piątek, 3 kwietnia 2015

[25]This time, don't need another perfect lie


Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki OneRepublic-Secrets



-Jak ja ci współczuję. Kurde. Ja mam Jamesa ,nie muszę wybierać bo tylko on się liczy. I jestem pewna ,że ty też wiesz ,który się liczy najbardziej.
-Dziękuję ,że we mnie wierzysz. Ale to cholery jasnej ,chciałabym umieć zdecydować. Chciałabym wiedzieć ,który. Nie mogę się kierować na przykład tym ,który był bliżej mnie bo byli na zmianę i miej więcej po tyle samo czasu. Nie chcę stracić ani Michała ,ani Conte.-łzy pojawiły się w jej oczach.-Najchętniej nigdy nie wróciłabym do Polski ,została tutaj i znalazła bogatego milionera ,który kupi mi dom na Marsie albo ... albo wiem! Zmieniam wiarę. I zostaję mężczyzną. Ale kobietą. Ale mężczyzną i będę miała tyle żono mężów ile sobie będę chciała, zły pomysł prawda?-dokończyła ,a Majka na zgodę ,że ten pomysł jednak nie jest najlepszym wyjściem pokręciła głową,a Lena westchnęła.
-Chyba ten Mars jest lepszym wyjściem.
*Wyjazd do Nowego Jorku*
-Jezu Jezu Jezu!-powiedziała na widok Manhattanu,który właśnie teraz mienił się od świateł.-Nie można tutaj zatrzymać samolotu? Żeby tak stał ,a my sobie popatrzymy do rana.
-Nic mi o tym nie wiadomo.
-Zawsze marzyłam o Nowym Jorku ale nigdy nie spodziewałabym się tego ,że wyjadę tam tylko po to ,żeby oderwać się od chwilowego życia w Londynie ,którym znowu odrywam się od życia w Bełchatowie z jednym z najlepszych siatkarzy świata. Życie.
-Życie.-zaśmiała się.
   Po wylądowaniu przeszły kontrolę paszportową ,a Lena dodatkowo wizową z racji tego ,że Majka miała obywatelstwo Angielskie. Po wyjściu z lotniska ,czekała na nich przyjaciółka Mai ,Natalie. Mieszkała tam od urodzenia ,ale pochodziła ze Szkocji ,z której jej rodzice wyprowadzili się ,gdy ta trzeci miesiąc grzecznie siedziała w brzuchu mamy.
-Witamy w mieście ,które nigdy nie śpi!.-powiedziała.-A bynajmniej będziecie w najpiękniejszej jego części za jakieś czterdzieści minut. Samoloty powinny latać z JFK na Manhattan.-spakowały walizki do bagażnika jej auta ,a Len spojrzała w górę. Trzy samoloty w kolejce do lądowania ,dwa startujące ,tyle zdążyła uchwycić przez tą jedną chwilę.
  Pojechali do jej mieszkania ,które było dość duże i mieściło się w typowym dla Nowego Jorku bloku z charakterystycznymi schodami pożarowymi na zewnątrz. Mieszkała na ostatnim piętrze i miała widok na centrum i wyglądało to prze bajecznie.
-Mieszkanie służbowe.-wpadła do kuchni ,którą od salonu oddzielały szafki.
-To gdzie ty pracujesz?-zaśmiała się Lena.
-Jestem dziennikarką. W New York Times. I właśnie ,mam dla was pewną informację.-wstawiła wodę na kawę i oparła się łokciami o blat szafki.-Bo mam wyjechać ,zrobić reportaż. Na tydzień ,do Los Angeles. I mam tak się mile składa ,trzy bilety lotnicze od szefa i pokój w hotelu ,trzy łóżka. Też od szefa. Więc, lecimy na tydzień do Los Angeles.
-Żartujesz.-powiedziały jednocześnie.
-Nie ,nie żartuje. Lecimy do Los Angeles!
*Kilka dni później*
  Doceniwszy Nowy Jork i jego zakamarki i prawie wszystkie najbliższe Starbucks'y ,wróciły do mieszkania i zmęczone kolejnym ,pięknym dniem spędzonym po części na kocyku w Central Parku ,rzuciły się na kanapę i jak co noc włączyły film. Tym razem wybór padł na Siedem Dusz. Ten film kojarzył jej się z tą nocą ,gdy zadzwoniła spanikowana do Mateusza i umarłaby ,gdyby tego nie zrobiła. Kompletnie zapomniała już o tym ,że potrzebowała serca ,była jak Emily. Uświadomiła sobie ,że nie powinna o tym zapomnieć. Przypomniała sobie o rodzinie tego żołnierza. To jego serce teraz bije w jej klatce piersiowej. Powinna pamiętać ,ale powinna też zapomnieć.
W tym samym momencie przypomniała obie jeszcze jedną rzecz. A nawet dwie. I nie rzeczy ,tylko osoby. Będzie musiała wrócić do Polski ,zdecydować. Czuła się podle ,cholernie podle.
Wyjęła telefon z kieszeni i spojrzała na godzinę. 11:55 pm. Weszła na swoją pocztę i zobaczyła ,że ma wiadomość od Michała.


Lena!
Kurde jego matko moja kochana mać! Dlaczego nie piszesz ,że jesteś już w Nowym Jorku? Tęsknietęsknietęsknie.
Ten sezon będzie męczący! Ale na pewno nie tak jak tamten. To Mistrzostwa Europy ,nie Świata. Ale chwila! Olimpiada. Tak się cieszę! I mam nadzieję ,że pojedziesz ze mną do
R-I-O!
A teraz ty opowiadaj! Jak tam Stany? Masz zamiar wrócić czy poznałaś przystojnego czarnoskórego rapera ,który kupił ci kota i gra w koszykówkę? Mam się martwić?
Michał.

  Uśmiechnęła się. Taki był ,właśnie taki. Nie przejmował się ,był zabawny i nie nadopiekuńczy jak w ostatnich miesiącach. Pytał ją o pobyt a nie o leki ,zdrowie czy cokolwiek związane z jej sercem.
A Facundo? Nie napisał.Nic. Kompletnie nic. Więc ,teraz miała ułatwioną sprawę. Facundo już odpuścił. A ona coraz bardziej kierowała się w stronę Michała.

Michał!
Kurde jego matko moja kochana mać! Piszę ,że jestem już w Nowym Jorku i za kilka dni lecimy do
L-O-S-A-N-G-E-L-E-S.
Zazdrościsz? No pewnie że tak. Liście już opadły? Robi się wcześnie ciemno? Ha! Nie w Los Angeles. A w Nowym Jorku też jest zielono. Mam nadzieję ,że u Was nie, haha!
Jest tu świetnie ,pięknie ,zielono(tak!) i tak jak to w Nowym Jorku bywa - bezsennie! Ale uprzedzając twoje pytanie: tak ,biorę leki i tak ,dbam o siebie! Już się zmartwiłam ,że się nie spytałeś. Oczywiście to żart!
Co u chłopaków? Karol mocno tęskni? Andrzej płacze nocami?
Powiedz im ,że ślę miłość i kawę. Tobie też ,Michale. To chyba dobrze nam zrobi. Może jak wrócę ,dostaniesz ode mnie małą figurkę Statuy Wolności albo Empire State Building? O ile będziesz grzeczny ,to może dostaniesz obydwie! To samo tyczy się szanownego Karolka i Andrzejka. A trenerowi szanownej Reprezentacji Polski w Piłce Siatkowej powiedz ,że ja jeszcze wrócę! I on też może dostanie Statuę Wolności i ESB... Pomyśle!
I ja też mam nadzieję na
R-I-O!
See you there ,bby!
Lena.

Schowała telefon do kieszeni i oddała się w pełni oglądaniu filmu.
   Następnego dnia obudziły ją promienie słońca padające na jej twarz. Spojrzała na zegarek ,który wskazywał 10:45 am. Przetarła oczy ,przeciągnęła się i wstała z łóżka na tyle ostrożnie ,żeby nie obudzić Majki ,która spała tuż obok.
-Nie śpię ,możesz skakać.-zaśmiała się.-Nie mam siły wstać ,naprawdę.
-Nie ładnie ,nie ładnie. Chyba muszę skontaktować się z Twoim szefem ,albo dam ci jakiś psychologiczny wywód na temat tego ,że powinnaś wstać.
-Sześć lat psychologii na marne.-powiedziała ,a Lena uderzyła ją poduszką.
-Wiesz jakie jest moje marzenie?
-Jakie? Dziesięcioro dzieci i farma w Tennessee?
-Nope. Chciałam zawsze chodzić do High School ,wiesz? Czirliderką to pewnie ja bym nie została ,nie mam do tego wystarczającej równowagi. Ale futbolistą ,może może.
-Chryste panie ,z kim ja się zadaje.-skomentowała i dostała poduszką po raz kolejny ,po czym gwałtownie wstała i oddała Lenie. Śmiejąc się,bijąc poduszkami rozpoczęły dzień. A Lena nareszcie byłe bezprecedensowo szczęśliwa.
  Gdy skończyły ,Lena poszła do łazienki ,wzięła poranny prysznic ,ubrała się i wyszła na śniadanie ,które dzisiaj przyrządzała Majka.
-Czy to bezpieczne?-zapytała Lena. 
-Ale co?-odparła zdziwiona Majka.
-No to jedzenie. Nie jest zatrute? Bo ja nie wiem ,czy mogę Ci ufać.
-No zabawne.-odpowiedziała.-Ja bym bardziej bała się śniadań James'a. Nie ukrywajmy ,to typowy Brytyjczyk. I jego śniadania też są typowo brytyjskie. Wole więc przespać jego poranek.-zaśmiały się wszystkie razem.
-A Michał to typowy Polak i robi typowe polskie śniadania i zawsze narzeka na to ,że nie potrafi zrobić sobie idealnej herbaty więc mnie budzi ,bo jego zdaniem to ja robię ,,tą idealną''.
-Hoho!-skomentowała Natalie.-Szalone polskie herbaty.
   Po śniadaniu posprzątały ,pozmywały i już miały wychodzić z mieszkania ,gdy usłyszały dzwonek do drzwi.
Natalie poderwała się z krzesełka ,na którym uprzednio siedziała i otworzyła drzwi ,w których stał człowiek ,którego nikt nigdy by się tutaj nie spodziewał. Stał ,od tak. Z bukietem róż ,misiem i jak zawsze nienagannym uśmiechem. 

_______
Już sobie wyobrażam ten kawałek z żartowaniem po angielsku ,chyba jest źle :D Czytając książki po polsku ,przekabacam zdania na angielski. Dobrze że mam bloga bo byłoby Kali pić i jeść :P
-Are u kidding?
-Nope ,I'm not joking.
Wiem ,że krótki. Ale nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
Nie wiem ,kiedy skończę ,ale chyba ten koniec się zbliża. I jest mi tak smutno!
Wesołych Świąt ,Alleluja ,jajek i w ogóle wszystkiego najpomyślniejszego :*

PSPSPSPSPSPS!! Zapraszam na ten blog kurde no!Dawid patrzy i widzi ,czy ktokolwiek na to patrzy (blog) :D Więc wiecie co robić ;) Rozdział już prawie gotowy ,jutro ,tak wyjątkowo wielkosobotowo dodam :) http://sam-na--sam.blogspot.com/

4 komentarze:

  1. Zakończyć w takim momencie... Do głowy przyszła mi tylko jedna osoba. Współczuję Lenie że musi wybierać, ale wybierze dobrze.

    Dziękuję za życzenia, i Tobie też życzę Wesołych Świąt

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja na prawdę nie chcę żeby w drzwiach stał Conte!
    Długi czy krótki, nie ważne. Ważne że jest! :)
    Sama bym chciała do NYC i LA :D
    Wesołych Świąt! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Tylko nie mówcie mi ludzie, że to Conte no! Facu daj sobie spokój :P Masz urok, świetnie grasz, umiesz mega super polski... Na pewno nie jedna laska bd chętna na takie ciastko do schrupania :D A Lenę to ty nam zostaw :D Oby podjęła słuszną decyzję, co nie jest łatwe przy dwóch takich przystojniakach :D Ale Conte bardziej zawzięty jest :P
    Pozdrawiam i weny :*
    PS: Przepraszam za opuóźnienia :(

    OdpowiedzUsuń
  4. #TeamConte always and forever! :D
    Modlę się o to, żeby to był Facu.

    OdpowiedzUsuń