetlaczu wyświetlił się numer Elizy ,Michał od razu odebrał. Teraz to była Eliza ,a nie jak wcześniej Facundo. Z pięć razy podrywali się do telefonu ,a tam taka niespodzianka. Conte.
-Halo?-zaczął ponownie.
-Michał?-usłyszał jej zachrypiały głos. Coś im przerywało.-Mam słaby zasięg.-zanosiła się płaczem.
-Co się stało?!-niemalże krzyknął i oprzytomniał tak jak zresztą Karol i Andrzej.
-Ona...-przerwało i przez dłuższą chwilę słyszał tylko szum.-nie żyje.-łkała jak małe dziecko ,a telefon wypadł mu z ręki.
_____________________________
12 ,jeeest!
Życzę wam wszyyyystkim Szczęśliwego Nowego Roku! ♥ Żebyście spełniali sobie wszystkie marzenia i żeby 2015 był duuuużo lepszy niż 2014...
Następny jak dawniej w piątek :)
Pozdrawiam ♥
jak to nie żyje? to chyba jakiś kiepski żart. dawaj szybko następny :)
OdpowiedzUsuńO japierdziele ;o
OdpowiedzUsuńNie możliwe, ona musi żyć. Nie możesz jej uśmiercić. Mam nadzieję, że to jakiś kiepski żart. :C
Pozdrawiam! ;*
No to ja pierdziu...
OdpowiedzUsuńTeraz nie wiem w co tu wierzyć...
Cholera Facu mógł z nią jechać i było by dobrze no...
Czekam na nexta i życzę Ci wszystkiego dobrego w Nowym Roku :***
Jezzu, czy wszyscy muszą umieszczać TAKIE rozdziały w ostatni dzień roku? ;o
OdpowiedzUsuńJakoś nie wierzę w to, że ona nie żyje. Ktoś tu zmyśla, ale po co?
Nic chyba nie rozumiem. :( Przyjdzie mi poczekać na wyjaśnienia w następnym rozdziale...
Pozdrawiam i zapraszam do mnie na rozdział XI.
To niemożliwe! o.O Ten Kuba chyba coś źle powiedział tej Elizie. Chciała by się wszyscy oddalili i miał ją dla siebie. Pozdrawiam i weny ;* Zapraszam na 2 na Matthew &Karol ;)
OdpowiedzUsuńA ja jestem pewna, ze ona jednak żyje ;)) Bo niby jakim cudem, tak po prostu? Weź mi tu żartów nie strój, okej?;D
OdpowiedzUsuńRozdział cudny i pragnę Cię bardzo przeprosić, że nie skomentowałam poprzedniego. Ale kurde, pisałam komentarz! Musiał się nie opublikować, a ja głupia nawet nie sprawdziłam.
Czekam na następny skarbie! ;**
A ja czuje ,że jeśli już coś to wina dawnych ,,przyjaciół,, Kuby...
OdpowiedzUsuńAle mam nadzieję ,że to nie prawda! Ona muuuuuuusi żyyć! Takiego zwrotu się serio nie spodziewałam!
\Mortiś:*****
Ale że co? Jaka śmierć?? Ja sie nie zgadzam!
OdpowiedzUsuńCo ja tutaj czytam?! :O
OdpowiedzUsuńNadrabiam i nadrabiam, wszystko fajnie, a Ty mi tu ze śmiercią wyjeżdżasz? Nieee, to nie może być tak! Ona musi żyć, musi, musi :(
Z niecierpliwością czekam na wyjaśnienie tej tajemniczej śmierci. Mam nadzieję, że to jakaś bujda, ale mogę spodziewać się wszystkiego xd
Pozdrawiam :*