Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki Coldplay-Warning Sign
Podniósł wzrok na chłopaków ,którzy patrzyli na niego z pytającymi minami. Telefon leżał na ziemi ,lecz jego ręka była wciąż w takim samym położeniu jak wtedy ,gdy go trzymał.
-Co jest?-zapytali ,lecz on nie był w
stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Jego usta były lekko
uchylone ,tak jakby chciał im wszystko powiedzieć. Ale nie mógł.
Po prostu nie mógł.
Ból egzystencjalny odebrał mu mowę. Nawet nie egzystencjalny. Poczuł realne ukłucie w klatce piersiowej. Czuł się tak ,jakby ktoś wyrwał mu serce.
Nie ,to nie jest możliwe. Ona żyje! Ona nie może nie żyć. Jest stworzona po to by żyć i być obok niego-szczęśliwa i uśmiechnięta. I nie ,to nie jest samolubne. To nazywa się ,,miłość''.
-Michał!-krzyknął Karol ,a z oczu Winiarskiego popłynęły łzy. Nie potrafił ich powstrzymać ,więc bezwładnie spływały po jego twarzy. Nie szlochał ,nie wył. To były tylko łzy. Mimo wszystko miał ochotę rozpłakać się jak dziecko ,ale nie mógł. Coś go blokowało. Był tak przestraszony ,że nie potrafił nawet płakać. -Co się stało do cholery!
-Ona...-wydusił z siebie ,co brzmiało bardziej jak jęk zabijanego zwierzęcia.-Eliza powiedziała ,że ona...nie żyje. Nie.To nie może być prawda. Coś pomylili ,na pewno. Ona żyje ,na sto procent!
*Kilka godzin później*
Mimo zmęczenia nie spali i starali się dodzwonić do Elizy. Telefon Michała miał pękniętą szybkę ,ale mimo to działał. A Eliza najzwyczajniej w świecie nie odbierała. Chcieli to wyjaśnić-to nie mogła być prawda.
Michał zachowywał się jak małe dziecko. Gdy ktoś próbował mu wyjaśnić ,że już nic nie zrobi krzyczał na nich i do jego oczu napływały kolejne porcje łez. Zamknął się w łazience i przez chwilę pomyślał o samobójstwie. Kimże on jest bez niej? Ale nie ,nie mógł tego zrobić. Przecież ona żyje.
Siedział tam dobre trzy godziny. Pod prysznicem stał i nic nie robił. Woda obmywała jego ciało i nawet nie zorientował się ,kiedy zaczęła lecieć zimna. Gdy wyszedł spod prysznica oparł się o ścianę i osunął po niej. Jego mokre ciuchy przylepiły się do ciała ,a mimo to nawet nie pomyślał o ich zdjęciu.
Rozpłakał się. Po prostu się rozpłakał. Gdy to zrobił ,poczuł się lepiej. Nie tłumił w sobie emocji ,tylko po prostu ,rozwył' się jak noworodek. Chłopacy siedzieli w salonie -nadal. Lecz mimo wszystko ,nic nie słyszeli. Albo miał za grube ściany ,albo za cicho płakał.
Po wyjściu z łazienki ,gdy jego ciuchy były już suche ,jego przyjaciele z niepokojem na niego patrzyli. Ale mimo wszystko o nic nie pytali.
Poszedł do sypialni. Zamknął za sobą drzwi i odetchnął. Wszystko nią pachniało. Pościel ,powietrze. Nawet firanki. A jej ciuchy w szafie doprowadziły go do większej rozpaczy. Nie wierzył w jej śmierć ,ale mimo wszystko nie potrafił nie płakać.
-Jadę do Warszawy.-wyszedł z pokoju i chwycił za kurtkę. W międzyczasie zmienił swoje ubrania.-Ja tego tak nie zostawię. Muszę się z nią spotkać.-powiedział ,co brzmiało jakby był obłąkany.-Muszę jej coś powiedzieć.-złapał kluczyki i zbiegł po schodach. Chłopacy zbiegli za nim ,zamykając drzwi na klucz i krzycząc w jego kierunki. Musiał wrócić ,nie mogli pozwolić mu jechać w takim stanie do Warszawy. Nie spał całą noc i cały czas starał się nie płakać-to wróży kolejną katastrofę.-Czyli mam rozumieć ,że wy w to wierzycie?!-krzyknął.-Poradzę sobie sam ,rozumiecie? Ona żyje do cholery jasnej i ja wam to udowodnię!
-Michał! Eliza tam jest. Ona lepiej wie. Nie wierzymy ,my też w to nie wierzymy.-mówił Kłos.-Ale nie pozwolimy Ci wsiąść do samochodu w tym stanie ,czaisz? Chcesz doprowadzić do kolejnej katastrofy?!
-Kolejnej? Ona żyje! Nawet nie wiem co jej się stało. Nie ma kolejnej bez pierwszej.-wsiadł za kierownicę.
-Wyjdź!-krzyknął tym razem Wrona.-Wyjdź z tego samochodu.-powiedział spokojniej.-Ja prowadzę.
Ból egzystencjalny odebrał mu mowę. Nawet nie egzystencjalny. Poczuł realne ukłucie w klatce piersiowej. Czuł się tak ,jakby ktoś wyrwał mu serce.
Nie ,to nie jest możliwe. Ona żyje! Ona nie może nie żyć. Jest stworzona po to by żyć i być obok niego-szczęśliwa i uśmiechnięta. I nie ,to nie jest samolubne. To nazywa się ,,miłość''.
-Michał!-krzyknął Karol ,a z oczu Winiarskiego popłynęły łzy. Nie potrafił ich powstrzymać ,więc bezwładnie spływały po jego twarzy. Nie szlochał ,nie wył. To były tylko łzy. Mimo wszystko miał ochotę rozpłakać się jak dziecko ,ale nie mógł. Coś go blokowało. Był tak przestraszony ,że nie potrafił nawet płakać. -Co się stało do cholery!
-Ona...-wydusił z siebie ,co brzmiało bardziej jak jęk zabijanego zwierzęcia.-Eliza powiedziała ,że ona...nie żyje. Nie.To nie może być prawda. Coś pomylili ,na pewno. Ona żyje ,na sto procent!
*Kilka godzin później*
Mimo zmęczenia nie spali i starali się dodzwonić do Elizy. Telefon Michała miał pękniętą szybkę ,ale mimo to działał. A Eliza najzwyczajniej w świecie nie odbierała. Chcieli to wyjaśnić-to nie mogła być prawda.
Michał zachowywał się jak małe dziecko. Gdy ktoś próbował mu wyjaśnić ,że już nic nie zrobi krzyczał na nich i do jego oczu napływały kolejne porcje łez. Zamknął się w łazience i przez chwilę pomyślał o samobójstwie. Kimże on jest bez niej? Ale nie ,nie mógł tego zrobić. Przecież ona żyje.
Siedział tam dobre trzy godziny. Pod prysznicem stał i nic nie robił. Woda obmywała jego ciało i nawet nie zorientował się ,kiedy zaczęła lecieć zimna. Gdy wyszedł spod prysznica oparł się o ścianę i osunął po niej. Jego mokre ciuchy przylepiły się do ciała ,a mimo to nawet nie pomyślał o ich zdjęciu.
Rozpłakał się. Po prostu się rozpłakał. Gdy to zrobił ,poczuł się lepiej. Nie tłumił w sobie emocji ,tylko po prostu ,rozwył' się jak noworodek. Chłopacy siedzieli w salonie -nadal. Lecz mimo wszystko ,nic nie słyszeli. Albo miał za grube ściany ,albo za cicho płakał.
Po wyjściu z łazienki ,gdy jego ciuchy były już suche ,jego przyjaciele z niepokojem na niego patrzyli. Ale mimo wszystko o nic nie pytali.
Poszedł do sypialni. Zamknął za sobą drzwi i odetchnął. Wszystko nią pachniało. Pościel ,powietrze. Nawet firanki. A jej ciuchy w szafie doprowadziły go do większej rozpaczy. Nie wierzył w jej śmierć ,ale mimo wszystko nie potrafił nie płakać.
-Jadę do Warszawy.-wyszedł z pokoju i chwycił za kurtkę. W międzyczasie zmienił swoje ubrania.-Ja tego tak nie zostawię. Muszę się z nią spotkać.-powiedział ,co brzmiało jakby był obłąkany.-Muszę jej coś powiedzieć.-złapał kluczyki i zbiegł po schodach. Chłopacy zbiegli za nim ,zamykając drzwi na klucz i krzycząc w jego kierunki. Musiał wrócić ,nie mogli pozwolić mu jechać w takim stanie do Warszawy. Nie spał całą noc i cały czas starał się nie płakać-to wróży kolejną katastrofę.-Czyli mam rozumieć ,że wy w to wierzycie?!-krzyknął.-Poradzę sobie sam ,rozumiecie? Ona żyje do cholery jasnej i ja wam to udowodnię!
-Michał! Eliza tam jest. Ona lepiej wie. Nie wierzymy ,my też w to nie wierzymy.-mówił Kłos.-Ale nie pozwolimy Ci wsiąść do samochodu w tym stanie ,czaisz? Chcesz doprowadzić do kolejnej katastrofy?!
-Kolejnej? Ona żyje! Nawet nie wiem co jej się stało. Nie ma kolejnej bez pierwszej.-wsiadł za kierownicę.
-Wyjdź!-krzyknął tym razem Wrona.-Wyjdź z tego samochodu.-powiedział spokojniej.-Ja prowadzę.
***
Wysiedli z samochodu i pobiegli do bloku ,w
którym mieszkali rodzice Leny. Zadzwonili domofonem i zostali
wpuszczeni do środka. Pojechali windą na trzynaste piętro i
zapukali do drzwi numer sto piętnaście. W drzwiach stał wysoki
,siwy mężczyzna-jej ojciec. Spojrzał na nich i wpuścił do
środka. -Czy to prawda?-zapytał zrozpaczony Michał.
-Ale o co pytasz?-odpowiedziała pytaniem jej matka ,niesamowicie podobna do niej.
-Czy Lena nie żyje?
-Lena?-powiedziała przestraszona.-Lena nie żyje?
-Dzwoniłem do Elizy i to właśnie mi powiedziała.
-A mi powiedziała coś innego...-spojrzała na niego ze łzami w oczach.-Nie żyje Kuba.-Michał wyraźnie zaniemówił.
Teraz sobie przypomniał. Przerywało. Przecież przerywało!
-A Lena?
-Z nią też jest źle.-rozpłakała się.-Porwali ją.
-Kto?!-zapytali wszyscy trzej naraz.
-,,Przyjaciele'' tego ,przez którego Jakub musiał się chować ,a Lena leżała w szpitalu. Dowiedzieli się ,że to było kłamstwo. I wiedzieli ,że Lena jest czułym punktem.-łkała.-Najpierw porwali Lenę ,nie mam pojęcia po co ten głupi dzieciak przyjechał do Warszawy.-oparła się o swojego męża.-Kubę zabili. A ją porwali i gdzieś przetrzymują. Chcą okupu ,tyle powiedzieli.
-Ile tego okupu?!
-Milion. Policja o wszystkim wie ,planują akcje.-jej makijaż rozmazał się po policzku.-Tak się o nią boje!-schowała twarz w koszulę męża.
*Kilka dni później*
Dni niemocy były dla niego mimo wszystko dobre. Lepsze to niż nieżywa leżąca w kostnicy.
Zatrzymali się w mieszkaniu Kłosa. Wcześniej zadzwonili do trenera. Szykował im się mecz z najsłabszą drużyną,na którą miał wystawić i tak po części rezerwowych ,więc nie było problemu. A Michał miał wolne. I podjął decyzję – zostaje w Polsce. Nie ważne są dla niego piękne widoki ,ciepło i Włochy. Liczył się dla niego teraz tylko Lena ,z którą nie wiadomo co się dzieje. Jedyne czego teraz pragnął to ona. Wtulona w niego ,włosami drażniąca jego ciało i śpiewająca podczas robienia kanapek. Brakowało mu jej czarnych włosów ,jej pomalowanych na czarno paznokci. Brakowało mu wszystkiego do związanego z nią. I na myśl ,że on teraz leży i pije kawę ze Starbucksa a ona jest źle traktowana i bita doprowadzała go do wymiotów. Był cały roztrzęsiony ,odwodniony i blady jak ściana. Przecież ona musi przyjmować leki. Co z jej sercem! Bandyci na pewno nie pozwolą jej wziąć leków.
-Dzisiaj mają przekazać okup.-powiedział do niego Kamil.-Będą antyterroryści ,będzie wszystko. Nie martw się ,odbijemy ją. Nie dostaną nawet grosza ,tylko pomarańczowy kombinezon.
-A gdzie to jest?
-Na granicy Warszawy i Łomianek. Jest tam taka opuszczona fabryka. Tam ją trzymają. Informator wszystko wie.
-Ty jedziesz?-zapytał i blado się uśmiechnął. Bynajmniej próbował.
-Jadę. Będę siedział na tyłku w wozie i łapał ich jakby uciekali. Wiesz. Najłatwiejsza robota.
-Ja też chcę. Chcę być pierwszą osobą ,którą przytuli. Błagam.
-Nie wiemy w jakim jest stanie. Przygotowaliśmy karetkę na wszelki wypadek. Zawieziemy ją do szpitala na Bielanach w razie czego.
***
Pojechał razem z nimi.
Jeszcze nigdy nie widział tak pomarańczowego nieba. Przez całą
drogę gapił się w górę i nie chciał myśleć o tym ,co będzie
za chwilę przeżywał i że to nie jest nic w porównaniu do tego
co ona przeżywała przez ostatni tydzień. Gdyby wiedział gdzie
jest ,sam starałby się ją uratować. Policja nie potrafiła tego
szybko załatwić. Tylko dłużyli jej cierpienie. Około dwadzieścia minut później byli na miejscu. Stanęli w lesie z którego widać było fabrykę ,a reszta samochodów podjechała z drugiej strony. Wybiegli z nich antyterroryści ,to wszystko wyglądało dla niego jak na jakimś filmie akcji. Usłyszał strzały ,a po chwili z fabryki wybiegło pięciu wysokich chłopaków ,którzy wpadli od razu w sidła reszty. Jeden z nich śmiał się i cały czas coś niewyraźnie powtarzał. Spojrzał na Michała i powiedział ,tym razem tak ,że wszyscy zrozumieli:
-Ona jest skończona. I tak jej nie uratujecie ,bohaterowie.-zaśmiał się ,a Winiarski miał ochotę walnąć go w ten wyszczerz.
Bał się tych słów. Przecież oni wszyscy byli niezrównoważeni. Mogli zrobić jej wszystko.
Przed oczami miał wszystkie sytuacje ,w których byli razem. Pamiętał dokładnie ten dzień ,w którym ją poznał. Od początku musiał wozić ją po szpitalach. Po potrąceniu ,a potem z racji jej problemów z sercem. O arytmii dowiedzieli się przez Kubę i jego cudowne ożycie. Teraz nie żył. Ona też była w niebezpieczeństwie. Znowu. Bez leków ,z chorym sercem i w opuszczonej fabryce. Nie widzieli drugiej strony ,widzieli tylko wozy policyjne. Patrzył się na nie ze strachem w oczach i od czasu do czasu na Kamila ,który miał dokładnie taki sam wyraz twarzy. Był z nimi jeszcze Mateusz ,który niemniej martwił się o swoją najlepszą przyjaciółkę ,którą zna wiele lat i która znowu była w niebezpieczeństwie ,co było dla niego koszmarem. Michał przeżywał to pierwszy raz. Nie wliczając pobytów w szpitalu.
W pewnym momencie spojrzał znowu na fabrykę ,a ziemia się zatrzęsła.
Wysadzili fabrykę.
_______________
Nie wiem ,czy się spodoba ,ale jest! :D
Chciałabym zaznaczyć ,że to nie jest moje jedyne pisane teraz opowiadanie. Zaczęłam i chciałabym ,żebyście były na bieżąco :
Marc Bartra : http://i-dont-wanna-fall-in-love.blogspot.com/
Dawid Dryja : http://sam-na--sam.blogspot.com/
Pozdrawiam :*
Cococoocococo
OdpowiedzUsuńMatko ,tyle radości po ,,ona żyje'' i tyle smutku po ostatnim zdaniu ,ej!
Kurde! :((((
Czekam na następny !
/Mortiś :**
Jeju, Winiar jaki smutny :( Misiek, nie smutaj, ona żyje.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, wyjaśniło się, że żyje.
Ale jak to ją porwano? D: Jeju, biedna jest ta dziewczyna, naprawdę...
Jak to wysadzono fabrykę? D: O matko, wolę sobie nie wyobrażać, co się mogło stać...
Przepraszam za jakość komentarza. Wiem, że jest beznadziejny.
Pozdrawiam i zapraszam do mnie na rozdział XIII.
Nie ma beznadziejnych komentarzy ,dla mnie każdy jest ważny! (nie ,tu nie było rymu!)
UsuńPozdrawiam :*
Jak strasznie mi szkoda Winiara ;( Jest taki smutny, przygnębiony.
OdpowiedzUsuńWOW! Czyli ona żyję tylko ją porwali?! Jak mi jej szkoda... Mam nadzieje, że szybko się od nich uwolni :)
Pozdrawiam ;*
ps. Zapraszam do siebie na opko o Wellingerze :D
http://zatrzymac---czas.blogspot.com/
Nie to nie mogło się stać. Ta fabryka nie może być wysadzona. Boję się pomyśleć, co się stanie, jak to będzie prawda. Co z Lenką? :O
OdpowiedzUsuńBiedny Michał. Strasznie mi go szkoda.
Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, że jakimś cudem albo ona przeżyje, albo jej tam nie będzie w trakcie wybuchu. Ona nie może umrzeć. :(
Pozdrawiam! ;*
Łoł... Tyle tylko jestem w stanie wydusić....
OdpowiedzUsuńMega świetny rozdział, ale trochę za smutny :( Kuba to sobie może nie żyć, ale Lena musi wyjść z tego cało. A ten wybuch... Nie chce myśleć, że mogły ją zabić...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny :*
Jak ten charakterystyczny dźwięk pikania to ten co się umiera... To... To... Nie no! To nie będzie to prawda ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam; )