piątek, 27 lutego 2015

[20]Something's gotta give

Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki OneRepublic-Something's Gotta Give.

Lena!
Jest nam niezmiernie miło z tego powodu ,że osobiście możemy zaprosić Cię/Was na nasz ślub!
Ta decyzja nie była łatwa ,ale czego nie robi się dla miłości?
Strasznie się za Tobą stęskniłam! Ostatnio tylko widuję Cię na portalach plotkarskich!
Trzeba to zmienić.
Majka (i Kuba!) prosto z Londynu.
PS.Wpadnijcie do nas!Nasz domek czeka na Twoje buty w progu :)
xx

-Wiesz co?-spojrzała na Mateusza siedzącego na krzesełku.
-Co?-odpowiedział wyrwany ze stanu między snem a pilnowaniem przyjaciółki leżącej w szpitalu.
-Maja się odezwała! Szok,co nie?
-Sam Ci ten list przyniosłem.-zaśmiał się.-Może powiem lekarzowi ,że masz problemy z pamięcią.
-Cichoo! Nie mam problemów z pamięcią ,tylko...No ale cicho!
-Jesteś najgłupszą przyjaciółką. I najbardziej kochaną ,ale przecież mam być cicho ,nie będę kontynuował.
-Możesz ,możesz. Lubię słuchać jaka to jestem fajna.
-Tak tak ,każdy lubi.-uśmiechnął się i wziął list do ręki.-Michał się ucieszy ,na ślub pojedzie. Ale długo im zajęła decyzja ,co nie? W sumie to co tam te siedem lat!
-Tak, z czego od trzech planowali ślub. Ale na niego nie pojadę.
-No chyba zgłupiałaś! Pojedziesz.
-Musze przecież czekać na przeszczep. Raczej lekarz mnie nie puści.
-Ale ślub jest w lipcu. Do lipca wiele może się zmienić!
-Tak. Albo będę miała przeszczep ,albo umrę. Tyle się zmieni.
-Będziesz żyła ,Lena. Rozumiesz?
-Nie rozmawiajmy o tym ,proszę.
   Maja Kaszplowicz i James Cropay
mają zaszczyt zaprosić
Lenę Staszewską i Michała Winiarskiego
na ceremonię zaślubin ,która odbędzie się
25 lipca 2015 roku
w
Katedrze św.Pawła w Londynie.

LENA:A to ci niespodzianka! Ile musieliście czekać na termin?
MAJKA:A to ci dopiero niespodzianka! Wiesz co to komputer! Gratulacje. Pierwsza misja wypełniona. Teraz tylko czekać ,aż wypełnisz drugą i wejdziesz na pokład samolotu lecącego na Heathrow ,Luton albo jakiekolwiek inne lotnisko nieopodal Londynu i zaszczycisz nas swoją obecnością zarówno przed jak i na ślubie! Na termin czekaliśmy...trzy lata!
LENA:Tak ,dokładnie. Wiem co to internet ,ale występują pewne komplikacje. Internet szpitalny to zło. Czyste zło. Dlatego Mateusz jest w moich oczach aniołem ,bo przyniósł mi swój własny modem! I laptopa. Uwierzysz? To prawie mój drugi dom.
MAJKA:Drugi dom? Szpital? Czy ja o czymś nie wiem?!
LENA:Przyleć do Polski ,a może się dowiesz. Żartowałam. Ale serio przyleć. Ja nie dam rady. Chyba że zabijesz mojego lekarza ,dasz mi jego serce. Albo po prostu zabijesz lekarza.
MAJKA:Naprawdę ,żałuję ,że mnie przy Tobie nie ma. Masz problemy z sercem?
LENA:To nie jest rozmowa na chat. 
MAJKA:Masz rację. Rezerwuję bilet do Polski.
*Kilka dni później*
-Ała!-krzyknęła i spojrzała z wyrzutami na rozbawionego lekarza.-Naprawdę ,zabawne!
-No. Żebyś wiedziała ,jak bardzo.
-A nie dało się kurde delikatniej?
-Ciesz się,że tylko tak. Mogłem bardziej boleśnie ,ale chciałem oszczędzić Ci takiego bólu.
-Zabawne ,zabawne. Proszę mi lepiej powiedzieć ,kiedy mogę wrócić do domu.
-Za tydzień.
-A potem?
-Potem będziesz czekać na dawcę. Na pewno się znajdzie.
-Nie wolno okłamywać swoich pacjentów.
-Daj drugą rękę.-zmienił temat ,a ona posłusznie podała mu rękę ,do której bardzo boleśnie wsunął igłę i zaczął zakładać wenflon.
-A co ,jakbym chciała wyjechać? Do Londynu. Na kilka dni.
-Wykluczone. Dawca może pojawić się w każdej chwili. A nie możemy wtedy czekać.
-Czyli do końca życia jestem uwięziona w Warszawie? Fajnie.
-Nie mów tak.-skończył swoją czynność.-Przestań być pieprzoną pesymistką. Zostawiam Cię z Twoim ponurym poczuciem humoru ,bo to w Twoim odczuciu chyba miało być zabawne ,co?-powiedział i wyszedł ,zostawiając ją samą.
-Fajnie.-powiedziała sama do siebie i ze złością się położyła.
W ręku trzymała przepiękne zaproszenie na ślub od przyjaciółki i marzyła o tym ,żeby to ona kiedyś mogła takie rozsyłać. Byłyby białe ,z wyciętym wzorem róży. Przy otwieraniu pokazywałoby się ich zdjęcie i właściwe zaproszenie.
Na myśl ,że może nie dożyć lata ,zbierało jej się na wymioty i płacz. Chciałaby zrobić teraz wszystko ,czego nie zrobiła przez wszystkie te lata. Ale była po prostu zamknięta. Czuła się jak w klatce. Nie mogła wchodzić po schodach ,a to wszystko nadeszło z dnia na dzień.
Chciałaby pobiegać na jakiejś łące ,a nawet przebiec przez ulicę. Ale nie mogła ,bo się bała. Nie chciała pogarszać swojego stanu ,do którego w pewnym sensie sama siebie doprowadziła.

Kochanie!
Wiem ,że u Ciebie krucho z internetem ,dlatego postawiłem na bardziej klasyczną wersję ,czyli oto spod mojego długopisu wychodzą słowa ,które składają się na list!
Wow! Jak dawno nie pisałem żadnego ,jakiegokolwiek listu. Ostatnio chyba w 2003. Ale nie wracajmy do tego!
Jak się masz? Matko! Jakbym chciał być teraz,tam. Przy Tobie. Ale nie mogę.Chyba sobie rękę złamie ,albo cokolwiek. Bo nie przeżyję tego ,że leżysz tam ,a mnie nie ma. I ja nie mogę Cię przytulić i posłuchać jak bije to Twoje złe ,okropne serduszko! Niedługo się go pozbędziesz ,a na jego miejscu pojawi się nowe!
Wszyscy Cię pozdrawiają i mówią ,że tęsknią za Twoimi masażami.
Niedługo będziemy w Warszawie. Daj mi znać ,gdzie jesteś. Czy jeszcze w szpitalu ,czy już w domu ,czy na podwórku czy gdziekolwiek.
Kocham Cię naprawdę mocno!
Michał.
PS.Mam nadzieję ,że jeszcze pamiętasz jak wyglądam!

***

Proszę o przyjęcie mojego pacjenta w Waszym szpitalu. Nastąpiły pewne komplikacje i ze względu na wyposażenie naszego szpitala ,nie może on być tu leczony. Operacja mimo ,że przeprowadzona jak najbardziej w dobrych warunkach oraz przez wykwalifikowaną kadrę szpitala polowego ,poniosła za sobą wiele niespodziewanych rzeczy. Uszczerbek na zdrowiu jednego z naszych żołnierzy jest bolesny ,ale niestety nieunikniony. Wszyscy mamy nadzieję ,że jednak wszystko będzie dobrze.
Maj 2015 ,Irak.

***

Mateusz!
Czy to,co ostatnio obiło mi się o uszy to prawda? Mieszkam za daleko ,żeby w stu procentach to potwierdzić ,ale powiedz mi proszę ,że to nie prawda.
Nie zmienili jej numeru w kolejce ,prawda?
Odpowiedz mi szybko!
Maja.
xx

***

Z przykrością oświadczamy ,że dnia 16 maja w Warszawskim szpitalu zmarł Piotr Maciewski. W wyniku rany postrzałowej doznanej na terenie walk ,przewieziony do Polski zmarł wieczorem.
Szczere kondolencje dla całej rodziny zmarłego.
Dowódca.

***

  Po kilku dniach ,,walki'' o zwolnienie ze zgrupowania ,Michałowi udało się wyjechać do Warszawy. Lena leżała w szpitalu ,a on sam nie wiedział ,co z jej przeszczepem.
Ustał w drzwiach jej sali i spojrzał na łóżko ,które było puste. Rozejrzał się dookoła i upewnił się ,czy na pewno wszedł do dobrej sali. Numer się zgadzał ,ale pościel na jej łóżku była posłana i świeżo zmieniana. Wybiegł na korytarz i zaczął szukać pielęgniarki ,która kilka miesięcy temu pomagała mu ,gdy trafili tu po porwaniu. Gdy w końcu wpadł na nią ,gdy biegł jak opętany nie zważając na jakiegokolwiek człowieka ,zaczął wypytywać ,co się dzieje.
-No powie mi ktokolwiek ,gdzie jest Lena?
-To nie wiesz?-zapytała.

***

Pozdrowienia z lotniska!
Mam nadzieję ,że list pisany na lotnisku będzie czytelny. Wszystkie stoliki są zajęte! A głupie kolana nie oddają wygody stolików.
Miałam nadzieję ,że będę dla Was oparciem przez te kilka dni ,ale to wy musieliście być oparciem dla mnie. Naprawdę ,nie wierze w to ,co się dzieje. Niech ktoś mnie obudzi ,bo to chyba sen. Dziękuję Wam za ugoszczenie. I dziękuję za zabranie mnie na mecz Michał! Naprawdę poprawił mi humor. Tylko szkoda ,że wiesz kto nie mógł z nami tam być.
Majka.
xx

______________

Pisany taką formą. Podoba mi się ona. Bardzo! Nie wiem jak Wam :)
Pozdrawiam i zapraszam na http://sam-na--sam.blogspot.com/ iiii! http://i-dont-wanna-fall-in-love.blogspot.com/ .
Dodam ,obiecuje! Choćbym miała zarwać noc.
Pozdrawiam :*

piątek, 20 lutego 2015

[19]Have no fear in your heart


Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki Bird York-Have no fear.



-Niespodzianka!-krzyknął ,a Lena od razu rzuciła się na niego z uściskiem.
-Mateusz!-powiedziała wtulona w niego.
-Tak ,ja.
-Boże ,Matko moja kochana. Skąd wiedziałeś gdzie jestem? Co tu robisz w ogóle? Co w pracy ,szef mocno za mną płacze? Matko no ,opowiadaj!
-Może nie tak tu w wejściu ,chyba że nie chcesz ,żebym wszedł. -uśmiechnął się.
-No coś ty. Wchodź. No. Właśnie kładłam się spać ale mnie rozbudziłeś ,wiesz? Taka niespodzianka! Ciesz się ,ze nie zdążyłam się położyć bo nawet wielki dzwon przy uchu by mnie wtedy nie obudził. A poza tym zabiłabym Cię ,tak więc.
-Wiem wiem. Sen jest świętością i te sprawy.
-No ale opowiadaj!
-No w pracy wszyscy baaardzo za tobą tęsknią. B a r d z o. I to wcale nie jest kłamstwo ,naprawdę. Pamiętasz tą panią po dwóch operacjach nogi ,co przychodziła do Ciebie i zawsze dawała Ci przy przywitaniu takie fajne duże czekoladki ,które robił jej syn?
-Pamiętam. Co z nią?
-Nie mogła uwierzyć w to ,że rezygnujesz. Ale stwierdziła ,że jestem lepszy przecież i pogodziła się ze stratą.-zaśmiał się.
-Ta, j a s n e. Uważaj ,bo ci uwierzę.
-A co u Ciebie? Jak z sercem?
-Będziemy teraz rozmawiać o moim sercu?
-Tak ,bo chcę wiedzieć co dzieje się w zdrowiu mojej prawie siostrzyczki. Oczywiście młodszej. Więc mów mi całą prawdę!
-Muszę mieć przeszczep.
-Przeszczep?!
-Tak ,przeszczep. Ale to tylko i wyłącznie z mojej głupoty. Skończyły mi się leki ,nie chciałam iść po receptę i ostatnie wydarzenia też mi nie pomogły. Więc muszę czekać na dawce. I dopóki on się nie znajdzie ,jestem uziemiona w Warszawie. Ale mam psa i mi starczy.
-I za to Cię kocham. W najbardziej beznadziejnej sytuacji ty masz psa i jesteś zadowolona.
-Właśnie tak.
-Ale powiedz mi ,jak to wygląda? W każdej chwili możesz mieć przeszczep ,czy jak?
-Mam specjalny pager. I odezwie się wtedy ,kiedy będzie serce .Ale jestem druga w kolejce. W ogóle jestem szczęśliwa ,że wpisali mnie na tą listę i to tak wcześnie ,bo mogłabym być kurde pięćdziesiąta. Miałam te wszystkie badania ,krew ,biopsja. I mam tak dogodną sytuacje ,że gdy znajdzie się dawca ,a ktoś będzie w dużo gorszym stanie ode mnie ,to on zostaje wsunięty przede mnie. Więc w sumie to już mogę być pięćdziesiąta. Ale teraz pytanie do Ciebie-gdzie się zatrzymałeś?
-Tutaj w hotelu niedaleko.
-Ale po co ,głupi? Mogłeś u mnie. Mam jedno wolne łoże. Prawie małżeńskie.
-Nie będę zawracał Ci głowy. A i teraz już idę ,powinnaś iść spać.
-Sen ważniejszy od przyjaciela ,okej.-powiedziała zirytowana jego słowami.
-Przecież wiesz ,o co mi chodziło.-pocałował ją w czoło.-Wrócę ,tylko muszę jeszcze coś załatwić.
*Kilka godzin później*
   Po wyjściu Mateusza ,Lena od razu padając ze zmęczenia położyła się do łóżka. Włączyła telewizor stojący naprzeciwko łóżka i oglądając film ,,Siedem Dusz'' ,próbowała zasnąć. Mimo potwornego wyczerpania - po prostu nie mogła usnąć. Czuła narastający w niej niepokój i wycierała kapiące z jej oczu łzy. Ten film zawsze ją wzruszał ,a jej historia w pewnym sensie łączyła się z bohaterką-choroba serca. Tylko ona miała przeszczep. Mimo wszystko ,Lena wolałaby ,żeby nikt nie zabijał się dla niej.
Leżąc na łóżku ,w pewnym momencie poczuła ,że jej oddech jest strasznie płytki ,a strach sprawia ,że dziwne uczucie w klatce piersiowej zamienia się w ból. Serce zaczęło bić jej jak oszalałe ,na przemian z nagłym zwalnianiem. Pomyślała ,że przecież ma arytmie. Tak to się objawia.
Ale pół godziny po odczuwaniu tego beznadziejnego bólu ,chwyciła za telefon i zapłakana zadzwoniła do Mateusza.
-Mateusz?-zaczęła.
-Lena? Co się stało? Jest trzecia nad ranem ,coś się dzieje?
-Możesz przyjechać?-pociągnęła nosem.
-Lena ,co się dzieje?!

-Nie...Po prostu...Chyba coś z moim sercem.-język jej się plątał ,a ból był coraz silniejszy ,co sprawiało ,że męczyła ją nawet zwykła rozmowa.
-Jak to coś z Twoim sercem? Dlaczego dzwonisz do mnie ,a nie po karetkę?-krzyknął i usłyszał wielki trzask.-Lena?-przerwał.-Lena!-nie odpowiedziała.
  Od razu rozłączył się z dziewczyną i dzwoniąc po karetkę zaczął się ubierać. Lena mieszkała na jednym osiedlu z rodzicami ,więc pobiegł po klucz do mieszkania fizjoterapeutki i razem z funkcjonariuszami karetki wbiegł po schodach i otworzył drzwi kluczem.
Wpadli do pokoju i znaleźli ją leżącą na podłodze. Była blada jak ściana ,a z jej nosa i buzi leciała krew. Położyli ją na nosze i w międzyczasie zbadali jej puls ,który wskazywał na bradykardię. Wynieśli ją do karetki ,a on szybko zamknął drzwi na klucz i pobiegł za nimi. Na klatce schodowej stali jej rodzice pytając ,co się dzieje. Mateusz pojechał w karetce ,a jej rodzice zamówili taksówkę ,ponieważ nie byli w stanie prowadzić samochodu.
Gdy dojechali ,Lena nadal była nieprzytomna i od razu trafiła na blok operacyjny.
*Kilka godzin później*
   Siedział w poczekalni z jej rodzicami i niecierpliwie chodził wzdłuż korytarza co chwila spoglądając za zamknięte drzwi ,którymi wchodziło się na korytarz prowadzący na salę operacyjną. Patrzył ,czy nie idzie lekarz ,który oznajmi mu ,że wszystko jest już dobrze.
Wiedział,że nawet informacja o tym ,że sytuacja jest ciężka ,ale opanowana wprawi go w wielką radość. Nie mógł sobie wybaczyć ,że zostawił ją sam. I akurat wtedy coś jej się stało. Może gdyby jej nie zostawił ,zareagowałby wcześniej i nie doszłoby do krwotoku. Co on mówi ,przecież to,że byłby przy niej nie zmieniłoby ,,zachowania'' jej organizmu.
Po około trzech godzinach,gdy na zegarach górowała godzina siódma ,a ruch na ulicy zrobił się większy ,z sali operacyjnej wyszedł jej lekarz ,który specjalnie przyjeżdżał zerwany ze snu tylko po to ,żeby zrobić tą operacje.
-Wszystko jest ustabilizowane ,a Lena powinna zaraz się obudzić.-powiedział.-A teraz wybaczcie ,sam muszę ochłonąć. Możecie do niej wejść.
***
 Dziewczyna obudziła się już chwilę po operacji ,co było ogromnym szczęściem. Po odwiedzinach ,do jej sali wszedł lekarz.
-I jak się czujesz?-zapytał.
-Jak na pacjenta po operacji ,wylewie i z chorym sercem-jest dobrze.
-Powiem Ci tylko jedno ,wiesz? Masz szczęście w nieszczęściu. To zdarzenie bardzo wysoko Cię podniosło w rankingu przeszczepowców.-zaśmiał się razem z nią.-Jesteś teraz wyżej niż niżej. Dokładnie 1.Spadłaś na 10 miejsce ,ale znowu wróciłaś.
-A ta zła informacja?
-Dlaczego pytasz o złą informacje?-położył papiery na stoliku obok jej łóżka.
-Bo zawsze jest ,,ta zła informacja''.
-Wiesz co... Nie będę Cię oszukiwał. To bardzo osłabiło Twoje serce. Arytmia się pogłębiła a serce jest w jeszcze gorszym stanie. Jeśli nie znajdzie się dawca w przeciągu dwóch miesięcy... to będzie po prostu źle.


__________

Cześć i czołem.
Zimo ,odejdź. Lecie przybywaj! :D
Jak patrzę na te zdjęcia z wakacji to zazdroszczę sama sobie że było tak wakacyjnie ,ciepło i w ogóle mam dość tej zimy :( A pomyśleć ,że kiedyś ją uwielbiałam i kochałam śnieg. Teraz śnieg to zło! Złooo! No chyba że na skoczni :) Albo lód na lodowisku. O tak! To dwa największe bonusowe plusy zimy. Reszta to bonusowe minusy. Idę dołować się mega kojarzącymi mi się z wakacjami piosenkami. O!
Pozdrawiam :*

piątek, 13 lutego 2015

[18]Sometimes words are hard to find


Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki Bryan Adams'a-The Best Of Me


-Conte nie zaczynaj.-odpowiedziała po chwili.
-Nie zaczynam ,chcę skończyć. Po prostu mi powiedz.
-Czy znaczył ,czy znaczył.-powiedziała lekceważącym tonem.-Facundo ,znaczył. Tyle że ,znaczył wtedy. Teraz o tym zapomnijmy. Kocham Michała ,po prostu. I mam nadzieję ,że dalej może być tak jak kiedyś. W sensie nie tak jak na początku ,bo miałam ochotę ci wyrwać krtań.
-Rozumiem.
-Wiem ,że nie rozumiesz. Nikt tego nie rozumie ,nikt nie rozumie kobiet i nie udawaj ,że rozumiesz bo nie rozumiesz. O!
-Rozumiem tylko to ,że nadal kochasz go. Ale wiesz co ja ci powiem?
-Nie zaczynaj znowu ,proszę!
-Powiem Ci to ,że. -wstał z miejsca i odwrócił się na chwilę ,po czym znów spojrzał w jej stronę.-Jesteś naiwna. Wierzysz w to ,że teraz będzie szczęście. Michał ,miłość. Nie ,znam go. Raz jest taki ,zmienia się a potem wraca do swojej poprzedniej postaci.
-Tak. Był normalny ,coś mu odbiło i wrócił. Więc o co chodzi?
-Przyjdę ,jak zmądrzejesz.-machnął ręką i wyszedł z jej mieszkania zostawiając ją samą w osłupieniu.
Nie wiedziała ,dlaczego tak mówi o swoim najlepszym przyjacielu. Może byłym ,może obecnym-ale przyjacielu. Mówił o nim jak o jakimś schizofreniku albo jak o człowieku z podwójną osobowością ,bynajmniej z takim przekonaniem.
Sama nie zdawała sobie sprawy z tego ,że Facundo był pewny tego co mówił. Miał tez rację. Jego przyjaciel czasami sam siebie nie poznawał ,a co dopiero inni ,którzy przebywali w jego towarzystwie.
*Kilka dni później*
   Lena po raz kolejny została sama ,lecz tym razem niezupełnie. Co kilka ulic miała znajomych i rodzinę ,którzy co chwila dzwonili i zapraszali ją do siebie. I skorzystałaby z tych zaproszeń ,gdyby nie to ,że nie potrafiła się na żadne z nich zdecydować.
-I jak tam sprawy w Bełchatowie?-zapytała Michała rozmawiając z nim na Skype'ie.
-A wszystko dobrze. Ucieszyli się ,że tak szybko się zdecydowałem na powrót i stwierdzili ,że to wypożyczenie to wielki błąd i bla bla bla. Dzisiaj na przykład już miałem trening. Przynajmniej od razu rozumiałem co do mnie mówili ,bez przetwarzania ich słów. To było jakoś mniej więcej tak: oni mi coś mówili ,ich słowa trafiały do mojego mózgu i przetwarzały się na Polski a odpowiedź wychodziła we Włosko-Angielsko-Francusko-Niemiecko-Rosyjsko-Hiszpańsko-Polskim języku.
-Nie wiedziałam ,że jesteś taki wyedukowany językowo ,naprawdę. Z dnia na dzień coraz bardziej mnie zaskakujesz.
-W sumie dzisiaj Facundo nie chciał się z nami ,,bawić'' i przeklinał po Hiszpańsku ,a nie po Polsku jak to miał w zwyczaju. W sumie u niego to nasze najpopularniejsze brzmiało bardziej jak ,,krewetka'' ,ale udawaliśmy że wszystko jest okej.-powiedział ,wiedząc ,że jego dziewczyna uczulona jest na przekleństwa.
-W każdym języku jest to okropne.
-No wiem ,wiem.
-Przy mnie przynajmniej trochę się odzwyczaiłeś.
-Tak ,jak chce rzucić soczystą polską kurwą, mówię ,,o karawelo!''
-Cicho!
-A wiesz jaką miałem sytuacje we Włoszech?
-Nie ,powiedz mi. Oczekuję.
-Ale to kiedyś ,bo teraz jako-tako rozumiałem. Ale jak byłem pierwszy raz a Italiańska mowa była dla mnie niczym Chiński ,zapytałem się po angielsku chłopaków o jakieś podstawowe słowa. Na przykład dajmy na to jak jest ,,Cześć co słychać'' ,tak jak oni się witają ,żebym jakoś się z nimi zjednoczył w mowie potocznej i tak dalej i tak dalej ,no wiedz przecież o co chodzi więc nie będę sie dalej rozdrabniał w tym temacie.  No. I powiedzieli mi ,ze to ,,Benvenuti nel mio gran signore''. No i ja taki głupi chodziłem i się z nimi tak zawsze witałem. A wiesz co to oznacza?
-Nie ,uczyłam się Francuskiego. -zaśmiała się.
-Coś w stylu hmm... ,,Witaj o mój wielki panie''. -dokończył, a Lena wybuchnęła śmiechem.-A ty się nie śmiej. Kiedy zaczaiłem ,że podejrzanie się przy tym śmieją ,postanowiłem to sprawdzić. No i się zaskoczyłem.
-Może jeszcze jakieś pikantne szczegóły z Twojego życia Włosko-prywatnego?
-No to może o ,mam. Stała fanka przed wejściem i stwierdzili ,że fajnie będzie jeśli damy jej te autografy bo było strasznie zimno i w ogóle ,deszcz padał. No i powiedzieli ,żebym to ja powiedział ,,Mi vuoi sposare''. Ja nieuczący się na swoich błędach to powiedziałem. Ona na mnie spojrzała ,tak dziwnie i zaczęła się śmiać. Zapytałem ją po angielsku ,co powiedziałem? A ona mi na to ,że ,,Will you marry me?''. No i już nigdy więcej nie powtórzyłem tego ,co mi mówili.
-Boże ,jacy z was debile.-uderzyła się otwartą dłonią w czoło ,ubolewając nad głupotą zawodników.
-Nie!
-Tak!
-Nie!
-Tak ,i nie mów że nie bo ja wiem ,że tak. Powiedz mi lepiej ,kiedy przyjedziesz do Warszawy.
-Niedługo mamy mecz z Politechniką ,załatwię Ci jak najbliższe miejsce na meczu.
-Wiesz co ,ja kończę. Strasznie chce mi się spać.
-No dobrze więc. Dobrej nocy o szesnastej i jutro wcześnie wstań. Pogadamy znowu. I mów mi ,jeśli zadzwoni lekarz!
-Powiem ,powiem.
-Bo wiesz ,takich rzeczy jak ,,Heej! Mamy serce do przeszczepu!'' się nie ukrywa.-uśmiechnął się.
-Wiem wiem. A teraz dobranoc. -przesłała mu ,,wirtualnego'' buziaka i rozłączyła się z nim.
  Wstała od laptopa ,którego wyłączyła i udała się do łazienki. Umyła zęby i przebrała się w piżamę ,po czym wyszła z łazienki i włączyła telewizor ,aby zobaczyć ,,co nowego w świecie''.
-Michał Winiarski wraca do Bełchatowa.-usłyszała na jednym ze sportowo-plotkarskich kanałów.-Powodem długiego oczekiwania na decyzję zawodnika były jego sprawy osobiste. Niedawno okazało się bowiem ,ze jego narzeczona cierpi na chorobę serca ,a przy okazji zostali zamieszani w kręgi mafii. Teraz wszystko jest dobrze ,a na samą decyzję zawodnika wpłynęła prawdopodobnie jego wybranka.-po tych zdaniach ,Lena myślała że wyjdzie z siebie.
,,Wpłynęła''? ,,Narzeczona''?
Ona wpłynęła? Uważała ,że to niedorzeczne. Tak samo ,jak stwierdzenie ,że jest jego narzeczoną. Michał sam postanowił ,że wraca ,a ona w to nie ingerowała. Może ona była powodem ,ale to zabrzmiało tak ,jakby dzień w dzień była uwieszona na jego szyi i błagalnym tonem krzyczała ,żeby jej nie zostawiał. A ona leżała w śpiączce i nic nie słyszała. Prawie nic.
   Dzwonek do drzwi przerwał jej fazę złości. Podeszła do drzwi i otworzyła je ,widząc przed sobą osobę ,której w tym momencie spodziewała się najmniej w świecie.


_____________

Krótko ,ale matko moja! Kochana!
Sama czuję się ,jakbym dopiero co wyszła z grobu. Zimo ,odejdź!
Pozdrawiam i zostawiam was z tym o! Z tym ... czymś. Za błędy przepraszam ,ale patrzcie na linijkę wyżej... I wiem ,że z moim informowaniem też jest nie do końca dobrze ,ale się poprawie! I dodam rozdziały na dwa pozostałe blogi ,obiecuję! :D Laura i Dryja idą na pierwszy rzut. Już jutro. Coming Soon!

piątek, 6 lutego 2015

[17]Look up to the sky


Nazwa rozdziału pochodzi z piosenki Coldplay-O(Fly On)

*Kilka dni później*
   Całe ich życie wróciło do normy ,a bynajmniej próbowało wrócić. Nie byli tymi samymi osobami ,nie po tylu przejściach ,które ich zmieniły.
Michał- starał się nie myśleć tylko o sobie. Natomiast Lena...do jej obowiązków należało teraz tylko nie nadwyrężanie swojego zdrowia i branie leków. Gdy odłączyli ją od kroplówki ,poczuła wolność. Gdy patrzyła na miasto z ostatniego używalnego piętra Marriotta ,poczuła że może dosłownie wszystko i że to ,co najgorsze jest już za nią.
-Wiesz co?-zaczęła rozmowę siedząc w fotelu przed telewizorem w swoim mieszkaniu w Warszawie.
-Co?-podszedł do niej i pocałował ją w czoło po czym usiadł naprzeciwko.
-Przecież ty musisz wracać do Bełchatowa. A potem masz zgrupowania i w ogóle. Liga Światowa.
-Do czego zmierzasz?
-Nie ,nic. Jestem głupia ,strasznie mi niedobrze i chyba zaraz usnę na stojąco mimo ,że siedzę.
-Nie jesteś głupia.-zaśmiał się.-Po prostu wiem o co ci chodzi. Sam z chęcią zostałbym tu ,w Polsce i czekał razem z Tobą. Ale jeszcze tyle dni przed nami. Wszystko się może zmienić,możesz mieć przeszczep i wyjechać ze mną.
-Nie oczekiwałabym tego.
-Oj Lena. Widzisz wszystko w czarnych kolorach. Choć raz posłuchaj swojego mądrego ,kochanego i prze przystojnego mężczyzny. Dobrze?-przykucnął przy niej i złapał ją za dłonie.
-Dobrze.-uśmiechnęła się.-Postaram się.
-No. A teraz zrób mi kolacje. Przydaj się do czegoś.-zażartował ,a ona uderzyła go poduszką.
-Chyba będziesz musiał zamówić sobie pizze.
-Chyba będę musiał.
***
   Siedziała na balkonie napawając się świeżym ,wiosennym ,kwietniowym powietrzem i cieszyła się promieniami słońca padającymi na jej twarz.
Ucieszyła się ,że wszystko między nią a Michałem jest już dobrze. Przez ostatnie miesiące ,tęskniła za jego zapachem-perfumy z serii Davida Beckhama dawały się we znaki przy każdej możliwej okazji do świętowania ,a nawet zwykłym wyjściu na miasto ,ale ona przecież je uwielbiała. Tęskniła za jego wielkimi jak na nią koszulkami ,patrzeniem w górę jak na jakiś wieżowiec i każdym dotykiem jego kościstej dłoni. Tak ,właśnie teraz zdała sobie sprawę z tego ,że jakoś to wytrzymała.Ale więcej tego nie zniesie.
Pierwszy dotyk jaki poczuła po przebudzeniu ,była jego ręka. Miała też przebłyski świadomości przed przebudzeniem . Dokładnie słyszała każde wypowiedziane przez niego słowo. Gdyby miała siłę, powiedziałaby mu dokładnie to samo. Mimo ,że nie miałaby aż takiej weny słowotwórczej. I mimo ,że zdawała sobie sprawę z prawdy zdań przez niego wypowiedzianych ,ona też miała swoje za kołnierzem.
To ona przecież wyjechała z chłopakami do Rio i to ona całowała się z Facundo na jednej z bardziej ustronnych plaż w mieście. To ona starała się później jak najdalej od niego odsunąć. Starała się po prostu udawać silną i wyzwoloną-a nią nie była. Kochała go i każdej nocy wypłakiwała w poduszkę prośby o jego powrót. A gdy wrócił, ona trzymała go na dystans aż w końcu od niego uciekła. Potem wszystko potoczyło się z górki. Tylko na końcu górki był ból i cierpienie ,przez które to on musiał przechodzić.
Dokładnie pamiętała każdą twarz z porwania. Stała na peronie z którego odebrać miał ją Kuba. Nie wiedziała ,o co dokładnie mu chodziło ,ale wszystko było lepsze niżeli siedzenie i patrzenie na Michała udającego ,że wszystko jest dobrze.
Wtedy zamiast Kuby podszedł do niej jakiś postawny ,łysy mężczyzna. Wyglądał na sympatycznego ,nie był typem ,przez którego w nocy biegniesz pod blok i starasz się jak najszybciej wpisać kod. Powiedział ,że musi iść z nim. Doświadczona ,nie chciała iść. Ale on powołał się na Kubę i Kamila. Wtedy mu uwierzyła.
Gdy zaczęli wyjeżdżać z miasta ,zaniepokoiła się i chciała uciekać.Ale mówił prawdę - zaprowadził ją do Kuby. Tylko szkoda ,że na jej oczach wbili dwanaście kul w jego klatkę piersiową. Na jej oczach ,wydłubali mu oczy i najgorsze w tym nie było to. Najgorsza była świadomość ,że zaraz z jej ciałem mogą robić to samo. Dziwne było też to ,że nie miała pojęcia ,dlaczego robią to na jej oczach i dlaczego akurat na jej. Przecież ona była ofiarą. Tylko jedną ,zwykłą ,małą ofiarą ,którą mało co nie zabili już kilka lat temu.
Po tym ,gdy go zabili - zaczęli się nad nią znęcać. Do dzisiaj kładąc się spać ,ma przed oczami perfidny uśmiech jednego z nich. To on wstrzykiwał jej narkotyki. Od czasu do czasu też ,dawali jej przerwę od tego środka tylko po to ,żeby bardziej czułą ból jaki zadawali jej przeróżnymi nożami ,kamieniami i własnymi pięściami. Nie wie ,czy te rany kiedykolwiek się zagoją ,czy zostaną po nich ślady i czy kiedykolwiek zdoła zapomnieć o tym wszystkim.
W końcu nie łatwo zapomnieć takiego widoku. Siedzisz na krzesełku ,obok Ciebie Twój martwy-drugi raz- były narzeczony ,a ty jesteś na to obojętna i do tego przywykłaś. Przywykłaś do bólu ,nie był dla Ciebie aż tak straszny jak na samym początku ,kiedy umierałaś z bólu po jednym ciosie w ramie ,po którym razem z krzesełkiem lądowałaś na podłodze ,raniąc drugie ramie o chropowatą podłogę ,której odłamki pozostawały w twojej skórze. Tego nie da się zapomnieć. Takie rzeczy są z Tobą do końca życia i nigdy tego nie wyprzesz.
-Lena!.-jej rozmyślania przerwał głos dobiegający zza niej.-Matko moja Bosko kochano częstochowsko piękno. Myślałem że nie żyjesz ,dawno Cię nie widziałem.
-Facu! Wow.-wstała z krzesełka.
-Siedź kurde!-powstrzymał ją. -Nie przemęczaj się ,swoich nóg ,strun głosowych .
-Mogę nic nie mówić ,skoro aż tak ci to przeszkadza.
-Głupiaś ty być jest.
-Lekcja pierwsza: bo być nie ma jest i po jest nie ma być.
-Jaka lekcja? Mniejszo! Powiedz mi co słychać ,dobrze się czujesz? Przynieść ci croissant'a? Może kawe? Herbate? Ciastko? Żelki? Kanapki? Cokolwiek?
-Lepiej powiedz mi co u Twojej siostry.
-Wszystko dobrze ,ona też się o Ciebie pyta i zaprasza na zdrowotny urlop w Rio.
-Marny ze mnie fizjoterapeuta ,skoro nawet sobie nie potrafię pomóc. Siedzę tu ,boli mnie noga i nie mam pojęcia co z tym zrobić.
-Nic. Przejdzie. Tak to jest. Hej! Lepiej powiedz mi no naprawdę-co słychać. Słyszałem o twoim wypadzie na szczyty Warszawy. Miałem być na tej całej wielkiej imprezy organizowanej przez TASAK-i. W sumie sam do nich należę ,no tylko spójrz na mnie no proszę ja Cię kochana ma Leno!
-Nie mów tak szybko i nieskładnie po polsku ,kaleczysz ten język jak cholera!
-Cicho! Cicho kobieto ja tu mówię ty cicho siedzisz na krzesełkach. No ,miałem być ale uciekł mi samolot. I pociąg. I samochód. Kurde ,głupie naprawy samochodów. Biorą szybko ,potem długo nie oddają. Ale to skomplikowane!
-Tak tak ,wiem o czym myślisz.
-Ale wiesz. No w sumie to ja byłem tam mentalnie ,tak dobrze się bawiłaś bo czułaś moją obecność.
-W sumie to Twoja Polszczyzna jest lepsza niż Karola. Ta, wszędzie było czuć Twoją obecność ,naprawdę. Poszłam do bufetu i czułam Ciebie w bezalkoholowym soku pomarańczowym. Poszłam do łazienki i było czuć ją w wodzie a nawet w o dziwo i o cholero papierze toaletowym. Dasz wiarę?
-Mam wiadro w domu! Fajnie się z niego piło kiedyś wodę jak było tak gorąco gorąco.
-Nie wiadro ,tylko wiarę. O człowieku!
-Wiadro wiara. Prawie to samo.
-Tak.
-A wiesz w co ja wiara?
-Nie wiem w co ty wierzysz ,oświeć mnie.-zaśmiała się i załamała ręce nad jego wiarą i wiadrem.
-Chciałem się ciebie o coś zapytać ,z tą wiarą to taka zmyłka.
-No pytaj że no Conte! Spać zaraz ide jak się nie wysłowisz.
-Chciałem zapytać Ciebie o to coś. To coś czyli o to ,czy... Lena ,po prostu chcę wiedzieć ,czy ten pocałunek dla Ciebie cokolwiek znaczył.

__________

Kurde kurde nie wiem co sie dzieje jakoś się no kurde nie potrafiłam wysłowić ,chaotycznie. Moje oczy umierają ,dosłownie! Aaaaaaaa!
Następny będzie lepszy ,obiecuje!
Pozdrawiam :*