piątek, 29 maja 2015

[32]Tomorrow’s a new day for everyone


Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki Xavier Rudd-Follow The Sun


   Następnego dnia ,ani ona ,ani on nic nie pamiętali z zajścia na balkonie. Jak to kiedyś określił wujek Leny:
-Lepiej zapomnieć ,niż potem kopać doły pod ulice w Warszawie.
Nie rozumiała do końca tego powiedzenia ,ale chyba miało głęboki przekaz.
Po powrocie do Los Angeles i przylocie Michała ,James'a i Majki ,Lena była w pełni szczęśliwa. Pojechali razem do jej domu ,rozpakowali się ,a ona zabrała ich z Robbie'm do ulubionej knajpy z najlepszym jedzeniem ,jakie można tutaj dostać oczywiście w niskiej cenie. Jako ,że Lena sama nie potrafiła gotować ,a raczej trzeba określić to inaczej: nie potrafiła sama zrobić czegoś ,co by smakowało jej. Zawsze lepiej przecież smakuje coś zrobione przez kogoś innego.
-Jak ja się stęskniłem!-krzyknął Michał.-Kobieto.
-No przecież wiem.
-Tylko tam nic nie wymodźcie w tej wspólnej sypialni ,bo będzie źle.-z drugiej połowy domu dało się słyszeć pogróżki ze strony Mai.
-Tak.-dodał Robbie.-Ja dziecka niańczyć nie będę.
-Robbie.-Lena wyrwała się z uścisku Michała.-Przyznaj ,że gdybyśmy coś wymodzili ,to musiałabym wrócić do Polski a ty byś tego nie przeżył.
-Ugh ,rozgryzłaś mnie.-powiedział twardo i napił się wody.
*Kilka dni później*
-Hej hej hej hej!-zbiegła ze schodów.-Ruszajta się.
-No przecież zdążymy!-odkrzyknął Karol.-Jakoś na mecze siatkówki Ci się tak nie spieszyło.
-Jak to nie? Poza tym ,w Bełchatowie nie ma takich korków jak tu.
-A my dopiero przylecieliśmy!-Lena spojrzała na Karola i Andrzeja z walizkami w rękach i zaczęła się śmiać.-Co w tym jest śmiesznego?
-Zapomniałam. Puść walizkę. Jedziemy ,teraz.
-Wiesz co ,szczerze powiedziawszy źle ci idzie mowa Polska. Chyba za bardzo przesiąknęłaś tutejszą kulturą ,bo strasznie słychać w Twoim głosie Angielski. Serio ,tak ci się języczek plącze ,Michał ,wiesz coś na ten temat?-Andrzej spojrzał na Michała.
-No pewnie ,że wiem.-objął ją ramieniem.
-Nie pochlebiaj sobie.
*Kilka godzin później*
  Wszyscy razem usiedli w loży VIP na rodzimym stadionie LA Galaxy. Podczas wychodzenia drużyn Lena od razu poznała Robbiego ,który uśmiechał się w ich kierunku.
-Mam nadzieję.-zaczął James.-Że jednak wygrają ,bo klapa będzie potem ,Robbie obiecał ,że wygrają to stawia alko!
-Jedyne co on może Ci teraz postawić to włosy. Jako fizjoterapeuta nie pozwalam.
-Ale on nie musi pić!
-Ty też nie musisz.-wtrąciła Majka.-Abstynencja musi być zachowana. Ja nie zezwalam na dzikie noce w klubach czy nawet w salonie u Leny. Ewentualnie se róbcie co chcecie. Ale rzygasz na dworze i potem musisz to posprzątać.
-Jeszcze to przemyśle.
-Tak właśnie powinieneś zrobić.-w momencie wypowiedzenia tego zdania rozpoczął się mecz. Pierwszy gwizdek wyrwał ich z zaciętej rozmowy na temat spożywania alkoholu na wakacjach. Gdyby było trzeba napisać coś na ten temat jako pracę magisterską ,Majka na pewno bez problemu by to napisała. Była mistrzem ciętej riposty już od najmłodszych lat ,a w małżeństwie to ona była od przerywania i prawienia mądrości ludowych. James wtedy mówił ,że jest klasyczną Polką ,a ona wtedy zawsze mówi coś w stylu:
-A ty jesteś typowym Anglikiem. Siedziałbyś tylko na kanapie i pił whiskey ,oglądał magazyny z gołymi babami i chodził na Guinness z kolegami.
Jej riposty to zazwyczaj niesamowicie rozbudowane zdania ,z których kiedyś można by było napisać jakąś książkę i nazwać ją ,,Małżeństwo z Polką:strzeż się''. Pomysłodawcą tytułu oczywiście jest James.
-Jezu kurde jego mać ja pierdziele on strzelił!-krzyknęła Lena i spojrzała na Robbiego ,który właśnie cieszył się z gola i pokazał w jej stronę. Obiecał jej i tak zrobił.
Zadedykował jej gola! Pierwszy poważny gol zadedykowany dla niej!
-To niesprawiedliwe ja nie mogę ci dedykować goli eh.-powiedział Michał.-Co najmniej jakiegoś asa czy punkt. Coś tam by się znalazło.-mówił ,a Lena przerwała mu pocałunkiem.
-Nie musisz.
-To dobrze.-pocałował ją ponownie.
*Kilka dni później*
   Wszyscy razem szli plażą ,podziwiając palmy ,morze i ciesząc się swoją obecnością. Tego Lenie brakowało. Trzymania za rękę kogoś ,kogo kocha i palców u stóp skąpanych w piasku i wodzie na zmianę.
-Gdyby tu mieli jakiś dobry klub siatkarski.-wtrącili wszyscy trzej na raz ,co brzmiało niesamowicie dziwnie.
-Ja bym tu z wami nie wytrzymała. Majce jeszcze bym pozwoliła ,ale wam i Jamesowi? Nie. Majka ,co ty na to?
-Aprobuję.
-To James ,musisz odsprzedać bilet.
-Ja wam odsprzedam kuźwa ,do domu i koniec. Co ja zrobię bez mojej rudej Polki w domu?-powiedział i czule ją pocałował.

Lena!
Te wakacje ,wakacyjne święta były naprawdę świetne!
Żałuję ,że musieliśmy wracać ,ale przecież wszystko się kiedyś kończy ,prawda?
Baw się dobrze dalej sama w LA ,pozdrów Robbiego i w sumie to się udław tym słońcem i tym ciepłem bo ja już zdążyłam przemarznąć po wyjściu w lotniska.
Jeszcze wrócimy.
Strzeż się.
Radzę Ci już się przeprowadzać.
Ale i tak cię znajdziemy.
Przed nami się nie schowasz.
MAJECZKA

MAJECZKO
A u nas ostatnio jakieś upały straszne ,aż musiałam spodenki dokupić.
Zamontowali mi nową klimatyzację w domu ,bo niektórych upałów nie da się wytrzymać.
O ,i nareszcie woda w basenie odświeżona. Bo po was to musiałam ,hultaje z Polszy.
Przynajmniej bezdomni nie marzną.
Jak tam ten luty? Podobno wyjątkowo mroźny!
Powodzenia.
Ja też wiem gdzie mieszkacie.
Przede mną też się nie schowacie.
HA
Lena.

-Musisz mu o tym powiedzieć.-Robbie spojrzał w jej oczy ,przeszklone ,duże ,brązowe oczy.
-Jak? Po co? Ja jestem tu ,on tam, nawet się by nie zorientował.
-Tak ,bo to taka mała zmiana ,naprawdę.
-Robbie! Nie. Skończmy ten temat.A teraz idź proszę. Zaraz mam zmianę kroplówki.
-Lena.
-Koniec.
-Ale Lena!
-Koniec.
-LENA DO CHOLERY JASNEJ CHOCIAŻ RAZ MNIE POSŁUCHAJ.
-Słuchałam się miliony razy ,a teraz ty musisz zaakceptować moją decyzję.
-Ale nie możesz tego zrobić. To Cię zabije!


___________

Am so sorry. Jestem chora. Lato ,a ja chora ,fajnie.
Mi się nie podoba ,zdycham tutaj ale no napisałam. Coś mi się wydaje ,że to przedostatni. 

piątek, 22 maja 2015

[31]If he said help me kill the president.


Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki The Neighbourhood-Wires

-A co to dzień dobroci dla sierot?-zaśmiała się i po chwili przytuliła Robbiego.
-Powtórzyłbym to samo po tym przytuleniu. Ale chce kawę. Zrób mi kawę.-powiedział ,a ona go puściła i spojrzała na niego swoim gardzącym spojrzeniem przeznaczonym dla przyjaciół.-No żartuje ,zrobię sobie sam.
-Wow. Sam kawę? Chyba się z Tobą ożenię.
-Nie mam nic przeciwko.-wszedł do środka zamykając za sobą drzwi.-Co dzisiaj na obiad żono?
-Myślałam ,żeby ugotować spaghetti ,ale do tego potrzebny mi chyba twój żel do włosów. Jest go dużo i w ogóle. Mam nadzieję ,że rozumiesz co mówię.
-Rozumiem. Starasz się mnie inteligentnie obrazić.
-Coś w tym stylu.-wyszczerzyła się do niego ,po czym usiadła naprzeciwko. On zaczął robić kawę zarówno sobie jak i jej.-Jak będzie za gorzka ,to pamiętaj ,że nie masz więcej wstępu do domu.

Lena!
Chryste Panie! Święta niedługo! Już zaczynam się pakować ,bo nie zdążę. Kto wymyślił limity z bagażem?
No to za jakieś 4 dni będziemy chodzić po plaży w Santa Monica ,oglądać parady w Pasadanie i narzekać na upał w Boże Narodzenie!
James stwierdził swoim inteligentnym tonem ,że jest wyjątkowo zimno. Tak ,to był ten moment. Chyba robi się coraz mądrzejszy. Już powinnam uciekać?
Mam nadzieję ,że zmarzła ci dupa tam.
Wiem ,że nie ,ale powiedz ,że tak i daj mi tę nadzieję! Proszę! Błagam!
Chociaż ,obojętne mi to. W końcu za kilka dni nareszcie będę mogła wyjść na dwój na krótki rękaw! Szok.
Pozdrów Robbiego!
Majka.

-Robbie!
-Co Lenko moja piękna żonko?-powiedział po Polsku. Jednak nauka nie poszła w las!
-Słuchaj! Nie uwierzysz.
-Co?
-Majka cię pozdrawia.
-Wooooooow! Szok. Jak ja się pozbieram?
-No właśnie nie wiem. I tak poza tym to mam pytane.
-Nie wiem ,czy mam się bać ,czy od razu uciec ,wezwać policje i karetkę albo straż. Boję się twoich pytań ,serio.
-Polecisz ze mną do Toronto na dwa dni?
-Do Toronto? Po co?
-Musze załatwić kilka spraw ,odwiedzić kuzyna i tak dalej. Zdążymy wrócić przed przylotem Mai i Jamesa.
-,,Zdążymy''?
-Tak.
-To kiedy masz zamiar lecieć?
-Jutro.
-Jutro?!
-Tak ,Jutro. No to dwa dni tylko! Poza tym ,już kupiłem Ci bilet.-uśmiechnął się podstępnie i zabrał jej laptopa.-Jutro,czyli we wtorek ,godzina 10:00 lot z Los Angeles do Toronto. Czwartek 10 grudnia ,godzina 19:00 lot z Toronto do Los Angeles. I mamy miejsca obok siebie.-zabawnie poruszył brwiami.
-Tyle godzin w samolocie mam z Tobą wytrzymać?
-Dokładnie tak.

Majka!
Niestety ,ale musicie odwołać swój lot ,bo ja w Toronto! Robbie stwierdził ,że Was nie lubi i porwał mnie do Toronto. Jak tu zimno!
A tak naprawdę ,to żartuje. Przylatujcie ,ale w Toronto serio jestem. Życzyłaś mi zmarznięcia to proszę. Ciesz się. Raduj swą duszę.
Lena.

Lena!
HAHAHAHAHA!
Zabawne.
Wiesz ,na jaki zawał padłam ,czytając pierwsze zdania?
I dobrze Ci tak.
Marznij.
Majka.

Michał!
Z przykrością stwierdzam ,że moje marzenia  mieszkaniu w Toronto(miałam 12 lat!) legły właśnie w gruzach. Jest tu zimno. Zimno. 
It's too cold.For me here!
By mnie mógł ktoś przytulić tutaj.
No mam przecież Robbiego. Ale jakiś Michał by się przydał. 
Lena.

Lena!
Dawno się nie odzywałem ,bo wiem ,że nie chcesz ze mną rozmawiać.
Ale przypomniałem sobie ,że przecież istnieje coś takiego jak mail. Może po zobaczeniu mojego adresu ,nie przeczytasz tego ,ale jeśli do czytasz ,to wiedz ,że przepraszam.
I mimo ,że nadal cholernie Cię kocham ,chcę,żebyś się do mnie odezwała. I powiedziała raz na zawsze ,że mnie nie kochasz. Jeśli do prawda.
Facundo.

-Trzymaj.-powiedziała Lena i przekazała Robbiemu nóż ,który wzięła z blatu w mieszkaniu kuzyna Robbiego.
-Po co mi to?
-Zadźgaj mnie.
-Dlaczego?-zaśmiał się.
-Facundo!
-Ups.
-Dokładnie ,ups.-usiadła na fotelu przed telewizorem i wyjęła telefon z kieszeni. Spojrzała na godzinę i odblokowała go. Włączyła jakąś grę i zaczęła grać.
-Co ty robisz?-Robbie spojrzał na nią i na grę ,w którą grała. Właśnie myła swojego kotka ,co wydało mu się niesamowicie zabawne.
-Pomaga mi się odstresować.-powiedziała ,a on wybuchnął śmiechem. Ona po chwili zrobiła to samo.-Zamknij się.
-Jesteś wyjątkowo niesympatyczna i chamska ,wiesz? Jesteś najbardziej chamską przyjaciółką jaką miałem ,nie licząc tego ,że jesteś moją pierwszą przyjaciółką. Jesteś najsympatyczniej chamska ze wszystkich kobiet ,jakie poznałem. Więc masz wino z tej okazji. 
-Wino ,które ja stawiam!-wtrącił kuzyn Robbiego ,Frank ,który wszedł właśnie do mieszkania.-Tak, to wasza ostania noc ,więc ja stawiam! Wszystko! Co tylko chcecie. Alkoholowego.
-Ja poproszę to wino.
-A ja poproszę coś mocniejszego. Raz na ruski rok można sobie pozwolić ,prawda?
-Jako Twój fizjoterapeuta Robbie ,nie pozwalam Ci. Ale jako Twoja przyjaciółka ,rób co chcesz.
   Po kilku kieliszkach wina ,Lena była już wstawiona. Nie potrafiła pić. Nie była z tych Polaków ,którzy mogą pić i pić ,a upiją się dopiero po ośmiu kieliszkach wina. Ona czuła się pijana zazwyczaj po dwóch kieliszkach wina. Była właśnie z tych ludzi ,którzy nie piją ,a jak piją ,to piją mało. I było jej z tym dobrze ,ona jako jedna z niewielu nie dostawała opieprzu za picie przed osiemnastym rokiem życia.
Frank ,który był w wieku Robbiego ,mieszkał w centrum ,ze swoją narzeczoną Melisą ,która była z Alaski. Jest tak sympatyczny ,że zdaniem Leny to aż straszne. Całkowicie różni się od swojego kuzyna.
-Ja idę spać.-powiedziała Lena i wstała z miejsca ,lekko się chwiejąc.Robbie podskoczył ze swojego miejsca i poszedł za nią.
-Ktoś tu wypił za dużo wina.-uśmiechnął się.
-A ty też!-odparła ,co brzmiało niesamowicie śmiesznie z powodu jej plączącego się języka.Poszła dalej i potknęła się o szafkę. Przeklęła po Polsku i poszła dalej. Po chwili znowu się potknęła ,ale tym razem złapała się o szafkę ,poślizgnęła jej się ręka i poleciała do tyłu ,prostu w ramiona Robbiego. Spojrzała na niego nieprzytomnym wzrokiem i wyszeptała.-Chyba złamałam nogę.-Robbie wybuchnął śmiechem i postawił ją na proste nogi.
-Dobrze?-zapytał.
-Chyba muszę wyjść na balkon.
-Pada.
-Muszę.
-Idę z Tobą.-zamknęli za sobą drzwi i wyszli na balkon ,z którego doskonale widać było centrum i najbliższe budynki biurowe ,w których pozapalane światła mówiły o tym ,że wiele ludzi jeszcze pracuje.-Hej hej hej!-powiedział ,gdy Lena wyszła spod terakoty chroniącej od deszczu. Jej włosy przestały być puszyste jak zawsze i oklapły pod wpływem wody.-Wracaj.-podszedł do niej i również zaczął moknąć.-Dobrze ,że nie jesteśmy syrenami.-jej język nadal się plątał.
-Doskonale.-oparł się o barierkę i spojrzał na Lenę. Jej twarz spowita była bladym światłem ze środka pokoju. Zimny wiatr unosił jej włosy ,a ona patrzyła się w górę ,gdzie właśnie widać było lecący samolot. Podszedł do niej i złapał ją za rękę.-Jestem pijany ,więc mogę.-nie dając jej dojść do słowa ,chwycił delikatnie jej twarz w swoje dłonie i wpił swoje usta w jej.

_________

Yass! Ready.
Kocham piosenkę z tytułu. Kocham ,kocham ,kocham :>
I'm in love with California vol #2 :D
Pozdrawiam :*

piątek, 15 maja 2015

[30]She's so high, high above me.


Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki Kurt Nilsen-She's So High. 


-Dużo Polek jest w Ameryce. Nie są jak większość na przykład Meksykanek ,które są pomocami domowymi czy coś. Każda ,którą poznałem pracuje na jakimś wysokim stanowisku ,studiuje na najlepszych uczelniach w okolicy. Faceci muszą o nie zabiegać ,a są naprawdę trudne do ,,zdobycia''.A większość i tak jest zajęta. Ich związki są trwałe ,a nie na tydzień. Bynajmniej ja takie poznałem. I dużo Polek ma taką piękną ,słowiańską urodę.
-Jedź do Polski ,tam wychodząc na miasto masz Polki na każdym kroku i możesz je sobie podrywać.-zaśmiała się.
-Dobry pomysł. A czy Polki lubią Amerykanów?
-Lubią też własnych facetów.
*Kilka dni później*
   Po zaaklimatyzowaniu się w mieście ,Lena potrafiła dojechać do pracy i do najbliższego Wal-Mart'u. Z każdym dniem przyswajała nowe trasy ,ale przede wszystkim poznawała miasto.
W pracy było naprawdę niesamowicie sympatycznie. Piłkarze ,sztab. Każdy jej pomagał ,nikt nie patrzył na nią wzrokiem nienawiści. Ale z nich wszystkich ,najbardziej do gustu przypadł jej Robbie Rogers. Już drugiego dnia jej pracy , ,,uratował jej życie''. Idąc po schodach z papierami do wypełnienia ,nie zauważyła mokrej kałuży i gdyby nie on ,sturlałaby się jakieś 50 schodków i kto wie ,co by się stało. Ale nie stało się nic ,bo Rob w porę ją złapał.
Gdy powiedziała o tym Michałowi ,on od razu zrobił zazdrosną minę ,ale gdy dokończyła i powiedziała ,że jest gejem ,zaczął się śmiać i powiedział:
-Dobrze ,że to nie ja spadłem.
A ona odpowiedziała:
-Na Ciebie żaden facet by nie poleciał.
I tak obydwoje udowodnili obecność swojego czarnego humoru ,po raz kolejny już zresztą.
Przez ten czas ,niemalże codziennie rozmawiała z Majką na Skype. Zawsze w trakcie ich rozmowy ,James wracał do domu i zaczynał śpiewać. Często powtarzał śpiewanie ,,Californication'' i zapowiadał tym samym wielkie odwiedziny najdziwniejszego małżeństwa tej części Europy. Dlaczego najdziwniejszej? Głównie przez ich zawody. Jak to kiedyś Lena fachowo określiła:
-On grzebie w zwłokach ,a ona pociesza rodziny tych ,którym on w tych zwłokach grzebie.
I była to nawet trochę prawda. Oczywiście nie za każdym razem. Czasami on grzebał w zwłokach ,a ona nie miała nic ważnego do roboty.
Dziewczyna zawsze też im powtarzała:
-Nie wiem ,co wy będziecie opowiadać swoim dzieciom i wnukom ,ale ja już im współczuję.
  Mimo wszystko zawsze ich podziwiała. On nie wytrzymałaby ,gdyby przez ułamek sekundy miała spojrzeć na jakieś martwe ciało ,a James widywał je niemalże codziennie. A Majka nasłuchała się tyle historii mrożących krew w żyłach ,że Lena również nie dałaby temu rady.

Majka!
Jak tam moja ulubiona pani psycholog sądowa?
Jest 24 listopada ,za miesiąc święta! I mam nadzieję ,że albo wy mnie zaprosicie ,albo ja zaproszę was!
Dawno się nie odzywałaś ,coś się stało? Kurczę ,mów mi wszystko tutaj! Czekam ,oczekuję!
Mam nadzieję ,że nic poważnego się nie dzieje i że po prostu o mnie zapomniałaś.
Mój laptop się zepsuł. Odszedł w zaświaty ,bo postanowił wykąpać się w herbacie cytrynowej. Oczywiście sam ,ja nie miałam w tym żadnego wkładu własnego.
Wiesz co. Jak fajnie jest mieć przyjaciela geja! Mam go i Michał się specjalnie nie denerwuje ,nie ma pretensji i uwaga! Nawet chce go poznać ,gdy tu przyleci.
Robbie ciągle mi pomaga. To jest aż straszne. Nawet zawiózł mnie do lekarza!
Skarb.
Ale mów ,co u Ciebie!
Lena.

Lena!
Twoja ulubiona pani psycholog aktualnie ma się świetnie. Ostatnio miałam małe zawirowania zdrowotne ,ale już wszystko jest dobrze.
Wiedziałaś ,że szpitalne kroplówki tak bolą ,ale dopiero po ich zdjęciu?
No wiem ,że widziałaś.
Czekam na wyniki badań ,ale lekarz mówi ,że to nic poważnego. Miałam prześwietlenie głowy ,bo spadłam ze schodów (nie ,nie było przy mnie żadnego Robbiego-piłkarza-geja) i uderzyłam się w głowę ,zemdlałam ,ale jest dobrze.
No jasne ,że Cię zapraszamy. Chociaż święta w wydaniu ,,gorąco mi ,włącz klimę'' ,też może być fajne. Nam to obojętne ,tylko powiedz wcześniej ,bo boję się,że James znowu zacznie gotować ,a tego chyba nie wytrzymam. Nie ,żart. James pysznie gotuje i wcale nie siedzi obok i wszystkiego nie widzi! 
Pozdrów Robbiego i powiedz ,żeby częściej zakładał tą fajną bluzę ,w której był ,gdy rozmawialiśmy z Tobą na Skype.Top Secret ,muszę się śpieszyć ,bo James zaraz wróci. JAKI ON JEST PRZYSTOJNY. Gdyby nie był gejem ,zostawiłabym Jamesa.
Żartuje. Mąż jest tylko jeden! I przerwa po rozwodzie.
I w bonusie ,dlaczego byłaś u lekarza?
Majka.

-Robbie!
-Lena!
-Nadal czekam na gola.
-No wiem ,wiem.
-Nie wiesz!Nikt mi nigdy nie zadedykował gola ,a ty mi to obiecałeś.-zaśmiała się.-Nie licząc tych szkolnych zawodów ,kiedy moja wielka miłość w jednym meczu strzelał pięć i każda była dla mnie. Ale to było dawno i nie prawda, więc czekam.
-Postaram się. Co robisz na święta?
-Mam jeszcze jakieś 20 dni.
-Ale co robisz na święta.-upadł na kanapę i włączył telewizor ,podczas gdy Lena przygotowywała kawę.
-Przylatuje Michał ,James i Majka. Po świętach przylatuje Karol i Andrzej ,będą wszyscy razem jakiś miesiąc. Zaprosiłam rodziców i może przylecą ale 23 grudnia ,bo lecą na Hawaje i mają jednodniową przesiadkę w Los Angeles. Więc zatrzymują się u mnie. I oczywiście zapraszam Ciebie ,jeśli będziesz mógł.
-Raczej będę mógł. Moi rodzice lecą do Nicoli ,do Nowego Jorku ,a ja nie mogę ,bo mamy mecz 26 ,a nie ma wtedy lotów.
-Pójdziemy na mecz! Wszyscy! Razem. W sensie moi goście. Może coś strzelisz ,żebym mogła się pochwalić?
-No jasne.-uśmiechnął się ,a ona usiadła obok niego.
-Wiesz co? Mam pomysł.
-O matko.
-Poznajmyyyy się!
-O Boże.
-Ale serio. Jest pytanie i odpowiadamy na nie w kolejności ty ja. Tylko szczerze i bez głupich pytań. Ja zaczynam. Ulubiona piosenka.
-Kurt Nilsen-She's So High.
-Coldplay-Fix You.
-To teraz ja. No okej. Hmm.-zaczął zastanawiać.-Co by tu... O. Najgorsze wydarzenie w życiu. Ja zaczynam. Więc najgorszym wydarzeniem w moim życiu było złamanie otwarte ręki. Czułem wtedy jak moja przecina mi skórę ,widziałem ją i w ogóle...
-Dobra ,bez szczegółów. Potrafię to sobie wyobrazić ,serio.-przejechała ręką po twarzy.-Ała.-pokręciła głową.-Moim najgorszym wydarzeniem w życiu było moje porwanie.
-Z kim ja się zadaje ,matko. Ale serio ,jakie porwanie?
-Kilka miesięcy temu pojechałam do Warszawy ,nie mówiąc nic Michałowi. Tam zgarnęli mnie jacyś napakowani kolesie i zabrali mnie do jakiegoś opuszczonego budynku. Tam faszerowali mnie jakimiś narkotykami ,a na koniec ,gdy policja odkryła ,gdzie jestem ,wysadzili budynek. Po tym pogłębiły się moje problemy z sercem i konieczny był przeszczep. Wspomniałam ,że Ci kolesie byli wrogami mojego byłego narzeczonego ,który kilka lat temu umarł ,ale okazało się ze żyje i umarł ponownie w dzień mojego porwania?
-Okej ,wygrałaś. Przepraszam ,że musiałaś do tego wracać.
-Ilekroć do tego wracam ,boli tak samo. Ale mam przyjaciółkę psycholog i wiem ,że aby pozbyć się lęku ,trzeba nauczyć się z nim żyć. I ciągle się uczę.-łzy zaświeciły w jej brązowych oczach.
   Robbie widząc ,że dziewczyna zaczyna płakać ,od razu usiadł bliżej i przytulił najbardziej pocieszająco jak tylko potrafił. Lena wtuliła się w jego ramie i po jakimś czasie ,położyli się na kanapie i Lena usnęła wtulona w przyjaciela.

Majka!
U lekarza byłam ,bo robiłam badanie krwi. W sumie to dopiero jutro mam wizytę u mojego lekarza ,żeby je omówić. Życie tutaj jest takie zakręcone ,ale zarazem takie niesamowicie fajne!
Jak dobrze jest mieć przyjaciela ,z którym możesz spokojnie usnąć i nie bać się ,że coś dziwnego przyjdzie mu do głowy. I któremu możesz się spokojnie wypłakać. Cieszę się,że mam Robbiego.
Ale cieszę się też ,że mam Ciebie ,Michała ,Andrzeja i Karola. A nawet James'a! Powiedz mu to. Trzeba się podlizywać. Słyszałam przecież ,że pojechał na szkolenie do Rio ,a ja zapomniałam sobie tam kupić breloczka z Jezusem!
Nie mogę doczekać się świąt!
Lena.

   Dzwonek do drzwi wyrwał Lenę z oglądania powtórki odcinka jej ulubionego serialu ,a mianowicie ,,Forever''. Wstała z kanapy i podeszła do drzwi ,otwierając je. Stał w nich Robbie ,z butelką szampana ,pudełkiem prezentowym i czapką Mikołaja na głowie.
-Co ty tu robisz wariacie?-zaśmiała się i oparła o futrynę.
-Bo wiesz ,mam tradycję ,że poznaje kulturę swoich ofiar. A czytałem ,że w Polsce obchodzi się Mikołajki. Więc jestem tu. I głównie dlatego ,że ty spędziłaś ze mną Święto Dziękczynienia i nawet ugotowałaś drugiego-po mamie-najlepszego indyka w moim życiu. I dlatego ,że Cię niesamowicie kocham! Przyleciałaś tutaj i odmieniłaś moje życie. Nigdy nie będę mógł Ci się odwdzięczyć ,bo gdybym to zrobił ,zmieniłbym Ci życie ,a mam nadzieję ,że teraz jest wspaniałe. Jesteś najwspanialszą dziewczyną ,jaką kiedykolwiek poznałem. Zazdroszczę temu Michałowi.

_________________

No ,ha! Z tygodniowym spóźnieniem ,ale jest!
Jakie Polskie góry są piękne. Aaaaa. Chce tam wrócić. Ale nic przecież nie trwa wiecznie ,coś się kończy i trzeba wracać do swojego życia.
Mam nadzieję ,że się podoba ,chociaż mi jak zawsze się nie podoba. Ale przeraża mnie numer. 30! 30 rozdział! 31 z prologiem. Jezu! Chryste! Panie!
Nie wyobrażam sobie tego kończy, ale przecież kiedyś trzeba. I będzie to trudne. Ale mamy LAURE! http://sam-na--sam.blogspot.com/
Postaram się tam coś dodać w weekend. Ale proszę o jakiekolwiek komentarze na tamtym blogu ,bo kurde nie wiem ,czy ktokolwiek się tym interesuje i czy WARTO.
Pozdrawiam :*

piątek, 1 maja 2015

[29]Nobody could take your place

Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki Embrace-Celebrate


-O Boże ,naucz się jeździć.-dokończyła ,nadal się śmiejąc.
-Nic Ci nie jest?
-Nic.
-Na pewno? Obiecuje ,że już nigdy więcej nie będę kierować.-powiedział a ona spojrzała na niego. Trzymał ją za rękę i pomagał jej wstawać. Uniosła się na palcach i mimo ,że nadal brakowało jej do osiągnięcia jego wzrostu ,wpiła się w jego usta. Gdy się od siebie odsunęli ,dokończył.-A może jednak będę. Chyba warto.
-Tylko nie celuj we mnie mocno.-uśmiechnęła się.-Żebym przeżyła.
-Postaram się.

*KILKA DNI PÓŹNIEJ*
   Ustała po raz drugi na Kalifornijskiej ziemi. Odebrała swój bagaż i wyszła na halę przylotów ,gdzie stał jej nowy ,,szef'' ,mający pokazać jej co i jak. Zobaczyła kartkę ze swoim imieniem i nazwiskiem i od razu podeszła do młodego mężczyzny. Był brunetem ,przez koszulkę było widać ,że ćwiczy na siłowni. Był on pierwszym fizjoterapeutą ,który miał pomagać jej w pracy ,ale także w mieście.
-Cześć.-powitał się ,po czym na jego twarz wypłynął szczery uśmiech.-Witamy w Los Angeles. Byłaś już kiedyś?
-Tak ,byłam kilka miesięcy temu.-wziął od niej jej walizki i udał się w kierunku wyjścia ,po czym wpakował walizki do bagażnika srebrnego samochodu.
-To wsiadaj ,zawiozę Cię do Twojego domu. Pokażę Ci mniej więcej drogę ,którą będziesz jeździć najkrócej. Samochód masz załatwiony od klubu ,tak jak wszystko. Pracę zaczynasz od poniedziałku.
-Świetnie.
-Jest naprawdę miło. Real Madryt to to nie jest ,ale wszyscy pracownicy ,cały sztab szkoleniowy i zawodnicy są w porządku.
-To dobrze.
-Podobno pracowałaś w siatkówce ,tak?
-W Reprezentacji Polski w trakcie Mistrzostw Świata, potem zaczęłam pracować w Skrze Bełchatów.
-Po Mistrzostwach powinnaś nie mieć problemu z dostaniem pracy gdziekolwiek ,naprawdę. Ale cieszę się ,że postanowiłaś wybrać Los Angeles Galaxy.
-Samo to miasto do mnie przemawia.
-Miasto. Piękniejszego chyba nie widziałem. Będziesz mieszkać na Manhattan Beach. Nowe osiedle ,widok na ocean i basen. Ale po co ja ci to mówię ,jak wszystko miałaś opisane.

MICHAŁ KURDE
Jaki tu jest raj. Ciepło ,ciepło. Ocean ocean. Basen basen. Los Angeles Los Angeles.
No i mega praca. Piłkarze są niesamowicie sympatyczni ( nie to co ci siatkarze ,snoby i w ogóle kocham cię) . Inni pracownicy tak samo!
Nie wiem nadal ,czy na pewno żyje. Może ta operacja się nie udała ,byłam w strefie przejściowej a teraz jestem w raju?
Wracam w grudniu! Będę na Święta ,oczekuje pysznych rzeczy i w ogóle. Już możesz się szykować.
Wiesz co najbardziej kocham w LA?
Te palmy. Te cholernie wysokie palmy biegnące wzdłuż ulic ku zachodzącemu słońcu. Kocham to. Szkoda ,że tak nie ma w BEŁCHATOWIE.
HAHA.
Życzę Ci marznięcia w Bełchatowie.
Pomyślcie z chłopakami o przyjeździe! Mam tu tyle pokoi ,a używam jednego. Przydałby się taki Michał ,Karol ,Andrzej ,James i Maja. Ale powiedz Karolowi i Andrzejowi ,że muszą spać razem.
Przemyślcie to!
Lena.

LENA KURDE
Karol i Andrzej są wniebowzięci myślą o dzieleniu ze sobą łoża małżeńskiego w Twoim domu w Los Angeles.
Cieszę się ,że przeżywasz upały podczas gdy my w zadumie ,mrozie i śniegu biegamy po parku i do pracy.
Udław się kochanie.
Życzę Ci huraganu.
U nas piździ jak cholera zachowałabyś się prawidłowo i powiedziała ,ze u Ciebie się ochłodziło ,leje jak z cebra i w ogóle ,jest pogoda pod psem ,a nie prawisz mi o palmach i pięknie zachodzących słońcach po dniu pełnym ciepła i radości z bycia w Los Angeles.
Udław się.
Ale u nas niedługo też będzie ciepło ,szach mat!
Za jakieś pięć miesięcy ,czy coś takiego.
Udław się.
Uciekaj od Kanadyjczyków podających się za Amerykanów na pierwszej randce. Pamiętaj ,że jesteś zobowiązana do Polaka udającego dobrego kierowce!
I się udław.
Michał.

  Usiadła przed telewizorem i otworzyła laptopa. Poszukała w spisie programu na dzień jakiegoś ciekawego filmu ,programu czy czegokolwiek. Wybór po chwili padł na stację ABC i Taniec z Gwiazdami ,bo była to jedyna ciekawa propozycja na samotny wieczór. Wszystkie filmy lecące teraz w telewizji było kolejno:
-horrorami
-dramatami
-filmami psychologicznymi
-thrillerami
-komediami romantycznymi doprowadzającymi widza do łez ,na które nie miała ochoty.
   W trakcie oglądania ,zadzwonił dzwonek. Zdziwiona podeszła i spojrzała przez wizjer. Za nimi stał Matthew - ,,fizjoterapeuta ,który pomaga jej się zaaklimatyzować w mieście i pracy''.
-Coś się stało?-zapytała patrząc na niego.-Zawału dostanę zaraz. Nikt mnie tu nie zna i mi dzwonią do drzwi ,serio.
-Przyszedłem oficjalnie opić twój nowy dom.
-Mój nowy wynajęty dom.-powtórzyła go i się zaśmiali. Zamknęła drzwi i udała się w kierunku kuchni.
  Z szafki wyciągnęła dwa kieliszki do szampana i już miała mu je podawać ,gdy z powrotem podniosła je do góry i powiedziała:
-Jesteś samochodem?
-Nie. Jestem z przyjacielem ,on jest u swojej dziewczyny kilka domów dalej ,a ja postanowiłem potowarzyszyć Ci przez ten krótki czas.
-No dobrze.-z powrotem podała mu kieliszek ,a on otworzył szampana. Poznała go ,taki sam piła ,gdy była tutaj z Majką.
-Nie jestem Kanadyjczykiem.
-Zauważyłam. Jesteś Anglikiem.
-Akcent?
-Akcent.
-Ale wiesz co? Wiedziałem od razu ,że jesteś Polką.
-A skąd to? Akcent?
-Nie ,poznałem wiele Polek. I z pośród wszystkich kobiet jakie poznaje ,one zawsze są najpiękniejsze.


___________

O :<
Nie lubie ,nie lubie ,nie lubie eah. Ale kocham piosenkę z nazwy rozdziału. Kojarzy mi się z najpiękniejszymi emocjami towarzyszącymi mi podczas odbierania pucharu przez moją ukochaną piłkarską drużynę życie ♥
Pozdrawiam :*
PS. MAAAAAAAAJ ♥