piątek, 12 czerwca 2015

[00]Epilog.I will try to fix you.

  Stała na peronie czekając na swój pociąg.
W tym momencie chciała tylko uciec jak najdalej stąd. Nie wiedziała ,jak można być takim człowiekiem jakim ona była w tym momencie. Uciekała właśnie bez słowa pożegnania. Bez wytłumaczenia ,bez czegokolwiek. Zostawiła go od tak. Ale to nie jego wina.
Tylko jej. Jej wina.
Była jeszcze przecież małym dzieckiem ,które tylko potrafi uciec od swoich kłopotów.
   Przed jej oczami cały czas widniała jego twarz. Jego uśmiech ,jego oczy. W uszach słyszała jego głos ,który był tak specyficzny ,że poznałaby go wszędzie. Wiedziała kiedy był zdenerwowany ,zestresowany ,wzruszony. Każda z tych emocji była jednocześnie zmianą jego tonu czy nawet całkowicie głosu. Ale ostatnio nie słyszała jego normalnego ,spokojnego tonu.
Może to była jej wina? To na pewno była jej wina. Cały czas była o tym przekonana. Przecież to ona jest cały czas tą samą Leną, która potrafi tylko dodawać wszystkim problemów. W swoim mniemaniu była po prostu beznadziejnym człowiekiem ,beznadziejną dziewczyną i beznadziejną fizjoterapeutką. Chociaż inni jak zawsze się spierali.
   Spojrzała na wielki ekran przyczepiony do sufitu.
-Pierwsza czterdzieści cztery Rzeszów-szepnęła-To znalazłaś sobie godzinę na uciekanie-ziewnęła po czym wyjęła telefon z kieszeni-Jeszcze dwie minuty plus jakieś dwie godziny opóźnienia.-odblokowała telefon ,żeby sprawdzić wiadomości.
Na wyświetlaczu wyskoczyło jego zdjęcie. Z jej oczu popłynęły łzy ,a gdy je przetarła odrzuciła połączenie. Co nic i tak nie zmieniło. Miała inne jego zdjęcie na tapecie.
Gdy minęły dwie minuty ,udała się w kierunku ławki. Nie potrafiła utrzymać równowagi o tej porze. Położyła małą walizkę obok siebie i wyjęła z niej bilet ,który wsadziła do kieszonki na zewnątrz. W jej głowie teraz górowała melodia z piosenki ,którą on sam jej śpiewał. Wiedział jak ją podejść i że najlepiej zrobić to Coldplay. ,,Fix You'' nauczył się specjalnie dla niej ,nienawidził się z nią kłócić ale kochał się z nią godzić. Kochał jej rumieńce na policzkach gdy się zawstydzała. Kochał ją. Może po prostu za późno sobie to uświadomił?
  Łzy znowu popłynęły z jej oczu. Tym razem ich nie powstrzymywała. W jej głowie nadal słyszała melodię piosenki ,co sprawiało że jeszcze bardziej płakała. Złapała za rękawy i ścisnęła je w dłoni ,którymi zasłaniała oczy.
-Samotna kobieta nie powinna o tej porze być na peronie. Zwłaszcza taka piękna-usłyszała za sobą.
-Robbie ,nie żartuj sobie.-powiedziała. -Ale nareszcie jesteś. Mam nadzieję,że Karol nie próbował Cię upić.
-Przepraszam ,ale nim nie jestem. A chciałbym.-po pewnym czasie rozpoznała osobę stojącą przed nią. Zajęło jej to tyle czasu ,ponieważ musiała kilka razy mrugnąć,żeby pozbyć się łez.
-Facundo? Co tu robisz?
-Dopiero co wróciłem ze Stanów. Byłem w Los Angeles ,ale Twoja sąsiadka powiedziała ,że poleciałaś do Polski.
-Po co byłeś w Stanach?
-Bo wiedziałem ,że to co mi odpisałaś to nie była prawda. Nie mówisz do mnie Facu. Napisałaś to co chciałem a nie to ,co było prawdą. Dlatego poleciałem. Upewnić się,że żyjesz. Już nawet zdążyłem porozmawiać z chłopakami. Wiem ,co się dzieje.
-Po co ja pozwoliłam mu mówić.-szepnęła sama do siebie.-Ale Michał ma to w dupie. 
-Ale ja nie mam tego w dupie. Kocham Cię Lena. I nie przestanę. Choćbym miał zaraz rzucić się pod pociąg. I wiem ,że całą winę zwalasz na siebie. Zawsze to robisz. Michał to dupek. Zmienił się. Nie jest taki jak kiedyś. Gdybyś była ze mną ,nie pozwoliłbym żeby chociażby jedna łza spłynęła po Twoim policzku. Nigdy. Rozumiesz? Nigdy. Jedyne czego teraz chcę? Żebyś się uśmiechnęła. Nie płakała. Żebyś była w tej ciąży i żeby to było moje dziecko ,nie jego. On na nie i na Ciebie i tak nie zasługuje. Chciałbym wziąć Cię na ręce i porwać do Rio. Na tą plażę ,na której się całowaliśmy. Stanąć z Tobą przed ołtarzem i nazywać Cię Leną Conte ,mieć dwójkę dzieci z Twoimi oczami. Po każdym meczu dumnie mógłbym porywać je spod Twojej opieki na boisko. Ja też się zmieniłem. Ale na lepsze. Nie mówię tego bo ja tak sądzę ,mówię to ,ponieważ powiedziała mi to moja siostra ,której ufam najbardziej na świecie. Chciałbym teraz przycisnąć się do ściany i pocałować najczulej jak tylko potrafię.-w jego oczach również zaświeciły łzy.-Chciałbym. Ale wiem ,że ty kochasz Michała. I że on na Ciebie nie zasługuje. Ale to szanuję. Bo Cię kocham. Zaakceptuje każdą Twoją decyzje.
-Wiesz co?-pociągnęła nosem.-Mam was wszystkich dość. Ale w moim całym życiu nigdy nie spotkałam takiego wariata jakim jesteś ty.-zaśmiała się przez łzy. Był to jej szczery ,prawdziwy śmiech.-Nie wiem ,czy potrafiłabym dać ci szczęśliwe życie. Wiem ,że ty byś to zrobił. Ze mną życie jest koszmarne. Ciągły szpital ,lekarze ,badania. Nie chcę nikogo tym obarczać. Dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę.
-Ale ja chcę. Chcę być tym obarczony.
-Poleciałeś do Nowego Jorku. Teraz do Los Angeles. Zabrałeś mnie do Rio. I nie wiem dlaczego ,ale jedyne o czym teraz marze ,to wejść na palce i Cię pocałować.
-Dlaczego tego nie zrobisz?
-Bo wracam do Los Angeles.
-A ja tam wyjeżdżam.
-Co?
-Tak. Jest tam obiecująca drużyna. Kupili mnie. Będę grał w LA.-powiedział ,a ona zaniemówiła ,co nie było nowością dzisiejszego dnia.-Zapomnij o tym dupku. Nie jest Ciebie wart. Ja też nie jestem. Wróć do Los Angeles. Masz tam Robbiego. Ja poczekam. Czekam już tyle czasu.-dokończył ,a ona bez chwili zawahania wspięła się na palce i pocałowała go.
-Nie czekaj.-szepnęła i splotła jego palce ze swoimi.

______

Do ostatniej chwili ,do ostatniego rozdziału nie miałam pojęcia ja sama ,kto będzie tym tajemniczym nieznajomym z prologu. Zawsze moje wszystkie opowiadania kończyłam na związku głównych od początku bohaterów. Teraz zrobiłam trochę inaczej. I mam nadzieję ,że to nic złego:P
Tęsknić będę na pewno. Moje najdłuższe opowiadanie ,chciałabym je pisać dalej ,ale no nie mogę. Wszystko musi się skończyć. Historia Leny też.
Ale jest historia Laury. Naprawdę zależy mi na osobach czytających tego bloga. I na tym ,żeby ktoś czytał sam-na--sam.blogspot.com ...
Prolog + 33 + Epilog. To razem składa się na jakieś 35 rozdziałów. 35 tygodni. 9 miesięcy (huhu ,ciąża normalnie). NO kurde. Tyle się wydarzyło w moim życiu przez te 9 miesięcy ,tyle się wydarzyło w życiu głównej bohaterki przez 35 rozdziałów. TAK CIĘŻKO JEST TO ZAKOŃCZYĆ.
Ale to koniec. Konieeeeeeeeeec. Szczęśliwej drogi już czas. Mam nadzieję ,że będziecie wchodzić na opowiadanie o Dawidzie i Laurze.
Pozdrawiam :* 

5 komentarzy:

  1. Jak małe dziecko leże na podłodze i krzyczę: nie chcem konca!
    Szczerze: takiego obrotu spraw się nie spodziewałam! Ale to dobrze, bo nic nie było do przewidzenia! I ta historia zostaje w mojej pamięci na długo! Tak, mam kaca książkowego!
    Liczę, że u Dawida rozdziały bedą często dodawane!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz ,gdy skończyłam to opowiadanie ,na tamtym rozdziały na 100 % będą pojawiać się częściej :)

      Usuń
  2. Monolog Facundo mnie wzruszył. Naprawdę. Był świetny.
    Cieszę się że Lena będzie w końcu szczęśliwa.
    Szkoda że to już koniec, ale na pewno odwiedzę twojego drugiego bloga.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny epilog *.* Piękny, cudowny, świetny, wspaniały-po prostu fenomenalny <3333
    A mowa Facundo wzruszająca jak cholera :3 Będę tęsknić za humorem Leny i Michała, za Facundo, który zawsze ją czymś zaskakiwał, za Robbim, za chłopakami ze Skry, za jej skomplikowanym życiem i w ogóle za wszystkim <3 Dziękuję za tego bloga! :*
    Pozdrawiam i weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurde. Tego się ie spodziewałam ,serio :D
    Dawno mnie tu nie było ,ale nadrobiłam i jestem! I kocham ,kocham jak zawsze. I naprawdę szkoda ,że to koniec :< II cz? Albo lepiej nie ,bo jeszcze Lena ucieknie na Bora-bora i będzie żyła z małpami.
    /Mortiś :****

    OdpowiedzUsuń