czwartek, 24 grudnia 2015

There's something about Christmas time

Turn the music on
U2
Coldplay
Tytuł

Warszawa
24 grudnia
2025
Rozejrzała się dookoła i włożyła telefon do kieszeni. Złapała małą rączkę i z uśmiechem powędrowała ku wyjściu.
-Tata!-krzyknął chłopiec i rzucił się na siatkarza.
-A kto jest już taki duży i ma całe sześć lat dokładnie dzisiaj ,co?-połaskotał małego w brzuch.
-A swojej żony już nie powitasz?-puściła walizkę i uśmiechnięta od ucha do ucha rzuciła się na ukochanego ,gdy tylko Kuba postawił nogi na podłodze.
-Tak ,te dwa tygodnie to była męczarnia.-zaśmiał się.-Nie wiesz o której będzie Robbie?
-Jego samolot ląduje o 15 ,spokojnie. Zdążymy go odebrać ,a jeżeli nie ,to on z Warszawską komunikacją miejską do czynienia miał już wiele. Wie jak dojechać z lotniska na Śródmieście.
-Jesteś pewna?To przecież Robbie.-zaśmiał się.
-Chyba masz racje.
*Kilka godzin później*
  Szli Starówką ,a Mały bawił się w śniegu ,który jakimś cudem pojawił się w Polsce akurat tego dnia. To był jego pierwszy śnieg.Trudno w to uwierzyć ,ale za każdym razem ,gdy w zimę pojawiali się w Polsce - śnieg topniał i podczas ich obecności nie było nawet najmniejszego płatka. Tym razem było inaczej - śnieg ciągle padał ,a było go już dość sporo.
-Zimno mi.-powiedział Robbie.
-Nie moja wina.-odpowiedziała Lena.
-Tak ,Twoja.-przewrócił oczami.-Nie mogłaś urodzić się gdzieś w Anglii czy Hiszpanii? Tam nie ma śniegu ,bynajmniej nie ma minus miliarda stopni.
-Nie musiałeś lecieć do Polski.
-No jak nie musiałem? A to przykładanie pistoletu to co?-machnął ręką i zaczął iść tyłem.-Nie no ,żartuje. Chciałem ,ale nie sądziłem że będzie tak zi...-nie dokończył ,bo wpadł na jakąś brunetkę.
Tak ,dlaczego brunetkę a nie bruneta? Po pewnych zajściach w zimnym Toronto ,pewny piłkarz dostrzegł aspekty miłości między kobietą a mężczyzną. Po pocałunku z Leną miał już ochotę całować tylko kobiety.
-Przepraszam.-powiedział zmieszany widząc ,że dziewczynie wypadła kawa i telefon ,w który była wpatrzona.
-To ja przepraszam.-odpowiedziała i podniosła opróżniony kubek.-Mogłam uważać.
-To teraz idziemy na kawę ,co?-zaśmiał się.-Muszę Ci ją odkupić.
Dziewczyna za bardzo nie protestowała. No ale Robbie miał ten swój urok ,więc kto by mu odmówił?
-Lena! Ty wampirze.-usłyszała znajomy głos.-Nie zmieniasz się nic a nic ,dalej wyglądasz na 50 lat.
-O ,Karol. Brakowało mi Ciebie jak nikogo innego. Te 6 miesięcy to była katorga ,wiesz?
-Tak ,wiedziałem.-podszedł i przytulił przyjaciółkę.-A kto to tutaj tak się prezentuje okazale?-zwrócił się do Kuby.-Cały tatuś. Sorry Lena ,ale to cały tatuś.
-A wiesz co Kubuś? Za chwilę przyjedzie do nas Twoja ukochana ciocia Maja i wujek James ,bo ten tutaj to trochę jest wiesz...-chłopczyk się zaśmiał.
-Wujek Karol jest trochę nie ten?
-Czego ty syna uczysz?
*Kilka godzin później*
Całą rodzinką i z Robbie'm udali się do starego mieszkania Leny i Facundo. Po drodze kupili okazałą choinkę i wtargali ją do windy. Bombki były jak co roku w tym samym miejscu ,więc od razu zabrali się za ubieranie świątecznego drzewka. Dla wzbogacenia klimatu włączyli radio ,z którego co chwila płynęły dźwięki świątecznych piosenek.
Chwilę później usłyszeli dzwonek do drzwi ,więc Lena pobiegła je otworzyć. W drzwiach stał Michał.
-Co ty tu robisz?-zapytała zdziwiona.
-Przyszedłem... Życzyć Wam Wesołych Świąt.
-Wejdziesz?-zaproponowała. Na początku stawiał opór ,lecz po chwili wszedł do środka i usiadł na krzesełku.-Chcesz kawy?Herbaty?
-Michał?-powiedział zdziwiony Facundo.-A co ty tu robisz?-uśmiechnął się i przybił piątkę ze starym kolegą z drużyny.
-Przyszedłem tak sobie. Odwiedzić Was. Wesołych Świąt.
-Wesołych Wesołych.-odszedł i podniósł syna do góry sprawiając mu tym wiele radości.-Leci samolot.-,,machał'' synem po całym salonie ,czym jak zawsze doprowadzał Lenę do białej gorączki.
-To...
-Nie. Kuba nie jest Twoim synem. Ma sześć lat.
-A...
-Poroniłam. Po wypadku.-powiedziała i odwróciła się na pięcie.-Ale widać za bardzo się tym nie interesowałeś.
-Jak miałem się tym interesować ,skoro nigdy mi nie odpisywałaś. Przez jakieś dziesięć lat byłem przekonany ,że mam dziecko.
-To było nie być. -szeptali.-No przepraszam ,ale refleks to ty masz.
-Ja może już pójdę.
-Świetnie.
-Świetnie.-powiedział i wstał po czym wyszedł z domu. Kulał. Dopiero teraz to zauważyła.
Lena oparła się o blat i głośno westchnęła. Jak dobrze ,że się z nim nie związała. Jak dobrze ,że wybrała Facundo. Michał ani trochę się nie zmienił. Dalej był dużym dzieckiem.
-Zawołaj mamę ,bo się leni dzisiaj wyjątkowo.-usłyszała głos swojego męża.
-Już idę przecież.-zaśmiała się i podeszła do nich.
-Co chciał?-dalej podrzucał syna.
-Porozmawialiśmy o Kubie ,wyjaśniliśmy sobie kilka spraw.
-Rozumiem.-z uśmiechem opuścił pierworodnego na podłogę. W tym samym czasie zadzwonił dzwonek do drzwi.-To pewnie Majka i James.-nie mylił się.
   Wieczerza Wigilijna minęła w ciepłym ,rodzinnym nastroju. Rodzice Leny ,siostra Facundo z mężem ,James i Majka. Tak spędzali Wigilię praktycznie co roku. Rodzice Conte nie mogli w tym roku być na Świętach ,ponieważ mieli dużo spraw do załatwienia w Argentynie. Mieli za to pojawić się jeszcze przed Sylwestrem.
Po kolacji przyszedł Mikołaj ku uciesze najmłodszych ,a było ich czworo. Kuba ,syn siostry Facu-Matthias i dwójka dzieci Majki i Jamesa-Matthew i Audrey ,która była ciągle podrywana przez Matthiasa. Raz podbiegła do Leny i zaniepokojona mówiła ,że się go boi ,ponieważ robi dzióbek ,śle jej całusy i łapie za rękę ,gdy ona się tego wcale nie spodziewa. Miał coś w sobie z Facundo ,a może to po prostu to pochodzenie? Może każdy Argentyńczyk tak ma? Tak czy siak ,wszyscy wróżą im w przyszłości szczęśliwe małżeństwo. Kto wie ,co przyniesie przyszłość?
Po prezentach ,przyszedł czas na kolędy. Wszyscy starali się śpiewać po Polsku ,choć każdy spoza Polski prezentował coś ze swojego kraju ,jak na przykład Facundo czy James.Gdy skończyli ,udali się na Pasterkę.
Po dwóch godzinach w kościele ,nadal pełni radości i energii udali się na pieszo do domu. Dziesięć minut drogi dłużyło się ,a w międzyczasie podziwiali zarówno Świąteczne iluminacje jak i bijące po oczach światła najwyższych warszawskich budynków. Ktoś to chwila zaczynał podśpiewywać kolędę. Była to jedna z najlepszych Wigilii ostatnich lat - nawet bez rodziców Facundo ,którzy podczas kolacji towarzyszyli im przez Skype.
-Lena.-usłyszała za sobą.-Muszę Ci coś powiedzieć.-odwróciła się. Znowu Michał.
-Co?-wysiliła się na uśmiech. Mimo całego nastroju ,gdy tylko go zobaczyła cała radość wyparowała.
-Nie tutaj.-złapał ją za rękę.-Porywam ją na chwilę. Nie bój się Facundo ,przeszło mi już dawno.-odeszli kilka kroków wgłąb parku ,gdzie reszta ich nie widziała.
-Co chcesz?-powiedziała dość głośno.-Nie widziałeś ,że byłam zajęta?
-Chciałem się pożegnać.
-Pożegnać?
-Tak pożegnać.
-Micha...
-Zanim coś powiesz. Wytłumaczę ci wszystko. Mam raka.
-Raka?!
-Tak ,kości. Muszą mi amputować nogę i jutro mam operację ,ale chciałem się pożegnać.
-Pożegnać.-poczuła słoną łzę w ustach.-Pożegnać?-powtórzyła po raz kolejny.-Chyba sobie żartujesz.
-I przeprosić. Za to ,co Ci zrobiłem. Jaki głupi byłem.-w jego oczach również zalśniły łzy.-Nie zauważyłem nawet ,że byłem debilem.
-Tak ,byłeś skończonym debilem. Może i jesteś nadal,ale wiesz co jest najważniejsze? Że to zauważyłeś. I przeprosiłeś.-rozpłakała się i przytuliła Michała.-I się nie żegnaj. Bo ja wierzę ,że wszystko będzie dobrze.
Świąteczny cud. Mogła to odhaczyć ze swojej listy rzeczy do zrobienia/przeżycia w święta.
-Zapraszam Cię na Święta.-uśmiechnęła się i złapała go za rękę. Mimo,że poruszał się bardzo wolno chwilę potem byli już przy reszcie.
  Nie musiała nic mówić ,Facundo już wcześniej wiedział o chorobie przyjaciela ,lecz nie chciał denerwować tym Leny. Zresztą Michał mu nie pozwolił. Chciał ,żeby to była tajemnica. Nie chciał poddać się operacji ,lecz Karol zdołał go przekonać.
-Michał spędzi z nami Święta. I za rok też.-powiedziała.-Głęboko w to wierzę.

________

Wesołych Świąt ! ♥
Trudno było to napisać ,mam niemoc twórczą i usypiałam gdy miałam cokolwiek napisać ,ale odkładałam to na później. Więc jest dzisiaj ,ale hej. Święta trwają. Kocham Święta ,tak :D
Polskie Święta są chyba najpiękniejsze na całym świecie. Naprawdę. Kocham Polskie Święta. Dzisiaj kocham wszystko i wszystkich ,w końcu ŚWIĘĘĘĘĘĘTA:D
Dopiero w tym roku zdałam sobie sprawę ,jakie to życie byłoby nijakie bez Świąt. I bez Last Christmas. Kocham Last Christmas. Tylko w oryginale. Reszta jest nijaka ♥
Krótkie ,nijakie. Ale Świąteczne ,starałam się ale pewnie jak zawsze mi nie wyszło. Ale ważne ,że jest ;) 

1 komentarz:

  1. Kocham <3 Tylko tyle powiem .
    Wspaniale i cieszę się ,że ta historia nie została zapomniana :D
    KOCHAM <3
    /Mortiś ;****

    OdpowiedzUsuń