piątek, 24 kwietnia 2015

[28]But all my tears have been used up.


Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki Tom Odell-Another Love

-Co?-zapytała i po chwili z powrotem odwróciła się w stronę siatkarza.-Dlaczego? Cieszę się.-uśmiechnęła się do Michała.-Ale co ty tu robisz?
-Postanowiłem odwiedzić starych znajomych ,starych czytaj znajomych mi od kilku miesięcy.-zaśmiał się.-Możemy porozmawiać w cztery oczy?
-No jasne.-podeszła bliżej niego.-Coś się stało?
-Nic się nie stało. Chciałem po prostu spędzić trochę czasu z tobą. Wiesz... przed Twoim wyjazdem.
-Aha. No przecież. Wyjeżdżam.-pokiwała głową z uśmiechem.-Ale wrócę. Czy wy mnie już uśmiercacie? Że samolot spadnie czy jak?

Michał.
Przepraszam.
Lena.

Lena.
Przepraszam mocniej.
Michał.

   Ostatni wizyta Michała była tylko jednodniowa. Po powrocie do Londynu ,Lena od razu wsiadła w samolot do Polski ,na który bilet miała już od dawna. Postanowiła spędzić trochę czasu z rodzicami ,Andrzejem i Karolem oraz Michałem ,z którym podczas jego wizyty pokłóciła się do tego stopnia ,że on wrócił do Polski.
Pokłócili się oczywiście o Facundo. Michał stwierdził ,że cieszy się ,że już nie musi z nim grać w jednej drużynie. Lenie zrobiło się głupio. Po prostu.
Przez nią ,pokłócili się niemalże najlepsi przyjaciele.Miała tego dość ,ponownie i znowu.
Wtedy weszli w ostrą dyskusję na temat Argentyńczyka.
   Po przylocie do Polski ,odebrali ją chłopacy. Zawieźli ją do jej rodziców ,a sami musieli pojechać na konsultację do lekarza sportowego ,którego Karol miał od zawsze w Warszawie. Był to znajomy rodziny ,który towarzyszył mu w jego sportowej karierze od dziesiątego roku życia.
-Chyba kiedyś nas tam zaprosisz ,co?-zapytał tata z uśmiechem.
-No oczywiście. Już możecie wyrabiać wizę. Jak wyrobicie ,od razu przylatujecie.
-Nie mam nerwów na samoloty.-mama jak zawsze marudziła.
-Ale musisz to poprawić ,bo lecisz do Los Angeles.-zaśmiała się Lena.
-Postaram się.
-No ja mam nadzieję.
-A jak tam z Twoim zdrowiem? Bo nic nie wspominałaś.
-Wszystko jest dobrze ,w Londynie był bardzo miły lekarz i chodziłam od niego na badania. W Los Angeles też już mam poleconego lekarza. Już nie będę się zaniedbywać.
-No i słusznie. Więcej takiej katastrofy nie przeżyjemy.-dopowiedział tata.
-Nie będziecie musieli.
-A robiłaś badania krwi?
-Jutro rano idę do naszego szpitala.
-To siadaj ,obiad zjedz i będziesz wolna.-uśmiechnęła się rodzicielka.-Już nie będziemy Cię męczyć.
-Nie męczycie mnie ,kocham Was.-przytuliła najpierw mamę ,następnie tatę i z polecenia usiadła przy stole ,przy którym siedziała codziennie przy obiedzie. Pamiętała jak tata opowiadał ,że jak była mała ,to zawsze siadała na milionie poduszek ,bo nie chciała siadać w krzesełku dla dzieci. Jak mówił ,że kiedyś położyła sobie poduszki tak nieudolnie ,że spadła z nich i rozcięła sobie łuk brwiowy ,po czym ślad ma do dzisiaj. Ma nawet zdjęcie ,jak blada leży w szpitalu ze szwami.
Potem zaczął się jej buntowniczy wiek ,kiedy to mając trzynaście lat postanowiła sprawdzić jak smakują papierosy. Wróciła po tym do domu ,a mama swoim czułym węchem od razu wyczuła ,że jej córka paliła. Dostała karę ,a sama przez ostatecznym werdyktem rodziców ,co zabiorą jej tym razem ,powiedziała ,że już nigdy nie usiądzie przy tym ,,beznadziejnie cholernym'' stole. Potem i tak usiadła i wszystko było dobrze ,a papierosów już nigdy nie zapaliła.
Gdy miała piętnaście lat i zaczęła się jej wielka przyjaźń z Mateuszem ,pokłóciła się z nim i w ramach buntu ,chwyciła za nożyczki i zaczęła obcinać sobie włosy tak ,że z włosów do bioder zrobiły jej się włosy do klatki piersiowej. I o dziwo nigdy nie pożałowała tej decyzji. Od piętnastego roku życia jej charakter i sposób spoglądania na świat nie zmienił się ani trochę. Mimo ,że teraz ma dwadzieścia siedem lat ,od tamtego momentu nie zmieniła się ani trochę. 
Pamiętała dokładnie dzień ,w którym poszła na studniówkę. Stała w przejściu w pięknej ,czerwonej sukience i przyszedł po nią jej ówczesny chłopak. Widok Pawła w idealnie czarnym garniturze ,spod którego widać było ukradkiem białą koszulę i czerwony krawat ,sprawił ,że nogi jej się ugięły. Był chyba najładniejszym chłopakiem w całej szkole. Gdy tańczyli razem walca  ,wiele dziewczyn patrzyło z zazdrością. I ją to satysfakcjonowało .Mimo ,że nie kochała go za jego wygląd ,tylko za to jakim był człowiekiem. Cieszyła się ,że te dziewczyny nigdy nie dowiedzą się o tym ,jakim jest romantykiem ,jak potrafi odebrać jej oddech nawet krótkim pocałunkiem i jak wspaniale tańczy walca do piosenki Nothing Else Matters.
Była z nim już od drugiej klasy gimnazjum. Ale niedługo po studniówce ,musieli się rozstać.On wyjechał do Australii ,a ona została w Polsce. Ale mimo wszystko ,związek z nim pamięta najlepiej. Pamięta każdą rocznicę ,na którą on zawsze organizował jakieś wypady ,albo robił kolację u siebie w domu. Pamiętała doskonale nawet jak go poznała.
Wracała ze szkoły ,a on stał na przystanku obok jej domu. Jacyś dwaj starsi chłopacy ,na oko mieli po dwadzieścia lat ,zagrodzili jej drogę i zaczęli się jej pytać o takie rzeczy jak posiadanie chłopaka. Nie zdążyła nic odpowiedzieć ,kiedy on do niej podszedł i pocałował w usta ,po czym ,jakby nigdy nic zapytał się ich ,czy coś się stało ,bo właśnie on i jego DZIEWCZYNA idą do kina. Oni wtedy odeszli ,a Paweł ,którego znała już wcześniej ze szkoły ,złapał ją za rękę i powiedział ,że zabiera ją do kina. To do niego należało wszystko co pierwsze. Pierwsza randka ,pierwszy pocałunek i jej pierwszy raz. Pierwszy wspólny wyjazd na wakacje ,pierwsza kłótnia ,po której nastąpiła pierwsza zgoda. Nadszedł w momencie najmniej oczekiwanym przez nią samą. Nigdy nie spodziewałaby się ,że na przystanku podejdzie do niej i ją gdyby nigdy nic pocałuje i oświadczy dwóm nieznajomym ,że jest jego dziewczyna. Ale ona nigdy nie miała szczęścia do facetów i prędzej czy później musiała go stracić.
  Jej poduszka gromadziła w sobie chyba miliony jej łez ,jej miś wysłuchał miliona historii ,a jej balkon ,,poczuł'' na sobie stopy jej wszystkich przyjaciół. Tęskniła za tym wszystkim.
Po około pięciu godzinach spędzonych z rodzicami, postanowiła przejść się i zadzwonić do Karola.
-I jak tam u lekarza? Płakałeś mocno?-zapytała.
-Wyłem jak cholera ,wiesz?-odpowiedział sarkastycznie.-Zaraz po Ciebie pojedziemy! Tylko stoimy w korku.
-Będę czekać. Zadzwońcie jak będziecie blisko.-wydychane powietrze zamieniało się w parę ,co chyba oznaczało ,że zbliża się zima. Wszystkie liście już opadły ,a na dworze było tak zimno ,że jej ręka po rozmowie z Karolem ,którą trzymała telefon ,była cała czerwona.
  Usiadła na ławce w parku i zaczęła się rozglądać. Była szesnasta ,więc wiele osób wracało ze szkoły. Mijali ją ,pary trzymały się za ręce. Chciałaby ,naprawdę chciałaby wrócić do tego momentu swojego życia. I wyjechać z Pawłem do Australii. Ciekawe jakby teraz wyglądało jej życie ,gdyby to zrobiła? Wiedziała. Prawdopodobnie nie przeżyłaby upozorowanej śmierci swojego narzeczonego ,później prawdziwej śmierci byłego narzeczonego ,który upozorował swoją śmierć ze względów na jakieś tam porachunki. Nie została by pobita ,faszerowana narkotykami i może nie potrzebowałaby przeszczepu serca ,bo by o siebie dbała. Ale nie znałaby też chłopaków. Nigdy nie porozmawiałaby z Karolem ,Andrzejem. Nie mieszkałaby w Bełchatowie ,w którym miała swojego ukochanego psa ,który aktualnie mieszkał z jej rodzicami ,którego chyba niesamowicie zaniedbywała ,ale mimo wszystko kochała ją nieswoim ,przeszczepionym sercem.
Z rozmyślań wyrwał ją telefon. Wyciągnęła go z kieszeni kurtki i odebrała.
-Zaraz będziemyyy!
-Dobraaa!
-Szykuj się na ostry drift po parkingu ,woohoo!
-Na pewno.-zaśmiała się i rozłączyła. Włożyła telefon z powrotem do kieszeni i udała się w kierunku swojego mieszkania. Ustała na chodniku obok parkingu i czekała na chłopaków.
Po chwili zobaczyła nadjeżdżające Audi ,które jechało w jej stronę. Po stronie kierowcy siedział Michał ,co wróżyło wiele emocji podczas jazdy.
Ale on zamiast się zatrzymać ,jechał ciągle prosto na nią. Chciała odskoczyć w bok ,ale on był pierwszy. Upadła na ziemię i nie czując się jakoś specjalnie źle ,zaczęła się śmiać. Michał od razu wyskoczył z samochodu ,zaczął ją przepraszać ,a ludzie przechodzący obok dziwnie patrzyli na jej wybuch śmiechu. Nie był spowodowany bólem ,tylko uświadomieniem. Właśnie przypomniała sobie ,że w taki sam sposób się poznali.

_________

Ach! Jest. Ach.
Dlaczego sny są takie niedorzeczne? Dlaczego w snach mam lotnisko w pomieszczeniu ,gdzie jest pralka i dlaczego to nie wydawało mi się dziwne? :D Co te sny?
Fragment z walcem. Matko kochano ,moja najdroższo. Jak ja kocham tą piosenkę ,jak ja kocham walc. Wizja tańczenia na studniówce walca do tej piosenki jest bezcenna. Chyba trzeba zacząć naukę:) AAAA.
Pozdrawiam :*

piątek, 17 kwietnia 2015

[27]Smile at the chance just to see you again

Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki Foster The People-Miss You.


Michał!
Chyba potrafisz zrozumieć moją decyzję i ją zaakceptować.
Nie potrafię zdecydować ,więc nie będę tego robić i zostaję w Londynie. Jest mi tu zaskakująco dobrze ,wiesz? Nie to ,że w Polsce z Tobą było mi źle. Po prostu ,ciężko mi zostawić Anglię ,Majkę a nawet James'a. Tak samo ,jak Ciebie i Polskę na początku. Ale zrozum mnie. Wiem ,że się powtarzam.
Lena.


-Wiesz co ,szczerze powiedziawszy to chyba już mogę cię wywalić.-powiedziała Majka popijając herbatę na balkonie ,z którego rozciągał się widok na Centrum.
-Tak ,już możesz. Jestem o tyle od znalezienia własnego mieszkania.
-Ale ja Cię nie wypuszczę. Zostajesz i koniec.
-Nie będę siedzieć całe życie u Was.
-Gdzie całe życie. Jak całe życie to możesz spać na balkonie. Ale jest nawet spoko ,w zimę nie jest aż tak zimno. Zapytaj James'a ,często go wywalałam jak był niegrzeczny.
-Tak ,zawsze.-wtrącił James ,wychylając głowę zza okna.-Mówiła ,że to dla mojego i jej dobra. Zostawiała mnie na całą noc samego na balkonie ,przychodzili moi koledzy Bob i Job ,którzy tak się składa ,że są wilkołakami z Kalifornii.
-Zawsze marzyłam o takim mężu.-zaśmiała się ,a on cmoknął ją w policzek.
-Idę grzebać w zwłokach.
-Tak ,dokładnie zawsze marzyłam.-pacnęła się otwartą dłonią w czoło.-Zawsze.-powtórzyła.
Lena!
Potrafię ją zrozumieć. Ale nie potrafię nadal jej przetrawić.
Chciałbym tylko ,żebyś wiedziała ,że niesamowicie Cię kocham i zawsze będę gotowy na inną decyzję. Tylko pamiętaj ,żeby brać leki ,wracaj do Polski i uważaj na siebie...
I pamiętaj ,że Cię KOCHAM.
Michał.

Lena!
Nie potrafię pojąć Twojej decyzji ,ale ją szanuję. To twoja decyzja.
Ale pamiętaj ,że zawsze będę czekać.
Kocham Cię.
Facu Cococococococonte.

-Coś się stało?-zapytała przyjaciółka siadając obok Leny.
-Właśnie dostałam dwa maile ,w których chłopcy wyrażają miłość do mnie. I kurde ,daje słowo ,że zaraz się sklonuje ,jedną siebie wyśle do Facu ,a drugą do Michała. Tylko nie wiem kto dostanie oryginał. Widzisz? Nawet w takiej rzeczy mam pieprzone decyzje podejmować!-ścisnęła kubek tak ,że jej dłoń zbledła.
-Spokojnie ,bo potłuczesz jeden z moich ulubionych kubków.
-Przepraszam.-odłożyła kubek i przeczesała włosy palcami ,a Majka się zaśmiała.-I mam jeszcze jedną wiadomość...
-Tak?-Majka przybrała poważny ton.-Tylko nie mów ,że wyjeżdżasz do Australii czy gdzieś na inną Antarktydę. W sumie to jedź ,miałabym kolejny kontynent w dorobku przyjacielskim.
-Nieee.-zaśmiała się nerwowo.-Trochę bliżej...
-Co?
-Dostałam pewną propozycję...
-JAKĄ PROPOZYCJĘ?
-Zostania fizjoterapeutką LA Galaxy...
-CO?!
-No tak.
-Ale jak to ,do LA? Beze mnie? Toć to grzech. Ciężki. Karany częstymi wizytami. Ale powiedz mi,zgodzisz się? No bo kurde to fajna posada ,jeszcze w LA... Jak ja bym chciała całoroczne ciepło ,blisko Ocean i w ogóle...
-Chyba się zgodzę. Też tak sądzę ,nie lubię zimy! Chce lato lato!-uśmiechnęła się.-I zawsze możesz mnie odwiedzać. Ewentualnie zostaw James'a i leć ze mną.
-Już.-poderwała się z miejsca.-Widziałaś moją walizkę?

Michał!
Nie wiem ,czy to Cię interesuje ,ale jesteś jedyną osobą z Polski (oprócz moich rodziców ,którzy cieszą się razem ze mną) ,która może mnie wysłuchać. Powiedz do Karolowi i Andrzejowi bo już z miesiąc czekam na odpowiedź!
Wiesz co?! Dostałam tak mega ekscytującą wiadomość ,że to szok. Nie wiadomość ,a propozycję. Wyjeżdżam do Los Angeles! Posada fizjoterapeuty w LA Galaxy chyba jest dobrą propozycją? Mieszkanie z widokiem na Ocean i basenem chyba też? Co ci Amerykanie?
Niedługo wpadnę do Polski. Mam nadzieję ,że się spotkamy czy coś. Będę w Warszawie i Łodzi. Mów jak coś.
Lena.

Lena!
No pewnie ,że mnie to nie interesuje.
Żartowałem ,interesuje. I jest mi przykro ,że przesuwasz się o kolejne kilka tysięcy kilometrów ,a ja nadal w Bełchatowie! Też tak chcę.
Oczywiście ,że gratuluję i zazdroszczę. I mam nadzieję ,że pozwolisz nam siebie odwiedzić. I obiecuję ,że nie będziemy latać i pukać gwiazdom do drzwi. Nie!
I wpadaj ,będziemy czekać gdzieś na pewno!
Michał.

-Wiesz?
-Co wiem?
-Czy wiesz ,że za tydzień jedziemy do Brighton?
-Znowu?
-Tak! Bo James musi ,a przy okazji sobie odpoczniemy. W końcu za dwa tygodnie lecisz...do Los Angeles...beze mnie.
-Wybacz mi.-zaśmiała się.
*Tydzień później*
   Wyszła przed dom i czekając na James'a i Maję ,którzy musieli sprawdzić coś na internecie ,chodziła dookoła niego. Po dłuższym czasie ,poszła wzdłuż ulicy kierując się do Centrum. Wiedziała ,że zanim wyjdą z domu i będą gotowi na to ,żeby pojechać minie dużo czasu ,więc miała go odpowiednią ilość do pójścia po jej ulubioną kawę z ulubionego Starbucksa (głównie ze względu na obsługę).
Otworzyła potężne drzwi Starbucksa i weszła do środka. Poprawiła czarną kurtkę i podeszła do kasy ,przy której stał Michał-Polak ,który był w jej wieku i mieszka tu miej więcej od urodzenia. Ale na szczęście biegle mówił po Polsku ,więc codziennie w drodze do pracy skręcała tutaj ,żeby z nim porozmawiać i często kończyło się to na ,,obgadywaniu'' klientów w języku ,którego nie rozumieją.
-To samo co zawsze.-usiadła przy ladzie.
-Już się robi.-uśmiechnął się i zniknął na chwilę.-Gotowe.-podał jej kawę w kubku. Gdy go dotknęła ,poczuła przyjemne ciepło. Michał wziął marker i napisał jej imię.-Co słychać?
-Za dwa tygodnie wylatuje do Los Angeles. Dostałam pracę w LA Galaxy.
-Wow!
-Dokładnie.-upiła trochę kawy.-I nie wiem ,czy spędzić ten ostatni tydzień tutaj z Mają ,czy polecieć do Polski.
-Ja bym poleciał na 4 dni do Polski i na 3 dni wrócił do Londynu. Bo lot masz stąd,prawda?
-Tak ,stąd. Wszystko załatwiali Oni. Oni są tacy mili ,że zaczynam się bać ,że to jakiś podstęp. 
-Nie wolno ufać Amerykanom.
-Dziękuję ,że przez ostatnie tygodnie dodawałeś więcej kawy do kawy.
-Myślałem ,że to się nie wyda.-zaśmiał się.
-No niestety.-pokazał szereg białych zębów w uśmiechu.-Dobra ,chyba wracam. Mamy jechać do Brighton.-wstała z miejsca i pożegnała się z Michałem.
   Wszędzie Michały. Jak nie Michały to Michael'e czy inne Miguel'e. Chcąc zapomnieć ,nie potrafiła tego zrobić ,bo wszystko co napotykała na swojej drodze kojarzyło jej się z nim. Tęskniła za nim i teraz to widziała. Decyzje ,które podjęła były dobre. Może nie wszystkie ,ale na przykład wyjazd do Londynu był dobry. Dzięki niemu będzie mieszkać w Los Angeles ,spotkało ją tyle dobrego. Poznała James'a ,odświeżyła swoją przyjaźń ,za którą tak tęskniła ,w ogóle nie zdając sobie z tego sprawy. Jej życie to ciągła tęsknota ,ale wiele osób tak ma. Każda decyzja niesie za sobą konsekwencje.
*Kilka godzin później*
   Po dojechaniu do Brighton razem z Majką poszły na plażę. Mimo prawie października ,było w miarę ciepło. Chodziły wzdłuż niej i rozmawiały patrząc co i rusz na zachodzące słońce.
-Wiem ,że może mnie zabijesz ... ale ktoś czeka za tą budką ,którą tam widzisz.-zacisnęła zęby i spojrzała na biały ,kwadratowy ,,budynek''.


________

Aj aj aj aj aj. Nie podoba mi się to. Ani trochę.
Chyba zbliżają się wakacje ,bo na głowie dużo spraw. Ale przynajmniej jest ciepło ,eh. Nie lubię zimy ,dobrze że już odeszła :P
Serio to prawie koniec... Chciałabym skończyć ,ale nie mogę. Nigdy się tak nie zżyłam z opowiadaniem ,daję słowo!
Pozdrawiam :*

piątek, 10 kwietnia 2015

[26]I'm so scared about the future and I wanna talk to you.


Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki Coldplay-Talk


-Jezu Chryste.-powiedziała Lena patrząc na osobę w drzwiach jak na kosmitę.-Co ty tu robisz?
-Nie pożegnałaś się ze mną i nie powiedziałaś ,że wyjeżdżasz na aż tyle.
-No ale...co... co ty tutaj...PO CO?!-jąkała się.
-Lena ,jesteś najpiękniejszą ,,starszą'' kobietą ,z jaką kiedykolwiek miałem do czynienia z wyjątkiem oczywiście mojej mamy ,bo to zobowiązuje. I nigdy nie myślałem ,że dla kogoś prawie dosłownie stracę głowę w takim stopniu jak dla Ciebie. Nigdy nie sądziłem ,że mój najlepszy przyjaciel będzie z kobietą ,z którą ja chciałbym iść przez miasto za rękę ,całować na dobranoc i słuchać jej marudzenia. To ja chciałem być przy tobie ,gdy miałaś problemy z sercem ,to ja chciałem siedzieć obok łóżka i trzymać się za rękę ,gdy byłaś nieprzytomna i to ja chciałem potrącić się wtedy samochodem. I nie mówię tego z nienawiści ,tylko z miłości do Ciebie. Więc teraz zostawiam Ci te kwiaty ,misia i nie przerywaj mi.-postawił rzeczy na podłodze.-Ja wyjdę. Teraz. Jeśli mnie nie zatrzymasz ,pójdę. I nie wrócę ,nie będę się naprzykrzał. Wyjadę do Rzeszowa i jeśli wrócisz do Polski ,proszę Cię... Pojedź tam ze mną.-zaczął oddalać się od drzwi.
  Stała ze łzami w oczach i nie mrugała ,bo nie chciała dopuścić do tego ,aby strumień słonych kropli spłynął po jej policzkach. Wciągnęła powietrze nosem i załkała. Miała dość ,teraz dopiero naprawdę miała dość.
Miała ochotę zabić ich wszystkich. Michała ,Facundo ,adoratorów z liceum. Wszystkich mężczyzn,bez wyjątków. Wszystkich ,naprawdę wszystkich na tym świecie. Nigdy w takim stopniu nie pragnęła zostać sama ,a może nawet ... zniknąć?
Musiała podjąć najważniejszą decyzję w kilka sekund. Miała mało czasu ,a miała mieć kilka dobrych miesięcy. Jeśli nie pójdzie za Facundo ,straci go. A jeśli pójdzie za nim ,straci Michała.
Spojrzała na swoje przyjaciółki i pobiegła.
Nie wiedziała co robi.
Ale pobiegła.
-Conte!-krzyknęła i biegła w kierunku Argentyńczyka.-Conte ,stój!-potknęła się o schodek i upadła wprost na niego ,a on ją złapał.
-Spokojnie spokojnie.-zaśmiał się.-Bo sobie coś złamiesz.-dokończył ,a ona rozpłakała się na dobre. Łzy spływały po jej policzkach ,a wszystko widać było jak za mgłą.-Dlaczego jesteś taka piękna,nawet jak płaczesz?-spojrzał na nią i odgarnął jej włosy za ucho.-To prawie nielegalne ,jak Ci się udało polecieć do USA?
-Mam was dość.-uśmiechnęła się przez łzy.-I nie wiem co mam robić. Kompletnie. Całkowicie. Strasznie. I wiesz co?-pociągnęła nosem i czuła ,jak znowu łamie jej się głos.-Nie wiem co myśleć o tym wszystkim ,ale myślałam tylko tyle ,że po kilku miesiącach z dala od was ,będę miała wszystko poukładane ,uprasowane i złożone na kupkę ale...-mówiła ,a on przerwał jej wpijając się w jej usta. Odwzajemniła.

Lena!
Słyszałem ,a przecież słuch mam dobry ,że wracacie do Londynu. Tak naprawdę obliczyłem sobie ,że właśnie mija czas waszego pobytu. Jak tam LOS ANGELES? Znaleźliście jakieś Anioły? Czy ty wystarczyłaś? Oczywiście pozdrów Majkę!
I wracaj! Do Polski. Do Bełchatowa. Do Warszawy.
Michał.

Michał!
Tak ,wróciliśmy ,rozpakowaliśmy się i wcale nie jemy najpopularniejszych Amerykańskich słodyczy. Wrócę niedługo ,muszę coś załatwić w Warszawie ,a lot będę miała dwa dni po ,więc wpadnę do was do Spały. Tak ,ja wiem wszystko ,nie martw się.
Masz ode mnie kilka pamiątek z Nowego Jorku i Los Angeles ,więc szykuj się.
Lena.

-Aa!
-Co?-zapytała Majka patrząc na Lenę ,która stała za drzwiami w pokoju.
-Aa!
-No kurde!
-Pająk!
-Jezusie ,James!
-Co?
-Pająk!-krzyknęły obydwie na raz.
-Co ja mam z tymi kobietami.-wstał z fotela z gazetą i udał się w kierunku obydwu dziewczyn.-Gdzie?
-Tu!-wskazały na potworną ,czarną bestię na ścianie.
-Chryste ,jakie to wielkie.-powiedział i przymrużył oczy ,żeby lepiej wycelować.-Kto cię zrobił? To chyba jakaś mieszanka pająka ,węża i surykatki.-spojrzał na dziewczyny.
-Weź to zabij ,a nie.-wtrąciła Majka.-James ,bij to bij to!
-To daj mi moje rękawice!
-Zabij to nim złoży jaja!
-Kochanie ,jesteś naiwna. Już dawno złożyło to coś jaja i nim się obudzisz będziesz miała gromadę wesołych pajączków-juniorów ,które nie będą miały matki. Co ty byś zrobiła ,gdyby ktoś kawałkiem gazety zabił ci...
-ZABIJ TEGO CHOLERNEGO PAJĄKA DO CHOLERY JASNEJ!
-Dobra już dobra.-zaśmiał się i pacnął pająka ,który spadł na podłogę. On wziął go na gazetę i podszedł do nich ,na co one zareagowały krzykiem i wybiegły z pomieszczenia ,a James śmiejąc się wyrzucił go za okno.
-Ale ty jesteś paskudnym...i w ogóle! Za tego pająka to rozwód już. Czekaj na papiery.
-Czekam.-usiadł przed telewizorem i zaczął znowu oglądać przerwany mu Britain's Got Talent.

Lena!
Wracaj! Wracaj! Wracaj! Bez Ciebie Londyn to nie to samo ,naprawdę. James sam z siebie zabija pająki ,kawa nie smakuje tak samo ,a i wracając do mojego męża; nie ma z kim oglądać Britain's Got Talent! Z kim on to będzie oglądał bidulka? No nie ma z kim! Te dwa dni będą masakrą!
To co ja zrobię jak wrócisz na stałe?  Zresztą : nie masz pozwolenia.
Zostajesz w Anglii. I koniec. Chce tego ja ,ty ,James i Anglia.
Innych nie mieszajmy ,bo oni mogą mieć coś przeciwko.
Ale! But!
Chcę. Pragnę. Żywię nadzieję iż.
ZOSTANIESZ.
Bo zostaniesz.
To jest pewne. Nie ma innej możliwości.
Londyn Cię kocha.
I ja i James!
MAJKA TWOJA NAJCUDOWNIEJSZA I NAJUKOCHAŃSZA NAJPIĘKNIEJSZA RUDOWŁOSA NIEWIASTA Z LONDONA.

Majko moja najcudowniejsza i najukochańsza i najpiękniejsza rudowłosa niewiasto z Londona.
Wracam! Wracam! Wracam!
Ale wróć! Dopiero co wylądowałam. Właśnie zakotwiczyłam się w Warszawie i złapałam pierwsze lepsze moje ukochane i domowe wi-fi.
Zaraz idę załatwić to co miałam do załatwienia ,a potem odwiedzę chłopaków w Spale. Jutro wrócę,bo po drodze jeszcze wstąpię do Łodzi ,do Mateusza.
Potem wrócę i będziesz miała mnie na własność. I pozdrów mojego najlepszego w świecie szefa! Uwielbiam go. Naprawdę. Złoty człowiek ,ze stalowymi nerwami! Żartowałam. Na mnie nie trzeba stalowych nerwów ,jestem przecież przykładem idealnego pracownika na idealnym dla niego stanowisku.
Twoja najpiękniejsza i najbardziej nieogarnięta Lenka.

-Lena!-usłyszała swoje imię wydawane z ust dwóch innych osobników płci męskiej.Od razu poznała te głosy.
-Karol! Andrzej!
-Lencia!
-Karolcio! Andrzejcio!
-Dobra. Koniec.-Wrona przejął inicjatywę.
-Tak ,koniec.-zaśmiała się.
-Co u Ciebie? Nie ma Cię w ogóle! Co przychodzimy to tak smutno ,cicho ,ciemno. I nie pachnie tak ładnie jak wtedy ,gdy ty byłaś u Michała w domu!
-Cieszę się ,że pozostawiałam po sobie fajny zapach.-uśmiechnęła się.-Ale gdzie jest Michałło?
-Tam gdzieś jest ,czeka na Ciebie lata wszędzie i zniecierpliwiony jest jak cholera ,nie mógł się doczekać naprawdę. Ale ,siedzi o tam i wiąże buta.
-Lena!-zauważył ją po chwili, zawiązał drugiego buta i podbiegł do niej ,uniósł ją lekko nad ziemię i okręcił dookoła.-Jej ,wreszcie.
-Michał ,musimy porozmawiać na kilka tematów.

_________

Aj aj aj. I don't lykeeeeee yyyyt.
Pozdrawiam :* 

piątek, 3 kwietnia 2015

[25]This time, don't need another perfect lie


Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki OneRepublic-Secrets



-Jak ja ci współczuję. Kurde. Ja mam Jamesa ,nie muszę wybierać bo tylko on się liczy. I jestem pewna ,że ty też wiesz ,który się liczy najbardziej.
-Dziękuję ,że we mnie wierzysz. Ale to cholery jasnej ,chciałabym umieć zdecydować. Chciałabym wiedzieć ,który. Nie mogę się kierować na przykład tym ,który był bliżej mnie bo byli na zmianę i miej więcej po tyle samo czasu. Nie chcę stracić ani Michała ,ani Conte.-łzy pojawiły się w jej oczach.-Najchętniej nigdy nie wróciłabym do Polski ,została tutaj i znalazła bogatego milionera ,który kupi mi dom na Marsie albo ... albo wiem! Zmieniam wiarę. I zostaję mężczyzną. Ale kobietą. Ale mężczyzną i będę miała tyle żono mężów ile sobie będę chciała, zły pomysł prawda?-dokończyła ,a Majka na zgodę ,że ten pomysł jednak nie jest najlepszym wyjściem pokręciła głową,a Lena westchnęła.
-Chyba ten Mars jest lepszym wyjściem.
*Wyjazd do Nowego Jorku*
-Jezu Jezu Jezu!-powiedziała na widok Manhattanu,który właśnie teraz mienił się od świateł.-Nie można tutaj zatrzymać samolotu? Żeby tak stał ,a my sobie popatrzymy do rana.
-Nic mi o tym nie wiadomo.
-Zawsze marzyłam o Nowym Jorku ale nigdy nie spodziewałabym się tego ,że wyjadę tam tylko po to ,żeby oderwać się od chwilowego życia w Londynie ,którym znowu odrywam się od życia w Bełchatowie z jednym z najlepszych siatkarzy świata. Życie.
-Życie.-zaśmiała się.
   Po wylądowaniu przeszły kontrolę paszportową ,a Lena dodatkowo wizową z racji tego ,że Majka miała obywatelstwo Angielskie. Po wyjściu z lotniska ,czekała na nich przyjaciółka Mai ,Natalie. Mieszkała tam od urodzenia ,ale pochodziła ze Szkocji ,z której jej rodzice wyprowadzili się ,gdy ta trzeci miesiąc grzecznie siedziała w brzuchu mamy.
-Witamy w mieście ,które nigdy nie śpi!.-powiedziała.-A bynajmniej będziecie w najpiękniejszej jego części za jakieś czterdzieści minut. Samoloty powinny latać z JFK na Manhattan.-spakowały walizki do bagażnika jej auta ,a Len spojrzała w górę. Trzy samoloty w kolejce do lądowania ,dwa startujące ,tyle zdążyła uchwycić przez tą jedną chwilę.
  Pojechali do jej mieszkania ,które było dość duże i mieściło się w typowym dla Nowego Jorku bloku z charakterystycznymi schodami pożarowymi na zewnątrz. Mieszkała na ostatnim piętrze i miała widok na centrum i wyglądało to prze bajecznie.
-Mieszkanie służbowe.-wpadła do kuchni ,którą od salonu oddzielały szafki.
-To gdzie ty pracujesz?-zaśmiała się Lena.
-Jestem dziennikarką. W New York Times. I właśnie ,mam dla was pewną informację.-wstawiła wodę na kawę i oparła się łokciami o blat szafki.-Bo mam wyjechać ,zrobić reportaż. Na tydzień ,do Los Angeles. I mam tak się mile składa ,trzy bilety lotnicze od szefa i pokój w hotelu ,trzy łóżka. Też od szefa. Więc, lecimy na tydzień do Los Angeles.
-Żartujesz.-powiedziały jednocześnie.
-Nie ,nie żartuje. Lecimy do Los Angeles!
*Kilka dni później*
  Doceniwszy Nowy Jork i jego zakamarki i prawie wszystkie najbliższe Starbucks'y ,wróciły do mieszkania i zmęczone kolejnym ,pięknym dniem spędzonym po części na kocyku w Central Parku ,rzuciły się na kanapę i jak co noc włączyły film. Tym razem wybór padł na Siedem Dusz. Ten film kojarzył jej się z tą nocą ,gdy zadzwoniła spanikowana do Mateusza i umarłaby ,gdyby tego nie zrobiła. Kompletnie zapomniała już o tym ,że potrzebowała serca ,była jak Emily. Uświadomiła sobie ,że nie powinna o tym zapomnieć. Przypomniała sobie o rodzinie tego żołnierza. To jego serce teraz bije w jej klatce piersiowej. Powinna pamiętać ,ale powinna też zapomnieć.
W tym samym momencie przypomniała obie jeszcze jedną rzecz. A nawet dwie. I nie rzeczy ,tylko osoby. Będzie musiała wrócić do Polski ,zdecydować. Czuła się podle ,cholernie podle.
Wyjęła telefon z kieszeni i spojrzała na godzinę. 11:55 pm. Weszła na swoją pocztę i zobaczyła ,że ma wiadomość od Michała.


Lena!
Kurde jego matko moja kochana mać! Dlaczego nie piszesz ,że jesteś już w Nowym Jorku? Tęsknietęsknietęsknie.
Ten sezon będzie męczący! Ale na pewno nie tak jak tamten. To Mistrzostwa Europy ,nie Świata. Ale chwila! Olimpiada. Tak się cieszę! I mam nadzieję ,że pojedziesz ze mną do
R-I-O!
A teraz ty opowiadaj! Jak tam Stany? Masz zamiar wrócić czy poznałaś przystojnego czarnoskórego rapera ,który kupił ci kota i gra w koszykówkę? Mam się martwić?
Michał.

  Uśmiechnęła się. Taki był ,właśnie taki. Nie przejmował się ,był zabawny i nie nadopiekuńczy jak w ostatnich miesiącach. Pytał ją o pobyt a nie o leki ,zdrowie czy cokolwiek związane z jej sercem.
A Facundo? Nie napisał.Nic. Kompletnie nic. Więc ,teraz miała ułatwioną sprawę. Facundo już odpuścił. A ona coraz bardziej kierowała się w stronę Michała.

Michał!
Kurde jego matko moja kochana mać! Piszę ,że jestem już w Nowym Jorku i za kilka dni lecimy do
L-O-S-A-N-G-E-L-E-S.
Zazdrościsz? No pewnie że tak. Liście już opadły? Robi się wcześnie ciemno? Ha! Nie w Los Angeles. A w Nowym Jorku też jest zielono. Mam nadzieję ,że u Was nie, haha!
Jest tu świetnie ,pięknie ,zielono(tak!) i tak jak to w Nowym Jorku bywa - bezsennie! Ale uprzedzając twoje pytanie: tak ,biorę leki i tak ,dbam o siebie! Już się zmartwiłam ,że się nie spytałeś. Oczywiście to żart!
Co u chłopaków? Karol mocno tęskni? Andrzej płacze nocami?
Powiedz im ,że ślę miłość i kawę. Tobie też ,Michale. To chyba dobrze nam zrobi. Może jak wrócę ,dostaniesz ode mnie małą figurkę Statuy Wolności albo Empire State Building? O ile będziesz grzeczny ,to może dostaniesz obydwie! To samo tyczy się szanownego Karolka i Andrzejka. A trenerowi szanownej Reprezentacji Polski w Piłce Siatkowej powiedz ,że ja jeszcze wrócę! I on też może dostanie Statuę Wolności i ESB... Pomyśle!
I ja też mam nadzieję na
R-I-O!
See you there ,bby!
Lena.

Schowała telefon do kieszeni i oddała się w pełni oglądaniu filmu.
   Następnego dnia obudziły ją promienie słońca padające na jej twarz. Spojrzała na zegarek ,który wskazywał 10:45 am. Przetarła oczy ,przeciągnęła się i wstała z łóżka na tyle ostrożnie ,żeby nie obudzić Majki ,która spała tuż obok.
-Nie śpię ,możesz skakać.-zaśmiała się.-Nie mam siły wstać ,naprawdę.
-Nie ładnie ,nie ładnie. Chyba muszę skontaktować się z Twoim szefem ,albo dam ci jakiś psychologiczny wywód na temat tego ,że powinnaś wstać.
-Sześć lat psychologii na marne.-powiedziała ,a Lena uderzyła ją poduszką.
-Wiesz jakie jest moje marzenie?
-Jakie? Dziesięcioro dzieci i farma w Tennessee?
-Nope. Chciałam zawsze chodzić do High School ,wiesz? Czirliderką to pewnie ja bym nie została ,nie mam do tego wystarczającej równowagi. Ale futbolistą ,może może.
-Chryste panie ,z kim ja się zadaje.-skomentowała i dostała poduszką po raz kolejny ,po czym gwałtownie wstała i oddała Lenie. Śmiejąc się,bijąc poduszkami rozpoczęły dzień. A Lena nareszcie byłe bezprecedensowo szczęśliwa.
  Gdy skończyły ,Lena poszła do łazienki ,wzięła poranny prysznic ,ubrała się i wyszła na śniadanie ,które dzisiaj przyrządzała Majka.
-Czy to bezpieczne?-zapytała Lena. 
-Ale co?-odparła zdziwiona Majka.
-No to jedzenie. Nie jest zatrute? Bo ja nie wiem ,czy mogę Ci ufać.
-No zabawne.-odpowiedziała.-Ja bym bardziej bała się śniadań James'a. Nie ukrywajmy ,to typowy Brytyjczyk. I jego śniadania też są typowo brytyjskie. Wole więc przespać jego poranek.-zaśmiały się wszystkie razem.
-A Michał to typowy Polak i robi typowe polskie śniadania i zawsze narzeka na to ,że nie potrafi zrobić sobie idealnej herbaty więc mnie budzi ,bo jego zdaniem to ja robię ,,tą idealną''.
-Hoho!-skomentowała Natalie.-Szalone polskie herbaty.
   Po śniadaniu posprzątały ,pozmywały i już miały wychodzić z mieszkania ,gdy usłyszały dzwonek do drzwi.
Natalie poderwała się z krzesełka ,na którym uprzednio siedziała i otworzyła drzwi ,w których stał człowiek ,którego nikt nigdy by się tutaj nie spodziewał. Stał ,od tak. Z bukietem róż ,misiem i jak zawsze nienagannym uśmiechem. 

_______
Już sobie wyobrażam ten kawałek z żartowaniem po angielsku ,chyba jest źle :D Czytając książki po polsku ,przekabacam zdania na angielski. Dobrze że mam bloga bo byłoby Kali pić i jeść :P
-Are u kidding?
-Nope ,I'm not joking.
Wiem ,że krótki. Ale nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
Nie wiem ,kiedy skończę ,ale chyba ten koniec się zbliża. I jest mi tak smutno!
Wesołych Świąt ,Alleluja ,jajek i w ogóle wszystkiego najpomyślniejszego :*

PSPSPSPSPSPS!! Zapraszam na ten blog kurde no!Dawid patrzy i widzi ,czy ktokolwiek na to patrzy (blog) :D Więc wiecie co robić ;) Rozdział już prawie gotowy ,jutro ,tak wyjątkowo wielkosobotowo dodam :) http://sam-na--sam.blogspot.com/